niedziela, 29 grudnia 2013

Louis (część 1)

Zatrzasnęłam szare, metalowe drzwiczki szafki szkolnej i nałożyłam na ramię pasek
od torby. Obróciłam się i z w dość dobrym humorem skierowałam się długim korytarzem do wyjścia. Od wczorajszego południa los pozwolił mi cieszyć się brakiem obecności chłopaka ze starszej o rok klasy. Każdy miał o nim złe zdanie. Bez wyjątku. Nauczyciele, uczniowie, a nawet zwykli mieszkańcy miasteczka. Każdy miał o nim tę samą opinię. Buntownik z tatuażami i potarganymi spodniami w skórzanej kurtce, który rozrabia tam gdzie się pojawi swoim motorem. Od trzech tygodni chodzi nawet pogłoska, że wdał się w bójkę, w której brutalnie kogoś pobił. Chociaż widząc go zastanawiam się czy to na prawdę tylko plotki. Mimo, że wzbudza strach  i jak to twierdzą nauczyciele jest trudny w wychowaniu, to powoduje, że większości dziewczyn miękną kolana. Jednak nie mnie. Podchodząc do masywnych, szklanych drzwi położyłam jedna dłoń na klamkę, a drugą na szybę i z małym wysiłkiem pchnęłam drzwi. Promienie słońca otuliły moją twarz, a nozdrzami wciągnęłam świeże powietrze. Skierowałam się na boczny teren szkoły, aby zabrać stamtąd mój rower, którym zamierzałam wrócić do domu. Zbliżając się do celu, zaczęłam wyszukiwać kluczyka do zapinki mojego kolorowego pojazdu. Gdy już go wyszukałam w kieszonce torby i podniosłam głowę, zobaczyłam opartego o swój motor Louisa. Jego brązowe buty, które były rozwiązane do połowy skrywały w sobie nogawki od potarganych spodni chłopaka. Biały podkoszulek ukazywał tatuaże na obojczykach, a brązowa, skórzana kurtka otulała ego ramiona. Jej podwinięte rękawy pozwalały na oglądanie kilku tatuaży na rękach. Podeszłam niepewnie do roweru, który dzieli jedynie metr od chłopaka. 
- Nie powiesz mi nawet cześć? - zapytał krzyżując na klatce ręce. 
- Nie znamy się. - zauważyłam, wrzucając torbę do koszyczka umieszczonego na kierownicy roweru. 
- Kogo chcesz okłamać? - zadał pytanie, które wprawiło mnie w niemałe zakłopotanie. 
- Słucham? 
- Od 8 lat chodziły do tej samej szkoły, a od urodzenia mieszkamy w tym samym mieście. Ale nie będę z tobą o latach rozmawiał. - powiedział stając na równe nogi i podchodząc do mnie. Automatycznie upuściłam kluczyk i cofnęłam się w tył.
- Boisz się ? - zapytał z chytrym uśmiechem schylając się po pęk kluczy i podając mi go. Bez słowa, drżącą ręką sięgnęłam po moją własność. 
- Chciałbym Cię o coś prosić. - zaczął cofając się w tył i znów opierając się o motor. Tym razem wziął w dłonie swój czarny kask. 
- O co ? - zapytałam odpinając zapinkę i wyjmując rower ze stojaka. 
- Zostałabyś moją fałszywa dziewczyną ? - zapytał patrząc na to jak upuszczam rower, który uderzając o beton narobił hałasu. 
-Co? - stałam nie zwracając uwagi na to, że mój rower leży na betonie prawdopodobnie połamany. Patrzyłam na roześmianego Louisa, który odłożył ponownie kask na siedzenie i jednym sprawnym ruchem poniósł mój rower. 
-Mam małe kłopoty z rodzicami i potrzebna mi dziewczyna na niby. Kilka kolacji z moimi rodzicami i nic więcej. - wytłumaczył wsadzając moją czerwoną torbę do koszyczka. 
- Dlaczego prosisz mnie o to? - zdziwiłam się najbardziej tym, że nie poprosi o to tych długonogich blondynek z obcisłymi spódniczkami ledwo zakrywającymi tyłek. 
- Bo moi rodzice są bardzo uprzedzeni do tych wszystkich dziewczyn, które przyprowadziłem do domu. Ciągle narzekają, żebym w końcu przyprowadził skromną, naturalną dziewczynę. Osobiście myślę, że takie są nudne. - powiedział.
- Dlatego prosisz o to mnie. Bo jestem nudna? - nabrałam pewności siebie, gdy wiedziałam, że to on potrzebuje mojej pomocy. 
- To nie tak. -zakłopotanie rosło i rosło.
- Daruj sobie. - powiedziałam nakręcając rowerem, tak abym mogła swobodnie udać się juz do domu. 
- TI zaczekaj. Przepraszam, za to. - powiedział. 
- Nie sądziłam, że buntownik przeprasza. 
- Potrzebuje twojej pomocy.
- Zgoda, ale jedno pytanie. Mając opinie rozrabiaki chcesz przypodobać się rodzicom. Dlaczego? 
- Nie miałbym tego..- wskazał na swój motor. 
- A jednak nadal jesteś tym zadufanym chłopakiem, widzący czubek własnego nosa. - chłopak zaśmiał się zerkając na swoje sznurowane buty i wracając wzrokiem znów w moje oczy. 
- Wpadnę dzisiaj po ciebie o 18. - powiedział wsiadając na maszynę.
- Jasne. A w co mam się ubrać? - zapytałam w ostatniej chwili, gdy zakładał kask.
- Masz sukienki ? - Pokiwałam głową na tak, a on odpalając silnik pokazał kciuk w górę. Zobaczyłam jak wyjeżdża ze szkolnego terenu i zaraz zniknął na rogiem ulicy. Wsiadałam na swój rower, po czym szybko pojechałam do domu. Po kilkuminutowej przejażdżce dotarłam do domu, opierając kierownicę o drewniany taras, który w głębi skrywał drzwi wejściowe do domu. Wleciałam do domu i rzuciłam krótkie wróciłam i udałam się do swojego pokoju. Położyłam torbę obok biurka i podeszłam do okna, aby je uchylić. Po drodze napotkałam swoje odbicie w lustrze. Niedbale ułożony kok, z którego wyleciały kosmyki włosów. Szary sweter rozciągnięty do granic możliwości, a do tego czarne spodnie. Zerwałam się szybko w miejsca i rozpoczęłam przymierzanie wszystkiego co wpadło mi pod rękę. 
Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju, a po pozwoleniu na ich otworzenie zobaczyłam Louisa. Miał na sobie białą koszulę, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. 
- Jej. Oficjalnie widzę Cię pierwszy raz w sukience. - powiedział, a ja się zarumieniłam. 
- I ostatni. - odrzekłam naciągając ją, chociaż jej koniec był przy kolanach. Miętowa sukienka z krótkim rękawkiem z brązowym, delikatnym paseczkiem w tali nie dodała mi pewności siebie. Wręcz ja zabrała. 
- Jest ładna. - powiedział Lou. Poprawiłam jeszcze kokardkę, która spinała kilka kosmyków z tyłu głowy. Zabrałam z łóżka brązową kopertówkę i stukając obcasami również brązowych szpilek wyszłam z domu razem z Lou. 

Siemsooon :> jak po weekendzie? 
Ja dzisiaj mam dzień lenia, ale to nie znaczy, że nie napisze imagina. Dlatego łapcie go i oceniajcie w komentarzach. Buziaki

piątek, 27 grudnia 2013

Niall (część 4)

Część 3

Niall zszedł po schodach, a na jego ramieniu zawieszony był pasek czarnej torby. 

