środa, 25 października 2017

Niall cz.1

Niall, jak każdy chłopak z Naszego miasta spędzał wolny czas na boisku, w klubach, od czasu do czasu wyszedł na piwo do baru. Głownie spędzał czas w szkole. Ostatnia klasa, dużo obowiązków i nacisk rodziców oraz nauczycieli. W końcu Niall jako jeden z najzdolniejszych uczniów, przewodniczący szkoły, najpopularniejszy zawodnik szkolnej drużyny piłkarskiej ma dużo zobowiązań, wyrzeczeń. Codziennie mu się przyglądam.  Każdego ranka, gdy chowa swoją kurtkę do szafki i chyba mimo woli przeczesuje dłonią włosy do góry. Codziennie widuje go na szkolnej stołówce, gdy siada przy drugim stole od okna. Z butelką wody malinowej, jabłkiem i burgerem od szkolnej kucharki. W każdy wtorek mamy razem dwie godziny historii, a w czwartek i piątek po jednej godzinie matematyki. Zawsze siadam za Nim i mu się przyglądam, dokładnie analizuje jego ruch, każdy dosłownie. Ciekawi mnie w Nim wszystko.

- Alexandra ! - usłyszałam i wyrwałam się z moich myśli. Spojrzałam na nauczycielkę i zobaczyłam jej kwaśny wyraz twarzy. - Powtórzysz co mówiłam? - zapytała stojąc przede mną i patrząc nad swoimi dziwnymi okularami.
- Przepraszam Panią, Pani Profesor, ale nie słuchałam. - przyznałam się bez bicia i awantur.
- Przestań myśleć o niebieskich migdałach i skup się na lekcji. Jasne?
- Tak, oczywiście. - powiedziałam, ale jak to się mówi jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało. Nadal myślałam o Nim. Jaki jest, co myśli na różne tematy i co mu w siedzi w głowie.
Od nudnej lekcji uratował mnie dzwonek. Czas do domu, nareszcie lub nie nareszcie. W szkole przynajmniej widzę ludzi, słyszę rozmowy, śmiechy na korytarzu, a czasami zamienię słowo z nauczycielem. W domu kipi ze mnie samotność.
Zabrałam zeszyt do plecaka i poczułam lekkie popchnięcie.
- Lexi, może wyjdziesz z Nami do kina? - zapytała się mnie Daniell, pchając mój wózek w kierunku drzwi.
- Daniell, bardzo dziękuję, ale w mieście nie ma dla mnie kin. - stwierdziłam zaglądając na siebie, aby spojrzeć na dziewczynę.
- Oh to możemy iść coś zjeść. W restauracji chyba możesz być ? Co nie? - zaśmiała się.
- Dlaczego mnie zapraszasz ? - zdziwiłam się. Daniell nigdy ze mną nie zamieniła słowa, a " znamy " się od 5 roku życia.
- Chciałam być miła. - powiedziała i przewiozła mnie przez drzwi na korytarz.
- Sama nie wiem. - stwierdziłam, gdy nagle Go zobaczyłam. Stał tak niewyobrażalnie blisko mnie.
- Daniell, nie rób sobie z Lexi jaj, ok ? - powiedział, a ja zamarłam.
- Co Ty Niall ? - zaśmiała się zakłopotana.
- Słyszałem Waszą rozmowę dzisiaj przed szkołą. Chcecie wyciągnąć od Niej kasę. - powiedział, a jego oczy kipiały złością.
- Co ? - zapytałam.
- Daniell i jej kolesie chcieli wyciągnąć od Ciebie pieniądze, bo nie mają już za co szlajać się po mieście.
- Serio ? - zapytałam Daniell. Milczała przez sekundę i walczyła ze swoim sumieniem, jednak jej wrodzona złość i chamstwo wygrały.
- Tak, myślałaś frajerko, że serio się zakumplujemy ? - zaśmiała się. - Ty i Twój złom do niczego się nie nadajecie. - powiedziała i poszła. Zostawiła mnie na zatłoczonym korytarzu. Z Nim.
- Lexi, wszystko ok ? - zapytał kucając obok mnie. Nie miałam odwagi się nawet odezwać. Czułam łzy napływające do moich oczu, ogromny ucisk w głowie. - Ej, Lexi ?
- Tak ? - zapytałam zaciskając szczękę.
- Odwiozę Cię do domu, co ? - zaproponował.
- Nie wysilaj się, pojadę sobie sama. Mam na czym. - powiedziałam i po prostu odjechałam.
Poczułam, że jestem dla Niego okropna, mimo jaki on okazał się miły dla mnie. No, ale co mam zrobić. Poczułam się jak kupa śmieci, kupa śmieci na wózku. Zabrałam z szafki swoją bluzę i udałam się do wyjścia. Miałam wszystko gdzieś, popychałam kółka i nie zastanawiałam się nawet dokąd, po co i jak daleko zmierzam. Oby przed siebie, z dala od upokorzenia, wyśmiewania się ze mnie.
Po kilku minutach zadzwonił mój telefon. " Mama " .
- Halo ? - zapytałam.
- Lexi, gdzie jesteś ? Podjadę po Ciebie. - powiedziała, ale bez specjalnego zamartwienia się. tak po prostu, jakby pytała Pani na palcu targowym ile kosztuje kilo ziemniaków.
- Nie musisz, poradzę sobie.
- Ale Lexi, nie bądź naburmuszona. Gdzie jesteś? - ponownie zapytała, a ja ponownie nie odpowiedziała, tylko grzecznie się pożegnałam i rozłączyłam połączenie.
Schowałam telefon do plecaka i ruszyłam znów przed siebie. Dotarłam już do miejskiego parku. Sprawdziłam wszystkie kieszenie i nazbierałam kilka monet na koktajl z budki.
- Dzień dobry, poproszę koktajl z brzoskwinią, truskawką. - powiedziałam patrząc wysoko, aż do okienka gdzie wystawała uśmiechnięta Pani.
- Mamy super nowość. Koktajl z brzoskwinią, truskawką, pomarańczą z dodatkiem mięty. Za 4,80. - powiedziała pokazując na narysowany kubek soku na busie.
- Proszę dwa takie. - usłyszałam nieco znany mi głos, przez który krew przez kilka sekund nie krążyła w moim ciele. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Nialla, podającego pieniądze Pani z budki.
Nic nie mówiłam, nie wierzyłam, a może nawet nie chciałam. Po chwili Niall podał mi kolorowy kubeczek z sokiem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się i spróbował swojego soku.
- Nie musisz. - stwierdziłam.
- Ale pycha, spróbuj. - całkiem zignorował to co do Niego powiedziałam. - Śmiało. - zaśmiał się i zagiął moją rurkę w moim kubeczku.
- Dlaczego to robisz ? - zapytała zdziwiona.
- Ale co ?
- Rozmawiasz ze mną. - powiedziałam, jakby to było oczywiste.
- A nie wolno? Zabijają za to ? - zaśmiał się i przeszedł za mnie. Poczułam jak popycha mój wózek i kieruje się do ławeczki. - Pozwolisz, że sobie usiądę.
- Proszę. - powiedziałam i napiłam się soczku.
- Lexi, czesto ludzie są dla Ciebie tacy jak Daniell ? - zapytał nagle.
- Nie często, bo najczęściej ludzie nie mówią do mnie. Ignorują mnie, ale nie dziwie się im.
- Co? Czemu ?
- A kto by chciał zadawać się z kimś takim ? - powiedziałam i spojrzałam na mój pojazd.
-  To, że spotkało Cie takie coś to nie Twoja wina, tylko tego dupka, który Cię potrącił.
- Skąd o Tym wiesz? - zapytałam.
- Każdy wie. - stwierdził. - Przepraszam, nie powinienem o tym rozmawiać.
- Masz rację, nie mam ochoty o tym gadać. - przyznałam mu rację.
