niedziela, 23 marca 2014

Harry część 3

-Stop! Przestań! - krzyczała zwijając się przez kolejne dawki łaskotek. Leżała,
opierając się plecami o podłokietnik kanapy, a ja odrywając od niej dłonie położyłem je po oby stronach jej głowy, a kolanem podparłem się na kanapie. Nagle w domu zapanował głośny huk, a obydwoje zdezorientowani spojrzeliśmy na drzwi wejściowe. W progu stało kilku umundurowanych i uzbrojonych facetów. Za nimi ujrzałem starszego mężczyznę w białej koszuli i czarnej marynarce, a wraz z nim stała średniego wieku kobieta wtulająca się prawdopodobnie ww swojego męża. Spojrzałem ponownie na wystraszoną dziewczynę, która w dalszym ciągu leżała pode mną. Wyobraziłem sobie nasza dwójkę z perspektywy osoby stojącej obok. Ja bez koszulki, w samych spodniach wiszący nad dziewczyną z podwiniętym przez przypadek materiałem bluzki, która chwilę temu krzyczała. Do moich uszu dobiegł krzyk jednego z policjantów, abym odsunął się od niej. Podbiegło do mnie dwóch z nich i wykręcając mi ręce do tyłu z siłą odepchnęli mnie od TI. Do niej samej podbiegła jedyna w towarzystwie policjantów kobieta. 
- Zostawicie go! - usłyszałem wystraszony głos. Podniosłem głowę i napotkałem załzawione oczy dziewczyny. 
- Proszę jej nie słuchać. To przestępca. Sami widzieliście. - powiedział podchodzący do kobiet facet. Pewnie jej ojciec. 
- Co widzieliście? Nic. Bo nic nie było. - Ti nadal krzyczała siedząc na sofie. 
- Panowie, wyprowadzić go!- koleś w marynarce machnął ręka w stronę drzwi, a ja poczułem szarpnięcie i mimo woli kroki zmierzały ku wyjściu. 
- Nie !Nie! - dziewczyna zerwała się z miejsca, ale nie dane było zrobić jej nawet dwóch kroków w moją stronę. 
- Ani mi się waż!- jej ojciec trzymając ją za nadgarstek pociągnął ja w przeciwną stronę. 
- Bo co ? - oburzyła się próbując uwolnić się z uścisku. 
- To zbrodniarz. Jesteś naiwna. - rzekł stanowczo. 
- Jedynym zbrodniarzem jest twój kochany kuzyn. A naiwny jesteś ty! - powiedziała pewnie. 
- O czym mówisz? - zapytała jej matka wstając z miejsca. 
- Frank, chciał mnie zgwałcić. Dlatego uciekłam. - wyszeptała z drżącym głosem. 
- To nie możliwe. - powiedział mężczyzna. 
- Uwierz mi chociaż raz. - błagała.
- A on? - zapytał policjant pokazując na mnie. 
- On mi pomógł dostać się do Londynu. Nie wiedział, że uciekłam i szuka mnie policja. To dobry chłopak. - płacząc powiedziała Ti. 
- Puścić go. - na rozkaz moje dłonie były wolne od mocnego zacisku kajdanek. 
- Tato. - wyszeptała dziewczyna, patrząc na ojca błagalnym wzrokiem.