- Samochód już czeka.- powiedziałam ubierając kurtkę i zaglądając przez małe okienko obok drzwi. 
- Idę przecież- Niall ubrał swoje białe buty i zarzucił kurtkę, po czym zabrał klucze z komody, którymi zakluczył drzwi, gdy oboje opuściliśmy wnętrze domu. Kierowca zabrał ode mnie walizkę, po czym wsadził ją do bagażnika, gdzie znalazła się także torba Horana. 
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się Niall otwierając mi samochodowe drzwi i gestem ręki zapraszając do środka. Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam na czarnym fotelu w busie, który miał nas zawieść na lotnisko. Po kilku sekundach do środka wskoczył także blondyn, siadając obok mnie i zapinając pasy. 
- Dzwoniłem do mamy. - powiedział rozpinając zamek kurtki i poprawiając się na fotelu. 
- Pewnie jej smutno. - momentalnie mój dobry humor prysł.
- Powiedziała, że nie, ale i tak wiem, że jest. 
- Mówiłeś, że jedziesz ze mną? 
- Tak, nawet się ucieszyła, że przynajmniej z Tobą spędzę święta. Wiesz, ona bardzo Cię lubi. 
Chociaż nie wiem do końca za co, ale...- zaśmiał się Niall, za co szturchnęłam go w ramię. 
- Już nie mogę się doczekać, aż wylądujemy. - powiedziałam zniecierpliwiona. 
- Jeszcze nie wsiadłaś do samolotu, a już myślisz o lądowaniu. Cała ty. - zaśmiał się. 
Resztę drogi przegadaliśmy o różnych bzdurach. Dla mnie towarzystwo Nialla było ważne, a satysfakcja, że z moją mała pomocą się uśmiecha była dla mnie największym prezentem. Świadomość, że przynajmniej kilka dni nie będę musiała męczyć się z widokiem Barbary obok Nialla było dla mnie również wielką ulgą. Jednak chciałabym dowiedzieć się na czym stoję i podpytać chłopaka o jego przyjaciółkę. A może to nie wypada? Gdyby chciał, sam by powiedział cokolwiek o niej. 
- Już na miejscu. - powiedział Horan wyglądając jak małe uradowane dziecko, które dostało lizaka pierwszy raz w życiu. Uśmiechnęłam się sztucznie, a tak na prawdę wciąż myślałam o sprawie Barbary, przez co o mały włos nie wyrwałam klamki z drzwi. Zanim się obejrzałam czarny bus podjechał najbliżej jak mógł odprawy, gdzie oczywiście roiło się od ludzi, a cudem byłoby, gdyby w tłumie nie znaleziono chociaż jednej fanki One Direction. Niall otworzył drzwi, a do moich uszu dobiegł pisk dziewczyn i krzyk fotoreporterów. Aby nie tracić czasu, bo wystarczająco straciliśmy go podczas jazdy, zatrzymując się ciągle przez uliczne korki, wyszliśmy obydwoje. Zawsze dla większego bezpieczeństwa wyprowadzają nas osobno, ale dzisiaj Niall załapał mnie za dłoń. 
- Chodź.- wysiadłam z busa i z pomocą Nialla, który osłonił mnie swoim ramieniem poszliśmy w towarzystwie kilku ogromnych mężczyzn do odprawy. Ludzie pchali się, o mało nie taranując ochroniarzy. Podsuwali kartki i długopisy, a inni chcąc zrobić jak najlepsze zdjęcia swoje obiektywy odbijali prawie od naszych czół. 
Niall wyczuł mój strach, dlatego też rozpiął kurtkę pozwalając mi schować się za jej materiałem, a sam na głowę zadarł kaptur. Dzięki niskiej kobiecie w granatowym uniformie szybko i bezpiecznie dotarliśmy do korytarza, gdzie nikt poza nami nie mógł wejść. 
- Wszystko ok? - zapytał Niall wypuszczając mnie z objęć. 
- Tak. - uśmiechnęłam się, aby rozluźnić atmosferę. 
Przeszliśmy do bramek, gdzie sprawdzili nasz podręczny bagaż i paszporty. 
- Zapraszam.- powiedział wysoki mężczyzna w czarnym mundurze, który zaprowadził mnie i Nialla na pas startowy, gdzie czekał na nas samolot. 
 ***
Będąc już na pokładzie samolotu, musiałam skorzystać z łazienki, więc zostawiłam na moment Horana samego, ale gdy wróciłam zobaczyłam z jaką ciekawością ogląda świat poza pokładem. 
- Zasłoń. - powiedziałam siadając naprzeciwko niego. 
- Chciałem zobaczyć Polskę z góry. 
- Ja. ja. niezbyt dobrze się dzisiaj czuje i jak się patrzę w dół jest gorzej. 
- No dobrze. - nagle wokół nas zapanowała lekka ciemność. 
- Przepraszam, za ostatnią rozmowę w samolocie, gdy wracaliśmy do Londynu. 
- Nie ma sprawy. Ale powiedz szczerze. Nie lubisz Barbary, prawda? - jego pytanie mnie nieco zbiło z drogi i wystąpiła u mnie nieograniczona chęć wyskoczenia z samolotu. 
- Lubię. - powiedziałam patrząc się w oczy chłopaka, ale popatrzył się unosząc brew. - Na serio. - zapiszczałam, czym się zdradziłam. Zawsze mówię piskliwym głosikiem, gdy ukrywam prawdę. Niall zauważył to prawdopodobnie, bo jego mina spoważniała. 
- Nie okłamiesz mnie, TI.
- Przepraszam, ale ja ..Ja sama nie wiem. Nie chcę niczego niszczyć. Ani naszej przyjaźnij, ani waszej miłości. - powiedziałam pozwalając łzie spłynąć po bladym policzku.
- Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? - zadał pytanie siadając obok mnie i przytulając się do mnie. - Jasne. - wyszeptałam i zaciągnęłam się jego przyjemnym zapachem. 
***
- Macie podobne lotniska do tych w Irlandii. - powiedziałem do dziewczyny idącej przede mną. Przekroczyliśmy próg drzwi, które prowadziły do wnętrza budynku lotniska w Katowicach. Bardzo się cieszę, że mogę zawitać do Polski i poznać ten kraj. Wiele o nim słyszałem od mojej przyjaciółki. 
- Wydaje Ci się.- powiedziała marszcząc podejrzanie brwi. 
- Pełna klasa, napisy po angielsku. Nie wiedziałem, że tak jest w Polsce. - oglądałem się wokoło siebie i podziwiałem budynek. Był wręcz identyczny do tego w Irlandii. 
- Niall. - powiedziała dziewczyna zatrzymując się i odwracając się do mnie przodem. 
- Tak?- zapytałem. 
- Mam dla ciebie małą niespodziankę, taki prezent świąteczny. - zaśmiała się dziewczyna. Zakryła moja oczy dłonią, a drugą zmusiła do obrócenia się. Gdy stałem tyłem do niej dziewczyna zaśmiała się.
- Wesołych Świąt. - powiedziała i zabrała swoją maleńką dłoń z mojej twarzy. Przede mną stała moja mama z moim bratem. 


