wtorek, 23 sierpnia 2016

Niall cz 2

cz. 1

LICZĘ NA KOMENTARZ 

Obudziła się w południe, a na równe nogi postawi Ją kawa. Przygotowała się do wyjścia z domu i zabierając parasol na wszelki wypadek. Zapakowała do torebki potrzebne rzeczy i wyszła z domu. Dzisiaj pogoda nie dopisuje, więc zakryła głowę kapturem. Spacerem udała się na zakupy, bo nawet nie ma co położyć na kromkę chleba, a do do picia jedynie została woda z kranu. Jak zawsze witała się z każdym napotkanym człowiekiem na ulicy. Spotkała nawet swoją ulubioną dziewczynę z miasta, która młodo urodziła śliczna dziewczynkę. Dziecku wypadła z wózka grzechotka, a Lou pośpiesznie podała zabawkę właścicielce. Zamieniła kilka miłych słów i poszła dalej. Weszła do marketu i rozpoczęła zakupy. Po chwili poczuła lekkie uszczypnięcie w bok. Wystraszona spojrzała w tył i zobaczyła blondyna.
- Co Ty tu robisz ? - zapytała zdziwiona. - Chyba mnie nie śledzisz ?
- Nie, ale tak się składa, że robię tu zakupy od dwóch tygodni. tak myślałem, że gdzieś Ciebie widziałem. - zaśmiał się. - Całkiem inaczej wyglądasz.
- Rozczarowany ? - zapytała wkładając paczkę makaronu do koszyczka.
- Dlaczego niby ? - zdziwił się biorąc ten sam produkt.
- Wczorajsza ja, a dzisiejsza je to jedna wielka przepaść i nie zaprzeczaj. - podjechała wózkiem na dział wód i siłując się ze zgrzewką wody zapytała. - Czy mam rację ?
- Masz, ale taka jesteś bardziej urocza. - powiedział i podniósł jedną ręką butelki wody, po czym wsadził je do koszyka dziewczyny. - Mam wrażenie, że się rumienisz, Evans.
- Skąd znasz moje nazwisko ? - zdziwiła się.
- Ciebie każdy tu zna. - uśmiechnął się i znikł między półkami.
Po zapłaceniu za zakupy Lou miała nie mały problem z ciężkością swoich nabytków. Oczywiście ni stąd ni zowąd pojawił się On.
- Niall, Ty mnie śledzisz ! - powiedziała.
- Nie, po prostu jestem miły i czekałem tutaj na Ciebie. Chodź. - powiedział zabierając znaczną część zakupów w swoje ręce. Był taki męski w każdych ruchach swojego ciała. Lou patrzyła na niego w wielkim podziwem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się otwierając przed Nią drzwi swojego auta. - Adres już znam. Chyba, że znowu się przeprowadziłaś. - zaśmiał się, za co oberwał w ramię. Pojechali do domu Louise, ale dziewczyna nie zaprosiła Nialla do środka. Sam nie nalegał, a ona nie czuła się przy Nim jeszcze pewnie, aby zapraszać Go dom domu. Rozstali się, ale Lou nie zdążyła wejść do środka, gdy zobaczyła El idącą w stronę jej domu. Jej zaskoczenie było tak wielkie, że Lou widziała je już ze stu metrów.
- Co ? - zapytała. - Nie gadaj, że tu spał ! - powiedziała grożąc Lou palcem.
- Oszalałaś ? - zaśmiała się stukając się w czoło. - Podwiózł mnie z zakupów. - stwierdziła i weszła do środka. El zabrała dwie siatki sprzed drzwi i poszła za przyjaciółką.
- Czy nie dociera do Ciebie, że to morderca ? - zapytała pomagając rozpakować zakupy.
- Gadasz bzdury. - rzekła Lou. Nie wzruszyły ją słowa przyjaciółki, uważała to za zwykłe pomówienia.
- Gdzie ta odpowiedzialna i ostrożna Louise ? - oburzyła się Ellie. - Dziewczyno, opamiętaj się !