- A Daniell się nie przejmuj. Tacy ludzie już zostaną tacy i kiedyś to on Nich świat się odwróci. - powiedział i uśmiechnął się. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy. Tylko szum drzew i kilku aut na pobliskiej jezdni.
- Lexi, a może przyszłabyś na mój mecz? Znaczy Nasz. - powiedział wpatrzony w swój kubeczek.
- Mecz? - zdziwiłam się. Nigdy nie byłam na meczu naszej drużyny. Wróc, nigdy nie byłam na żadnym. Nawet nie oglądałam w telewizji.
- Tak tylko pytam, no wiesz. Jakbyś się nudziła w domu czy coś. - uśmiechnął się. - Gramy o finał na mistrzostwach.
- Ah, tak. Widziałam plakat w szkole, że jest mecz w piątek.
- Fajnie by było, gdybyś przyszła. Znaczy przyjechała. - zaplątał się  i widocznie poczerwieniał.
- Z chęcią. - powiedziałam z motylkami w brzuchu, bo dotarło do mnie co się dzieje. Zeszły ze mnie te złe emocje po ten akcji z Daniell i zaczyna docierać do mnie z kim rozmawiam.
- Muszę się zbierać, muszę odebrać młodszą siostrę ze szkoły, a za godzinę mam trening. A skoro przyjedziesz na mecz to muszę być dobry. - uśmiechnął się. - Dasz sobie radę? - zapytał.
- Tak, pewnie. Zaraz mam autobus stamtąd. - pokazałam palcem na przystanek oddalony o jakieś 20 metrów.
- Może Cię podwiozę ?
- Nie, na serio dam sobie radę. Leć juz, bo siostra. - uśmiechnęłam się, a on odszedł. Po chwili sie odwrócił i pomachał mi na do widzenia.
~
- Cześć ! - usłyszałam głośne przywitanie, przez co o mało nie dostałam zawału. Zamknęłam szafkę i spojrzałam za osobę stojącą obok. Niall Horan.
- Cześć. - powiedziałam nieco ciszej niż on. - Nie powinieneś być na boisku ? - zapytałam.
- Skąd wiesz? - zaśmiał się opierając o szafki.
- Oj, zgaduje. - tak, kłam Lexi.
- Udam, że Ci wierzę. Chciałem się z Tobą przywitać. Widziałem Cię dzisiaj przed szkolą, ale mi uciekłaś.
- Śledzisz mnie? - zapytałam.
- To był przypadek.- stwierdził oblizując usta.
- Udam, że Ci wierzę. - zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie. Spojrzałam na zegar na ścianie i po zobaczeniu, że nie wybiła jeszcze godzina 9:00 byłam bardzo zdziwiona, że człowiek może się uśmiechać już od samego rana. Po chwili dotarło do mnie, że w zasadzie dla mnie nie ma większego znaczenia czy jest ranek, samo południe czy środek nocy. Dla mnie to nowość. Może nie nowość, bo za czasów mojej pełnej sprawności byłam uśmiechnięta zawsze, być może nawet we śnie. Powiedzmy, że to wielki przełom lub powrót do wczesnej młodości. I nawet mi z tym dobrze, coś innego od bardzo dawna.
- Dzień dobry Alexandra, gotowa na lekcje ? - zapytała wysoka blondynka i otworzyła przede mną drzwi do klasy.
- Tak Pani Profesor. - odpowiedziałam i pociągnęłam z całej siły kółka. Ustawiłam się przy ławce i czekałam na resztę uczniów.
- Czy to makijaż ? - zapytała Profesorka układając swoje pierdoły na biurku.
- Słucham ? - zdziwiłam się, a raczej zawstydziłam. Zestresowała mnie jak diabli.
- Wyglądasz dzisiaj jakoś inaczej, oczywiście bardzo ładnie jak zawsze. - uśmiechnęła się, a do klasy weszło kilka osób. Przerwałyśmy rozmowę i udawałyśmy, że jej nie było. Pani Profesor Jonas - najmłodsza z całego grona nauczycieli, wie co uczniowie lubią, a czego nie. Ma podejście kobieta, zna się na rzeczy. Faktycznie, pierwszy raz od bardzo dawna nie tylko się uśmiechnęłam, ale i pomalowałam rzęsy. Dla mnie to sztuka, nie jestem w tym mistrzem. Makijaż, wymyślne fryzury, najmodniejsze w sezonie torebki czy buty to nie temat dla mnie. Najzwyczajniej się nie znam, no i nawet mnie to nie ciekawi. Co ? Już ? Dzwonek? A ja nie pomyślałam o Nim, tylko o nauczycielce? Cholera !
~
Przerwa obiadowa, to jedna część szkolnego życia, której nie cierpię najbardziej, ale i kocham nad życie Szum, ludzie, tłumy, wrzaski. Nie znoszę, ale medal ma dwie strony i właśnie za tę drugą jestem w stanie się poświęcić te 30 minut i wysiedzieć w szumie i tłoku. Przy drugim od okna stoliku już zebrała się grupka tych najpopularniejszych w szkole, taka szycha. Drużyna piłkarska, kilka osób z samorządu i najpiękniejsze dziewczyny w szkole. Wszyscy już są, ale brak tylko Jego. Poczekam, pewnie się spóźni, a tak bardzo chcę Go zobaczyć. Uśmiechnąć się jeszcze jeden raz. Dłubiąc plastikowym widelcem w makaronie zaglądałam kiedy przyjdzie. Przez chwilę nawet zapomniałam, że jestem w publicznym miejscu.
- Szukasz kogoś ? - usłyszałam i zerwałam się.
- Niall? - zdziwiłam się. Nie wierzyłam własnym oczom, co on tutaj robi. Tak ot, usiadł przy moim stoliku.
- Jak lekcje? - zignorował moje głupie pytanie i rozstawił swoją tackę z obiadem na stoliku.
- Dobrze, a co Ty robisz ?
- Jem. Tobie też radzę, bo zaraz będzie zimne. - uśmiechnął się i wcisnął keczup do burgera.
- Nie wyganiam Cie, ale dlaczego akurat ze mną ?
- Jeśli nie chcesz to sobie pójdę. - powiedział poważnie.
- Nie, ale jestem zdziwiona tym wszystkim.
- Czym?
- Rozmawiamy jak starzy przyjaciele, kupiłeś mi sok. Teraz dosiadłeś się do mnie, a Twoi przyjaciele siedzą tam.
- Chciałem być miły, nie masz przyjaciół i pomyślałem...- powiedział, po czym zamilczał. - Oh Lexi, nie chciałem.
- Tak, na pewno. - powiedziałam i wycofałam wózek od stolika.
- Cześć ofermo, jak tam Twoje dwa kółka? - zapytała się Daniell, a połowa stołówki zaczęła się nabijać. No jak zawsze.
- Daniell, powiedziałem Ci coś wczoraj. - zwrócił uwagę Niall podchodząc do Nas.
- Ty się Horan nie odzywaj. Bronisz Ją ? - zapytała stając przed Nim.
- Odczep się, rozumiesz ? - Niall tak krzyknął, że nawet ja się wystraszyłam. Jak żyję tak takiej złości nie widziałam, może w filmie czy serialu.
- No co Ty, Horan? Zakochałeś się ? - stwierdziła i zaplątała ręce na brzuchu. Czekałam na Jego oburzenie. Coś w stylu " Daniell, nie wymyślaj bajek. W takiej pokrace nikt się nie może zakochać" .
- Nie wtrącaj się. - powiedział nieco spokojniej i zabierając swój plecak popchał mój wózek do wyjścia. Nie zniosłam tego wszystkiego i rozryczałam się jak małe dziecko. Niall wyprowadził mnie przed szkolę i przeszedł przede mnie.
- Trzymaj i już nie płacz. - powiedział podając mi małą chusteczkę w postacie z bajek.
- Chcę do domu. - powiedziałam wycierając twarz.
- Zaczekaj tu. - stwierdził i zniknął na kilka minut. - Jedziemy do domu. Woźna akurat myła podłogę obok Naszych szafek.  - usłyszałam i zobaczyłam Go z moją kurtką.