Hejka. Jak po świętach? Poszło w cycki? :D 
Ja szybkie pożegnanie bo idę grać rodzinnie w xbox. :D Łuhuu. Co dostaliście? Co daliście? Spędziliście  czas z rodziną? 

wtorek, 24 grudnia 2013

Niall (część 3)


Po tym jak wieczorem wyszłam z domu na imprezę nie wróciłam na noc do domu. Wiedziałam, że rano przy stole mogę zastać JĄ, a prawdopodobieństwo, że byłabym o krok o uduszenia jej było ryzykownie wielkie. Nie miałam też pewności, że dziewczyna nie zawitała także w nocy do pokoju Horana. Wolałam tego nie widzieć na własne oczy. Noc spędziłam u Emmy. Tak, tej, która fantastycznie wcieliła się w postać panny Hermiony. Miałam okazję ja poznać na premierze jednej z części przygód Pottera. Chłopcy, oprócz Niall dzwonili do mnie, ale nie odebrałam żadnego połączenia. Napisałam jedynie wiadomość do Liama, ze jestem bezpieczna. Gdy zbliżało się południe kolejnego dnia, zdałam sobie sprawę, że jutro wigilia, a ja i reszta chłopców rozjeżdżamy się dzisiaj na różne strony świata. Chciałam pożegnać się z przyjaciółmi, więc podziękowałam Emmie za miły wieczór i przenocowanie mnie, po czym pojechałam do domu czarnym BMW z firmy ochroniarskiej. Weszłam do domu, gdzie panowała totalna cisza. Zdjęłam swoje szpiki, biorąc je do rąk i na boso przeszłam z korytarza do salonu, gdzie na kanapie siedział Liam. 
- Czekałem na Ciebie. Mam za dwie godziny samolot i chciałem się pożegnać. - powiedział, a ja rzuciłam buty obok sofy i podeszłam do chłopaka. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w policzek.
- Wesołych świąt. - wyszeptałam.  Oderwałam się od chłopaka, po czym z wielkim uśmiechem odprowadziłam go do drzwi, gdzie kolejny raz przytuliłam i życzyłam również szczęśliwej podróży. 
Pomachałam mu na dowiedzenia i zobaczyłam jak wchodzi do czarnego auta, którym odjeżdża. Zamknęłam drzwi i stojąc obok szafy na kurtki otworzyłam ją i zdjęłam swoją kurtkę wieszając na wieszak. 
Postanowiłam się odświeżyć i przygotować do powrotu do domu, na który długo czekałam. Dzisiaj nareszcie zawitam do mojej małej, polskiej ojczyzny. Będąc pewna, że w murach domu jestem tylko ja, już na górnym korytarzu rozpięłam zamek sukienki, którą ściągnęłam zanim otworzyłam swoje drzwi. 
- Nie zapominajmy, że nie mieszkasz sama. - usłyszałam głos za plecami i zasłaniając sie materiałem sukienki odwróciłam się. Oparty o framugę swoich drzwi stał Niall. 
- Pogięło Cię?- zapytałam wystraszona. 
- Przepraszam, ale to nie ja mieszkając z pięcioma chłopakami chodzę po domu w samej bieliźnie. Jednak masz szczęście bo zostałem tylko ja. -zaśmiał się krzyżując ręce na klatce. 
- Akurat chodzisz. - zrobiłam minę zwycięzcy, ale na jej miejsce wkradło się zdziwienie. - Jak tylko ty? - zapytałam. 
- Odwołali mi lot i jest możliwość, że spędzę Święta w Londynie. - posmutniał. 
- Dlaczego odwołali? - zapytałam poprawiając zasłaniającą mnie sukienkę.
- Wiatry. Jutro może polecę, ale wątpię. - był przygnębiony tą sytuacją. Jako jedyny z zespołu ostatnimi czasy spędza najmniej czasu z rodziną. Tak się cieszył, że nareszcie zobaczy rodziców, brata. Od tygodni szukał odpowiednich prezentów i planował co będzie robić, a teraz wychodzi na to, że Boże Narodzenie spędzi sam. 
- Przecież nie możesz być sam w Święta. - powiedziałam.
- A co mam zrobić? - zapytał zrezygnowany rozkładając ręce. 
- Leć ze mną. - spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem i błyskiem w rozszerzonych oczach. 
- Co ? - zapytał zszokowany, a zarazem uśmiechnięty. Chyba rozbawił go mój pomysł, ale ja mówiłam całkiem szczerze.
- Jedź ze mną do Polski. Chyba nie chcesz być tu sam?
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. To rewelacyjny pomysł. 
Razem z chłopakiem zaśmialiśmy się, po czym chłopak nabrał powagi. Chyba myślał. O boże. Niall myśli. Zapiszcie to gdzieś, proszę. 
- Nie będę się narzucać. - zaprotestował.
- Gdybyś miał przeszkadzać to bym Cię nie zaprosiła. Poza tym, moja rodzina się ucieszy. Lubią Cię, a ty nareszcie odwiedzisz mój kraj. Poznasz tradycję polskiego Bożego Narodzenia, a przed sylwestrem wrócimy tutaj jak jest w planach. Nie daj się prosić. - powiedziałam z błagającą miną. 
- W takim razie chyba nie odmówię. - powiedział patrząc na mnie ze spuszczoną głową i ślicznym, nieco wstydliwym uśmiechem. Uśmiechnęłam się, aż zapiszczałam i podbiegłam do niego, ale przypominając sobie mój strój zatrzymałam się. 
- Pozwolisz, że się ubiorę. - Zaśmiałam się i nie odwracając się wycofałam się do pokoju.- Masz 2 godziny - krzyknęłam zanim zamknęłam drzwi. Rzuciłam sukienkę na łóżko, po czym zaczęłam pakować potrzebne mi rzeczy do czarnej torby. Gdy z szaf, półek i szkatułek z mojej sypialni oraz łazienki poznikały przedmioty, która spoczywały w zapiętej torbie przebrałam się w czarne spodnie i moją ulubioną bluzę o numer za dużą. Zaplątałam włosy w luźnego koka, nałożyłam czerwone buty, zabrałam plecak i słuchawki. 
- Niall! Wychodzimy! - krzyknęłam ciągnąć po schodach swoja torbę. 
- Idę! - usłyszałam uradowany głos blondyna z jego pokoju. 
Zastanawiałam się jak Barbara może mi go odebrać, skoro Niall spędzi ze mną Święta, w moim domu. Myślałam jaki plan ma dla mnie los. Mimo mojego szczęścia, że mój przyjaciel, a zarazem wielka miłość spędzi ze mną świąteczny czas, a nie sam, byłam w strachu. Obawiałam się, tego, że coś lub ktoś stanie na drodze, a ja nie będę mieć siły do walki o Nialla. Nie ma bladego pojęcia jak dla mnie ważny jest i jak bardzo go kocham. Nie mało łez przez mój lęk wylałam, a codziennie obiecuje, że powiem mu prawdę. Jednak dzień za dniem, rok za rokiem. Wiem, że jest zbyt pięknie by mogło długo trwać, więc w myślach nastawiam się na to co złe. Będę mniej rozczarowana? Nie. Będzie mniej boleć ? Nie. 




HappyBirthdayLou

Happy Birthday Louis. !!!!


niedziela, 22 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć wszystkiego co najlepsze.
 Abyście byli pewni siebie i wierzyli w swoje siły.

 Aby nie brakowało Wam nigdy powodów do uśmiechu. 

Dalekich i ciekawych podróży.

Dużo energii i wytrwałości. 

Szczerej przyjaźni do końca życia.

Szacunku dla Was.

Spełnienia marzeń.

Nie poddania się.

Zostania pozytywnym.

Kochania siebie takim jakimi jesteście.

Zdolności i odwagi do wyrażania siebie. 

Pielęgnowania Waszych talentów i zainteresowań.

Abyście potrafili odróżnić zło i dobro.