- Hej, spokojnie. - zaśmiała się
 - Jak zawsze wkurza mnie Twoje bycie poważną, tak teraz żądam, abyś znów taka była. Zapytaj kogo chcesz. Sąsiada, Pana Barneya, Kate, a nawet Johanson ze spożywczego. Lou ! To bandyta ! - El nigdy nie była tak zdenerwowana, że Lou zaczynała jej wierzyć.
- I tak pewnie już się z Nim nie spotkam. - stwierdziła Lou.
- Niall jest bardzo niebezpieczny. Uważaj na siebie. Ja muszę iść. Obiecałam siostrze, że zaopiekuję się jej synem. Wycieczki do Gracji sobie urządza, a David sam w domu. Psycholka !- powiedziała.
- El, ale on ma osiemnaście lat. - stwierdziła. - Jest duży, poradzi sobie.
- Ale głupi. - rzekła i zniknęła z Jej pola widzenia.
Cały dzień Louise myślała nad słowami El na temat Nialla. Czy to prawda, że ktoś taki mógł zabić człowieka? Przecież jest taki miły. W sumie, może to tylko pozory. Tyle się teraz słyszy, że nawet mąż zabija żonę czy też odwrotnie. Nie takie cuda ten świat widział, widzi i zobaczy.
Lou resztę dnia została w domu, pogoda nie pozwala na spacery czy wylegiwanie się na werandzie. Straszna lodówka za oknem. Jutro trzeba wstać do pracy, więc punkt 22:30 Lou leżała już w swoim wygodnym łóżku oglądając ulubione seriale. Nie wiadomo kiedy zasnęła i obudził Ją dopiero budzik. Zebrała się szybko, zjadła śniadanie i popędziła do pracy. Dzień jej szybko minął i mogła się już cieszyć wolnym popołudniem. Po drodze do domu zawitała do kawiarni po swoją ulubioną kawę i juz po chwili spacerowała w stronę domu. Zobaczyła swojego sąsiada, rzekomo wuja Nialla. Był w średnim wieku, jednak bardzo chorowity. Lou nie raz mu pomagała w zakupach, czy po prostu zajmowała się jego kwiatami podczas nieobecność.
- Dzień dobry, wszystko w porządku ? - zapytała.
- Witaj Louise. Tak, dziękuje, że pytasz. - uśmiechnął się. - Czekam na siostrzeńca. Odwiedza mnie dzisiaj. - powiedział opierając się o płot.
- Dlatego Pan taki uśmiechnięty.
- Wiesz, Niall był w więzieniu, ale to dobry chłopak. - powiedział rozglądając się czy nie ma wokoło ich sąsiadów. Tutaj każdy lubi gadać.
- W więzieniu ? - zapytała odruchowo.
- Widzisz, w dzieciństwie nie miał lekko.- powiedział. - O jedzie chyba. - pomachał do nadjeżdżającego auta, a Lou bez słowa odeszła od Pana Thomsona.
- Lou ! - krzyknął Niall, jednak Ona poszła dalej.
- Znasz Louise ? - zapytał wuj Nialla.
- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu. - powiedział patrząc na odchodzącą Lou.
Dziewczyna weszła do domu, a mężczyźni weszli do domu Thomsonów.
Evans siedziała w zupełnej ciszy, przy jednej małej świeczce i myślała. Nad rzeczami zupełnie różnymi. Raz wspominała dzieciństwo, raz myślała o przyszłości. Raz zaśmiała się pod nosem, raz przetarła łzę smutku lub wzruszenia. Niall po skończonych odwiedzinach pożegnał szcześliwego wuja i wychodząc w bramki Jego posesji spojrzał na dom Lou.
- Idź do Niej. Porozmawiajcie. - usłyszał głos wuja. Tak tez zrobił.
Lou usłyszała dzwonek do drzwi i bez zastanowienia otworzyła drzwi. Gdy jednak zobaczyła przed soba Nialla, chciała zamknąć je ponownie.
- Czekaj. - powiedział zatrzymując masywne drzwi dłonią.
- Puść. - wyszeptała dziewczyna.
- Nie. Co się dzieje ? - zapytał wchodząc do środka.