środa, 30 sierpnia 2017

Louis

- Louis, otwieraj te cholerne drzwi ! - krzyczała tak głośno jak w stanie jest krzyczeć drobna dziewczyna o wzroście metr sześćdziesiąt osiem. Tłukła pięściami w drewniane drzwi, które po chwili otworzyła, ku zdziwieniu Loli, siostra Lou.
- Lola? Wszystko ok? - zapytała zdziwiona zachowaniem przyjaciółki.
- Gdzie jest Lou? - zignorowała pytanie i weszła do domu jak do siebie.
- Jest u siebie w pokoju. Czy coś się stało? - zanim Lottie skończyła pytanie, Lola już dawno skierowała się w stronę pokoju chłopaka. Biegiem popędziła pod drzwi i z siłą tłukła w nie.
-Louis ! - zawołała, a po chwili chłopak lekko uchylił drzwi.
-Lola? - zapytał jakby sam siebie.
- Otwórz te drzwi ! - rozkazała. Obawiała się, że to co usłyszała dzisiaj na popołudniowych zajęciach z muzyki okaże się prawdą, a ona zastanie w pokoju Lou swoją największą rywalkę. Anastasie Miller, której nienawidzi od narodzin. W dzieciństwie psuła jej zabawki, zabierała słodycze.  W późniejszych latach, gdy lalki poszły w odstawkę Anastasia wiele razy ukradła zeszyty, książki z plecaka Loli. Teraz w Liceum, Ana jej tak zwana królową szkolnego korytarza, a Lola zwykłą szarą myszką, nikim ważnym.
- Lola, nie świruj. Spotkajmy się jutro na mieście. - zaproponował Louis.
- Wpuść mnie, rozumiesz ? - powiedziała szarpiąc się z chłopakiem. W końcu wygrała, weszła do pokoju i jej przeczucia się potwierdziły.
- Zadowolona? - zapytała pół naga An. Leżała na łóżku Louisa w samych spodniach i staniku. Jakby nigdy nic spięła swoje włosy w wysokiego koka.
- Nienawidzę Cię. - wyszeptała dziewczyna i wyszła tak szybko jak weszła.
- Lola? Poczekaj. - zawołała Lottlie, gdy zobaczyła przyjaciółkę zalaną łzami. - Lola, ej..- siostra Lou stała bezradnie w drzwiach i widziała jak Lola wsiada do malutkiego auta i odjeżdża z ich podwórka.
Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do pokoju brata zapytać, dowiedzieć się czegoś. Każdy wie, że ten chłopak nie jest święty, ale nigdy nie doprowadził nikogo do płaczu. Szczególnie Lolę, przecież są najlepszymi przyjaciółmi od wielu dobrych lat. Zawsze i wszędzie razem, tworzą drużynę. Lou i Lola, Lola i Lou.
- Ej, Lou dlaczego .. - Lottie zamurowało. - Co robi tutaj ta szmata ? - zapytała widząc An. Jak i Lola, tak i siostry Lou nie znoszą tej dziewczyny.
- Uważaj na słowa gówniaro. - oburzyła się Ana, ubierając bluzkę.
- Wynoś się stąd, natychmiast. - krzyczała siostra Lou.
- Uspokój się ! - chłopak już nie wytrzymał i z nerwów uderzył pięścią w ścianę.
- W takim razie ja i bliźniaczki wyjdziemy.
- Lottie, oszalałaś ? !
- Nie Lou. Tobie padło na mózg. Albo ona albo my.
- An, będzie lepiej jak już pójdziesz. - Lou patrząc na znerwicowaną siostrę postanowił odpuścić i wyprosić swojego gościa.
Po 10 minutach ciszy, Anastasia wyszła z domu a rodzeństwo siedziało w pokoju chłopaka.
- Co Ci strzeliło do głowy, Louis ? - zapytała spokojna już Lottie.
- O co Ci chodzi ? Nie mogę się spotykać z dziewczynami ? Jestem juz dużym chłopcem, wiesz? - zaśmiał się sarkastycznie siadając na łóżko.
- Możesz, oczywiście. Tylko, że.. oh
- No co ?
-Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałam i słowa dotrzymam. Ale proszę Cię, nie przyprowadzaj jej tutaj więcej.
- Jeśli masz robić takie akcje to nie będę.
Lottie poczochrała brata po włosach i wyszła z pokoju. Zajrzała jeszcze na chwilę do środka.
- Ej. - Louis spojrzała w jej stronę. - Zadzwoń do Loli. Bardzo płakała jak wychodziła.
- To o to Ci chodzi ?
- Zadzwoń do Niej. - Lottie się lekko uśmiechnęła i poszła.
Louis rzucił się do telefonu i raz, drugi, trzeci dzwonił do przyjaciółki. Na darmo. Dzwonił, pisał przez kilkanaście minut, jednak żadnej odpowiedzi. Ubrał koszulę i zszedł do salonu, gdzie jego siostry oglądały jakiś teleturniej w telewizji.
- I jak ? - zapytała najstarsza/
 - Nie odbiera. - stwierdził i usiadł bezradny na sofę.
- Robisz jej takie świństwo i myślisz, że zwykły telefon wystarczy ? - zapytała Daisy śmiejąc się razem z siostrą bliźniaczką.
- Powiedziałaś im ? - zapytał się chłopak starszej z sióstr.
- Są czasami mądrzejsze niż Ty. - stwierdziła Lottie zakładając nogi na puf.
- To co ja mam zrobić ? - zapytał Lou.
- Faceci są jednak jak dzieci. Ubierz czyste ubrania i umyj włosy. - podpowiedziała Phoebe.
- Kup jej kwiaty. - dopowiedziała Lottie.
- I jedź do Niej, powiedzieć jak bardzo Ją kochasz ! - wykrzyczała Daisy.
Louis poczerwieniał się, jednak wstał i poszedł do pokoju. Po pewnym czasie wyszedł w śnieżnobiałej koszuli.
- Łap. - zawołała Lottie rzucając do brata klucze do jej auta.
- Dzięki. Na serio. - powiedział i pobiegł do drzwi.
Chwila moment i był już w pobliskiej kwiaciarni. Wybrał ulubione różowe róże Loli i ponownie wsiadł do auta, aby udać się do dziewczyny. Po kilku minutach był na miejscu. Zaparkował auto i wyszedł pewnie z auta. Zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła je mama Loli.
- Louis, jaki Ty elegancki. Wejdź proszę. - zaprosił chłopaka do salonu.
- Jest Lola? - zapytał.
- Tak, tak. Jest w złym humorze, więc dobrze, że jesteś. Swoją drogą co to za okazja na biała koszulę, kwiaty. O mój Boże, Lou czy to perfumy ? - zaśmiała się kobieta.
- Mogę iść do Niej ? - zapytał z powagą.
- Tak, idź.
Louis stanął przed drzwiami dziewczyny i zapukał.
- Mamo, proszę nie mm ochoty rozmawiać.
Louis ponownie zapukał, po czym usłyszał jak Lola idzie ku drzwi.
-Oh, mamo proszę.. - powiedziała i otworzyła drzwi. - Louis ? - zdziwiła się.
- Możemy porozmawiać ? - zapytał.
- Nie mam ochoty. - stwierdziła, a ten po prostu padł przed Nią na kolana.
- Daj mi pięć minut Lola.
- Louis, wstawaj.
- Nie. Daj mi szansę, chociaż ze mną pogadaj. Lola, proszę.
- Ja Ciebie też proszę, abyś wstał.
- Będę tu klęczał do puki ze mną nie porozmawiasz, wiesz ? - stwierdził.
- Lola, kochanie ? wszystko ok ? - zapytała mama. Widząc klęczącego chłopaka przed stopami swojej córki miała mieszane uczucia.
- Tak mamo, wszystko dobrze. - stwierdziła i ustąpiła przejścia do swojego pokoju, aby Lou mógł wejść. Chłopak na kolanach wszedł do pokoju, a mama Loli bez słowa z wytrzeszczonymi oczami odeszła spod pokoju córki. Dziewczyna zacisnęła szczęki, zamknęła za chłopakiem drzwi i spojrzała na Niego.
- Czego Ty ode mnie chcesz ? - zapytała po chwili.
- Żebyś mi wybaczyła, czuję się jak ostatnia świnia i nie masz pojęcia jak bardzo żałuję tego co się stało. Gdybym jakoś mógł cofnąć czas, oddałbym wszystko, żeby to się nie zdarzyło. - powiedział klęcząc i trzymając wielki bukiet przed sobą. Zła mina dziewczyny nie zmieniła się ani trochę. Tommo wstał, położył bukiet na biurku i złapał w swoje dłonie twarz dziewczyny.
- Przepraszam Cię. Nie chcę, ąbyś przeze mnie płakała. Żałuję, że tak się to wszystko potoczyło, ale byłem tak bardzo wkurzony jak dowiedziałem się o Tobie i Leo.
- Co ? O mnie i Leo ? - zapytała.
- W szkole wszyscy mówią, że się spotykacie. Chciałem, żebyś była zazdrosna, że ja spotykam się z kimś innym, byłem tak strasznie zły i spotkałem się z An.
- Ale Louis, ja i Leo robimy po prostu razem projekt na fizykę.
- Co takiego ? - zapytał, a ze zdziwienia mu ręce opadły.
- Tak, ja i Leo robimy projekt na dodatkowych zajęciach. Nie mówiłam Ci, bo wiem jak nie lubisz fizyki, a zresztą uznałam, że to jej nie ważne.
- Żartujesz sobie ze mnie ? Zaprosiłem największą żmiję ze szkoły do mojego domu, a Ty mi mówisz, że to jakiś projekt ? - zawołał.
- Louis, jesteś zazdrosny  ! - zaśmiała się Lola.
- Oczywiście, że tak. Jestem zazdrosny jak diabli. - przyznał się pewny siebie.
- Mój Boże, haha ! - zaśmiała się nie wierząc w to.
- A Ty co ? Nie jesteś lepsza. - stwierdził siadając na kanapie.
- Ja? Nie, po prostu.. - Lola przestała się śmiać i udawała, że Lou jest jej obojętny.
- Przyznaj się.
- Nie jestem zazdrosna, ok ?
- To dlaczego nie pozwoliłaś mi zaliczyć tej laski ? - zapytał, za co dostał pięścią w ramie. Złapał Lolę za rękę i przyciągnął Ją do siebie, przez co dziewczyna usiadła na Jego kolanach.
- Nie mów tak. - dziewczyna posmutniała po pytaniu Lou.
- Ej, wiesz co ? - zapytał.
- Co ?
- Kocham Cię. - powiedział wpatrując się w Jej oczy. Momentalnie poczuł jak na ciele dziewczyny pojawia się gęsia skórka, a policzka lekko poczerwieniały. Dziewczyna odwróciła twarz w drugą stronę. - Proszę Cię, powiedz coś. - Lola ponownie spojrzała na chłopaka. - Dlaczego płaczesz ? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie płacze. - powiedziała mrugając szybko, aby łzy się nie polały po policzkach.
- Wszystko w porządku ? - zapytał Lou.
- Tak, nigdy nie było lepiej. - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie chce Cię do niczego zmuszać. - powiedział po czym został obdarowany najczulszym pocałunkiem jaki można dostać. Poczuł, że unosi się ponad wszystko, wszystkich. Że jest w stanie oddać dla Niej wszystko, aby całowała go tak zawsze, wszędzie i jak najdłużej.











niedziela, 25 czerwca 2017

Krótkie Imaginy 3

1)  Niall na prośbę fanów zrobił małe Q&A na instagramie, gdzie przez 20 minut odpowiadał na wszystkie pytania od fanów. Zadawali pytania o nowe piosenki, trasę i różne inne związane z Jego pracą i muzyką. Trafiły się również pytania bardziej prywatne, jednak Niall nie jest skryty i dzieli się pewnymi informacjami z fanami.
Niall : "Kiedy zamierzasz ożenić się z T/I ? " Bardzo bym chciał, ale nie wiem kiedy.

2)  Dzisiaj Twoje urodziny i Louis jako Twój ukochany chce zrobić dla Ciebie cudowną niespodziankę. Myślisz, że jest w Nowym Yorku, a tak na prawdę chłopak puka do Twoich drzwi ze śmietankowym tortem w rękach i ma plan na wspaniały dzień tylko we dwoje. 