A co najważniejsze...
Życzę Wam z całego serca możliwości zobaczenia :


WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO ROKU 2014.
~RAGGA





Harry (część 7)

Cały wieczór spędzony z Liamem szybko mi upłynął, ale nie miałam pojęcia,
że czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka. Powiedzieli mi o przeszczepie, a ja tak strasznie chciałam poznać przynajmniej imię mojego małego, prywatnego bohatera. Nikt jednak nie mógł mi powiedzieć nawet ułamka informacji, ponieważ ta osoba zakazała i podpisała odpowiednie dokumenty. Mimo, że nie wiem kto jest tym człowiekiem, a jest duże prawdopodobieństwo, że mogę go spotkać na ulicy, dziękuję mu. Całe dwa tygodnie od mojego obudzenia przeleżałam w szpitalu. Codziennie odwiedzał mnie Liam, a czasami za zgoda pielęgniarki zostawał na noc. Nasi rodzice także byli codziennie. O dziwo pozwolili mi zostać u Liasia. 
Dzisiaj już wychodzę ze szpitala i wracam do mojego domu, gdzie wraz z bratem i jego kolegami zamieszkam. Podobno mam własną łazienkę i sypialnie, którą sama urządzałam. Siedzę na szpitalnym łóżku bawiąc się zamkiem zimowej kurtki, a Liam i moi rodzice pakują moje torby. 
- Gotowa? - zapytała mama, a ja pokiwałam twierdząco głową i z małą pomocą Liama wstałam z łóżka i wyszłam z sali. Udaliśmy się wszyscy na parking, gdzie wsiedliśmy do samochodu taty i wszyscy razem pojechaliśmy do Liama. Byłam przerażona, zdenerwowana ale i szczęśliwa. Nareszcie dowiem się czegokolwiek o chłopcach. Liam opowiadał mi o nich dużo, ale prosiłam go, aby oni nie odwiedzali mnie w szpitalu. Zanim się obejrzałam tata siedząc za kierownicą podśpiewywał coś pod nosem, a mama siedząca obok mnie zadawała miliony pytań czy na pewno nie chcę wrócić do rodzinnego domu. Odmówiłam za każdym razem, gdy zadawała w kółko i te same pytania, ale wiedziałam, że ponownie się upewni. 
Liam ukradkiem śmiał się z taty, aż do momentu, gdy w dziennikarz radiowy zapowiedział piosenkę One Direction. Zajrzałam przez szybę i słysząc pierwsze nuty piosenki zaczęłam ją nucić. Wszyscy ucichli, a ja nie zauważając tego zaczęłam śpiewać cichutko pod nosem. Wiedziałam każde słowo, ale jak to możliwe? Przecież pierwszy raz słyszę tą piosenkę. 
- Znasz to ? - zapytał Liam.
- Chyba tak, ale pierwszy raz to słyszę. 
Widziałam jak mój brat się szeroko uśmiecha, a mama mocno mnie przytuliła. 
- Mówiłem, że odzyska pamięć. Może nie od razu, ale jakie są postępy. Zna twoją piosenkę. - zaśmiał się tata, a ja zdezorientowana postanowiłam nie wnikać. 
Gdy dojechaliśmy do pięknej willi z ogrodem zaniemówiłam. Wysiadłam z auta i trzaskając drzwiami rozglądałam się wokoło. Liam wyjął torbę i podszedł do mnie.
- Witaj w domu. Chodź chłopcy czekają. - powiedział przytulając mnie jedną ręką. Uśmiechnęłam się i poszliśmy do środka. 
- TI!- krzyknął blondyn o niebieskich oczach przytulając się do mnie. 
- Hej..- Spojrzałam na Liama, a on wyszeptał ,,NIall" - Niall. 
- Chodź zmarzłaś. Może jesteś głodna? - zapytał zdejmując moją kurtkę. 
- W sumie to tak. 
- TI my już pojedziemy. - powiedział tata. Pożegnaliśmy się z nimi, a gdy wyszli Niall zabrał mnie do kuchni. W części jadalnej siedzieli oni. 
- Jestem Lou- podszedł do mnie wysoki chłopak o zaraźliwym uśmiechu. - To jest Zayn.- pokazał na mulata z zarostem siedzącego i machającego mi na powitanie. 
- A gdzie ten chłopak co był w szpitalu? - zapytałam. 
- Jestem Harry.- usłyszałam głos za plecami, przez co się szybko odwróciłam. 
W drzwiach opierał się wysoki chłopak, o bujnych lokach, zaczesanych do tyłu. 
Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Wiele razy w moich snach pojawiał się anioł, który zawsze mi pomagał. Miał takie same oczy jak mój nowy, stary znajomy. 
- Jecie? - zapytał Niall. Odwróciłam się i podeszłam do stolika, gdzie usiadłam. 
Po kolacji poszłam do swojej sypialni, gdzie rozpakowałam walizkę. Oglądałam pokój i dostrzegłam rzeczy zapamiętane jeszcze za czasów dzieciństwa. Jednak wiele przedmiotów było całkiem mi obce, jednak czułam tez z nimi jakąś więź. Miałam wrażenie, że już je widziałam. No, ale to oczywiste. Są moje. 
Po dokładnej analizie pokoju, postanowiłam się wykąpać. Chciałam odetchnąć i zrelaksować się. Chciałam nalać płynu do nalanej już wody, ale pudełeczko okazało się puste. Postanowiłam iść do brata i poprosić o jego, ale widząc po drodze uchylone drzwi do łazienki postanowiłam nie zawracać głowy Liamowi. Światło się świeciło, ale nie sądziłam, że ktoś tu jest. Uchyliłam szerzej drzwi i zobaczyłam Harrego, który stał tyłem do mnie przed lustrem w samych spodniach i przyglądał się sobie. Pomyślałam, że ogląda swoje liczne tatuaże, ale gdy mnie zauważył i się odwrócił zobaczyłam dużą ranę na jego brzuchu. Dokładnie w tym samych miejscu gdzie moja. 
- Co to jest?- zapytałam, a on wiedząc, że domyśliłam się, że to znak pozostawiony po operacji, zaczął się bardzo denerwować. Jego zakłopotanie było ogromne.
- Ty oddałeś mi nerkę, prawda? - zapytałam. 
-TI, nie rozmawiajmy na ten temat. 
-Odpowiedz!
- Tak.
Z moich oczu poleciały łzy. Tak dużo się dzieje. Harry przytulił mnie do siebie, a ja czułam jego ciepło i zapach.
-Nie płacz.- powiedział uśmiechając się lekko. Przesunęłam się na drugą cześć łóżka, udostępniając mu miejsce, wiec położył się obok mnie, głaszcząc moje ramie i przytulając do serca.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Myśli się ze sobą biły. 
Pocałował mnie delikatnie we włosy. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego uśmiechnięta. Moja twarz była tak blisko mojej, że był w stanie zobaczyć błyszczące oczy. Pocałował mnie, a ja się odsunęłam. 
Byłam jakby w dwóch światach. Do końca nie wiedziałam co się ze mną dzieje. 
Zbliżył się jak najbardziej można i posmakował moich ust. Uśmiechnęłam się lekko i oplotłam dłońmi jego kark.
Zamknęłam oczy i czułam ból w głowie. Otworzyłam oczy i widząc wystraszonego lokowatego przypatrywałam mu się. 
-Harry. To naprawdę ty. - zaśmiałam się, a Harry widząc co się dzieje też się uśmiechnął i przytulił mnie mocniej. 
- Wróciłaś. Tak tęskniłem. Myślałem, że Cię straciłem. - powiedział całując mnie. 


THE END.

Siemsooooon. :D Już wigilia niebawem, uuu jak miło. :D A jak zam niedziela mija?
U mnie nic specjalnego, wręcz same nuuuudy. : ( Pozdrowionka.


