poniedziałek, 30 czerwca 2014

Niall część 2

- To tutaj. - powiedziałem naciskając na klamkę i otwierając przed nią drzwi. Zanim jeszcze weszła już rozglądała się po pomieszczeniu. 
- To moje łóżko? - zapytała wskazując na mebel, gdzie stała jej torba. 
- Tak, ale nie przejmuj się to tylko dzisiaj. Jutro rano przestawię łóżko do pokoju Georgii. - stwierdziłem. Pomyślałem, że żadne z nas nie będzie czuło się komfortowo w takiej sytuacji, więc wpadłem na ten pomysł. Mama i Georgia nie będą mieć nić przeciwko, a co więcej to pewnie się ucieszą. 
- Rozumiem. - uśmiechnęła się i rozpięła zamek torby, aby wyszukać potrzebne rzeczy. - Niall ? - wymamrotała, po czym włożyła pod pachę poskładane ubrania. 
- Słucham. - powiedziałem odkładając telefon na biurko. 
- Nie pójdę jutro na ten basen. - stwierdziła prostując kręgosłup. 
- Dlaczego ? - zdziwiłem się marszcząc czoło.
- Będę Ci przeszkadzać. - wyjaśniła ze smutną miną, a ja się tylko zaśmiałem. 
- Nie żartuj. Będzie mi miło Cię przedstawić kumplom. To tylko dwóch kolesi. Chodź. - powiedziałem łapiąc jej dłoń. 
- Gdzie? - zapytała. 
- Na balkon. Coś Ci pokaże. - uśmiechnąłem się, a ona odesłała mi króciutki uśmieszek. Przeszliśmy przez cały pokój, aż doszliśmy do szklanych drzwi, które były zasłonięte białą firanką, którą szybko odsłoniłem. 
- Zapraszam. - powiedziałem przepuszczając ją w drzwiach. 
- Sam to urządziłeś? - zapytała wchodząc na balkon, gdzie mimo małego miejsca zdołałem urządzić świetne miejsce na samotny odpoczynek. Mała kanapa w kilkoma kolorowymi poduszkami, a po dwóch stronach stały dwie doniczki z kwiatami liściastymi. Przy brązowych, drewnianych barierkach stał mały stoliczek, na który zazwyczaj stoi popielniczka, gdy mam potrzebę zapalenia fajki. 
- Tak. Nic specjalnego. - powiedziałem podchodząc do barierek. - Zobacz. - pokazałem na wielki dom w beżowym kolorze, który był okrzyknięty przez sąsiadów najpiękniejszym domem w okolicy, a to zasługa kasy, którą mają jego mieszkańcy. 
- Ten duży dom z długim balkonem ? - zapytała dla upewnienia. 
- Tak. Tam mieszka mój przyjaciel Liam, a tam.- przeniosłem palec na dom jeszcze bliżej mojego. - Ten zielony, jest Harrego. Jutro ich poznasz. Twój dom jest naprzeciwko, ale z drugiej strony. - wyjaśniłem. 
- Są młodsi czy starsi ? - zapytała. 
- Z mojego wieku. - odpowiedziałem. - Reszta dzieciaków z okolicy to są młodsi. - I jak nie pójdziesz to będzie smutno. - zaśmiałem się. 
- Chyba nie mogę odmówić. - powiedziała zakrywając zarumienioną twarz włosami. 
- Nie możesz. 
- Pójdę się wykąpać. - wypaliła nagle. 
- Oczywiście. - wymamrotałem. Wróciliśmy oboje do pokoju, gdzie TI ponownie szukała w torbie rzeczy do kąpieli. 
   Rzuciłem telefon na materac łóżka. Siedząc na nim przetarłem zmęczone od jasnego ekranu oczy i przeczesałem przy okazji włosy. TI i moja spędziły wspólnie czas, przy czym świetnie plotkując opowiadają sobie różne historie. Wstałem z łóżka i zdjąłem koszulkę pozostając w samych szarych dżinsach, które odsłaniały troszkę materiału czarnych bokserek. Zabrałem czystą bieliznę i na kilkanaście minut zniknąłem w łazience. Po szybkim prysznicu założyłem świeżą bieliznę i granatowe spodenki, po czym z mokrymi włosami wróciłem do pokoju. Stwierdziłem, że ona tutaj nie może spać. Nie ona, wszyscy prócz niej. 
Postanowiłem nie przerywać z damskich dyskusjach, więc zająłem się czymś co powoduje u mnie motyle w brzuchu. Siedząc obok łóżka na podłodze zająłem się moją ukochaną. Brzdąkając na mojej miłości od dziecka poczułem czyjąś obecność za plecami. Odruchowo się obejrzałem i zobaczyłem moją siostrę, która się uśmiechnęła i podbiegła do mnie. 
- Zagrasz mi na dobranoc ? - zapytała wskakując na łóżko. Zaczepiła ręce na mojej szyi i przytulając się od tyłu pocałowałam mój policzek. 
- Jasne. - powiedziałem grać dobrze znaną nam obojga melodię kołysanki, którą i mi i Georgii mama śpiewała jeszcze za czasów kołyski. Dziewczynka położyła się wygodnie na moim łóżku i słuchała mojego grania jak zaczarowana. 

