sobota, 7 grudnia 2013

Harry (część 5)




- Nie, nic nie będzie dobrze. - powiedziałam rezygnującym głosem. Niall, mimo starań i dobrych intencji, sam nie potrafił znaleźć odpowiedniego argumentu, abym uwierzyła w jego słowa. 
- Porozmawiasz z nimi, tak na spokojnie i wyjaśnicie sobie. Ja w pełni Cię rozumiem i jeżeli tylko będziesz potrzebować pomocy to tylko powiedz. - uśmiechnął się, a ja poczułam, że mam w nim prawdziwego przyjaciela. - Przynieść Ci jakieś tabletki na ból głowy? - zapytał, na co pokiwałam głową, żeby tak zrobił. Niall szybko opuścił mój pokój, a ja podeszłam do toaletki, przy której chciałam doprowadzić się do ładu. 
**Niall**
Zszedłem do kuchni, gdzie nadal toczyła się ostra wymiana zdań między Hazzą, a Liamem. Jednak już opanowali swoje emocje, do tego stopnia, że oszczędzą nam rozlewu krwi. Na mój widok Liam pierwszy chciał wyjść z pomieszczenia, ale doskonale wiedziałem, że chcę iść do siostry. 
- Zostaw ją. Potrzebuje ciszy i spokoju, a przed chwila ty i Harry pokazaliście, jakimi oazami spokoju jesteście. -powiedziałem z nutką sarkazmu i zacząłem wygrzebywać w górnej szafce odpowiednich tabletek. 
- Jak ona się czuje? - zapytał Harry, siadając na kuchennym krzesełku. 
- Obwinia się, że zniszczy waszą przyjaźń.
- Nie powinna. - wtrącił się Payne. 
- Wiem. Powiedziałem tak jej. - akurat odnalazłem pudełeczko z tabletkami na ból głowy i zabierajac po drodze butelkę wody, opuściłem kuchnię. Zaniosłem {TI} ukojenie dla jej bólu, a potem na jej prośbę zostawiłem ją samą. 
**Harry**
Liam, od momentu przyjścia Nialla do kuchni, nie odezwał się ani słowem, co było dla mnie nieco nie zręczne, ale także cieszyłem się z tego. Siedzi tylko przy kuchennej wyspie i podpierając się o jej blat patrzy w jeden punkt. Moim zadaniem na dzisiaj zostało tylko posprzątanie bałaganu po nieudanych naleśnikach, więc już zacząłem swoją prace. 
- Dlaczego nie? - zapytałem, chowając mleko do lodówki. Liam spojrzał na mnie zdezorientowany. 
- Jesteś babierzem, a mojej siostry nie pozwolę ci skrzywdzić. - powiedział. 
- Ale kto mówi o jakiś krzywdach? - zapytałem. - To jest całkiem inna dziewczyna. 
-Właśnie jest inna, bo jest moją siostrą i zapamiętaj sobie Styles, łapy z daleka. - Wstał grożąc mi palcem, a następnie wyszedł, a ja w miarę szybko dokończyłem sprzątanie. Mimo zakazu Liama, nie chciałem się poddać. Miałem chęć zabrania ją stąd i pojechania z nią na koniec świata i jeszcze dalej. Ja nie wybieram nikomu pary, a tym bardziej Liamowi. Wyszedłem z kuchni i mijając siedzącego w salonie Zayna, poszedłem do pokoju mojej ukochanej. Zaraz, zaraz. Użyłem słowa ukochana? 
Może nie powinienem i są ku temu argumenty, ale chciałem porozmawiać jeszcze dzisiaj z {TI}. I tak, by to się kiedyś stało. Mieszkamy pod tym samym dachem, więc Liam nie dał by rady nas rozdzielić. Zapukałem lekko w drzwi do pokoju {TI}, a po chwili oczekiwań, gdy nie usłyszałem jej głosu, ponowiłem czynność. Za 3 razem, postanowiłem otworzyć, a gdy zobaczyłem na łóżku leząca do mnie tyłem dziewczynę, wszedłem do pomieszczenia i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Bez słów, podszedłem do niej o wdrapałem się na materac łóżka, a ona czując moją obecność odwróciła głowę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczkami. 
- Nie płacz. - powiedziałem uśmiechając się lekko. Dziewczyna przesunęła się na drugą cześć łóżka, udostępniając mi miejsce, więc położyłem się obok niej, głaszcząc jej ramie i przytulając ja do serca. 
