Chciałabym go przytulić, porozmawiac z nim. Wrucić ciałem, duchem i myślami do czasów, w których nie liczyła się kariera, zdanie innych, wywiady, koncerty. Liczyły się szczere rozmowy, plany na następne dni, niezapomniane przygody. Całe dnie przeżywane w radości i ciagłym smiechu. Dzisiaj nie zostalo mi po tych wszystkich latach nic oprócz wspomnień. Delikatnie szarpałam struny gitary i zerkalam na dzieci. Zakończyłam piosenkę i dostałam w nagrodę brawa i gratulację od ukochanych dzieci. Usiadłam z nimi na kolorowym dywanie. Każdy z nich opowiedział mi i swojm rówieśnikom z czym sie borykali w życiu. Przy niektórych opowieściach uroniłam, nie widoczną dla dzieci łze. Nagle do sali weszła wychowawczyni. Miła kobieta, po czterdziestce, z która lubiałam czasami porozmawiac tak od serca. Jej mąż jest menagerem gwiazd, więc czasami w domu dziecka pojawia się jakas gwiazda. Ale nie jestem obecna podczas tych spotkań.
- Dzieci, jak wiecie niedawno pewna rodzina zaadoptowała Joe. Więc ja muszę jechać i zobaczyć jak się kiewa wasz przyjaciel. - wytłumaczyła sześcioletnim dzieciom.
- Ale miał przyjść ten pan z telewizji. - oburzyła sie jedna z dziewczynek.
- Tak. I przyjedzie. {TI} zajmie się wami. - powiedziała do dzieci, a te sie bardzo ucieszyły. -{TI} moge cie prosić na słówko.?
- Tak, prosze pani. - powiedziałam i wyszlam z kobieta na korytarz.
- Myśle, że zrobisz to dla tych dzieci i zaopiekujesz sie nimi. ? JA wiem, że możesz mieć plany i ..- nie dałam jej skończyc.
- Ależ to dla mnie czysta przyjemnosc. - powiedziałam i się usmiechnełam.
- Naprawde? Tak sie cieszę. Wiesz co robić. ? - zapytała z powagą.
- Tak. Niech pani juz idzie, bo się pani spóźnij. Bedzie ok. - Powiedziałam i weszłam do sali.
Usiadłam z gitarą i zaczełam grac i spiewać. Tak dla rozweselenia gromatki, spiewaliśmy razem jakieś wymysllone rymowanki. Śmiech dzieci z moich rymów był cudny.
Wstałam i trzymajac gitarę na rękach, chodzilam po slai i wymyslałam śmieszne rymy. Delikatny i dziecięcy smiech, przerwał męski śmiech. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego bruneta o niebieskich pieknych oczach. Właściwei to dzięki nim go poznałam.
We własnej osobie stał przede mną Louis. Wytrzeszczyalm oczy i przyglądałam sie mu.
- Jestem Lou. - podeszedł do mnie i podał mi ręke. Uścisnełam ją, ale nie przedstawiłam sie.
Widocznie mnie nie poznał. Może faktycznie się zmieniłam. Mam o wiele dłuższe włosy, inny kolor włosów. Zmieniłam styl ubierania. Podrosłam. Nasze wpatrywanie sie w siebie na wzajem przerwały dzieci, które rzuciły się na chłopaka. Po kilku minutach, w których Lou witał sie z dzieciakami, a ja siedziałam z gitarą, wszystkie dzieci usiadły na dywaniku. Lou zasiadł przy fortepianie, ale tyłem do instrumentu. Ja siedziałam dwa metry od niego. Opierałam sie o gitarę.
- Więc co byście chcieli wiedzieć. ? - zapytał Lou.
- Jak nazywało sie twoje pierwsze zwierzątko. ? - zapytał mały blondynek.
- Rafi, papużka.- wyszeptałam pod nosem.
- Miałem papużke. Rafi. - uśmiechnol sie.
- Jaki masz kolor pokoju .? - zapytał mulatek.
- Szafir i szary. - znów wyszeptałam.
- Troszeczkę szarego i niebieskiego - odpowiedział Lou.
Dwie dziewczynki, które są tu od poczatku swojego życia i które sie przyjaźnią podniosły rączki.
- Tak ? - zapytał Tommo.
- Ja i Patty jesteśmy przyjaciólkami. -rzekła dumnie jedna z nich.
- Bardzo sie ciesze. - usmiechnoł sie brunet.
- A ty masz przyjaciól.? - zapytała druga z dziewczynek.
-Tak. Mam dużo przyjaciół. Mam przecież Harrego, Nialla, Liama, Zayna. - rzekł.
Zapomniał. Nie mogła tego słuchac, więc odłorzyłam gitarę i wybiegłam a pomieszczenia.
Super. Już nie mogę się doczekać następnej części. Ola
OdpowiedzUsuń