Ach śpij, kochanie.

Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz.
Czego pragniesz, daj mi znać.
Ja Ci wszystko mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać?



Ach śpij, bo nocą,
Kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
Wszystkie dzieci, nawet złe,
Pogrążone są we śnie,
A Ty jedna tylko nie.
   
Odłożyłem instrument na bok i położyłem się obok dziewczynki. Nic nie mówiliśmy, a Georgia wtulona we mnie powoli zasypiała. 
- Twoja mama .. - wpadła do pokoju TI z promiennym uśmiechem, ale widząc moją siostrę zamilkła i lekko się uśmiechnęła. Podeszła do mnie i kucnęła przy łóżku opierając dłonie na materacu. Nachyliła się wyszeptała mi na ucho, że moja mama prosi mnie o wykoszenie jutro trawy. 
- Jeżeli mi potowarzyszysz to pewnie. - uśmiechnąłem się, na co dziewczyna lekko się zarumieniła, ale pokiwała głową na zgodę. - Zaniosę ją do łóżka. - wyszeptałem i wyplątałem się z objęć siostry, którą po chwili trzymając w ramionach zaniosłem do jej pokoju. Wróciłem do siebie, a TI już siedziała z nogami pod kołdrą. 
- To było urocze. - powiedziała plątając włosy w warkocza opadającego na jej prawe ramie. 
- Co takiego ? - zapytałem zasłaniając rolety. 
- Taki widok jest mi obcy. Nie mam rodzeństwa. - wyjaśniła zakładając zieloną gumeczkę na końcówki włosów. 
- Mama zawsze mi powtarza, że jestem jej bratem, ale z racji, że nie ma z nami ojca też muszę przybrać kilka obowiązków dodatkowych. - powiedziałem siadając na łóżko i poprawiając poduszkę. 
- Jesteś bardzo odpowiedzialny. Twoja dziewczyna musi mieć z Tobą bardzo dobrze. - stwierdziła kładąc się na plecach, ale twarz miała zwróconą ku mnie. 
- Miałaby, gdyby była. - uśmiechnąłem się kładąc swoje zmęczone ciało pod kołdrę. 
- Przepraszam, nie chciałam. - zawstydziła się. 
- Nie masz za co. - stwierdziłem podpierając głowę na dłoni i leżąc na prawym boku. - A Ty masz kogoś? - zapytałem. 
- Nie. To długa historia, a najważniejsze, że bardzo nudna. - powiedziała nieco smutna, a ja zrozumiałem, że nie powinienem się zagłębiać w szczegóły. 
              
            - Tylko ostrożnie. - powiedziała mama pakując telefon do torebki. Staliśmy w korytarzu, gdzie Georgia czekała już z niecierpliwieniem na mamę, która miała zawieść ją na noc do przyjaciółki z klasy. 
- Tak. - powiedziałem przewracając oczami i podając mamie letnią marynarkę. 
- Ale Niall martwię się. - stwierdziła ubierając ciuch. 
- Przecież wracasz o 20, daj spokój. - rzekłem nieco już poddenerwowany, że mimo mojego wieku traktuje mnie jak dziecko, które nawet wody na herbatę nie umie zagotować. 
- Popatrz TI. Człowiek się martwi a ten co ? - zapytała mama wskazując na mnie dłonią. 
- Niech się Pani nie stresuje. Zaraz pozmywam po śniadaniu i pójdziemy na basen. - stwierdziła dziewczyna stojąc w salonie w szlafroku i piżamie. 
- Trzymaj. - mama podała mi kilka banknotów. 
- Mamo, chodź już. - zawołała znudzona czekaniem dziewczynka. 
- Nie mamo, mam pieniądze. - stwierdziłem i zamknąłem jej dłoń, na której leżały pieniądze. 
- Do wieczora. - pożegnała sie głaskając mój policzek. Pomachałem siostrze, która zaraz z mamą wyszła z domu. 
- Pozmywam. - oboje z TI powiedzieliśmy to samo, na co zaśmialiśmy się. 
- Szybko się tym zajmę, a Ty idź się rozpakować do końca, ok ? - zapytałem, a ona tylko pokiwała głową i wlepiła wzrok z podłogę, po czym zawróciła na pięcie i wyszła z salonu. Poszedłem do kuchni, gdzie powkładałem jedzenie do szafek i lodówki, a brudne naczynia wsadziłem do zmywarki. Wytarłem dłonie w szmatkę, którą wrzuciłem do zlewu i poszedłem się przebrać z piżamy w coś odpowiedniejszego. 
Słyszałem wodą w łazience, więc ominąłem drzwi i wszedłem do pokoju, gdzie już pusta walizka czekała na schowanie. Wsadziłem ją na dno szafy, z które wyjąłem biały podkoszulek i szare spodenki. 
- Zapomniałam stroju. - usłyszałem i spojrzałem w stronę drzwi. TI przeszła do swojej szafki okryta w ręcznik i zabrała ubranie. Lekko czerwona uśmiechnęła się i zniknęła z pokoju. 
Zaniemówiłem i głośno przełknąłem ślinę, a moje serce o mało nie wyrwało się z klatki. 