 - Za ten kłopot co narobiłaś, że wymyślasz głupie historie, że ja i matka musieliśmy zerwać się z pracy zostajesz ukarana. Masz zakaz spotykania się ze znajomymi, zero wychodzenia z domu, od kolejnego roku idziesz do internatu w szkole sióstr zakonnych. Zero pieniędzy, telewizji, telefonów. Nauczysz się w końcu czegoś! - gdyby mógł to plunął by jadem. 
- Twoja córka mówi Ci, że została wykorzystywana przez twojego kuzyna, a ty ją karzesz ? - zapytałem, przez co spotkałem się z jego gniewem z oczach. 
- Od kiedy jesteśmy na Ty? - zapytał puszczając jej dłoń. 
- Od kiedy to karze się córki za takie coś? - zadałem także pytanie. 
- Harry, nie wysilaj się. To i tak nic nie da. - wyszeptała dziewczyna stojąca obok nas. 
- Słyszysz? Nie wtrącaj się gówniarzu. - facet podszedł do mnie bliżej. Był nieco wyższy niż ja, ale nie grało to różnicy dla mnie. 
- Stop, panowie! - wtrącił się gliniarz. - TI czy to prawda o tym gwałcie? - zapytał.
- Tak. Nie obwiniałabym niewinnego człowieka. - wyjaśniła. 
- Musisz jechać ze mną na komisariat. Tam złożysz donos. - wytłumaczył. 
Jej matka przez nawał emocji aż usiadła, a wystraszona dziewczyna przeszła pomiędzy mną a ojcem kierując się za policjantami. Po chwili zostałem sama na sam z jej rodzicami. 
- Wychodzimy. - powiedział do żony, która wciąż siedziała na sofie. 
- Jak mogliśmy tego nie widzieć, że dzieje się jej krzywda. - mówiła patrząc się w jeden nieokreślony punkt. 
- Przestań. Wymyśla. - stwierdził. Ubrałem koszulkę na ciało i siedząc na tej samej kanapie co kobieta przyglądałem się im. 
- Jak możesz? - zapytała męża. - Twoja córka stała się ofiarą, a ty co ? 
- Obydwie byłyście naiwne i lekkomyślne. - rzekł. 
- Jesteś potworem. - powiedziała wstając. - Egoista! - krzyknęła mu w twarz. Zauważyłem jak zbiera się w nim złość. Poderwałem się z miejsca i w ostatniej chwili złapałem lecącą jego dłoń w kierunku twarzy kobiety. 
- Zaraz ciebie mogą wyprowadzić w kajdankach. - powiedziałem pewnie. 
- Wyjdź. - wyszeptała kobieta. - Spodziewaj się rozwodu. 
Bez słów ojciec TI wyszedł z mojego domu, a po trzaśnięciu drzwiami jej matka opadała osłabiona prosto na moje ręce. Pomogłem jej się położyć na kanapie i podałem jej szklankę wody.
- Jestem okropną matką. Nie wiedziałam, że moja jedyna córeczka przeżywa koszmar we własnym domu. - stwierdziła szlochając. 
- Teraz będzie lepiej. TI jest wspaniała dziewczyną i na pewno Pani wybaczy. - powiedziałam podając jej chusteczkę. 
- Dziękuję Ci, że się nią zaopiekowałeś. - wytarła mokre policzki. 
- Nie ma sprawy. Starałem się jak najlepiej. -  uśmiechnąłem się. 
- Jedźmy do niej. - stwierdziła, a ja tylko jej przytaknąłem. 