- Proszę wyjdź. - cofnęła się.
- Ale Louise.. - chciał coś powiedzieć, jednak Lou nie dawała za wygraną.
- Zadzwonie na policję, rozumiesz ? - powiedziała.
- Oto chodzi. - uśmiechnął się.
- Nie wiem kim jesteś i nie chce mieć do czynienia z tym wszystkim. Nie moja sprawa co zrobiłeś, komu i jak. - rzekła machając dłońmi. Niall nagle w ułamku sekundy wspomniał wszystkie te rzeczy. Miał przed oczami mamę, pas od spodni, kabel, więzienne kraty. Gwałtownie złapał Lou za policzka i przyciągnął do siebie.
- Louise Evans zaufaj mi. - powiedział błagającym głosem. - Nie skrzywdzę Cię. Jestem w stanie zrobić wszystko, abyś mi zaufała.- wyszeptał patrząc jej w oczy.
Niall puścił policzki Lou, ale Jej nie pozwolił odejść tylko przytulił Ją do siebie. O dziwo dziewczyna pozwoliła na to.
- Jak miałem 15 lat moja mama wyszła za pewnego człowieka. Bił Ja kablami, czym popadnie. Rok temu na moich oczach pobił Ją na śmierć. - powiedział z goryczą w głosie. Louise zaczęła płakać, okropnie płakać. - Wpadłem w szał i chwyciłem nóż. - wyszeptał sam powstrzymując się od łez.
- Przestań proszę. - powiedziała Louise wtulając się w ciało Nialla.
-Lou, gdybym mógł jakoś cofnąć czas. - stwierdził.-  Nie panowałem nad sobą.- Lou otarła swoje łzy i spojrzała na Niego.
- Dlaczego mi to mówisz ? - zapytała.
- Bo nie chce Cię stracić. Jesteś moją szansą na lepsze życie. Ty mnie zmienisz, ja to wiem. - powiedział uśmiechając się. - Jak zobaczyłem Cię pierwszy raz, taką wystraszoną. Ty nie jesteś taka sama jak wszystkie te dziewczyny. - uśmiechnął się.
- Niall, zrobisz coś dla mnie ? - zapytała zaczesując kosmyk włosów na uszko.
- Tak, wszystko. - stwierdził.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała zawstydzona. Jest taka wrażliwa, piękna i słodka, gdy się rumieni. Wygląda jak aniołek. Niall tylko się uśmiechnął i delikatnie pocałował dziewczynę. Stała na palcach, a i tak nie była wystarczająco wysoka do Jego ust. Musiał się pochylić by pocałować Jej słodkie usta. Tkwili tak kilka chwil, po czym Lou przytuliła się do Nialla.
- Evans, pójdziesz ze mną na randkę ? - zapytał. Tym razem to Niall był zawstydzony.
- Niall Horan, rumienisz się. - powiedziała z błyskiem w oczach.
- Może to śmieszne, ale nigdy nie byłem na randce. - przyznał zakrywając dla żartu twarz.
- Może to śmieszne, ale ja tez nigdy nie byłam na randce. - powiedziała śmiejąc się.
- Co ? zapytał. - Przecież każdy tu za Tobą się ogląda. I nie mów mi, że nie. - zaśmiał się.
- No i ? Nikt nie zrobił na mnie wrażenia i tyle. - stwierdziła.
- Louise Evans. Jutro wracam tutaj o 19:00 i zabieram Cię na randkę. Liczę na piękną suknię. - powiedział kłaniając się dziewczynie. - Do jutra, Louise Evans.

środa, 10 sierpnia 2016

Niall cz. 1

ZOSTAW KOMENTARZ ! 