              - Jak tu świetnie. Tak kolorowo. - powiedziała zachwycona przy wejściu na teren pływalni. Rzeczywiście zmieniło się tutaj od poprzednich wakacji. Są nowe zjeżdżalnie, leżaki i wyremontowany bar, ale jedynie barman się nie zmienił. Gary jak zawsze uśmiechnięty podrywa turystki serwując im najlepsze drinki na jego koszt. Nie było tłoczno, co umożliwiło mi szybkie rozpoznanie terenu i odnalezienie przyjaciół. Harry jak zawsze pręży mięśnie, wysmarowany olejkiem, aż z niego kapie, tylko aby jak to zawsze powtarza idealnie lśniły w słońcu. 
- Tam są moi kumple, idziemy ? - zapytałem wskazując na dwójkę chłopaków. 
- Pójdę jeszcze do łazienki. Zaraz do Was dołączę. - uśmiechnęła się i podała mi swoją torbę. 
- Jasne. - powiedziałem i odszedłem od niej kilka kroków, ale odwróciłem się na momencik. Widziałem jak wzrokiem, lekko wystraszona szuka toalet. Podszedłem do niej i łapiąc jej nagie ramiona odwróciłem ją w stronę toalet. - Tam. - powiedziałem i odszedłem. Idąc do Hazzy i Liama przyglądałem się po kolei dziewczyną, które święcące od balsamów leżały na słońcu. 
- Niall, stary! Siema! - usłyszałem głos Harrego, który już odbił mi tłustą dłoń na koszulce. 
- Cześć chłopaki. - powiedziałem zadowolony i rzuciłem swój plecak oraz torbę TI na leżaki, które były zajęte dla nas przez chłopaków. 
- Gdzie ten ..ktoś ? - zapytał spokojnie Liam podnosząc twarz ku mnie, przy czym zasłonił dłonią oczy. Liam zawsze był tym najporządniejszym z nas, nigdy nie lubił źle wyrażać się o ludziach, nawet takich których nie znał. On utrzymuje mnie i Harrego na poziomie.
Rodzice Harrego i moja mama zawsze twierdzą, że gdyby nie Payne to by nas dawno odwiedzali w celi. Może troszkę przesadzają. To tylko korzystanie z młodzieńczych lat i zbieranie wspomnień na stare lata. 
- Zaraz przyjdzie ? - stwierdziłem i obejrzałem się odruchowo za siebie w celu sprawdzenia gdzie jest moje dzisiejsza podopieczna. Jak by się jej coś stało to pomijam, że mama by mi urwała nogi, to sam bym chyba strzelił sobie w głowę. 
- Ja bym dzisiaj coś zdobył, co wy na to Panowie? - zapytał Harry kładąc się na leżaku i bacznie obserwując wszystkie młode dziewczyny na basenie. 
- Patrz tam jest Dani. - powiedział Liam wskazując na mały basen przeznaczony dla najmłodszych. Harry od razu zerwał się i usiadł zdzierając z nosa czarne okulary. 
- A niech będzie. - stwierdził nagle udając, że go ona zupełnie nie obchodzi, a jej obecność w ogólne mu nie przeszkadza. 
- Oh Harry, nie pamiętasz już Daniell Herman ? Twojej miłości na trzy tygodnie. - zaśmiałem się zdejmując koszulkę. 
- Ona mnie nie interesuje, niech sobie teraz będzie z tym frajerem, z którym mnie zdradziła. Jej strata. - powiedział dumnie. 
- Ty zdradziłeś Sarę z Daniell, więc to była kara. - rzekł nieco poważnie Liam. 
- Przestańcie już o niej. Za to ta brunetka jest niezła. - powiedział wpatrując się w kogoś za mną. 
-Która ? - zapytałem i się odwróciłem. Ujrzałem kroczącą ku nas TI, która z lekkim uśmiechem, ale również zawstydzeniem przygryzała wargę. 
- Cześć. - do moich uszu dotarł jej uroczy głosik, a ja uświadomiłem sobie, że mimo krótkiej znajomości jego to bardzo tęskniłem za nim. 
- TI. - wstałem i podszedłem do niej widząc jej mały stres. Dłonią dotknąłem jej pleców i lekko popchałem do przodu. - To Harry i Liam. - wskazałem na chłopaków. - A to mój gość, TI. - powiedziałem patrząc na nią jak w obrazek. Szok chłopaków nie do opisania. O mało Harremu mucha do ust nie wleciała. 
- Niezmiernie mi miło. - zerwał się z miejsca i podchodząc do niej pocałował jej dłoń. 
- Nie Harry, lepiej ją zostaw. - stwierdziłem. - To podrywacz. Dwa tygodnie i inna. - wyjaśniłem. 