Hej miśki. 
Nareszcie, cnie? Jak oceniacie 50 minut mojej pracy ? 
PRZYPOMINAM O POSZUKIWANEJ !!! 


sobota, 22 marca 2014

Poszukiwana!

UWAGA! POSZUKIWANA!!
PEWNIE ZAUWAŻYLIŚCIE, ŻE CORAZ MNIEJ U MNIE POMYSŁÓW, CO SKUTKUJE RZADSZYM DODAWANIEM CZEGOŚ NOWEGO. POSTANOWIŁAM PRZYJĄĆ NA PEWIEN CZAS KOGOŚ Z ŚWIETNYMI POMYSŁAMI, KTO NIE PROWADZI WŁASNEGO BLOGA, A MA WIELKIE AMBICJE. JEŻELI MACIE CHĘCI I CZAS TO Z CHĘCIĄ PRZYJMĘ KOGOŚ. JESTEM TUTAJ SAMA OD POCZĄTKU WIĘC NIE MIAŁAM OKAZJI WSPÓŁPRACOWAĆ Z NIKIM I SAMA NIE WIEM JAK TO WYPADNIE, ALE POSTARAM SIĘ WYPAŚĆ W TEJ ROLI IDEALNIE. ZAPRASZAM WSZYSTKICH CHĘTNYCH DO WYSŁANIA SWOICH IMAGINÓW. NA SAMYM DOLE ZNAJDZIECIE DO MNIE KONTAKT. TEMAT, BOHATERA I STYL IMAGINA WYBIERACIE SAMI. 
PRZEWIDYWANY CZAS WYSYŁANIA WASZYCH DZIEŁ TO 11 KWIECIEŃ 2014 ROKU. 
MAM NADZIEJE, ŻE TEGO DNIA DOŁĄCZY DO MNIE SYMPATYCZNA, PRZYJAZNA I POSIADAJĄCA MNÓSTWO ŚWIEŻYCH POMYSŁÓW OSOBA. 