Niall (część 2)

Część 1


Tuż po rozdaniu autografów i zrobieniu zdjęć razem z chłopcami udaliśmy się w stronę wyjścia. Po przekroczeniu znów poczułam na twarzy krople deszczu, a wnętrze mojego nosa nieprzyjemnie schłodziło zimne powietrze. Nad moją głową zobaczyłam zielony materiał, nadziany na kilka drutów. Skierowałam wzrok na idącego obok mnie ochroniarza i posłałam mu przyjazny uśmiech. Szybko podeszłam do czarnego busa, a ochroniarz otworzył mi drzwi i znów wdzięczny uśmiech. Wdrapałam się do środka i zasiadłam na skórzanym siedzeniu, zerkając przez okno na krzyczący tłum fanów, którym nawet deszcz i niska temperatura nie straszna. Spojrzałam następnie przez uchylone drzwi i zobaczyłam idącego Harrego, który jak najprędzej znalazł się w aucie. Kolejny był Liam, który idąc machał swoim fanom. Lou prawie biegł, bo jego buty już dawno przemokły. Kolej na Zayn, a jako ostatni do busa został przyprowadzony Niall. Chłopcy z uśmiechami machali zgromadzonym tłumom, a ja wpatrzona w spływające krople na szybie starałam się myśleć o samych dobrych rzeczach, które dzisiaj mogą się wydarzyć. Nareszcie w domu, chłopcy mają wolne, przez co i ja odpocznę.  Drzwi zamknęły się z hukiem, a po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk silnika. Zanim odjechaliśmy do okna pukały i piszczały dziewczyny, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Po momencie poczułam jak samochód rusza z miejsca, a ja widziałam oddalające się, uśmiechnięte twarze fanek. Swój wzrok przeniosłam na siedzącego na przeciwko mnie Liama, który ledwo co nie zasypiał. Biedaczek, jest taki zmęczony powrotem do domu. Na jego widok uśmiechnęłam się, a moje oczy napotkały siedzącego obok mnie Zayna, piszącego wiadomości na telefonie. Oparłam głowę o fotel i zamknęłam oczy, po czym otworzyłam je po chwili. 
- TI dobrze się czujesz? - zapytał Harry, zaglądając przez plecy Zayna. 
- Nie zbyt. - odpowiedziałam patrząc na przyjaciela. 
- Masz gorączkę? - zapytał Zayn przykładając dłoń do mojego czoła.
- Nie. - oburzyłam się i odepchnęłam jego dłoń. 
- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony Liam, który nagle się pobudził do życia. 
- Nic, dajcie mi spokój. - powiedziałam zdenerwowana, gdy wszystkie pary oczu wlepiły się we mnie i oczekiwały odpowiedzi co się stało. Odwróciłam głowę, a po moim lewym policzku poleciała jedna, malutka łza, którą szybko przetarłam. Oparłam głowę na ręce, położonej na podłokietniku i zamknęłam oczy. Zamieniłam myśli, przynajmniej się starałam. Chciałam ułożyć sobie plan dzisiejszego dnia, pomyśleć jaki ciuch jutro założę, co zjem na kolację. Wszystko tylko nie Niall. 
Do moich uszu przestał dolatywać dźwięk działającego silnika, wiec z lenistwem podniosłam głowę i zobaczyłam znajome podwórko. Usłyszałam nieograniczoną radość chłopców na wieść, że dotarliśmy do domu, a chwilę później wybiegli na zewnątrz, by ponownie skryć się przed zimnem w domu. Leniwie wyskoczyłam z busa, a dość silny wiatr owiał moje ciało. Skrzyżowałam ręce na brzuchu i skulona poszłam szybko do domu. Chłopcy już rozrabiali w kuchni wyszukując czegoś do zjedzenia, za to ja popędziłam szybko do swojego pokoju. Weszłam po schodach na piętro i odnalazłam moje kolorowe drzwi. Ich pierwotne, naturalnie brązowy kolor przysłoniłam różnobarwnymi naklejkami. Nacisnęłam na klamkę i wkroczyłam do mojego świata. Od razu wskoczyłam na łózko rozciągając mięśnie. Zmarnowana wstałam z materaca i podeszłam do okna poprawiając poduszki na materacu na parapecie.  
- Twoje rzeczy. - usłyszałam głos za plecami i wystraszona odwróciłam się. Widząc uśmiechniętego Nialla stojącego w drzwiach obok mojej walizki znów się odwróciłam do niego tyłem. 
- Dzięki. - odburknęłam. 
- Widzę, że jesteś zła, więc nie przeszkadzam. - powiedział i zamykając drzwi zniknął. 
Zła na samą siebie, na Nialla i na resztę świata chwyciłam poprawioną przed chwilką  poduszkę i z wściekłym jękiem rzuciłam ją w drzwi. Oparłam się o parapet i przeczesałam swoje włosy, po czym mój oddech się uspokoił. Postanowiłam rozpakować swoje rzeczy, więc wtaszczyłam walizkę na łóżko i rozpięłam zamek podnosząc do góry część walizki. Mimo wielkiego bagażu jego zawartość w szybkim trybie znalazła się w odpowiednich miejscach w pokoju i łazience. 
Postanowiłam wziąć relaksacyjną kąpiel, wiec poszłam do swojej łazienki, gdzie zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do wcześniej przygotowanej wanny. 
***NIALL***
Po rozpakowaniu całego bagażu napisałem wiadomość do Barbary, aby upewnić się, że nasza randka jest aktualna. Długo nie musiałem czekać na odpowiedź, a już po chwili cieszyłem się do ekranu, jak głupi do sera. Rzuciłem telefon za siebie, a ten upadł na miękką pościel łóżka. Postanowiłem wziąć prysznic, aby się odświeżyć przed spotkaniem z moją nową przyjaciółką. Poszedłem do własnej łazienki, gdzie wziąłem gorący prysznic. Następnie ubrałem ciemne spodnie i biała koszulkę, nakładając jeszcze na ramiona czarną kurtkę z brązowymi, skórzanymi rękawami. Wchodząc do części sypialnianej mojej prywatnej części domu, usłyszałem głośną muzykę. Nie przeszkadzało by mi to, bo nie nowością jest, że kocham muzykę, ale piosenki były nastrojowo smutne. Mój humor i ta muzyka w niczym się nie zgadzała. Wyszedłem z pokoju i udałem się śladem muzyki, aż dotarłem pod drzwi obok mojej sypialni. Wielkie kolorowe drzwi spowodowały, że troszkę się zmartwiłem. Ti cały dzień, co ja wygaduje. Ona cały tydzień jest jakaś zdenerwowana, zła i nerwowa. Ciągle jest smutna, a jedyne co poprawia jej humor to rozmowy z rodzicami i bliską rodziną. Boję się, że pewnego dnia, podczas obiadu poinformuje mnie i chłopaków, że wyjeżdża i rezygnuje z naszej przyjaźni. Jest dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem. Zawsze staram się ja pocieszać i bronić, a gdy ma problem doskonale wie, ze może do mnie z nim przyjść. Nie pozwolę, żeby się smuciła. Zabawne jest to, że jeszcze w te wakacje się w niej podkochiwałem, ale ona nie stwarzała pozorów, że ona czuję do mnie więcej niż przyjaźń. Odpuściłem. 
Zapukałem w kolorowe wrota do równie barwnej krainy dziewczyny, a po chwili muzyka ucichła, a zza drzwi wyłoniła się TI w zielonym, puszystym szlafroku. Z jej włosów kapały krople wody, a na twarzy malował się wyraźny smutek. 
- Możemy pogadać? - zapytałem, a ona odeszła od drzwi otwierając jej szerzej. Wszedłem do jej sypialni i usiadłem na czerwonym fotelu, biorąc do rąk poduszkę z motywem polskiej flagi. 
- O czym ? - zapytała siadając na łóżku i ciągle patrząc się na podłogę przed sobą.
- O tobie. Jesteś smutna. 
- Zmęczona i tyle.
- Od tygodnia?
- Nie moja wina. 
- Nie twierdze, że twoja, ale to mi nie wygląda na zmęczenie. 
- A na co? 
Dziewczyna zdenerwowanie na mnie popatrzyłam, a ja wstałem i odkładając poduszkę podszedłem do niej i kucnąłem przed nią. 
- To chodzi o kogoś, prawda? - zapytałem, a jej oczy zabłyszczały, jakbym odgadł największą tajemnice jej życia. 
- Nie ważne. - odrzekła i chciała stać, ale zatrzymałem ja chwytając jej biodra. Spojrzała na mnie, po czym kolejny raz odwróciła wzrok. 
- Ważne i to bardzo.
- Nie przeżyjesz bez tej informacji?
- Patrząc jak się smucisz? Nie, nie przeżyje. 
Nagle z dołu rozbiegł się krzyk Harrego, który twierdził, że dzwoni Barbara.
- Przepraszam na chwilkę. - wstałem i pośpiesznie udałem się na dół.
**TI**
Po tym jak Horan wyszedł z mojego pokoju, podeszłam do szafy i szybko wyszukałam na wieszaku swoją bezową sukienkę. Położyłam ją na łóżku i szybko pobiegłam do łazienki, aby wysuszyć włosy, które zmieniły się w piękne, bujne loki. Ubrałam bieliznę i starając się nie zniszczyć sukienki nałożyłam ją na ciało. Miałam mały problem z zamkiem i chociaż wyginałam się jak mogłam nie potrafiłam go zapiąć. 
- Pomóc Ci? - usłyszałam głos Horana.
- Tak. 
- Wybierasz się gdzieś? 
- Dzisiaj sobota.
- Faktycznie, ale zawsze chodzimy razem na imprezy.
- Tak, ale nie zapominaj, że masz inne plany.
- Myślałem, że raczej dzisiaj zostaniesz w domu.
- Słuchaj Niall. To, ze masz randkę, nie znaczy, ze ja mam siedzieć sama w domu. Nie jesteś powietrzem, że bez ciebie ani rusz. 
Niall gwałtownie zapiął zamek popychając mnie troszkę, a potem trzasnął drzwiami. Widocznie zabolało go to, ale mnie nie. Bez interesownie usiadłam na łóżku i założyłam buty, po czym znikłam w łazience. Zrobiłam odpowiedni makijaż i ubrałam kurteczkę wyszłam z sypialni udając się do wyjścia z domu. 