3)  Ty i Harry wybieracie się na bal charytatywny i z tej okazji chciałaś wyglądać inaczej niż zawsze, więc założyłaś śliczną, ale skromną suknię. Wszystko już gotowe, piękny makijaż i fryzura, szpilki, torebka. Wychodzisz z pokoju i widzisz Harrego jak poprawia przed lustrem włosy. Na Twój widok aż zamiera, a Ty obracasz się, aby pokazać się w całości. 
Ty: I jak ? 
Harry : T/I, kochanie a zamek ? Odwróć się słońce. 


4)  Na gali Nialla zatrzymała dziennikarka, aby podpytać Go o Ciebie. 
Dz: Niall, co słychać o T/I?
N: Jest dobrze,widzimy się często i spędzamy dużo czasu razem. Ostatnio byliśmy na wakacjach w Hiszpanii i były to najlepsze wakacje jakie pamiętam. 
Dz: Oh, wszyscy widzieliśmy zdjęcia T/I w bikini. Co za ciało !
N: To pomyśl jakie miałem widoki w hotelowym pokoju 
Dz: Ona Cie zabije ! 




niedziela, 18 czerwca 2017

Shawn cz 2

- Shawn ? - zawołała dziewczyna na co się odwróciłem.
- Tak ? - uśmiechnąłem się do Niej.
- A kiedy ? - zapytała zawstydzona bawiąc się kawałkiem fartucha. Wygląda jak aniołek kiedy się rumieni. Jest taka urocza, malutka.
- Kiedy tylko zechcesz. Kończysz o 21, będę czekał.- stwierdziłem szczęśliwy. Mój brzuch wypełniło stado szalonych motyli.
- Ale to miał być obiad. - zaśmiała się.
- W takim razie, będzie obiadokolacja. - powiedziałem i pomachałem jej na pożegnanie. 
Moje emocje są w takim stanie, że nie potrafię go opisać. Nie dotarło do mnie to, że Cassie się ze mną umówi. Od tak dawna na to czekałem. Muszę się opamiętać, bo czeka mnie praca w studio, a w takiej sytuacji dam z siebie wszystko. Wyszedłem z pokoju i udałem się do windy, a następnie będąc na parterze przeszedłem do busa. Z daleka słyszałem krzyk fanów, a będąc już za drzwiami rozszalały się flesze aparatów. Zobaczyłem ochroniarzy, którzy dbają o moje bezpieczeństwo, ale również i moich fanów. Nie pozwolę nikogo skrzywdzić. Przedarłem się przez tłum rozdając kilka autografów. Kilka pamiątkowych zdjęć i mnóstwo uścisków. Po chwili znalazłem się w busie i już byłem w drodze do studia. 
*Cassie* 

Cały dzień nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, wszystko leciało mi z rąk i w dodatku David miał swoje humorki. Na szczęście zaraz przerwa i odpocznę chociaż 20 minut. Przy kanapce postanowiłam zadzwonić do Amandy. 
- Cassie, nie zgadniesz co się stało. - odebrała moje przyjaciółka. 
- No, ja też mam Ci dużo do opowiedzenia. - stwierdziłam, jednak Amanda zaczęła opowiadać. 
- Leo zaproponował mi stanowisko menadżera. Wyższa pensja, firmowy telefon i samochód, rozumiesz to ? - zawołała mi do słuchawki. 
- To rewelacja, Amanda. Gratuluję. - ucieszyłam się, bo ona na prawdę zasłużyła na to. Jest dobrym pracownikiem i na pewno dobrze sprawdzi się na nowym stanowisku. 
- Jestem taka podekscytowana, że nie masz pojęcia. Dzisiaj po pracy musimy to uczcić. - powiedziała i już wiedziałam co ma na myśli. 
- No widzisz, w tej sprawie dzwonie. Bo umówiłam się już i chciałam Ci powiedzieć, że wrócę trochę później. - wyjaśniłam. 
- Umówiłaś się? - zapytała Amanda. - Cassie, umówiłaś się ?! - krzyknęła do telefonu, ąż odchyliłam słuchawkę od ucha.
 - Tak, ale to nic takiego. Serio. - zaśmiałam się nerwowo. 
- Cassie, kłamiesz. Kim on jest ? Jak ma na imię ? - zaczyna się...
- Nic Ci nie powiem, pogadamy w domu. Wrócę później, nie czekaj na mnie z kolacją. Kocham Cię. - powiedziałam wysyłając buziaka do telefonu i rozłączyłam się. Korzystając z tego, że mam jeszcze kilka minut wolnych to postanowiłam poszukać czegoś w internecie na temat Shawna. Przeglądałam stronę za stroną, czytałam komentarze i wyznania miłości od fanek. To takie miłe i niesamowite co piszą o Nim dziewczyny z całego świata. 
- Cassandra ! - Usłyszałam głos Davida i wróciłam do pracy. Dzień dłużył mnie się niemiłosiernie. Zamiast myśleć o pracy, myślałam o spotkaniu. Aż nadeszła moja ostateczna godzina. Po oddaniu rzeczy do szatni, pożegnałam się z innymi pracownikami i wyszłam na parking. 
Gdzie ja mam czekać? Co ja mam w sumie powiedzieć? O Boże, przecież On na pewno zapomniał o tym wszystkim a ja się przejmuję. Minęło kilka minut, a ja nadal byłam sama na parkingu. Jedynie kilku pracowników z kuchni wyszło do domów. 15 minut, coraz ciemniej i zimniej. On zapomniał na pewno. 
Wyjęłam kluczyki z kieszeni i zaczęłam uwalniać mój rower, po czym poczułam lekkie poklepanie w ramie. Odwróciłam się wystraszona i zobaczyłam postać w kapturze i czapce z daszkiem. 
- Shawn ? - zapytałam niepewnie. 
- Tak. - spod daszka zobaczyłam Jego twarz. Tak, to był Shawn. 
- Gotowa ? - zapytał mnie z uśmiechem. 
- Nie, bo nie wiem na co. - stwierdziłam niepewnie. 
- Obiadokolacja ? Co Ty na to ? Sam wszystko zamówiłem. - zaśmiał się zawstydzony. - Chodź. - złapał delikatnie za moją dłoń. 
- Czekaj, a mój rower ? - zapytałam. 
- Odwiozą do domu. - powiedział po czym pociągnął moją dłoń już pewniej. Zobaczyłam jak znajomy mi już ochroniarz zabiera mój pojazd do busa.
- Zapraszam, nie bój się. - powiedział otwierając mi drzwi do auta. Nie taniego i nie obleśnego auta. To Beyonce wśród aut. Coś niesamowitego. Bałam się usiąść, że pobrudzę czy coś. 
- Śmiało. - chłopak zachęcił mnie, ale nic nie pomogło. Nie chciał robić z siebie kretynki, więc wsiadłam do środka jakbym weszła do fabryki porcelany..
- Gdzie jedziemy ? - zapytałam Shawna, gdy usiadł za kierownicą. 
- Znam bardzo fajną restauracje. Jest niedaleko. Mają tam przepyszne rzeczy. 
- Rozumiem. - powiedziałam i zaglądałam dokąd jedziemy. 
- Denerwujesz się, prawda ? - zapytał 
- Może trochę. - kłamca ze mnie, bo chciałam uciec. Czułam się wyjątkowo, ale każdy ruch przyprawiał mnie o dreszcze. Jak przy dobrym horrorze, albo co gorsza, jak przy nieodebranych połączeniach od mamy. 
- Cassie, czuję się okropnie, że się boisz. Na  prawdę tego nie chcę. Chciałem, żebyś czuła się dobrze. Nie mam zamiaru Cię straszyć i stresować. Jeśli coś będzie nie tak, to proszę mów mi o wszystkim. - Powiedział poważnie i powiem Wam, że zrozumiałam, że te wszystkie opinie na Jego temat są prawdziwe. Ludzie, którzy być może nigdy nie widzieli Shawna na oczy, wiedzą jaki jest. 
- Jestem trochę zestresowana, ale wszystko jest dobrze. 
- Jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się po czym wskazał palcem na mały budynek jak z filmu. Przeurocza restauracja z ogromną werandą. Mnóstwo polnych kwiatów, girlandy z żarówek, niesamowity zapach dań. 
- Witamy Państwa, stolik już czeka. Zapraszam za mną. - przywitała Nas młoda kobieta w białej koszuli. Zaprowadziła Nas do stolika przy dużym oknie z widokiem na przepięknie oświetlony ogród. 
- Za chwilę podamy przystawki. 
- Jasne, dziękujemy. - uśmiechnął się chłopak po czym chwycił z butelkę szampana. 
- Shawn? - zapytałam zmieszana. 
- Tak ? - spojrzał na mnie z uśmiechem. 
- Mogę być szczera ? 
- Tak, oczywiście. 
- Nie chcę służbowego zachowania, słodzenia  sobie i udawania. - powiedziałam otwarcie. 
- Pizza ? - zaśmiał się odstawiając butelkę szampana. Pokiwałam głową z ogromnym uśmiechem. - Poproszę o zmianę menu. - powiedział do kelnera. 
- Słucham ? 
- Największa pizza z podwójnym serem i szynką. - powiedziałam do mężczyzny. 
- Już się robi. - uśmiechnął się i odszedł. 
- Cassie, bardzo się cieszę, że tu jesteś 
- Ja też. Coraz bardziej. 
- Opowiesz mi coś o sobie ? 
- Zależy co już o mnie wiesz, a ponoć jest tego spora lista.
- Wcale nie. Wiem skąd jesteś, czym się zajmujesz. I wiem, że jesteś bardzo urocza jak się denerwujesz. 
- Czyli prawie wszystko, bo jestem bardzo nudną osobą. Nie mam fantastycznego życia towarzyskiego i nie jestem szaloną nastolatką.
Rozmawialiśmy długo, a może nawet za długo. W restauracji zostaliśmy tylko my, a wskazówki były już dawno po 23. Zjedliśmy pizzę, tak jak mówił - było smacznie, a ja myślę, że było jeszcze bardzo romantycznie. Nie chciałam, żeby tak było, jednak wyszło jak wyszło. Klimat miejsca, czarujący uśmiech Shawna sprawił, że czułam się jak na wymarzonej randce z lat dziecinnych. 
Po kolacji Shawn zaproponował mi spacer, jednak ulewa pokrzyżowała Jego plany i poprosiłam o odwiezienie do domu. Duzo emocji jak na jeden dzień. 
- To tu. - wskazałam palcem na wielorodzinny dom, którym paliło się tylko jedno światło-  Amanda czeka na relacje z mojego spotkania. 
- Odprowadzę Cię, poczekaj. - stwierdził a ja wiedziałam w kościach, że to nie wróży nic dobrego, w zasadzie to nie wróży czegoś co chcę. 
-Nie musisz, na prawdę. - powiedziałam łapiąc za klamkę drzwi samochodu. Jednak nic z tego, w 3 sekundy przebiegł wokół auto i pomógł mi wyjść. 
- Jak prawdziwy dżentelmen. Dziękuję. - zaśmiałam się. 
- To ja dziękuję. To była fantastyczna randka. 
- Randka ? - zdziwiłam się. 
- Jeśli mężczyzna z kobietą spotykają się, poznają, spędzają ze sobą czas to jest to randka. - wyjaśnił udając poważnego. 
- Mam inną definicję niż Ty, Shawn. - zaśmiałam się, po czym poczułam jak chłopak szybko przysuwa mnie do siebie i składa na moich ustach delikatny pocałunek. 
- Tak, fantastyczna randka. - powiedziałam rozpływając się w emocjach. 
- Najlepsza na świecie. - stwierdził i pocałował moją dłoń po czym z uśmiechem odszedł do auta. 