KONTAKT : 
• numer gg : 49553169
• twitter : https://twitter.com/DirtySoundPL
• facebook : https://www.facebook.com/klaudia.mazur.7731








poniedziałek, 17 marca 2014

Louis część 1

Na 218 uczennic w liceum, 217 było zauroczone nienagannym wyglądem i
nagannym zachowaniem Louisa Tomlinsona, który jako gwiazda szkolnej drużyny piłkarskiej jest rozpoznawany nawet poza murami szkoły. Jedni mają o nim dobre zdanie, ale znajdą się tacy, którym zachowanie chłopaka wręcz oburza. W oczach młodych ludzi jest ideałem, można rzec nawet wzorem. Starsi pałają mniejszą sympatią, ze względu na problemy wychowawcze. 
Pewnie zastanawia Was ta jedna jedyna, która nie ulega jego urokowi. Szara myszka, nie wychylająca się dalej niż kilka zdań w ciągu dnia. Wiecznie zapleciony warkocz opadający na jej lewe ramię. Sukienki jakby wyjęte z szafy babci i od 2 lat te same trampki. W torbie stos książek, w które zagląda non stop. Dlatego jest dobrą uczennicą, a wychowawca co lekcję powtarza, że widzi ja na stanowisku prawnika bądź lekarza. To TI. Uczennica tej samej klasy, do której uczęszcza Louis i jego paczka, do której nie łatwo się dostać. Linda, Scott i Marley. To oni tworzyli z Tomlinsonem grupę. Jak zawsze w poniedziałek TI spóźniała się na pierwszą lekcję. Tak było od kilku miesięcy, ale nikt nie zastanawiał się dlaczego spóźnia się tylko w ten dzień. Nie będą zaprzątać głowy myśleniem o kimś tak nudnym i beznadziejnym jak ona. Weszła do klasy, gdy już wszyscy zasiedli na odpowiednich krzesłach, a nauczyciel tłumaczył temat dzisiejszej lekcji biologi. Przeprosiła cichutko i zgarbiona zasiadła w ławce zaraz naprzeciw biurka profesora. To jej stałe miejsce, na wszystkich lekcjach i klasach. Siedziała sama, nie tylko w klasie, ale i na przerwach. 
- Panie Tomlinson! - krzyknął nauczyciel. - Może przeszkadzam ? - zapytał sarkastycznie, na co Lou przestał się śmiać. TI zmierzyła chłopaka wzrokiem, po czym wróciła do zapisywania notatek z tablicy. Po chwili Lou znów przeszkodził, a skończyło się to karą. Wylądował w pierwszej ławce u boku największej nudziary w klasie, a nawet szkole. 
TI nie zważając na jego obecność wciąż wysłuchiwała gadaniny profesora. Przeszkodziło jej lekkie szturchnięcie w łokieć, który trzymała na ławce. Odwróciła się do chłopaka, a on podsunął jej liścik. Zignorowała go wracając do lekcji. Słysząc dzwonek uczniowie wybiegli z klasy Pana Tayne i udali się na przerwę. TI pośpiesznie i sprytnie ominęła wszystkich uczniów panoszących się na korytarzu, aż dotarła pod szafkę, aby zabrać książki do fizyki. Znienawidzony przedmiot wszystkich, nawet TI. 
- Dlaczego nie przeczytałaś? - usłyszała męski głos nad prawym ramieniem, gdy szukała zawzięcie podręcznika na półkach. 
- Nie interesuje mnie to co tam pisze. - stwierdziła. Uśmiechnęła się na widok książki, po czym zamknęła drzwiczki i odeszła od niego. 
- A co jeżeli tam było coś ważnego ? - zapytał idąc za nią w stronę sali od fizyki.
- Znając Ciebie pewnie znowu zrobiłbyś ze mnie idiotkę. - powiedziała i weszła do klasy zajmując miejsce zaraz naprzeciw biurka. Po chwili zajęcia się rozpoczęły, a na ławce dziewczyny pojawiła się zgnieciona karteczka. Wiedziała, że to Lou ją rzucił. Teraz jej cierpliwość się skończyła i bez zastanowienia wyprostowała kartkę, po czym przeczytała informację, że kolor jej stanika wpływa na Lou. Zgniotła kartkę i rzuciła ją na drugi koniec ławki, a za nią rozbrzmiał śmiech. Kolejna przerwa, tym razem unikała go, jednak na lekcji było to niemożliwe. Tym razem zajęcia teatralne, gdzie nikt prócz TI nie lubi chodzić. Tym razem jakieś przesłuchania innych klas, przez co klasa Lou i TI miała godzinę do własnej dyspozycji. Zostawiając książki w szafce dziewczyna chciała wybrać się na świeże powietrze. Wyszła przed budynek i usiadła na murku, gdzie ogrzewała twarz w promienie słońca. Zobaczyła zmierzającego do niej chłopaka. Zabrała swój sweterek i zeskoczyła z murku. Nie miała ochoty na widzenie jego twarzy. 
- Dokąd? - zapytał łapiąc jej łokieć, gdy przechodziła obok niego. 
- To boli. - stwierdziła. 
- Więc odpowiedz. - powiedział. 
- Co Cię to interesuje? - zapytała dalej tkwiąc w uścisku. 
- Może pójdę z tobą? - zadał pytanie obejmując jej ciało ramionami, a jego dłonie prostacko zmierzały na dolną partię pleców. 
- Odwal się. - powiedziała wyślizgując się z jego objęć. Resztę dnia nie miała kontaktu z chłopakiem. Słyszała, że zwiał z przyjaciółmi na wagary, co nie było nowością. Kilka godzin w spokoju i daleko od niego, to coś co bardzo się spodobało TI. Jednak sielanka nie trwała wiecznie. Mieszkali po sąsiedzku. Gdy mieli po 2 lata, rodzina TI wprowadziła się bok rodzinnego domu Lou. Mimo, że mieszkali tak blisko nie mieli ze sobą kontaktu. Wracając ze szkoły spotkała go na ulicy przed domem. Mył samochód. Mimo, że jego idealne mięśnie uwolnione brakiem koszulki zrobiły wrażenie na Ti, to nie patrzyła na niego. Otwierając bramkę poczuła strumień wody na sobie. Po chwili z jej ubrań i włosów kapały krople wody. 
- Jesteś żałosny. - krzyknęła do stojącego kilka metrów od niej Lou. Po wejściu do domu od razu pobiegła do sypialni, gdzie zdjęła mokre rzeczy i rozplątała warkocza, aby jej włosy się wysuszyły. 