Hejka. 
zauważyłam, że bardzo spodobała się Wam pierwsza część i starałam się ponowić mój mały, wielki sukces. Czy się uda? Odpowiecie mi sami w komentarzach. 
Jak przygotowania do świąt? Wyjeżdżacie gdzieś? Macie już kupione prezenty? Ja mam. Już się grzeją pod choinkę nawet:D 
Do następnego. Miłej niedzieli : *** 


piątek, 20 grudnia 2013

Zayn (część 3)

część 2

W pomarańczowym kombinezonie idę szarym, nieco mrocznym korytarzem.
W tle odbija się dźwięk zatrzaskujących się krat. Obok mnie maszeruje jeden z policjantów, który wcześniej powiedział, że mam gościa. W oświetlonym naturalnym światłem pomieszczeniu, przy metalowym stoliku siedziała drobna postać. Wokoło niej kilka osób, które rozsiadły się do innych stolików. Stanąłem w drzwiach, a mój gość się odwrócił i zobaczyłem smutną twarz TI, ale gdy mnie zobaczyła od razu jej oczy zabłyszczały. Podszedłem do niej, a ona wstała i wlepiła wzrok we mnie.
-Dzień dobry, Zayn. - wyszeptała. 
- Przepraszam Cię. To się nie powinno wydarzyć, ja..
-Ale wydarzyło się. 
-Wiem, Przepraszam. Może usiądziemy?
Dziewczyna bez słowa usiadła i naciągając rękaw położyła ręce na stolik. Delikatnie zabrałem jej nadgarstek i podsunąłem materiał bluzy ku łokciu. Zobaczyłem bandaż koloru kości słoniowej, który zabezpieczał ranę. 
Widząc to wszystkie wydarzenia wróciły do mnie, a z mojego oka polała się samotna łza, powodując oznakę mojej słabości. Mój czuły punkt, moja słabość to nikt inny jak ona. Nachyliłem się powoli patrząc jej w oczy, a gdy byłem wystarczająco jej ręki pocałowałem zakrytą ranę. Na mój gest delikatnie się uśmiechnęła. 
- Boli? - zapytałem, a ona pokręciła głową.- Chciałbym cofnąć czas i nie pojawić się w twoim życiu. Mimo, że ty wywróciłaś moje do góry nogami. 
- Zany, po rozprawie postanowiłam wyjechać do Ameryki. 
Zrezygnowany oprałem się na krześle i spojrzałem na widok zza okien, aby powrócić do magicznych tęczówek dziewczyny.
- Największą karą jaka mnie spotyka ni jest więzienie, nawet gdyby miało to być dożywocie, ale utrata ciebie. W ten dzień, gdy zobaczyłem jak wysiadasz z samochodu na parkingu chciałem zrezygnować z tej akcji, ale nie mogłem. Potem jak w knajpie byłaś taka wystraszona i przejęta, że mi zablokowałaś auto. Tak pięknie marszczyłaś nosek. Ile ja bym za ciebie dał. Właściwie Cię nie znam. Nie wiem o tobie nic, ale wiem, że mógłbym codziennie Cię poznawać, gdybym nie był taki głupi. 
- Przepraszam Zayn.
Dziewczyna wstała i wyszła zanim zdążyłem ją zatrzymać. 
**
Dzisiaj dzień rozprawy, a 19 dzień od czasu, gdy nie widziałem TI. Stęskniłem się za nią. 
Właśnie zostałem wprowadzony na sale rozpraw. Nie mogłem się skupić na niczym, mając świadomość, że za parę minut zobaczę dziewczynę. 
- Świadek, TI TN proszony na sale. 
Drzwi się otworzyły, a zza nich wyłoniła się Ona. W białej koszuli, brązowych spodniach i kozakach podeszła bliżej i odwiesiła czarną torebkę. Przedstawiła się.
- Co Pani wie, w tej sprawie?
- Ja.. To znaczy. 
- Spokojnie. Niech Pani powie czy oskarżony był wobec Pani agresywny?
- Nie. 
- Została Pani przez niego pokaleczona, co zagrażało to Pani życiu, prawda?- Zapytał siedzący naprzeciw mnie mężczyzna w czarnej todze.
- Szklanka się potłukła i chciałam to pozbierać. Zayna nawet nie było przy mnie. Dopiero później. - Zatrzymała się i zachwiała. 
- Wszystko dobrze ? 
- Proszę Pana, gdyby Pan był na moim miejscu i widział jak ukochana osoba siedzi między policjantami zakuta w kajdanki, czuł by się Pan dobrze? 
Odpowiedź pytaniem na pytanie. 
- Proszę Pani, czy chce Pani powiedzieć, że kocha oskarżonego ? 
Na twarzy dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Wpatrzona była w drewnianą podłogę, a gdy ocknęła się spojrzała na sędziego. Przygryzła wargę i się szeroko uśmiechnęła.
-To chore, ale tak. 
**TI**
Siedząc na korytarzu zastanawiałam się dlaczego ja ? Dlaczego ja muszę być zamieszana w tą akcję z kradzieżami? Dlaczego Zayn, włamywacz i złodziej ukradł także moje serce. 
Drzwi otworzyły się, a z nich wyszedł zakuty Zayn w towarzystwie policjantów. Wstałam i podeszłam do nich.
-Zayn. - podeszłam do niego i się do niego przytuliłam, a jego zakute dłonie nawet nie mogły drgną, więc tylko położył głowę na moje ramię całując mój płatek ucha. 
- To tylko rok. - odpowiedział. 
- Co ?- zapytałam odsuwając się od niego. 
- Za włamania i kradzieże.
- Zapłacę.- wyrwałam do policjantów. 
- Nie. - powiedział Zayn.
- Cicho bądź. Zapłacę i koniec kropka. Chcę Cię przy mnie, anie przy nich. - kiwnęła głową na policjantów. - Tylko ile ? - zapytała mundurowego.
- 25 000. - odparł jeden z nich. 
- Zgoda. Jeszcze dzisiaj się zgłoszę.
Chciałam już biec do najbliższego banku po gotówkę, ale zawróciłam i czule pocałowałam chłopaka. 
- Masz z nią szczęście. - usłyszałam głos policjanta odchodząc od nich. 
Wybiegłam z budynku i pojechałam do najbliższego banku, gdzie wybrałam odpowiednią kwotę i znów wsiadłam do auta. Pojechałam tym razem do aresztu. 
Załatwiłam szybko dokumenty i oddałam pieniądze, a następnie zostałam poproszona o poczekanie na dalszy etap sprawy na korytarzu. Usiadłam na krzesełku i przebierajac nogami czekałam i czekałam. Usłyszałam chrząknięcie i spojrzałam na jego źródło. 
- Zayn. - krzyknęłam i rzuciałam się na szyję chłopaka. 
- Nie zdążyłem Cie czegoś powiedzieć. 
- Czego?
-Kocham Cię. 