Kolejna część już niebawem, a tym czasem życzę Wam bezpiecznych wakacji :) 
Pamiętajcie o komentarzach. :* 

niedziela, 22 czerwca 2014

Niall część 1.

- Cześć mamo. - powiedziałem widząc rodzicielkę w kuchni, która pilnie obserwowała i nadzorowała moją siostrę przy stole. Ośmiolatki są dość nieprzewidywalne. Raz by zjadły konia z kopytami, a drugi raz za żadne skarby galaktyki nie tkną posiłków. 
- Dzień dobry Niall. - odpowiedziała. - Obok kuchenki jest Twoje śniadanie. - pokazała palcem na miejsce, gdzie po chwili już nie było papierowego woreczka z kanapkami. 
- Możesz zabrać moje. - odezwała się Georgia z ustami pełnymi zbożowych płatków. 
- Ani mi się waż. - ryknęła mama, a ja uniosłem dłonie ku górze robiąc niewinną minę, przez co moja siostra się zaśmiała. 
- Będę dzisiaj później w domu. Idę z Harrym i Liamem na bilard. - powiedziałem chowając śniadanie do plecaka. 
- Niall, dziecko mam z Tobą czasami gorsze problemy niż z niemowlakiem. - stwierdziła przestając wpatrywać się z krzywą minę Georgi, tylko z załamanym wzrokiem patroszyła mnie. 
- Ale co znowu ? Jest piątek. - powiedziałem zakładając zielone forsy. 
- Dzisiaj ma przyjechać do nas dziecko mojej dawnej znajomej ze szkoły. Nie pamiętasz ? - zapytała. 
- Bo jakaś twoja znajoma z lat szkolnych chce tutaj się wprowadzić za dwa tygodnie, a dziecko ma przylecieć już dzisiaj to mam zniszczyć sobie przez to piątek. Świetnie. - powiedziałem nieco zły. Zabrałem z korytarza plecak i poszedłem do szkoły, która jest dosłownie ulicę dalej. Po drodze spotkałem Harrego, który jak zwykle z ogromną niechęcią szedł w szkolne mury. Jego bezcenna mina podczas pierwszego dzwonku nigdy nie przestanie mnie śmieszyć. 
- Jak widzę ten budynek to mnie aż tutaj skręca. - powiedział dotykając swojego brzucha. 
- Jeszcze tylko kilka dni i wakacje stary. - zaśmiałem się. 
- To za kilka dni, a już dzisiaj rewanżyk w BilClub. - potarł dłonie z cwaniacką miną. 
- Nie mogę. - przestało mnie to bawić. 
- Jak to nie możesz ? - zapytał zatrzymując się przed schodami prowadzącymi do szkoły. 
- Jakiś gówniarz do nas przyjeżdża i mama kazał mi zostać w domu. - wyjaśniłem idąc po schodach. 
- Że co ? Skąd ? Po co ? - zasypał mnie pytaniami. 
- Jakieś dziecko od starej znajomej mojej mamy. Mieszka teraz w Anglii, ale ta Pani ma tu jakąś pracę i się przeprowadzają do tego żółtego domu na przeciwko mnie, wiesz który. - powiedziałem idąc już w strone szafki uśmiechając się w ramach przywitania ze znajomymi ze szkoły. Nagle usłyszałem donośny śmiech Harrego, który stał na środku korytarza. 
- A temu co tam wesoło ? - zapytał Liam dołączając do nas. 
- Jest tępy. - powiedziałem do Liama, ale w stronę Harrego. 
- Ale mam przynajmniej wolny piątek i żadnych bachorów w domu. - stwierdził uspokajając się. 
- O czym on gada? - zapytał Liam. 
- Wiesz o tym bachorze co ma mieszkać u nas przez tydzień. Przyjedzie dzisiaj i nie mogę iść na bilard. - ponownie wyjaśniłem sytuację, a Liam tylko zaklął pod nosem. 
- Może jutro ? - zaproponował Payne. - Na basen  bym się wybrał, jest tak gorąco. - stwierdził nagle. 
- Ja się piszę. - krzyknął Harry zarzucają ręce na moje i Liama ramiona. Szliśmy po korytarzu, a Styles od czasu do czasu podnosił nogi. 
  To jakaś kpina, ukryta kamera albo sen. Dość, że się spóźnia, zabiera mi wolny czas to jeszcze mama chce, żeby spał u mnie w pokoju. Bronie się przed tym nogami i rękami, ale ta kobieta jest nieugięta. 
Na bieżąco informuję o sytuacji Liama, który siedzi z Harrym u niego w domu, bo beze mnie nie chcieli iść pograć. 
- Spóźnia się już 40 minut. Zadzwonię. - powiedziała zmartwionym głosem mama krzątając się z kuchni do salonu. Ja zajęty oglądaniem kanałów sportowych nie zauważyłem, że aż tyle czasu nie ma naszego, nieszczególnie chcianego gościa. 
- Daj spokój, poczekaj jeszcze z 10 minut jak nie będzie to zadzwonisz. - wymamrotałem skupiony na telewizji.  Mama usiadła obok mnie na kanapie i nerwowo oddychała. 
- Niall, a może jutro byś spędził dzień z naszym gościem ? - zapytała dotykając moich nieco dłuższych włosów z tyłu głowy. 