*Amanda*
O cholera jasna. Nie wierzyłam własnym oczom. To jakiś żart, czy może ja jeszcze śpię? 
Patrzyłam przez okno na Cassie i tego chłopaka i wręcz zazdrościłam. Ze szczęścia aż podskoczyłam. Cassie jest delikatna osobą, która potrzebuję faceta z krwi i kości. Takiego, który Ją ochroni, zadba o moje maleństwo i będzie Ją kochał nad życie. Zobaczyłam jak się żegnają, a moja przyjaciółka wchodzi do środka. Przebiegłam mieszkanie w ułamek sekundy, aby już w drzwiach wypytać o szczegóły. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyłam Cassie. 
- Hej, jak dzień ? - zapytała spokojnie. Odwiesiła klucze na haczyk i zmieniła buty na wygodne papcie. 
- Cassie ! - zawołałam.
- No co ? - udawała, że nie rozumie. - Idę zrobić sobie herbaty, chcesz też ? - zapytała.
- wszystko widziałam, nie wymigasz się tak łatwo. Opowiadaj. - powiedziałam ciągnąc jej rękę aby usiadła przy stole razem ze mną. 
- To nic wielkiego. - zarumieniła się jak buraczek. 
- Dziewczyno, kogo chcesz oszukasz. Twarz Ci płonie, uśmiechasz się jak opętana. 
- Może trochę. - przyznawała się powoli, ale wyduszę z Niej coś jeszcze.
- Jak ma na imię? 
- Shawn.
- Ale super, tak jak Shawn Mendes.- zawołałam uradowana. - Moja kuzynka Go kocha i suszy mi głowę, bo ponoć jest w mieście, a ona bardzo chce go zobaczyć. - wspomniałam i aż na samą myśl mnie zemdliło, bo moja kuzynka na prawdę przesada. Cassie zamilkła i uśmiechnęła się głupio.
- O Mój Boże ! - zerwałam się z krzesełka. 
- Tak. - powiedziała Cassie zakrywając twarz.
- Cassandra, nie żartuj sobie ze mnie. 

środa, 24 maja 2017

Shawn Mendes Gify 2

1)  Shawn jest na gali muzycznej, gdzie odpowiada na kilka pytań dziennikarzy. Jeden z Nich zapytał czy nareszcie umówił się z Tobą, a Shawn odpowiedział, że tak i opowiedział o Waszej randce kilka rzeczy. Dziennikarz mu pogratulował, bo wszyscy wiedzą jak Shawn bardzo chciał się z Tobą umówić. 

2)  Bardzo zraniły Cię słowa Shawn podczas kłótni z Nim i wyszłaś z Jego domu trzaskając drzwiami. Wróciłaś do domu i zalałaś się łzami i myślałaś, że Wasz związek się skończył. Dostałaś wiadomość sms, że Shawn chce porozmawiać i czeka w miejscu gdzie powiedział Ci pierwszy raz o swoich uczuciach do Ciebie. Postanowiłaś dać mu szanse i idziesz w pamiętne miejsce i widzisz, że chłopak już czeka. 



3) Wybrałaś się z Shawnem na mała wycieczkę niespodziankę.


4)  Miałas dzisiaj egzamin na prawo jazdy, jednak coś poszło nie tak i oblałaś. Jesteś załamana i jest Ci bardzo smutno. Wyszłaś z auta i smętna poszłaś do Shawna, który nie chciał Cię dobijać i próbował być wesoły. 
Shawn : Kwiatuszku, nie smuć się. Następnym razem zdasz, zobaczysz. 



5) Shawn ostatnio marudził, że chciałby kupić zegarek, jednak nie wie jaki konkretnie chce i co do Niego pasuje. Marudził od kilku tygodni, więc sprezentowałaś mu nowy zegarek tak bez okazji. 
Ty" Podoba Ci się ? 
Shawn: Jest idealny, o takim marzyłem 



6) Shawn zostawił Cię na kilka chwil w hotelu i wyszedł na miasto. Złapali Go fani, którzy robili zdjęcia i życzyli mi dobrego dnia. 
Ktoś: Czy to prezent dla T/I
Shawn: Tak, trzymajcie kciuki, żeby Jej się spodobało 


niedziela, 7 maja 2017

Shawn Mendes część 1.

Jestem Cassie. W prawdzie Cassandra, ale Cassie kojarzy mi się po prostu lepiej, milej. Lubię być miła, i lubię ludzi miłych. Dlatego przyjaźnię się z Amandą. Myśląc rozważnie, jest miła tylko dla mnie i dla swojego szefa, którego uporczywie podrywa na każdym kroku. Mamy po 20 lat, trudny wiek. Nie jesteś dzieckiem, ani nie jesteś dorosłym. Generalnie sama nie wiem kim ja już jestem. Razem z Amandą wynajmujemy małe mieszkanie w mieście, oddalonym od naszej rodzinnej miejscowości o jakieś 92 km. Pomagają Nam rodzice, ale od pewnego czasu poza nauką i szaleństwem Amanda zainteresowała się swoimi środkami do życia i pracuje w sklepie odzieżowym. 
Ja nie mam tego zaszczytu studiować, może nawet nie chcę. Pracę dostałam po znajomości, dzięki mojemu kuzynowi i teraz pracuję w hotelu jako pokojówka. Nic specjalnego, jednak grosz wpada do kieszeni i mogę zapłacić czynsz za mieszkanie. Małe mieszkanie, jednak rachunki nie takie małe. 
Jesteśmy szczęśliwe i korzystamy z życia jak tylko możemy. 