KONIEC.
______________________________________________
Beznadziejne do potęgi i razy trzy dodać 249429483908245932848349520895845832094.
Masakra. Nie udało mi się to, ale nie mam innego pomysłu na zakończenie tego. 
Dzisiaj miałam pierwszą wigilię w klasie w nowej szkole i powiem Wam szczerze, że atmosfera była świetna. Nasze jasełka były per-fect. Chłopcy zapominali ról, mylili się, ale za to było smiesznie. Było bardziej nowocześnie. Maryję i Józefa, krolów, pasterzy zastąpiła współczesna rodzina, gdzie ojciec nie poświęca czasu rodzinie, przez co syn ucieka z domu, ale potem wszytstko się dobrze kończy, gdy przyjaciel głównego bohatera wraca do niego do domu z była żoną, jego synem i świeżo upieczonymi rodzicami, którzy okazując się być rodziną zapracowanego bohatera. Najlepszy tekst jak przyjaciel coś mówi, ze pojechali do szpitala i dlatego się spóźnili, a syn ,,i urodziliśmy zdrowego chłopca'' .Pajace. Wróciłam dzisiaj do domu i wracam dopiero 7 stycznia..uuu jak miło. Robiłam pierogi!!!
Miłego weekendziku i sprzątania :D

wtorek, 17 grudnia 2013

Harry (część 6)

część 5


**Harry**
Liam może mówić sobie co chcę, nawet gdyby miał mnie obrażać na milion sposobów i wydać dwa razy tyle zakazów, TI nie przestanie być dla mnie ważna. Zastanawiam się dlaczego pozwoliłem na niejednokrotne łzy. Kiedyś sprawiało wydawało mi się to śmieszne i nie widziałem w tym nic złego, w końcu ja też jestem wielokrotnie wyśmiewany i poniżany. Niektórzy ludzie na całym świecie nie wiedzą co to szacunek, a słowa przez nich skierowane do innego człowieka maja potężną siłę. Wydawało mi się, ze jeżeli ja radze sobie z obrażaniem na miarę światową to TI zniesie moje dowcipy w czterech ścianach domu. Jednak to był błąd, za który się znienawidziłem. Gdybym nawet oddał obie nerki i w dodatku wątrobę, a nawet serce to nie spłaciłbym się. Nigdy nie oddałbym wszystkiego, bo to właśnie TI jest tym wszystkim co mam. Na nic mi pieniądze, talent i dobra materialne, gdy nie ma przy mnie największej wartości jaką jest ta dziewczyna. 
Liam kucnął i trzymając dłonie na karku mówić coś niezrozumiale. 
- Jest Pan świadomy? - zapytał mnie lekarka. 
- Tak, jestem. Chcę oddać jej nerkę. Jeżeli będzie potrzeba mogę nawet serce. - powiedziałem schylając się do Liama. Położyłem na jego ramię swoją dłoń, a on spojrzał na mnie. 
- Dziękuje. - jego głos był przepełniony nadzieją i wiarą, że TI ocaleje. Podałem mu dłoń, a gdy ja chwycił wstał i przytulił mnie. Po korytarzu biegła młoda kobieta, która Pani doktor zatrzymała. 
- Ten Pan zgłosił się na ochotnika do przeszczepu dla pacjentki z sali 27. Proszę się nim zająć. 
***TI***
Tak dobrze mi się spało. Ale coś kazało mi podnieść senne powieki i przywitać kolejny dzień. Do moich oczu dostało się rażące światło, a obraz był zamazany. Głosy ludzi wokoło mnie odbijały się echem, a każdy mięsień bolał nie do zniesienia. Z każdym mrugnięciem przyzwyczaiłam się do żarówki, a niewyraźny obraz zmienił się w niebieskie ściany i uśmiechniętą twarz tuż nad moją. 
- Nareszcie się obudziłaś. - nie znam tego głosu, ani jej właściciela, jednak po jego tonie stwierdzam, ze należy do kobiety. Po chwili okazało się, że mam absolutną rację, gdy mój wzrok odzyskał prawidłowe działanie. Uśmiechnięta kobieta majstrowała coś przy kroplówce, a gdy skończyła swoja pracę udała się ku wyjściu. Wodząc za nią wzrokiem spotkałam śpiącą twarz Liama. Leżał oparty głową o materac łóżka, a jego dłoń skrywała moją. Widząc go nabrałam więcej sił, przez co poruszyłam dłonią, na co Liam ukazał brązowe oczy. 
- TI. - wyszeptał i wstał, całując mnie w czoło. 
- Nie płacz. - powiedziałam, wycierając jego łzę. 
- Jak się czujesz, siostrzyczko ? - zapytał z troską.
- Boli mnie brzuch i głowa. - powiedziałam zgodnie z prawdą, a Liam drugi raz pocałował mnie w głowę. Tak, jakby miało to ukoić ból. 
- Zadzwonię do chłopaków, ok ? - zapytał, ale ja nie wiedziałam o kogo mu dokładnie chodzi. Przecież Liam nie miał przyjaciół, dokładnie tak jak ja. To dlatego jesteśmy dla siebie nawzajem ważni. Mimo relacji brat i siostra, łączy nas ogromna przyjaźń. 
- Kogo masz na myśli? 
- No Niall, Zayn,Lou i Hazza. Odwiedzali Cię kiedy tylko mogli. 
- Nie wiem o kogo Ci chodzi. - powiedziałam zdziwiona. Nie znam ludzi o imieniu Niall, a tym bardziej Zayn. W szkole, a nawet w klasie Liama był Louis, ale wątpię, że o niego chodzi.
- Jak to ? - zdziwił się.
- Niech no sobie przypomnę. Niall i Zayn nic mi nie mówi, Lou ten z twojej klasy? - zapytałam. 
- Nie, a wiesz kim jest Harry ? 
- Czekaj. Coś mi to mówi. Harry.Harry..
- Tylko nie mów, że nie..
- Wiem. Harry Wernar z 11b ? 
- Nie. Naprawdę nie pamiętasz? 
- Przykro mi. - powiedziałam szczerze. Widzę, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie wiem co. Nie mam pojęcia kim są ci ludzię, ani co mnie z nimi łączy. Nawet nie wiem jak wyglądają. Liam był bardzo zdenerwowany tą sytuacją, a każda moja błędna odpowiedź dobijała go coraz mocniej. 
- Pójdę po lekarza. - szybkim krokiem chłopak opuścił pokój. Co jest ze mną nie tak ? 
Po chwili Liam wrócił wraz z młodą kobietą do sali. 
- Dzień Dobry. Jestem dr. Lilian Broke, a wiesz jak ty się nazywasz? - zapytała zerkając na tablicę przyczepioną na łóżku. 
- TI Payne. - odpowiedziałam. 
- Świetnie, a powiedz mi, który dzisiaj jest? - odłożyła białą tabliczkę i mała medyczną latareczką zaczęła świecić do moich oczu. 
- 12 czerwiec 2010. - odrzekłam. 