- Że co ? - zerwałem się z miejsca. 
- Spokojnie synku. Tylko pytam. Postaw się na miejscu takie osoby, która jest sama w obcym mieście i ma mieszkać u nieznajomych. - powiedziała. Miała rację. Pewnie by było mi ciężko się przyzwyczaić, ale ten ktoś niszczy mi wypady ze znajomymi. 
- Umówiłem się na basen. - przypomniałem sobie. 
- Świetnie zabierzesz ... - nagle dźwięk dzwonka dobiegł do moich uszu, a mama nie kończąc zdania zerwała się z miejsca i z widocznym podekscytowaniem poszła otworzyć drzwi. 
- Witam. Zapraszam. - powiedziała, a ja tylko odliczałem do momentu, aż do salonu wpadnie rozwydrzony smarkacz. Jednak, gdy mama otworzyła szerzej drzwi i przepuściła mojego wyimaginowanego dzieciaka skarciłem się za to słowo. Po grubym, kilkuletnim i rozwrzeszczanym chłopcu nie było śladu. Zamiast niego będę mieszkał z najpiękniejszą istotą na ziemi. Jasna sukienka i skromny sweterek. Burza ciemnobrązowych loków. Duże oczy, jeszcze nie widzę jaki mają kolor, ale rozpływam się.  Analizuję wszystko. Nawet to, że ma mały pieprzyk na szyi. Moje męskie cechy dały o sobie znać i już wyobrażałem sobie ją gdzieś w pobliżu mojej sypialni. Moje dłonie się powoli pociły, przez co mocno nimi pocierałem o materiał bluzki. Widziałem jak rozmawia z moją mamą w korytarzu, gdzie pozbyła się z ramion swetra. Spojrzały obie na mnie, ale nie bardzo skupiałem się na ich słowach, puki moja mama nie dotknęła mojego ramienia. 
- Niall poznaj TI. To ona jest dzieckiem mojej znajomej i będzie z nami mieszkać. - powiedziała uśmiechnięta i wpatrzona w nią jak w obrazek. Czyli nie tylko na mnie dział jak najsilniejsze dragi. 
- Cześć. - uśmiechnęła się i podała mi dłoń, przez co doszczętnie powróciłem do żywych. 
- Witaj. miło Cię poznać. - odpowiedziałem ściskając lekko jej dłoń, którą zabrała i chwyciła swoją. Bawiła się palcami, kręcąc nimi wokoło siebie, a jej oczy powędrowały na podłogę. 
- Może zaniesiesz walizki TI do pokoju. - przerwała niezręczną ciszę mama, za co chyba pierwszy raz w życiu jej podziękuję. 
- Jasne, nie ma sprawy. - powiedziałem przeczesując dłonią włosy. 
- Niestety nie mamy tu idealnych warunków noclegowych, więc będziesz mieszkać z Niallem w jego pokoju, dobrze ? - zapytała zestresowana mama. 
- Nie widzę w tym nic złego. - odpowiedziała swoim delikatnym głosem, a ja zostawiłem towarzystwo i poszedłem z walizkami do siebie. Dodatkowe łóżko, które zazwyczaj wykorzystuje Harry lub Liam jest teraz jej, więc położyłem na nim jej czarną torbę i obejrzałem się wokoło siebie. Zebrałem kilka rzeczy z biurka do szuflady, a z fotela zabrałem porozwalane koszulki. Wyciągnąłem telefon, który przed kilkoma sekundami wibrował w kieszeni spodni  i zobaczyłem sms od Liama, który razem z Harrym domagali się jakiejś informacji na temat mojego nowego lokatora. Wystukałem w ekran kilka słów, jednak nie napisałem im całkowitej prawdy, chcę im zrobić jutro na basenie niespodziankę. Właśnie..basen!
   Słysząc donośne śmiechy z kuchni powędrowałem właśnie tam. Przy stole z kubkami parującej herbaty zastałem moją mamę i TI, które bawiły się, jakby to one były starymi przyjaciółkami ze szkolnych lat. Wszedłem niezauważony do kuchni i nalałem soku do szklanki, ukradkiem przyglądając się tej sytuacji. 
- Jesteś taka podobna do mamy. - stwierdziła moja mama, na co dziewczyna tylko prawie bezdźwięcznie zachichotała. 
- Co z tym basenem ? - zapytałem nagle, po czym upiłem łyk soku. 
- Właśnie. - powiedziała mama. - TI masz ochotę iść jutro z Niallem na basen ? Bo właściwie mam jutro dużo pracy, a z Georgiom Cię nie zostawię. - wyjaśniła. 
- Basen ? - zamruczała, a jej mina była bardzo zniesmaczona. Jej ciągły uśmiech znikł jak rozpryskująca się mydlana bańka. 
- Idę z kumplami o 13. - powiedziałem. 
- No dobrze. Dziękuję, że chcesz mnie zabrać. Chciałabym się odświeżyć, gdzie jest Twój pokój ? - zapytała. 
- Zaprowadzę Cię. - odłożyłem szklankę na stół i razem z nową koleżanką poszedłem do swojego pokoju, co krok tłumacząc i wyjaśniając skąd przywieźliśmy pamiątki, które zawalają całe szafki na korytarzu. 