Dzisiaj piękny dzień, słoneczny i przyjemny. Amanda już dawno wyszła do pracy, chciała jeszcze zamienić kilka zdań z szefem. Ja nie mam się co śpieszyć, dzisiaj druga zmiana. Wolny poranek przeznaczyłam na spokojne wypicie kawy, telefon do rodziców. Sprzątnęłam mieszkanie i zrobiłam małe zakupy. Dzisiaj jest cudownie, aż mam chęć rozłożyć fotel na chodniku i delektować się pogodą. Brakowało mi wiosny, takie prawdziwej. Jednak nie ma przebacz, czas do pracy. Zapakowałam potrzebne rzeczy do plecaka i wyruszyłam na rowerze do hotelu. Nie mam daleko, a stęskniłam się za moim ukochanym składakiem, który zrobił dla mnie tata. Dojechałam na parking dla pracowników i zaparkowałam moją maszynę w odpowiednie miejsce, po czym weszłam do hotelu. 
- Cassie, dzisiaj masz pokój 710. - powiedział oschle David. To mój przełożony, który jest przemądrzały i gburowaty. 
- Ale to apartament, ja mam zawsze zwykłe pokoje. - odpowiedziałam, po czym zobaczyłam chłód w oczach Davida i już wiedziałam, że nie mam co dyskutować. Zabrałam się więc do roboty. Przebrałam się w mój mundurek. Biała koszula, zielona spódnica, plakietka z imieniem. Jeszcze poprawię włosy i dopnę kosmyk włosów spinką i gotowa do działania. Wpakowałam wózek z przyborami do windy i pojechałam na piętro numer 7. Pokój 701, 702 i tak dalej, aż jest 710. Zapukałam lekko raz, drugi, trzeci. Nikt nie otwiera, więc pomyślałam, że użyję swoich kluczy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Apartament nie z tej ziemi. Jasne podłogi, ściany, kilka pokoi, przepiękne dekoracje. Wazon jest wart tyle ile moja pensja z całego tygodnia. Zanim zaczęłam pracę chodziłam jak zaczarowana. Dotykałam delikatnego materiału poduszek na kanapie, podziwiałam obrazy na ścianach i wdychałam powietrze luksusów. 
Usłyszałam kaszel za sobą i zobaczyłam wysokiego faceta w garniturze. 
- Dzień dobry, ja z obsługi. - powiedziałam z uśmiechem. 
- Jakiś dokument mogę prosić? - zapytał podchodząc do mnie. Przeogromny facet stanął metr ode mnie i wyciągnął dłoń. 
- Tak, proszę bardzo. - powiedziałam podając mu legitymację z pieczęcią hotelu. Uśmiechnął się do mnie i oddał moją własność. Zabrałam się do pracy, rozłożyłam swój sprzęt i poszłam do części kuchennej. Praca wre, wszystko idzie dobrze - nic nie rozwaliłam, nic nie połamałam. 
Nagle usłyszałam huk drzwi, a po sekundzie głośny dźwięk przewracającego się wózka z płynami. 
- Thomas, co to kurwa jest ? - usłyszałam głos szczęśliwca, który nadział się na wózek. 
- Przepraszam to moja wina- podleciałam i chciałam mu pomóc wstać, jednak rozlane płyny zamieniły panele na lodowisko i z hukiem wylądowałam na tyłku obok gościa. Zaśmiałam się na głos nie kontrolując samej siebie. Spojrzałam na chłopaka leżącego obok mnie, a ten widząc mój humor zaśmiał się pod nosem. 
- Shawn ? - zapytał goryl w garniturze. Podszedł do Nas i zdjął z chłopaka wózek. 
-Przepraszam. - powiedziałam wstając z podłogi. 
- Nie przepraszaj, mogłem uważać bardziej. - odpowiedział chłopak z uśmiechem. 
- Pan pozwoli Pan, że przyślę kogoś na zmianę. - powiedziałam opanowana z poważniejszą miną. 
- Nie możesz być tutaj Ty ? - zapytał układając butelki z chemią. 
- Oczywiście, jak sobie Pan życzy. Może pójdę przebrać strój i za kilka minut wrócę? - zapytałam. 
- Nie mów " Pan". Pewnie jesteśmy w tym samym wieku. - odpowiedział z uśmiechem na twarzy poprawiając koszulkę. - I pewnie, leć. 
- Za kilka minut wrócę. - stwierdziłam nieco zawstydzona. Rzeczywiście możliwie, że jesteśmy w tym samym wieku. Zasłoniłam tyłek i udałam się w stronę drzwi, przy czym usłyszałam cichy śmiech. Domyśliłam się, że chodzi o moją spódnice, więc odwróciłam się patrząc na chłopaka wymownym wzrokiem. 
- Przepraszam, nie powinienem patrzeć na twój tyłek. - powiedział podpierając dłonie na biodrach. 
Udawałam, że nie słyszałam tego, ale moje rumieńce zapłonęły. Wyszłam i biegłam korytarzem w stronę szatni. Wleciałam jak tajfun i szybko szukałam czegoś zastępczego. 
- Cassandra ? - usłyszałam donośny głos Davida. - Nie powinnaś być w 710 ? - zapytał. 
- Tak, powinnam. Miałam mały wypadek i chciałam się szybko przebrać. - wyjaśniłam. 
- Masz minutę na powrót do pracy. - powiedział i wyszedł z szatni. 
Wystawiłam mu język, tak aby nie widział i szybko wygrzebałam z szafki nową spódnicę. Założyłam ją i biegiem wróciłam pod drzwi do pokoju 710. Zapukałam grzecznie, łapiąc oddech. 
- Tak ? - drzwi otworzył jak mniemam Thomas. Na mój widok uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi. Weszłam do środka i zobaczyłam chłopaka siedzącego na kanapie. 
- Wróciłaś - zerwał się i podszedł do mnie. 
- Tak, mówiłam że wrócę. Jeszcze raz przepraszam za problem. Zabiorę się do pracy. - stwierdziłam pokazując na wózek pełen butelek prawie pustych.
- Jasne, proszę. - powiedział przepuszczając mnie. Zabrałam się do pracy, a chłopak wyszedł z pokoju. Zajęło mi kilkanaście minut zanim doprowadziłam swoje myśli do porządku, dopiero potem mogłam zając się czystością pokoju. Starłam kurze, odkurzyłam dywanik, zabrałam brudne szklanki i wystawiłam z szafki nowe. Przygotowałam świeże ręczniki. Zrobiłam jeszcze kilka rzeczy i zostało mi przebranie pościeli. Najgorsza rzecz w całej mojej pracy, zaraz po rozmowach z Davidem. 
- Pomogę Ci. - usłyszałam i spojrzałam na źródło dźwięku dochodzące z korytarza. 
- Dziękuj, ale nie trzeba. - powiedziałam z uśmiechem i wyłożyłam świeżą pościel. 
Jednak chłopak podszedł i pomógł mi z pościelą. 
- Nie przedstawiłem się nawet. - stwierdził rzucając poszewkę poduszki do kosza na pranie. - Jestem Shawn.- powiedział podając mi dłoń. 
- Cassie. - odpowiedziałam ściskając Jego dużą dłoń. - Nie powinieneś mi pomagać. 
- Dlaczego ? - zapytał zdziwiony. 
- Jesteś gościem. - powiedziałam i rzuciłam świeżą poduszkę na łóżko. 
- No i co ? To nic takiego, cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się i dorzucił drugą poduszkę. 
- Już powinnam iść. - spojrzałam na zegarek na nadgarstku. 
- Cassie, poczekaj. 
- Tak, słucham ? - nie patrząc na Shawna ułożyłam na wózku swoje rzeczy. 
- Kiedy kończysz pracę ? - zapytał. 
- O 21, a dlaczego pytasz ? - zdziwiłam się. 
- Mogę Cię gdzieś zobaczyć ? To znaczy.. może chcesz ze mną zjeść kolację ? - zapytał nie śmiały. 
- Żartujesz sobie ze mnie ? - zaśmiałam się, ale On był całkowicie poważny. - Nie bawią mnie takie rzeczy, wiesz? - powiedziałam i popchałam wózek w stronę drzwi. 
- Cassie, ale ja nie chciałem Cię urazić, przepraszam. - zawołał. - Jeśli nie to rozumiem. 
- Shawn, ja jestem tutaj od sprzątania toalet, zmieniania pościeli i szorowania podłogi. - powiedziałam zdenerwowana. - Do widzenia. Miłego dnia Panu życzę. - uśmiechnęłam się sztucznie i wypowiedziałam klasyczny tekst. Wyszłam z pokoju i zjechałam windą na dół. 
- Cassandra, pralnia czeka. - zaśmiał się David rzucając mi klucze do pralni. Poszłam do kolejnej pracy i tak spędziłam dzień. Wróciłam do domu padnięta. Od razu usiadłam na sofie z miską płatków i czekałam na Amandę. Nie doczekałam się, bo nudne programy i zmęczenie uśpiły mnie w kilkanaście minut. Obudziłam się przez dźwięk otwieranych drzwi, jednak tylko przywitałam się z Amandą i poszłam do siebie. Zasnęłam jak dziecko. Rano, wzięłam szybki, gorący prysznic i powędrowałam do kuchni. 
-Dzień dobry. - przywitałam się z przyjaciółką. 
- Zgadnij kto dzisiaj ma wolne ? - zaśmiała się i zarzuciła włosy na plecy. 
- Zazdroszczę Ci. - powiedziałam. - Która godzina ? -zapytałam zalewając torebkę herbaty wodą. 
- Zaraz południe. - stwierdziła Amanda. 
- Jak to ? - wrzasnęłam. O 13 powinnam być w pracy, a sama droga zajmuje mi 20 minut. Zabrałam z talerza przyjaciółki kanapkę i pobiegłam do pokoju. Jedząc, szukałam koszulki i dzinsów, aby ubrać się do pracy. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Spakowałam plecak i w pośpiechu ubrałam trampki na stopy. 
- Będę o 21:30. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami. Wyszarpałam z klatki schodowej moj rower i pognałam do pracy. Dzisiaj ogromny ruch na ulicach, ale to w końcu piątek. Ludzie wyjeżdżają za miasto odpocząć od tego hałasu i pracy. Dotarłam do pracy, odstawiłam rower i poszłam do szatni. 
- Cassandra, 710 na początek. - usłyszałam od Davida. 
- Muszę? - zapytałam. W mojej głowie aż zahuczało. 
- Musisz. - powiedział David dając mi klucze. 
Zabrałam swoje rzeczy i kilka minut pozniej stałam pod 710. 
-Dzień dobry.- powiedziałam wchodząc do pokoju. Nikogo nie ma, świetnie. Pomyślałam, że może Shawn się wyprowadził, albo po prostu poszedł gdzieś. Zabrałam się od razu do pracy, chciałam jak najszybciej wyjsc z tego pomieszczenia. 