**LIAM**
Nie,nie,nie. To nie może być prawda. Ona się zgrywa. Żartuję po prostu. 
-TI , wiesz może kto to jest? - zapytała Pani doktor. 
- Liam, mój brat. 
- A wiesz kto to jest? - z kieszeni bluzy wyjąłem swój telefon i wyszukałem zdjęcia, na którym jestem ja, TI i chłopcy. 
- Ty z ...Nie znam ich. A powinnam? - byłem w szoku. I to nie małym. Moja siostra ma amnezję. 
Na prośbę lekarki wyszedłem na korytarz, aby on i moja mała siostrzyczka mogł w spokoju porozmawiać i wykonać badania. Wykorzystując to zadzwoniłem do Harrego. On  wczoraj opuścił szpital i kazał dzwonić, gdy tylko jego ukochana się obudzi. Tak, uszanowałem ich. Harry udowodnił mi, jak bardzo ważna jest dla niego TI. Po kilku sygnałach usłyszałem głos Stylesa. 
- Co jest ? - zapytał zmartwiony. 
- Nic. - skłamałem. Jest ogromnie dużo. Jego miłość nawet nie pamięta jak on ma na imię. - Chciałem się zapytać jak się czujesz. 
- W porządku. Może przyjadę do szpitala, hym ? 
-Nie ma ...- nie chciałem go okłamywać. Nie potrafiłem. W najbliższych okolicznościach by się dowiedział, a po co ma się łudzić. - W zasadzie to było by dobrze. 
- Za godzinę będę. - powiedział i się rozłączył. 
Czując nawał emocji usiadłem na zielonym, plastikowym krzesełku. Przerzucałem telefon z dłoni do dłoni. Moje stopy wierciły się po całym terenie na jaki miały zasięg. 
** Harry**
Po niepokojącym telefonie Liama wyszedłem z łóżka i zawlokłem się do łazienki, gdzie w miarę szybko doprowadziłem się do porządku. Wychodząc z domu zatrzymał mnie Niall.
- Ej, Hazz gdzie ty się wybierasz? - zapytał przyjaciel. 
- Coś z TI. - odpowiedziałem zabierając mój płaszcz z wieszaka. 
- Pojadę z Tobą. - blondyn podbiegł zabierając swoją kurtkę i zakładając buty. 
Weszliśmy do mojego auta, a Niall odpalił silnik i ruszył w stronę szpitala, gdzie leży mój mały skarb. 
- Dzwonił Liam? - zapytał. 
- Tak. Martwię się, Niall. - powiedziałem przeczesując nieład na głowie. 
- Będzie ok. Ona jest silna. - Niall pocieszyciel Horan. 
Resztę drogi nie odezwaliśmy się ani słowem. Gdy Horan podjechał pod szpital szybko wyszliśmy z auta i poszliśmy do środka. Dotarliśmy na odpowiednie piętro i pod odpowiednią salę. Liam siedział na krzesełku na przeciwko  drzwi prowadzących do pokoju jego siostry. 
- Hazz. - zauważając mnie wstał z krzesła. 
- Co jest? No. Mów.- powiedziałem podnosząc ton. 
- Ona nic nie pamięta. Myśli, ze jest lipiec 2010 i ja nie wiem, ale ona Was.- zerknął na mnie i na Nialla.- Ciebie, Hazz nie pamięta. - wyszeptał. 
- Żartujesz sobie ze mnie?- zapytałem. 
- To nie jest śmieszne. - Liam pokręcił głową, a widząc jego łezkę uwierzyłem przyjacielowi. 
- Ja muszę Ją zobaczyć. - powiedziałem i ominąłem go. Nacisnąłem zimną klamkę uchylając drzwi. Zobaczyłem jak lekarka stoi nad łóżkiem i żegna się z pacjentką. 
- TI? 
- Panie Styles, powinien Pan odpoczywać. - lekarka zobaczyła mnie, gdy podszedłem z drugiej strony łóżka. - Musi Pan coś wiedzieć. - zaczęła. 
- Wiem. - wyprzedziłem ją. - Ale szkoda, że ona nie. 
- Zostawić Was samych, Ti? - zapytała dziewczyny. 
- Niech przyjdzie Liam. 
- Już go wołam. 
Uśmiechnięta kobieta wyszła z sali, a po chwili pojawił się w niej Payne. 
- Ti poznajesz mnie? - zapytałem niepewnie zerkając na przyjaciela. 
- Nie, przepraszam. 
- Ale ty musisz. Przypomnij sobie. To ja, Harry. Kochasz mnie. - naciskałem.
- Ja nie pamiętam. Nie znam cię. 
- Ti, ale postaraj się. Przecież my jesteśmy razem!
- Harry, uspokój się! - powiedział Liam patrząc jak podchodzę do jego siostry cały zdenerwowany. 
- Liam zabierz go, proszę. - zaniemówiłem. Dość,że mnie nie pamięta to jeszcze w dodatku zaczyna się mnie bać. Zrezygnowany postanowiłem nie męczyć już jej, więc wyszedłem na korytarz. 
- Zawieziesz mnie do domu ? - zapytałem Nialla, który stojąc na korytarzu podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach, kiwając głową na drzwi wyjściowe. 
**TI**
Po tym jak, o ile mnie pamięć nie myli Harry przyszedł do mnie, zaczęłam wypytywać Liama o to kim on dla mnie jest. Chyba nawzajem jesteśmy dla siebie cenni. Twierdził, że go kocham, a jego upór, abym sobie wszystko przypomniała był ogromny. Jednak mojej świadomości, że wykasowała mi się pamięć z 3 lat, nie jestem nadal w stanie pojąć tego wszystkiego co opowiada mi Liaś. W około 36 miesięcy został międzynarodową gwiazdą zespołu, którego jeden z członków w dzień mojego wypadku wyznał mi miłość. Przecież to jakaś bajka. Jak fabuła głupiej opowieści z internetu. Cały dzień Liam spędził ze mną na opowiadaniu mi mojego życia od 12 lipca 2010 roku, od dnia, po którym nic nie pamiętam. 



Hejka. Ja się podoba? Mi średnio, ale nie miałam pomysłu na rozwinięcie tego imagina. 
To ja lecę na kolację XD hehehe. 
Ps. anonimy proszone są o podanie swojego imienia lub nicku : **