______
Dzień dobry. Pojawiła się prośba o Nialla,  a szczerze mówiąc sama myślałam nad nim. Miałam mały problemu z tematem,  ale mieszając je wszystkie ze sobą powstało to. 
Przy dodawaniu komentarzy proszę o podpisanie go imieniem lub pseudonimem.  Trzymajcie się.  

czwartek, 19 czerwca 2014

JANOSKIANS - DANIEL CZĘŚĆ 2 ost.

Zapakowałam telefon i kluczyki od auta do kieszonki torebki, po czym przewiesiła jej pasek przez ramię. 
Pogłaskała ukochanego po włosach i pocałował jego czoło. Przez kilka sekund stała jeszcze nad nim i przypatrywała się mu. Jak mogliśmy doprowadzić do tego wszystkiego ? - pomyślała. 
Gdyby została zapytana czy żałuje decyzji o rozwodzie pewnie by się zawahała przy odpowiedzi jak zestresowany uczeń przy tablicy. Przełknęła ślinę i powoli odwróciła się ku wyjściu. W drzwiach zobaczyła swojego znajomego. 
- Mike, co Ty tu robisz ? - zapytała opierającego się o framugę drzwi mężczyznę. 
- Przyszedłem zobaczyć jak oboje się macie. - powiedział przejęty i sprytnie odbił się od framugi. 
- Jeszcze się nie wybudził. Ale jest coraz lepiej. - wyjaśniłam patrząc na Daniela. 
- A jak Ty się czujesz ? - zapytał z troską podchodząc do łózka. 
- Fizycznie dobrze. - powiedziałam. 
- A psychicznie ? - spojrzał na mnie. 
- Średnio. Mike, wiesz to troszkę śmieszne, bo zazwyczaj starałam się uspokoić rodzinę każdego pacjenta, a sama wpadam w czarną dziurę. - stwierdziła biorąc z krzesła brązowy płaszczyk, który przewiesiła przez rękę. 
- Idziesz gdzieś ? - zapytał. 
- Tak, muszę załatwić kilka spraw. - powiedziała. - Do zobaczenia. - uśmiechnęła się sztucznie i opuściła salę. Popchała masywne drzwi, a jej włosy rozwiał ciepły, ale porywisty wiatr. Doszła do samochodu, otworzyła drzwi i wsiadła za kierownice. Rzuciła swoje rzeczy na fotel obok i opierając dłonie o kierownice położyła na niej również czoło. Zaczęła płakać, dręczyć się i obarczać winą, chociaż to nie ona zawiniła tylko nieostrożność jej męża na zakręcie. Męża, którego straci, nie przez wypadek, ale rozwód. Sytuacja przerastał ją już przed tymi zawiłymi operacjami, oddaniem nerki, co akurat było dla niej najmniejszym problemem. Oddałaby mu nawet serce, aby tylko żył. Przed jej oczami pojawił się taki niewidzialny dla innych krótki film, który pokazywał ich szczęśliwe, a przede wszystkim wspólne życie. Pozbierała swoje myśli i uspokoiła się. Ruszyła ze szpitalnego parkingu prosto do domu. Weszła do środka i zdała sobie sprawę jak rzadko tu bywa od kilku dni. Wszystko takie szare, wręcz bijące kującym zimnem. rzuciła torebkę na sofę w salonie, gdzie również wylądował jej płaszczyk, a ona sama poszła do sypialni. Zabrała z pokoju potrzebne rzeczy i leniwie udała się do łazienki. Zmęczenia dawało się we znaki, a bolący kręgosłup od ciągłego przesiadywania na krześle dniami i nocami aż prosił się o relaks. Weszła do wanny, gdzie odpoczywała, jak to będzie. Mimo, że jej wiedza medyczna pozwala jej samej określić pozytywny stan zdrowia Daniela, to ma pełną świadomość, że jeszcze kilka miesięcy i przestaną być małżeństwem. Muszą przestać, bo szpital uzna ją za oszustkę, co może nieść za sobą poważne konsekwencje. TI zerwała się jak poparzona wrzątkiem, mimo chłodnej już wody i