Hej. Wiem, że czekacie na kolejną część z Harrym, ale musicie uzbroić się w cierpliwość. Dzisiaj mi po głowie chodzi ta historia, więc musiałam ją dać. W sumie nie jest dobra, ale jakoś tak..no po prostu. ;) 
Przypominam o kilku sprawach. :
1. Zapraszam na mój drugi blog, który jest poświęcony tylko horankowi http://dirtysoundfiction.blogspot.com 
2. Zapraszam na mojego tt : https://twitter.com/DirtySoundPL
3. Proszę, aby każdy anonim się podpisał. (imię, pseudonim, cokolwiek )
4 . Pamiętajcie o komentarzach. 

piątek, 14 marca 2014

Zayn

Zanim zacznę, chciałabym Wam się przedstawić i opowiedzieć co nieco o
sobie. Zaczynając od pozytywnych stron mojego życia, napiszę Wam, że jestem szczęśliwie zakochana. Szczęśliwie, bo szczerze, a Zayn odwzajemnia każdy najmniejszy procent mojej miłości. Poznaliśmy się w hotelu, gdzie w związku z ostatnią klasą odbywałam małe zaliczenie końcowe. Odwiedził nasz hotel z całym orszakiem i będąc szczera nie wywarł na mnie wrażenia. Dopiero, gdy zaczął udowadniać mi, że jego prawdziwa twarz i charakter to non stop ten sam chłopak przed sławą uwierzyłam. 
Od roku, 8 miesięcy, 2 tygodni i 4 dni jesteśmy parą, którą pochlebiają wszyscy, a nawet mój ojciec z trudnym charakterem. Jeżeli ten nieufny i broniący swojej córki człowiek powierzył Malikowi mnie w opiekę i pozwolił mi na przeprowadzkę, świadczy o Zaynie wspaniale. Także od niecałego miesiąca wraz z ukochanym mieszkamy w małym domku na granicach londyńskiego miasta. Zastanawiają Was negatywy ? Skoro są dobre strony, to muszą być złe, prawda? 
Jedno bez drugiego nie istnieje. Gdy jedno umrze drugie traci siłę i również umiera. Moje negatywne doznania do tych czas były błache i teraz wydają mi się tak banalne do rozwiązania i pokonania jak nigdy wcześniej. Skąd nagle u mnie takie przebłyski ? Właśnie przekraczam próg domu, jednaj przez pijanego faceta za kierownicą nie posługuję się nogami. Najzwyczajniej na świecie są sparaliżowane, a ich krytyczny stan potrwa .. sama nie wiem. Nawet nie wiedzą tego specjaliści i liczni lekarze. Siedząc na wózku pchanym przez Zayna, uświadomiłam sobie jak go skrzywdzę. Wózek nie uwięzi tylko mnie, ale i jego. 
- Chcesz położyć się na sofie? - zapytał, jednak pytanie odbiło się od szklanej kuli moich myśli i nie dotarło do mnie. - Hej. - zatrzymał się w salonie i podszedł przede mnie.
- Mówiłeś coś? - zapytałam odzyskując pełną świadomość. Zayn kucnął przede mną i dłonie trzymał na podłokietnikach wózka. 
- Pytałem czy chcesz się położyć tutaj? - zapytał pokazując gestem głowy na kanapę w salonie. 
- Tak. - powiedziałam smętnie drapiąc się w obojczyk. Wciąż czułam ból żeber i licznych siniaków. 
- Z na kolację co chcesz zjeść ? - zapytał radosny. Wiedziałam, że udaje. 
- Nic. - powiedziałam szybko i złapałam w dłonie podłokietniki zaciskając na nich palce. Starałam się podnieść ciało z wózka, ale nie miałam wystarczająco sił. 
- Zwariowałaś ? - zdenerwował się chłopak i wstając zabrał mnie ostrożnie z siedzenia układając na sofie. 
- Dałabym rade sama.- stwierdziłam. - I tak nie czuje zimna. - wyszeptałam, gdy Zayn przykrył moje nogi kocem. Oboje nie patrzyliśmy się na siebie, tylko wbiliśmy wzrok w przeciwne strony. 
-Pójdę zrobić kolację. - powiedział zrywają się z miejsca i popędził do kuchni. 
Przez kilka minut siedzenia w samotności nareszcie mogłam przemyśleć kilka spraw. Co jeżeli nie podołam temu wyzwaniu, albo Zayn ? Nie wytrzymam bez niego. To byłoby gorsze od tego cholernego paraliżu, ale nie chce go ranić. Ma wystarczająco swoich spraw na głowie. Może moi rodzice mieli rację, że na pewien czas powinnam wrócić do nich. Zrzuciłam koc z nóg i podciągnęłam się do pozycji siedzącej. Okręciłam się, przez co moje niepełnosprawne ciało opadło na ziemię wraz ze szklaną tacką na smakołyki dla gości, która miała miejsce na stoliku. Szklane naczynie roztłukło się na ciemnych panelach, a wokoło powstał głośny huk. Do pokoju wpadł jak huragan Zayn. Widząc mnie leżącą na podłodze pomiędzy kawałkami ostrych odłamków rzucił szmatką pod nogi i podbiegł do mnie.
- Nic Ci nie jest ? Słabo Ci? Powiedz coś. - pytał i prosił trzymając mnie w ramionach klęcząc obok. Poczułam, że tu jest moje miejsce. To najbezpieczniejsze. 
- Chciałam spróbować. - powiedziałam wtulając się w szyję chłopaka. Poczułam jak po skroni drapie mnie zarostem a dłońmi mocno trzyma moje ciało. 
- To za wcześnie. Poczekaj kilka tygodni. Załatwię rehabilitację i razem pokonamy ten cholerny paraliż. Nie pozwolę ci zostać samej. - powiedział co kilka słów całując moje włosy. 
- Skaleczyłeś się. - powiedziałam biorąc w dłonie jego dłoń. Była znacznie większa. Porównanie dłoni dziecka z dorosłym. 
- Bardziej wystraszyłem się, że coś ci się stało. Nie przeżyłbym tego. - powiedział całując mnie. 



hej kociaki <3 Iiiiiii jak ??
Mam nadzieję, ze tego nie zepsułam. 
Jutro <chyba> na school lista na kanale eska.tv o 13 będzie moja szkoła. ale nie wiem. Jak będzie jakies zsz 4 to się zgadza!! W poniedziałek idziemy do hotelu zobaczyć co i jak i na kręgle, a we wtorek na akcje dla hospicjum. Na rynku ubrani na żółto będziemy spiewać :D 
buziaki pa ;**