Kończąc pracę i pędząc do domu, wstąpiła do malutkiej kawiarni. Jak zawsze zamówiła przepyszną kawę i kawałek sernika na wynos. Po chwili zapłaciła za odebrane zamówienie i wyszła żegnając się z kelnerką szerokim uśmiechem. Każdy kto zna Louise, wie jak piękną dusze posiada ta kobieta. Miała i ma wielu adoratorów, lecz jej duszy nie ma nikt odwagi równać z jej piękną urodą. Znacie, lub widzieliście w filmach kobietę delikatną, wrażliwą, dbającą o każdego ? Taką, która uśmiechem zwala z nóg i dzieci i starców ? Taką, która wchodząc do pomieszczenia rozświetla najciemniejszy jego zakątek ? Taka jest właśnie Louise.
- Dzień dobry Lou ! - krzyknął Pan listonosz z drugiej strony ulicy. 
- Jak Pan się czuje dzisiaj ? - zapytała, jak zawsze uśmiechnięta. 
- Wspaniale. - Pan Barney pomachał jej i ukłonił się. 
Młoda, piękna, niestety samotna. Dla Lou każdy tracił głowę, lecz ona nie potrafiła stracić głowy na kogoś. Wprowadziła się do Naszego miasta, zaraz po szkole. Nigdy nie odwiedzała ją rodzina, a pytana o nią zawsze zmieniała temat. Po prostu nie lubiła opowiadać o przeszłości. Mieszkała na końcu miasta, w małym, zadbanym domku z kolorowym ogrodem. Dotarła bezpiecznie do domu i weszła do środka. Rzuciła torbę w kąt i rozsiadła się na kanapie. Zajadając się ciastem przesiedziała tak do samego wieczora. Usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć, wiedząc kto to. 
- Lou ! Patrz ! - do środka wpadła jej najlepsza przyjaciółka Ellizabeth. Ona nie była już taka spokojna. Dzięki niej Louise wychodziła z domu, miała rozrywkowe życie. Taki prywatny organizator zabaw. - Dwie wejściówki do EvilClub! - pokazała i zaczęła piszczeć z radości. 
- Oszalałaś ? -zapytała Lou zabierając od przyjaciółki bilety. - To jest impreza no.. na pewno nie dla Nas. - stwierdziła. 
- Oj przestań. Znudziły mi się już imprezy w tej nudnej budzie u Arona. Od trzech lat tylko tam się bawimy. - powiedziała z grymasem. 
- No bawimy, więc nie narzekaj. - powiedziała Lou i wróciła na sofę. 
- Wiesz co chciałam powiedzieć. Dziewczyno, chcesz do końca życia wspominać tylko imprezy u Arona ? - zaśmiała się i dołączyła do przyjaciółki. 
- Kiedy to ? 
- Aa ! Wiedziałam ! - ucieszyła się blondynka i zaklaskała. - W tą sobotę od 21. 
- Niech Ci będzie. Ale ! Jeśli mi się nie spodoba wrócimy do domu. - zaznaczyła Lou. 
- Jasne, ale i tak Ci się spodoba. - Powiedziała machając dłonią. 
Reszta tygodnia upłynęła niesamowicie szybko. Praca, dom, kawiarnia, praca, kawiarnia, dom. Nadeszła sobota, a Ellie już o 19 była w domu Louise. Dziewczyny miały tradycje, że przed każdym wyjściem razem szykowały się, doradzały sobie w kwestii ubioru. Ellie była już gotowa, jak zawsze odważnie ubrana z namiętną czerwoną szminką na ustach. Louise preferowała zazwyczaj coś skromnego, jednak dzisiaj za namową przyjaciółki ubrała coś w stylu Ellie. 
- I jak ? - zapytała naciągając materiał sukienki w dół. 
- Może być. Oh no jest idealnie. - powiedziała blondynka i przytuliła Lou. - Chodź, taxi już czeka. 
Obie zabrały torebki i wyszły do samochodu. Jechały dłuższą chwilę, rozmawiając o głupotach. Na miejscu przywitał ich umięśniony ochroniarz i dwie skąpo ubrane dziewczyny. W środku, po prostu coś niesamowitego. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić czy to ma dobre czy złe znaczenie. To miejsce skłania do grzechu, tak po prostu. 