jak najszybciej przygotowała się do normalnego, wyjściowego stanu. Frędzle jej bluzki falowały za biegającą kobietą po pokojach, a w walizce pojawiało się coraz więcej rzeczy, aż była ona wypełniona po brzegi. TI ubrała brązowe botki i płaszczyk, po czym wraz z walizką wyszła z domu. Pojechała znów do szpitala, gdzie zostawiła na półce obok łóżka Daniela klucze do już jego domu. Pocałowała go po raz ostatni w usta i cichym " kocham Cię " pożegnała go. Mijając kolegów i koleżanki z byłej pracy, którzy próbowali z nia porozmawiać, zapytać jak się czuje, po prostu wyszła ze szpitala. Wsiadła w samochód i pojechała do siostry. Erika mieszkała około 280 km dalej, więc przed TI długa droga. 
~
Poprawiłem krawat, który najchętniej bym zdjął i podpalił zapalniczką. Czekałem na rozprawę rozwodową. Dzisiaj pierwszy raz od kilku miesięcy spotkam TI. Z wypadku pamiętam jedynie tego lisa, który mi przebiegł drogę i dźwięk karetki. Zaopiekowała się mną moja mama i brat, z którymi mieszkam po wyjściu ze szpitala. Zastanawiałem się codziennie gdzie jest i co robi moja żona. Pewnie była u kogoś z rodziny, ale chciałem dać jej spokój. W końcu to jej wykrzyczałem, po raz ostatni przed wypadkiem. Przez to nawet nie mam czasu na myślenie kto oddał mi swoją nerkę, bo w szpitalu nie mogę udzielić mi tej informacji. 
- Daniel. - usłyszałem swojego brata, który jako również mój przyjaciel zgodził się mnie dzisiaj tutaj wspierać. Spojrzałem na niego, a on kiwnął głową w stronę schodów. Zobaczyłem na nich TI. Szła, jak zawsze elegancka. 
- Dzień dobry TI. - powiedziałem wstając o kulach, które towarzyszą mojej złamanej nodze. 
- Witaj. - uśmiechnęła się. - Jak się czujesz?  - zapytała. 
- Bywało lepiej. - stwierdziłem, a drzwi do sali się otworzyły. Z nich wydobyła się mała postać kobiety, która nas zaprosiła do środka. 
~
Wyszli z sali .. zadowoleni ? Nie, jak można być zadowolonym z utraty ukochanej osoby? Szaleństwo. Ani TI, ani Danielowi honor i strach nie pozwolił na zrezygnowanie z rozwodu, więc już nie są na siebie skazani do końca życia. 
- Powodzenia Daniel. - powiedziała stojąc na korytarzu. 
- Wzajemnie. Napisz czasami co u Ciebie. Dobrze ? - zapytał nieśmiało. 
- Oczywiście. Ty też napisz jak będziesz potrzebował czegokolwiek. - stwierdziła i machając mu odeszła wraz z siostrą. 

----------------
Pierwszy raz od pewnego czas smutny imagin.. Ale nie pasowało by mi tutaj inne zakończenie. Tak, tak. Nie będzie kolejnej części. 
Za to szykuje się kolejna postać do imagina. :) 

niedziela, 15 czerwca 2014

Zayn część 2 ostatnia

część 1.

Jak usłyszałam, że chce się ze mną umówić, pomyślałam o kolejnym żarcie, które kochał mi robić. Czekałam, aż wybuchnie śmiechem, ale jego wyraz twarzy nie zapowiadał tego. Zayn jest dobrym aktorem i nie raz potrafił udawać przez długi czas, tylko po wkręcenie kogoś. Jednak coś mi mówi, że tutaj nie ma co się śmiać. 
- Powtórz. - powiedziałam cicho, nadal nie wierząc co on mi zaproponował. 
- Przepraszam, nie chciałem. Mogłem nic nie mówić. - stwierdził przecierając dłońmi do udach. Jego mięśnie aż się napinały, twarz była dla mnie obca. Jakby coś go opętało i ze wszystkich sił próbuje się przeciwstawić tej tajemniczej bestii. 