poniedziałek, 10 marca 2014

Harry część 2

Uderzyłem dłońmi o kierownice, przez co {TI} się wystraszyła i
znów próbowała otworzyć drzwi, jednak nie skutecznie. Przeczesałem loki palcami i odchyliłem głowę do tyłu, aby się uspokoić. 
Nie znam jej, a to co mi o sobie opowiedziała mogło być tylko wymyśloną fikcją, ale mimo to ciężko mi było to przyjąć do wiadomości. 
- Nie powiadomię policji, ale mam propozycję. - stwierdziłem, na co dziewczyna znacznie się wystraszyła. 
- Czego ode mnie chcesz?- zapytała przerażonym głosem.
- Nie bój się. Mi możesz zaufać. - powiedziałem łagodnym głosem.
- Więc? - upomniała się.
- Pojedziemy do mnie i - nie dokończyłem.
- Nie, nie! Wszyscy jesteście tacy sami! - krzyczała mocniej ciągnąc za klamkę. 
- Daj mi skończyć. - powiedziałem spokojnie. - Wypijesz herbatę, weźmiesz prysznic i na spokojnie porozmawiamy. Zastanowimy się co dalej. - uśmiechnąłem się do dziewczyny. 
- Nie wiem co w tobie jest takiego, ale ufam Ci i się zgadzam. - Powiedziała uspokajając oddech. 
- Jedziemy ? - zapytałem upewniając się.
- Tak. - rzekła nie pewnie. Kurczyła się pod kocem jak najdalej mnie. 
- Nie bój się. - zaśmiałem się. - Podjedziemy do jakiegoś sklepu po coś smacznego. - powiedziałem i ruszyłem z miejsca. 
- Jesteś niepełnoletnia, tak? - zapytałem, aby potrzymać rozmowę. 
- Tak. Niestety. - powiedziała. 
Przez kilka minut drogi zanim zatrzymaliśmy się przy markecie opowiadaliśmy różne ciekawostki z naszego życia, a gdy zauważyłem sklep zatrzymałem się na parkingu. Oboje wysiedliśmy i zabierając po drodze koszyk weszliśmy między regały, z których pozabierałem przysmaki. Dziewczyna była nieco skrępowana, więc non stop pytałem czy jada dany produkt, a ona tylko kiwała głową. Po zapłaceniu za zakupy i wróceniu do samochodu wyruszyliśmy prosto do mojego domu. Zatrzymałem się przy odpowiedniej bramie, którą otworzyłem wciskając w nią odpowiedni kod, po czym wjechałem na długą dróżkę, która doprowadziła nas pod dwupiętrowy, beżowy dom z brązową dachówką i barierkami na balkonie oraz niżej znajdującym się tarasie. 
- Żartujesz sobie? - zapytała z niedowierzaniem wysiadając z samochodu. 
- Zapraszam. - zaśmiałem się i pokazałem dłonią drogę do wejścia do środka. 
Na tarasie, gdy próbowałem odszukać klucza do drzwi, utrudniało mi to kilka reklamówek w ręce i klucze oraz telefon w kieszeni. 
- Mogłabyś ? - zapytałem i spojrzałem na kieszeń. 
Podeszła do mnie i wsadziła dłoń do kieszeni, gdzie odszukała pęk kluczy i wsadziła wskazany przeze mnie do zamka w drzwiach. Po chwili byliśmy w środku, gdzie znów nie mogła się nadziwić jak mieszkam. Zdjąłem buty i zaniosłem szybko zakupy do kuchni, a gdy wróciłem ona stała w salonie i przypatrywała się wszystkiemu. Popatrzyłem na nią, a ona wyczuła na sobie mój wzrok i odwróciła się do mnie przodem. 