- Jest świetnie. Spójrz tam ! - krzyknęła El do przyjaciółki wskazując ogromny kolorowy bar. Klub miał kilka sal, łatwo się zgubić. Wszędzie pełno czerwonych loży, są nawet palmy. Wszystko dopełnia idealna muzyka i kolorowe światła, lasery i wymyślne efekty specjalne. - Idziesz się napić ? - zapytała blondynka. 
- Wiesz, rozejrzę się. Zaraz do Ciebie dołączę. - stwierdziła Lou i po chwili została sama. Ruszyła na krótką wycieczkę po klubie. Wszędzie piękne kobiety, przystojni mężczyźni i litry alkoholu. 
Zapatrzona zrobiła jeden krok do tyłu i poczuła zderzenie z kimś. 
- Jak łazisz ?! - krzyknął nieznajomy. 
- Oh przepraszam. - powiedziała wystraszona i spojrzała mu w oczy. Przed nią stał niesamowity facet z niebieskimi oczami. 
- Nie szkodzi. - stwierdził i zatonął w jej oczach. Lou uśmiechnęła się i chciała iść szukać El. - Poczekaj. - złapał Ją za dłoń nieznajomy. - Jak masz na imię ? - zapytał. 
- Louise. - powiedziała i została szarpnięta przez El. 
- Co Ty robisz ? - El była zła, niesamowicie zła. 
- Szturchnęłam go tylko - wyjaśniła. 
- Nie zadawaj się z Nim. On siedział, rozumiesz? To przestępca ! - powiedziała. 
- Wyglądał normalnie. - stwierdziła kobieta. 
- Chodź się napić. - El jest kochana, ale zdecydowanie nie ma umiaru z alkoholem. Po godzinie Lou została sama przy barze. Ellie bawiła się z nowym facetem. 
- Dwa piwa ! - usłyszała jakby znany głos obok. Odwróciła się i zobaczyła jakiegoś faceta. Był przystojny i  jak sie okazało po rozmowie był miły i kulturalny. 
- Może odprowadzę Cię do domu ? -zaproponował. Zmęczona Lou, przytaknęła mu i poinformowała przyjaciółkę o wyjściu do domu. El zafascynowana nowym facetem nawet nie zwróciła uwagi na to. Lou i nowo poznany mężczyzna wyszli z klubu. Tu też mnóstwo ludzi. Przeszli w nieco cichsze miejsce jakim był wtedy parking. 
- Zamówię taxi. - stwierdziła wyciągając telefon z torebki. Mężczyzna wyrwał jej telefon i wsadził ponownie do torebki, po czym zaczął całować Lou po szyi, trzymając jej delikatne ręce. 
- Przestań, proszę. - zaczęła spokojnie prosić. On natomiast robił wszystko odwrotnie, zaczął ją dotykać, na co Lou zaczęła krzyczeć. Nagle jak grom z jasnego nieba upadła. Bała się podnieść wzrok do góry, lecz nie czuła już dotyku tego człowieka. Spojrzała i zobaczyła bójkę dwóch mężczyzn. Jej oprawca był pijany, więc szybko poddał się i zniknął między autami. W swoim wybawcy rozpoznała tego całego morderce, o którym mówiła El. Podszedł do Niej i przykucnął obok.
-Wszystko ok, Louise ? - zapytał. 
- Tak, dzięki. - powiedział drżącym głosem. Podał jej rękę, a ona niepewnie ją chwyciła. 
- Trzymaj. - uśmiechnął się i zdjął swoją skórzaną kurtkę. 
-Nie, nie potrzeba. - powiedziała, jednak nie dała rady Go oszukać. Zatrzepała się z zimna. 
- Chyba jednak trzeba. - założył na jej ciało swoja kurtkę. Miała ją do połowy ud. Przy Nim była taka maleńka. - Odwiozę Cię do domu. - powiedział. - Jeśli nie masz nic przeciwko? 
- Zamówię taxi. - stwierdziła wyjmując telefon. 
- Ciężko Ci będzie o taxi o tej porze. Ja nic nie piłem i nie mam takich zamiarów jak ten typ. - powiedział, jednak widział niepewność na twarzy nowej koleżanki. - Spokojnie. - zaśmiał się. 