*Shawn*
- Cassie, porozmawiajmy. - powiedziałem widząc jak krząta się ze szmatką po pokoju. 
- Przepraszam Pana, ale pracuje. - odpowiedziała nie zwracając uwagi na mnie. 
- Nie chciałem Cię urazić. - stwierdziłem siadając na sofie. - Po prostu.. oh - nie wiedziałem co mam Jej powiedzieć. Jakoś się bałem. 
- Po prostu ? - ciągnęła mnie za język. 
- Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, ale wiem kim jesteś, nie jestem tu przypadkiem. - powiedziałem na jednym oddechu. 
- Co ? - zapytała zaskoczona. 
- Od kilku miesięcy jak tylko mogę to się tutaj zatrzymuję. W tym hotelu. - wyjaśniłem. Wstałem i chciałem podjeść do Niej, ale nie chciałem też jej wystraszyć. 
- Nie rozumiem co to ma wspólnego ze mną. - zaśmiała sie sarkastycznie. 
- Cassie, widziałem Cię nie raz. Nie raz mijaliśmy się na korytarzu. Nie raz widziałem Cię z pieknym uśmiechem na twarzy. Po prostu stałaś się dla mnie powodem, dla którego jestem tutaj częściej niż w domu. - wyjaśniłem, a ona patrzyła na mnie jak na idiotę. - Jeśli mam dać Ci spokój to rozumiem, nie chcę abyś się bała. - powiedziałem. Patrzyła w ciszy i nawet nie drgnęła. 
- Cassie, powiedz coś. - poprosiłem, a ona jakby wróciła na ziemię. 
- Shawn, czy Ty oszalałeś ? - zapytała odkładając szmatkę na stolik. - Czy Ty wiesz kim ja jestem ? Sprzątam pokoje w hotelu, w który Ty możesz nawet kupić sobie apartament. Wiem, kim jesteś. - uśmiechnęła się. Pokazała palcem na telewizor za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem swoją twarz w teledysku. 
- I co to zmienia ? - zapytałem wyłączając pilotem telewizor i rzuciłem nim na kanapę. 
- Shawn, opamiętaj się. - stwierdziła stukając się w czoło. 
- Nie, Cassie. Nie umiem się opamiętać widząc Twój uśmiech. 
- Mój Boze, przestań. - powiedziała chowając twarz za kosmykami włosów. 
- Rumienisz się. - zauważyłem jak się zawstydza. - Nie bój się mnie.
- Oh Shawn, nie boję się Ciebie. Po prostu nie wiem co mam o tym myśleć. - stwierdziła i usiadła na fotelu.
- Cassie, ja wiem, że to nie jest normalne i pewnie czuje się nieswojo. Chcę, Cię tylko poznać. - powiedziałem kucając przed Nią.
- Ale to co ja mam zrobić ? - zapytała.
- Umów się ze mną. To nie musi być randka, zwykły obiad.
- Shawn, Ty nie myślisz chyba poważnie.
- Jestem całkiem poważny. Nigdy bardziej nie byłem. - Uśmiechnąłem się do Niej.
- Shwan, musimy jechać. Bus czeka. - usłyszałem głos Thomasa, który jak zawsze wiem kiedy przyjść.
- Już idę. Poczekają. - stwierdziłem. - Cassandra, czekam na Twoją decyzję. Muszę iść. - rzekłem i odszedłem od Niej. Złapałem telefon, okulary i mój plecak.
- Shawn ? - zawołała dziewczyna na co się odwróciłem.
- Tak ? - uśmiechnąłem się do Niej.
- A kiedy ? - zapytała zawstydzona bawiąc się kawałkiem fartucha. Wygląda jak aniołek kiedy się rumieni. Jest taka urocza, malutka.
- Kiedy tylko zechcesz. Kończysz o 21, będę czekał.- stwierdziłem szczęśliwy. Mój brzuch wypełniło stado szalonych motyli.
- Ale to miał być obiad. - zaśmiała się.
- W takim razie, będzie obiadokolacja. - powiedziałem i pomachałem jej na pożegnanie. 

poniedziałek, 27 marca 2017

Shawn Mendes Gify 1

1) Jesteś po okropnej kłótni z Shawnem, w której wykrzyczałaś mu w twarz wiele przykrych rzeczy. Nie chcesz, aby tak wyglądał ten wieczór i chcesz przeprosić chłopaka za swoje zachowanie. Za Wami wiele sprzeczek, ale dzisiejsza przeszła wszelkie granice. Wykrzyczałaś mu, że jest totalnym frajerem i bardzo Cię wkurza. Shawn zawsze tolerował Twoje nerwowe zachowanie i wybaczał Ci wszystko, jednak dzisiaj bardzo Go dotknęły Twoje słowa. W ciszy wyszedł z kuchni i trzaskając drzwiami zamknął się w łazience. Po kilkunastu minutach zrozumiałaś swój błąd, przecież tak bardzo Go kochasz i jest dla Ciebie całym światem. Uchylasz drzwi do łazienki i widzisz Go stojącego przed lustrem. Był tuż po prysznicu, a po Jego ciele spływały krople wody.
Ty: Shawn, możemy porozmawiać ?
Dotknęłaś Jego ciepłej skory na plecach, po czym przejechałaś aż na ramie.
Ty: Shawn, przepraszam Cię. Nie powinnam tego mówić. Nie myślę tak nawet, po prostu się zdenerwowałam. Przepraszam.  

 

2) Jesteś nowa w okolicy, nie znasz nikogo i nic w Twoim nowym mieście. Razem z rodzicami przeprowadziliście się z małej wioski do pobliskiego miasta, aby życie nabrało tępa. Dzisiaj, chcąc wykorzystać pierwsze wiosenne promienie słońca wybrałaś się na spacer. Chciałaś poznać okolicę, poznać nowe miejsce, a może nowych przyjaciół. Maszerując chodnikiem zobaczyłaś Shawna, którego spotkałaś już nie raz w przeciągu kilku dni. Podobno chłopak jest Twoim sąsiadem, może za jakiś czas poznacie się bliżej. 

3)  Spotykałaś się z Shawnem kilka miesięcy, zaczęliście oboje czuć coś więcej niż przyjaźń, zauroczenie. Jednak Shawn, jako nerwowy chłopak nie potrafił utrzymać swoich złości pod kontrolą. Postanowiłaś zakończyć Waszą znajomość, nie mówiąc mu o tym, że czujesz coś do Niego. Bałaś się, gdy dowiedziałaś się o Jego bójkach, imprezach. Dzisiaj za namową kumpeli postanowiłaś iść na imprezę do popularnego lokalu. Po kilku chwilach zaczepił Cię jakiś chłopak, który nie dawał Ci spokoju, stawał się coraz bardziej nachalny. W pewnym momencie zobaczyłaś znajomy wóz pod lokalem, z którego wyszedł Shawn. Był zły i to bardzo. Od razu podszedł do Ciebie i tego kolesia. 
Shawn: Idziemy do domu.
Ty: Shawn, oszalałeś? 
Chłopak nic nie mówiąc złapał Cię za rękę i delikatnie pociągnął do siebie. 
Chłopak: Ej, odwal się. Znajdź sobie własną dziwkę. 
Zanim się obejrzałaś Shawn z całej siły uderzył chłopaka w twarz, aż na Jego dłoni zostały krople krwi. 
Shawn: Trzymaj się do Niej z daleka, rozumiesz ?!
 
 


4)  Po romantycznej kolacji spędziłaś fantastyczną noc z Shawnem. Rano niestety Twój chłopak musi wstać wcześnie do pracy, ale Ty możesz zostać w łóżku i spać jeszcze chwilę. Przez przypadek Shawn upuszcza na podłogę swój telefon, przez co się budzisz. Zaspana patrzysz przed siebie i widzisz swojego ukochanego. 

5) Shawn jako osoba publiczna, popularna często jest bohaterem różnych plotek. Tym razem fani chłopaka, jak i zainteresowane Nim media żyli informacją, że Shawn spotyka się potajemnie z pewną dziewczyną. Początkowe domysły padły na Camilę, jednak szybko rozeszły się. Fani, szczególnie płeć żeńska z niecierpliwością czekali na jakiekolwiek informacje o wybrance idola. Shawn i Ty uzgodniliście, że Wasz związek jest bardzo silny i oboje jesteście gotowi, aby uchylić trochę tajemnicy. Shawn chciał powiedzieć to w najbliższym wywiadzie. Gdy dziennikarz zaczął temat miłości, randek i kobiet Shawn wiedział, że zaraz padnie pytanie. 
 Dziennikarz: Shawn, miliony fanów, a szczególnie fanek zadają sobie pytanie czy oddałeś już komuś swoje serce ? 
Shawn : Tak, oddałem i wiesz, jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. 






wtorek, 3 stycznia 2017

Niall cz4

część 3


Zaciągnęła czapkę na zmarznięte uszy i śmiało przechodziła między ludźmi. Każdy w pośpiechu robił ostatnie, świąteczne zakupy. Wstąpiła do mieszkania swojej najlepszej przyjaciółki Ellie, która dwa dni temu wyjechała z miasteczka. Louise obiecała, że zadba o kwiaty i nieco przewietrzy mieszkanie. Weszła do mieszkania, które zna już na pamięć i zajęła się tym po co przyszła. Po skończonych obowiązkach postanowiła wrócić już do domu. Powiedziała, że wróci za chwilę, a nie ma Jej już ponad dwie godziny. Niall pewnie się martwi, ale Louise w okresie Bożego Narodzenia jest zawsze bardzo rozkojarzona. W tym roku będzie nico inaczej, spędzi Święta z Niallem. Od czasu przeprowadzki, nie spędziła tego czasu z rodzicami. Starała się sobie tłumaczyć, że nie jest już dzieckiem i powinna myśleć dorośle. Jednak każdy w grudniowe wieczory staje się małym dzieckiem, które pragnie miłości, przytulenia i rodzinnej opieki. Myśląc o tym Louise doszła do domu. Wyszukała w kieszeni klucze i zdejmując czapkę weszła do środka. Całkiem inaczej niż w mieszkaniu Ellie. Z salonu widać było migoczące światełka, a w powietrzu czuć zapach żywej choinki i świeżych ciasteczek Jej mamy. Louise uśmiechnęła się na samą myśl o pysznych wypiekach i zrzuciła z siebie płaszcz. 