- Pewnie chcesz skorzystać z łazienki, więc chodź. Pokaże Ci co i jak. - uśmiechnąłem się, a ona odesłała mi uśmiech. Poczułem się inaczej. Nie byłem sam, jak zazwyczaj. Od pewnego czasu, gdy mam wolne czuje się troszkę sam w tym domu, dlatego często tu nie bywam. Pokazałem jej drogę do łazienki i dałem z szafki czyste ręczniki. 
- Swoje rzeczy daj do pralki. Potem ją nastawię, a tu masz różne szampony. - pokazałem na półkę obok wanny. 
- Dzięki. - uśmiechnęła się i zdjęła swoją bluzę wsadzając do pralki. 
- Miłej kąpieli. - uśmiechnąłem się i zniknąłem za drzwiami. Poszedłem zaparzyć herbatę i zrobić kolację. Jedyne na co mnie stać to kanapki i szybka pizza z mikrofalówki. Gdy kolacja już czekała na stoliku w salonie poszedłem zanieść jej ubranie. Wyszukałem w garderobie moich fioletowych dresów, czarną koszulkę z długim rękawem i skarpetki. Z ciuchami podszedłem pod drzwi łazienki i chcąc zapukać zobaczyłem otwierające się drzwi. Przede mną stanęła wykąpana już TI, której twarz nabrała całkiem innego wyglądu, a włosy pachniały moim jabłkowym szamponem. Już w nieco rozmazanym makijażu, posklejanych włosach i ubrudzonej bluzie wyglądała pozytywnie, a teraz wręcz wzorowo. Jej ciało otulał mój szlafrok. 
- Przyniosłem ubrania. - podałem jej stos materiału, a ona podziękowała uśmiechem i znów zatrzasnęła drzwi. Oparłem się plecami o nie i cieszyłem się sam do siebie. Odszedłem od nich i poszedłem do salonu, gdzie po chwili pojawiła się również ona. 
- Głodna? - zapytałem widząc jak zmierza ku mnie. 
- Pewnie. - uśmiechnęła się i podbiegła do sofy siadając obok. 
Zajadając się kolacją rozmawialiśmy o wszystkim, tak na prawdę to nie mogłem oderwać od niej oczu. Jakbym wpadł w labirynt, z którego nie da się uciec. 
- Pozmywam. - powiedziała i wstała, a ja odruchowo wyrwałem z jej rąk talerz , przez co moja koszulka była brudna od resztek sosów. TI zaśmiała się głośno. 
- Śmieszy Cię to ? - zapytałem. 
- Troszkę.- stwierdziła. 
- I co mam teraz zrobić? - oburzyłem się.
- Zdejmuj to szybko. - powiedziała. Na jej zawołanie zdjąłem koszulkę, a na jej twarzy zauważyłem rumieńce. 
- Masz piękne tatuaże. - stwierdziła rumieniąc się jeszcze bardziej. 
- Na prawdę Ci się podobają?
- Najbardziej ten. - dotknęła rysunek motyla, przez co przeszła mnie fala łaskotek. 
- Mam łaskotki. - powiedziałem w śmiechu. Dziewczyna zaczęła mnie łaskotać mocniej, a ja nie chciałem być jej dłużny. Ti potknęła się o kant stołu i upadła na sofę, ale nie była świadoma, ze wyladuje na niej. Odruchowo złapała się mnie, przez co ja poleciałem na nią. 