- Wyprowadzę się. - powiedziała cichutko. 
- Nie zgadzam się na to. - powiedziałem bez żadnego zastanowienia. Nie pozwolę. 
- Już zdecydowałam, wracam do domu. - odpowiedziała i podniosła głowę, spoglądając mi w oczy. 
- Twój dom jest tu. Nie wyprowadzisz się nigdzie. Gdy jesteś tu mam pewność, że jesteś bezpieczna. Nie przeżyłbym dnia bez twojego głosu, a moje serce by rozpadło się na kawałki, mając świadomość, że jesteś bardzo daleko. Wiem, że nie chcesz konfliktu z bratem i ja też, bo Liam to mój przyjaciel, ale nic nie poradzę. Kocham Cię i umarł bym z tęsknoty za tobą.  - z jej oczach widziałem łzy, a usta ułożyły się w piękny uśmiech, którego nie powstydziła by się żadna kobieta na całym świecie. 
Zanim cokolwiek powiedziała, usłyszałem głośny huk otwieranych drzwi, a do pokoju wszedł Liam. Byłem pewien, że rozpocznie kolejną awanturę. Nie obchodziło mnie to czy na mnie nawrzeszczy i wyda milion zakazów oraz rozkazów, ani czy ponownie mnie uderzy. Ważne było, aby {TI} nie odczuła znów przypływu złych emocji, aby się nie bała ani obwiniała za całe zajście. Obydwoje z dziewczyną szybko zeskoczyliśmy na równe nogi.
- Ty wynocha - wskazał na mnie. - A ty gówniaro albo będziesz się trzymać od niego z daleka, albo możesz się już pakować. - powiedział. 
- Od jutra popołudnia pokój będzie wolny, braciszku. O ile mogę tak do ciebie mówić. - powiedziała totalnie się rozklejając. 
- To dla twojego dobra. - odpowiedział i chwycił ją za ramie. 
- Nienawidzę Cie i od dzisiaj nie mam brata!- Dziewczyna z zapłakanymi oczami, z których wylewało się miliony łez, strąciła dłoń Liama i chwytając leżącą torbę na podłodze, wyszła z pokoju. Widziałem ból i zdziwienie w oczach Liama.
Wiele razy ją wołał, ale na nic. Nie miała zamiaru zawrócić. Ja i Liam wybiegliśmy za dziewczyną, która z ogromną siłą trzasnęła wejściowymi drzwiami. Mimo deszczu wybiegła na powietrze, a my tuż za nią. Krople spadające z nieba uniemożliwiały dokładnej widoczności, a także słuchu. Postać dziewczyny skierowała się ku ulicy. 
***TI***
- Ti wracaj! - krzyki Liama mnie nie interesowały. Miałam do niego ogromny żal, że zakazuje mi szczęścia. Chyba o wiele lepiej jest, gdy pomiędzy mną a Hazzą jest pozytywnie, niż jak na swój widok o mało nie zabijaliśmy się wzajemnie. Podczas wywiadu mówił całkiem inną historię, ale widocznie kłamał, więc nie mogę mu już ufać. 
- Stój!- głos Harrego odbijał się echem w moich myślach, ale nawet jego nie chciałam widzieć. Chciałam być sama, samotna. Potrzebowałam ciszy, spokoju. Chwyciłam klamkę furtki i po naciśnięciu jej swobodnie wybiegłam poza teren posesji. Przez deszcz nic nie widziałam dobrze, a mokre włosy opadały mi na twarz.  W momencie mojej obecności na asfalcie, zobaczyłam szybko zbliżające się światło, a zanim spostrzegłam się, że są to dwie lampy samochodowe było za późno na poprawną reakcje. Niczym lekkie piórko uniosłam się ku górze, uderzając ciałem o maskę samochodu. Usłyszałam przeraźliwy dźwięk łamiącej się przedniej szyby, po czym z niemiłosiernym bólem opadłam z blachy i upadłam na mokry asfalt. Ostatnie co widziałam to Liam i Harry, którzy biegli w moją stronę. Mówili coś, krzyczeli, ale nie słyszałam. Obraz zaszedł mgłą, a po chwili straciłam całkowity kontakt z rzeczywistością. Nie do końca wiedziałam jak, ale w mgnieniu oka z ulicy pokrytej deszczową falą, znalazłam się na polanie. Leżałam na zielonej trawie, a kolorowe kwiaty dajacy piękną woń otaczały