- Cześć. - usłyszała i zobaczyła Nialla, który opierał się o ścianę. Wyciągnął do Niej ręce, chcąc się przytulić. Jednak Lou zobaczyła obcą parę butów pod grzejnikiem. 
-Mamy gości ? - zapytała wskazując na nie. Niall uśmiechnął się tylko i pociągnął ukochaną za dłoń i poprowadził do salonu, gdzie czekała niespodzianka. 
- Wesołych Świąt, Louise. - powiedział, a jej oczom ukazało się to o czym marzyła od kilku lat. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jak zawsze piękna mama siedziała ze łzami w tęskniących oczach, tata z babcią popijali ciepłą herbatę. Louise nawet nie potrafiła powiedzieć słowa, tylko od razu zapragnęła wyściskać każdego. Babcia była zachwycona jak Louise sobie radzi z dala od domu, w obcym miejscu. 
- Niall, nam pomógł z przyjazdem do Ciebie. - powiedziała mama patrząc na chłopaka. No właśnie, Niall! Louise odwróciła się i z radością wskoczyła w ramiona ukochanego. 
- Kocham Cię tak bardzo, dziękuję. - powiedziała mu do ucha. 
- Nie będziesz mnie kochać, jeśli Ci powiem, że dzisiaj wigilia a my nic nie mamy gotowego. - zaśmiał się i odstawił Lou. 
- O nic się wnusiu nie martw. - powiedziała babcia zdejmując chustę z ramion. Babcia, to kobieta do tańca i do różańca, przekazała Lou dużo wartości i pokazała jak to być twardą kobietą, ale także czułą i troskliwą. Wszyscy zabrali się do pracy, a seniorka wydawała polecenia. W domu rozbrzmiewały kolędy, choinkowe lampki świeciły każdymi kolorami, a w kuchni powstawały cuda. 
- Louise, zawsze wiedziałam, że Niall to dobry chłopak, ale aż taki przystojny na tych kamerkach w komputerze nie był. - stwierdziła babcia lepiąc kolejne pierożki. 
- Piękny masz domek, kochanie. Na zdjęciach tak wszystkiego się nie widzi. Przepiękny. - zachwyciła się mama całując Lou w policzek. 
- Zrobiliśmy małe zmiany jak Niall się wprowadził. - powiedziała dziewczyna mieszając coś w garnku. 
- Zaraz, zaraz to już dwa lata jak jesteście razem, tak ? - zapytała mama. 
- Tak, szybko leci. - uśmiechnęła się Jej córka. 
Reszta dnia zeszła na przygotowywaniu potraw i stołu na wieczorną kolację. W połowie dołączył Filip, ojciec Louise. Niall pod pretekstem alarmu w pracy wyszedł z domu. Po kilku godzinach wszystko było już gotowe, a Lou  i jej rodzina zadzwonili do Ellie z życzeniami. Czekali juz tylko na Horana, który wpadł do domu w samą porę. Razem z Nim przyszedł Jego wuj - Thomas Robinson. Starszy dżentelmen przedstawił się rodzinie Louise i załapał świetny kontakt z Jej ojcem. Okazało się, że mają podobne zainteresowania. W rodzinnej atmosferze zasiedli do stołu i częstując się pysznymi daniami, rozmawiali na różne tematy, Po zjedzeniu, przeszli do salonu gdzie Niall grał na gitarze a Louise cichutko wyśpiewywała kolejne wersy kolęd. Od czasu do czasu dołączył do Niej gitarzysta. Brzmieli jak słowiczki, co babcię bardzo wzruszyło. Przyszedł czas na prezenty. Teraz Louise zrozumiała "alarm w pracy ", bo pod choinka był tuzin prezentów. Dla każdego cos się znalazło. Tata Louise, wstał i podszedł do córki i Nialla. 
- Nie jest to coś dużego, ani drogiego, ale nie chcieliśmy przyjeżdżać z pustymi rękoma. - powiedział i podał chłopakowi małe pudełko. Oboje otworzyli je, a w środku był złoty medalik prababci. 
- Przecież to jest najdroższa pamiątka. 
- Louise, będziemy szczęśliwi jeśli będzie w waszym domu. - powiedziała mama. 
- Czas na Wasze prezenty - ucieszyła się Lou. 
- Przeciez one są drogie. - stwierdziła mama. 
- Daliście mi Państwo najdroższy prezent w całym moim życiu. - powiedział Niall całując dłoń Louise. Babcia popatrzyła na zakochanych jak na najdroższy obraz świata, głaszczac małego pieska. 
Louise patrzyła na wszystkich z ogroną czułością, cieszyła oczy najpiękniejszym widokiem. Kazda osoba, którą kocha jest obok. Uśmiechała się pod nosem i cieszyła się razem z rodziną swoją obecnością. 
- Kochanie. - z myśli wyrwał ją Niall. - Teraz Twój prezent. 
- Dla mnie ? - zapytała Louise widząc małe pudełko w dłoni Nialla. Wstała z kanapy i podeszła do choinki, obok której stał Niall. Niepewnie sięgnęła po pudełko, gdy Niall nagle uklęknął przed Nią. 
Louise nie do końca wiedziała co on wyprawia. Jej umysł po prostu się wyłączył. Tak o. 
- Louise Evans, kocham Cię bez granic i do końca życia będę kochał. Wyjdziesz za mnie ? - zapytał ukazując piękny pierścionek. Z szoku, wrażenia i wzruszenia Louise upadła przed Nim na kolana i przytulił się do Niego najmocniej jak umiała. 
- Tak, tak, tak. - pocałowała go mocno i ciągle powtarzała to słowo, na które Niall tak czekał. 
~
Wraz z wyczekiwanym latem przyszedł dzień zaślubin Louise Evans i Nialla Horana. Piękny, mały kościółek był cudownie przystrojony kwiatami słonecznika, białym dywanem i milionem świec. W ławkach czekali już najbliżsi przyjaciele, rodzina i znajomi pary młodej. Uczniowie pobliskiej szkoły zgromadzili się na chórze, zatem w murach kościoła rozbrzmiewały najpiękniejsze miłosne pieśni połączone z melodią gitar, skrzypiec i fletów. Przy ołtarzu pojawił się Niall. Babcia zawsze była oczarowana jak przystojny jest jej przyszły wnuk, jednak dzisiaj była wniebowzięta widząc mężczyznę w eleganckiej wersji. Pan młody miał śnieżnobiałą koszulę z podwiniętymi rękawami, bordową muszkę, ciemne szelki i ogromny stres, ale i radość wymalowane na twarzy. Chór rozpoczął marsz weselny oznaczający przybycie Jego przyszłej małżonki. W drzwiach pojawiła się mała dziewczynka, kuzynka Nialla, która ciągnąc za sobą koszyczek z kwiatami do sypania, szła dłubiąc w małym nosku. Zaraz za Nią, już sypiąc płatki białych kwiatów, szła kuzynka Louise. Nareszcie w drzwiach ukazała się najważniejsza kobieta dzisiejszego dnia. Dla Nialla, ale również dla gości nie było nic innego teraz. Tylko ona. W koronkowej sukience ukazującej jej piękne kobiece kształty zmierzała do ołtarza. Wraz z ojcem, szła dumnie i powoli. Chciała, aby każdy podziwiał Ją. W spiętych włosach wczepiony miała wianek, a na ramionach delikatny welon. W trzęsącej się dłoni miała malutki bukiecik. Niall był właśnie w snach. 
- Niall, opiekuj się Nią proszę. Kochamy Cię synu. - powiedział Ojciec Lou do ucha Pana Młodego. 
Lou stanęła obok ukochanego, a tutejszy ksiądz udzielił im ślubu.W tle słychać było ciche połykanie łez przez babcię i mamę Louise. Podczas mszy wypowiedział dla Nich najpiękniejsze słowa " Najpiękniejszą ozdobą mężczyzny jest kochana kobieta u Jego boku". 
- Niall, powiedział mi przed Waszym ślubem, że bardzo by chciał dodać kilka słów. To Wasz dzień, drogie dzieci dlatego bardzo proszę Niall. - powiedział ksiądz z uśmiechem. 
Mężczyzna pewnie wstał z krzesełka i pociągnął za dłoń Louise. 
- Louise Evans. - Zaczął na co ksiądz zakaszlał znacząco. - Horan. Louise Horan, kochać to ja kocham dobry obiad i lody waniliowe. Ty, kochanie, jesteś mną. Nie mógłbym żyć, gdyby mi Ciebie odebrał los. Marzę, śnię o tym, aby uszczęśliwiać Ciebie każdego dnia. Błagam Cię o Twoją miłość, bez której nie potrafię żyć. Codziennie, każdego dnia będę dziękował Bogu za Ciebie.