Hej kociaki ^^
Jak poniedziałek? U mnie : kartkówka z przedsiębiorczości, kartkówka z matematyki, spr z organizacji imprez i usług turystycznych, więc była jazda. Jutro mam historię ;( Ból do kwadratu! 
Od dzisiaj zaczynam ćwiczyć, więc trzymajcie kciuki. :D Kocham Was <3

niedziela, 9 marca 2014

Harry cz.1

Dzisiaj wyjeżdżam z rodzinnego domu do Londynu,
gdzie mieszkam. Mimo wczesnej, wieczornej godziny jest już dość ciemno, a dotychczasowe słoneczne promienie zamieniły się w deszczowe chmury. Wyjechałem już z autostrady, ale droga do Londynu była jeszcze kilku godzinna, zwłaszcza, że pogoda nie dopisuje i jest niebezpiecznie na drogach. Jadąc już pewien czas w samotności postanowiłem zatrzymać się i skorzystać z toalety, więc na najbliższym zjeździe zatrzymałem auto. Szybko przebiegłem dystans do łazienki i po chwili wróciłem do samochodu, a wsiadając zauważyłem podbiegającą do mnie postać. Ciemność i ulewa utrudniały mi dostrzeżenie wyglądu tej osoby. 
- Jedziesz w stronę Londynu ? - po głosie rozpoznałem w tajemniczej osobie dziewczynę. 
- Potrzebujesz transportu ? - zapytałem, a ona tylko pokiwała potwierdzająco głową. 
- Wsiadaj. - powiedziałem. Dziewczyna szybko pobiegła na około auta i wsiadła do środka. Zatrzasnęliśmy drzwi, a ona zdjęła przemoczony kaptur. Dzięki zaświeconym lampką w samochodzie mogłem zobaczyć jej ogromne, niebieskie oczy i czekoladowe włosy, z których kapały krople. Widziałem ubrudzone czarne spodnie i czerwoną bluzę, która przez zamoczenie przykleiły się do jej ciała. Jej szyje otulał brązowy szalik, a na stopach miała czarne nie co zniszczone trampki. 
Bez słowa wyleciałem z auta i z bagażnika wyjąłem koc. Wróciłem do środka i podałem go jej. 
- Dziękuję. - powiedziała uśmiechając się i otulając się kocykiem. 
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem wyjeżdżając znów na ulicę. 
- Jestem. To znaczy. Piesza wyprawa do Londynu. - powiedziała po chwili zakłopotania. 
- Nie wyglądasz na pełnoletnią. - zauważyłem. 
- Ale jestem. - uśmiechnęła się. 
- Harry. - rzekłem podając jej dłoń. 
- TI - uścisnęła ją. 
- Skąd jesteś ? - zapytałem. Czułem się dziwnie wypytując ją o wszystko, ale mimo okoliczności wyglądała na ciekawą osobę. 
-Manchester. - odpowiedziała. - A ty ? - zapytała po kilku sekundach. 
- Z Holmes Chapel.  - nie wie kim jestem. Może i dobrze. Nie jest widocznie moją fanką, z czego w sumie jestem zadowolony. Miła odmiana przedstawiać się komuś, kogo widzi się pierwszy raz, a on nie wie o tobie nic. 
- Wracasz stamtąd ? 
- Tak. Byłem u rodziny. 
- Zazdroszczę.
- Masz zły kontakt z rodzicami ?
- Nie mam ich. 
- Przepraszam.
- Nie. nie masz za co. Ja zaczęłam. 
- Nie masz żadnych rzeczy ze sobą? - 
- Nie. 
- Dlaczego w tak zimną porę roku wybrałaś się na taką wyprawę? 
- Sama nie wiem co mnie podkusiło. 
- Nie jest ci zimno? 
- Powoli się ogrzewam. 
- Za moim siedzeniem jest plecak. Znajdziesz tam termos z herbatą. 
Dziewczyna sprytnie wyjęła termos i powróciła do poprzedniej pozycji. Nalała sobie ciepłego napoju i wypiła, odstawiając rzecz na miejsce. Po kilkunastu cichych minutach Ti zasnęła, a ja od czasu do czasu zerkałem na jej twarz. Wyglądała jak aniołek, a ja poczułem się inaczej niż zawsze w czyjejś obecności. Nie chciałem kończyć tej podróży. Około 30 kilometrów przed Londynem obudziła się, a ja włączyłem radio. 
- Zaraz będziemy w mieście. Gdzie mam Cię wysadzić? - zapytałem. Zanim odpowiedziała w radio zostały przerwane listy przebojów na rzecz poinformowania Brytanii o zaginięciu pewnej dziewczyny. '' Uwaga! Dzisiejszego ranka o godzinie 5:45 w okolicach Manchesteru zaginęła 17 - letnia dziewczyna. Ubrana była prawdopodobnie w czerwoną bluzę i czarne spodnie. Brunetkę ostatni raz widziano, gdy wychodziła z rodzinnego domu. Każdą poinformowaną o losie zaginionej dziewczyny osobę prosimy o kontakt z najbliższą jednostką policji. ''
- Zatrzymaj się! - wyszeptała. 
- To ty? - zapytałem. 
- Wysiądę i zapomnij o mnie. Proszę nie mów nikomu o mnie. - powiedziała. 
- Zwariowałaś? 
- Harry, proszę. - ciągnęła za klamkę, jednak zamknąłem zamek. 
- Okłamałaś mnie, więc powiedz mi prawdę. - milczała. - Jedziemy na policję. 
- Nie! Ok, powiem. 
- Słucham.
- Tak uciekłam z domu. Moi rodzice od pewnego czasu podróżują po świecie w sprawach biznesowych, a mną zajmują się wujek. To znaczy kuzyn mojego taty. To jedyna rodzina. Dzisiejszej nocy. On. - TI zamilkła, a ja zjechałem na pobocze, aby z nią porozmawiać. 
- Co on? - zapytałem. 
- W nocy. On. - dziewczyna zaczęła się trząść. - Przyszedł do mnie i . - znów cisza. 
- TI co on Ci zrobił ? - zapytałem patrząc na nią. Widziałem łzy w jej oczach, które po chwili zamknęła. - Wykorzystał Cię? 
- Tak. 


Hej misie <3
Co u Was? Jak marcowe dni? U mnie cieplutko ^.^ Zaraz jadę do internatu i muszę się uczyć :`(
Jak Wam się podoba? Takie szybko pisane :D