mnie z każdej strony. Leżąc wpatrywałam się w błękitne niebo, na którym nie znalazłam ani maleńkiej chmurki. Delikatnie podniosłam głowę, dzięki czemu zobaczyłam, że mam na sobie białą sukienkę, a na stopach śnieżnobiałe pantofle. Moje bujne loki zaplątane były w gruby warkocz opadający na moje lewe ramie. Po analizie mojego stroju, rozejrzałam się wokoło, a jedyne co zobaczyłam to słońce, które żegnało się ze mną, poprzez schowanie się za oceanem. A może to zwykłe jeziorko? Nie wiem, ale jest pięknie. Zdjęłam buty i chwytając je w dłonie powoli udałam się na piaszczystą plaże. Wiatr otulał moje ciało, które szybko znalazło się blisko fal. Zanurzyłam stopy w letniej wodzie, a po chwili krajobraz zaczął znikać. Rozrywać się jak kartka, a po chwili jedyne co widziałam do biel. 
**Harry**
Od tygodnia {TI} jest w szpitalu, a ja nie odchodzę od jej łóżka, gdy nie muszę. Liam robi tak samo.  To moja wina, gdybym nie poszedł do jej pokoju, nic by się nie stało. Mogłem chociaż raz nie być uparty i postąpić tak jak kazano. Miałem się trzymać od dziewczyny z daleka, ale nie potrafię. 
- Panowie. - usłyszałem delikatny kobiecy głos za sobą. Odwróciłem się i ujrzałem brunetkę w lekarskim stroju. - Niestety muszę panów wyprosić. 
- Oczywiście. - powiedziałem zmęczonym głosem i wstałem z krzesełka. 
- Ile to jeszcze będzie trwać? - zapytał Liam, równiez podrywając się ze stołka. 
- Jej stan jest już lepszy. Teraz zrobimy ponowne badania i sprawdzimy czy wszystkie narządy wewnętrzne działają prawidłowo.  - po wyjaśnieniu, ja i Payne opuściliśmy salę, idąc na korytarz. 
- To moja wina. - zacząłem siadając na zielone plastikowe krzesełko. 
- Przestań. 
- Mogłem nie iść do niej. 
- Nie cofniesz czasu. 
- Liam, ona o mało przeze mnie nie zginęła. - powiedziałem łamiącym się głosem. 
- Harry, przestań, słyszysz? - Liam uronił łzę. Pewnie w jego myślach pojawiła sie ta, w której zabrakło by przy nim siostrzyczki.
- Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Zrobię wszystko, aby była bezpieczna. Więc wyprowadzę się i mimo, że tego nie chcę to zakończę to co właściwie jeszcze się nie rozwinęło. Kocham twoja siostrę Payne. - wypowiedziałem to. Wynazłem najlepszemu kumplowi, że kocham jego siostrę. Czekając na jego reakcję z sali, gdzie od tygodnia lezy TI wybiegła lekarka, z którą chwilę temu zamieniliśmy kilka słów. 
Zaczepiła przechodzącą pielęgniarkę i przekazała jej najgorszy tekst jaki usłyszałem. 
Dziewczyna krwawi, potrzebna operacja. Przeszczep nerki. Szybko, ona umiera. 
Zerwałem się z krzesła i razem z Liamem podbiegliśmy do lekarki. 
- Jaki przeszczep? - zapytał drżącym głosem brunet. 
- Pana siostra potrzebuje jak najszybciej przeszczepu nerki. Potrzebujemy dawcy. - wypowiedziała.
- Zgłaszam się. - wykrzyczałem na cały korytarz. 


No hejka. Jak u was? Ksawcio szaleje? : > 
U mnie nie najgorzej, jednak w nocy spać nie mogłam, bo tak głośno. Jednak płyta działa kojąco nawet na silne wiatry, więc zasnęłam przy niej. 
Nareszcie odzyskałam telefon, bo był w naprawie.. :D I już dostałam swój prezent na gwiazdkę, wiec myśle, że imaginy będą pojawiać się nie tylko na weekendy : > 


5 komentarzy:

  1. zaje..... no wiec czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. o jejciu ... no nie mogę .. świetny !! :D
    czkam na następną część :) i mam nadzieję ze dobrze się zakończy :)
    weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *,* wiatru już na szczęście nie ma :)

    OdpowiedzUsuń