Lou sama w to nie wierzyła, ale coś było w oczach tego faceta i postanowiła mu zaufać. Podała mu dłoń, a on zaprowadził Ja do auta i pojechali. 
- Louise ? - zapytał zerkając na Nią. 
- Tak ? 
- Co Ty tam robiłaś ? 
- Jak to co ? 
- Nie chce, zeby to brzmiało dziwnie, ale to nie miejsce dla takich jak Ty. 
- Masz rację, brzmi dziwnie. 
- Chciałem powiedzieć, że widziałem Cie tam pierwszy raz i wydajesz mi się bardzo inna niż każda jedna laska, która chodzi do EvilClub. 
- Namówiła mnie przyjaciółka i tyle. Byłam ciekawa jak tam jest. - był nią oczarowany. Widzi ją kilkanaście minut w całym dwudziestopięcioletnim życiu, ale widzi w Niej coś czego do tej pory nie widział w kobiecie. Subtelność. - Tu skręć ! - powiedziała nagle, a on pojechał za jej wskazówkami. 
- Mieszkasz sama ? - zapytał po chwili dla podtrzymania rozmowy. Był tak oczarowany Louise, że mógł nawet z Nią nie zamieć ani słowa i byłaby to najlepsza przejażdżka w Jego życiu, jednak nie chciał stawiać kobiety w niezręcznej sytuacji. 
- Tak. - mruknęła cicho i wtuliła się w kurtkę. 
- Zmęczona jesteś. - nie zapytał, stwierdził fakt. 
- Troszkę. To tu. - powiedziała żwawo wskazując duży, biały dom w bardzo eleganckim stylu. 
Zaparkował pod bramą i zgasił silnik. 
- Kłamiesz. - zaśmiał się. 
- Proszę ? - zdziwiła się, że wie. 
- Tu mieszka mój wuj. Thomas Robinson. - powiedział z uśmiechem. Spojrzał na zaczerwienioną dziewczynę, a ta odwróciła się zawstydzona. - Boisz się, to zrozumiałe. 
- Nie znam Cię i wolę być ostrożna. - powiedziała cicho. 
- Hej, Lou. Rozumiem. Serio, ale powiedz mi gdzie mieszkasz. Chcę, abyś bezpiecznie dotarła do domu. - rzekł tak łagodnie, że w Lou minęła niepewność. 
- Tutaj. - pokazała na jej skromny domek z pięknym ogrodem. 
- Bardziej do Ciebie pasuje. - stwierdził i podjechał na placyk obok prawdziwego domu. 
- Dziękuję za pomoc. - powiedziała, jakby się żegnała. - i przepraszam za kłopot. - Lou wyciągnęła kilka banknotów i położyła między siedzenie auta. 
- Nie żartuj sobie. - powiedział poważnie i podał jej pieniądze. 
- Nie, straciłeś czas. Auto na powietrze nie jeździ. Dobranoc. - wyszła z auta zostawiając kurtkę i kierowała się w stronę drzwi. 
- Jesteś uparta. - poczuła dłoń na biodrze i się odwróciła. - Ale ja bardziej. - powiedział blondyn i wsadził jej pliczek do kieszonki torebki. Stali tak blisko siebie, że nie dzieliło ich praktycznie nic. Nie odzywali się przez chwilę. Wpatrzeni w swoje oczy cieszyli się w głębi siebie, ale nie ukazywali tego nawzajem. 
- Dobranoc. - powiedział patrząc w dół. Była mu na wysokość ust. 
- Dobranoc. - odpowiedziała i cofnęła się w tył. - Właściwie to nie znam Twojego imienia. - uśmiechnęła się. 
- Niall. - rzekł zakłopotany. Teraz zdał sobie sprawę, że nawet się Jej nie przedstawił. Usłyszała Jego imię i zniknęła za drzwiami. Od razu rzuciła się na łóżko i myśląc o nowo poznanym mężczyźnie odleciała do krainy snów. 

ZOSTAW KOMENTARZ. TO DLA MNIE INFORMACJA CZY SIĘ SPODOBAŁO. Z GÓRY DZIĘKUJĘ