- Nie przepraszaj. - powiedziałam nieco zmieszana. Aż zaschło mi z gardle z nerwów i musiałam zwilżyć usta językiem. 
- Pojadę już. - nie patrzył na mnie. Oparł dłonie na kierownicę i czekał, aż sobie pójdę. Popatrzyłam na niego, a jego zęby aż zgrzytały od mocnego zacisku szczęki. 
- Zayn, ja. - zaczęłam. Chciałam chwycić jego ramie, ale zauważył to i odsunął się. 
- Nie TI, to było głupie z mojej strony. Nie powinienem się pytać. - powiedział powoli się rozluźniając. 
- Ale zapytałeś i ja się zgadzam. - powiedziałam uśmiechając się lekko. Na moje słowa Zayn zareagował jak żołnierz na rozkaz. Jego oczy, które nareszcie skierował na mnie aż zaświeciły. 
- Nie boisz się ? - zapytał, a jego smętny wyraz twarzy przerodził się w dobrze mi znaną, uśmiechniętą buzię. 
- Może troszkę, ale chcę. Zgadzam się. - powiedziałam pewna siebie. Tak na prawdę bałam się odrobinkę więcej. Może randka okazać się idealna, taka najlepsza ze wszystkich randek na świecie i w historii. Jednak ona może też wybudować między nami mur, który ani ja ani Zayn nie będziemy mieć sił lub odwagi rozwalić. Kto nie ryzykuje ten nie żyje. 
- Przyjadę po Ciebie o 18, co ty na to ? Zabiorę Cię gdzieś, ale to niespodzianka. - stwierdził zadowolony z takiego obrotu sprawy. 
- Jasne. - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek. Zabrałam swoją torbę i wyszłam z samochodu. Idąc do drzwi odwróciłam się i pomachałam Malikowi, a ten posługując się klaksonem pożegnał się i po chwili znikł za rogiem. Zadowolona przyspieszyłam kroku i omijając co drugi schodek dotarłam pod drzwi, które jak zawsze były otwarte. Weszłam do środka, a widząc Sarę i Liz na kanapie, przyłączyłam się do ich maratonu filmowego. 
~
Od 10 minut szukam głupiej bluzki, która będzie odpowiednia na dzisiejszą randkę. Zayn nie powiedział, gdzie mnie zabiera i to był błąd, że nie wydusiłam z niego ani maleńkiej informacji. Nie potrafię wyszukać czegoś odpowiedniego. Stojąc w ręczniku przed szafą, której większa część jest na podłodze usłyszałam pukanie do drzwi, ale nie odezwałam się ni słowem. 
- Sara poszła do chłopaka, zamówić pizzę? - zapytała Liz, która wychyliła się przez drzwi, jedną dłonią trzymając się drzwi a drugą ściany. 
- Ja też wychodzę. - stwierdziłam wciąż grzebiąc w szafie. 
- Randka ? - ucieszyła się dziewczyna wchodząc do środka. 
- Tak. - odpowiedziałam przykładając niebieską bluzkę do ciała i oglądając się w lustrze w szafie. 
- Co to za szczęściarz? Chwal się. - naciskała siadając na łóżku i bacznie mnie obserwując. 
- To Zayn. - wypowiedziałam jak najszybciej i najmniej słyszalnie. Bałam się jej kazań, że możemy utracić przyjaźń, że ogólnie to nie powinno się dziać. Odliczałam do tego momentu, a ona po prostu klasnęła dłońmi i się zaśmiała. - Co ? - zapytałam zdziwiona. 
- Nareszcie. Aż napiszę to Sarze. - była taka zadowolona. 
- Nareszcie? - zapytałam odrzucając niebieski materiał na stos przymierzonych już ubrań. 
- Ja i Sara od rok już się zastanawiamy kiedy Ty i Zayn będziecie parą. - wyjaśniła stukając w ekran komórki. 
- To randka, a nie związek. Nadal się przyjaźnimy. - stwierdziłam. 
- Tak, tak. Pogadamy jutro.- zaśmiała się. 
- Dlaczego mi nie powiedziałyście ? - zapytałam nieco oburzona. 
- Byś się opierała, że nie, a uwierz mi to widać. - powiedziała. 
- Niby co widać ? - zdziwiłam się. 
- Jak na siebie patrzycie. Jesteście wręcz dla siebie stworzeni. Nie ukryjesz tego przed nikim. On z resztą też..A gdzie idziecie ? - schowała komórkę do kieszeni ogrodniczek i podeszła do mnie, podnosząc ubrania. 
- Nie wiem, niespodzianka. Liz, nie mam ubrań. Nie mogę przecież iść w tych ciuchach. Widział mnie we wszystkim. - powiedziałam wskazując na stos materiału na podłodze. 
- A to ? - zapytała wyjmując z szafy wieszak. 
~
Podjechałem pod dobrze znany mi mały dom, gdzie zaparkowałem auto na podjeździe przed budynkiem. Zatrąbiłem dwa razy, a po chwili w drzwiach ujrzałem TI. Wyszedłem z samochodu i podążyłem ku niej. 
- Cześć, ślicznie wyglądasz. - powiedziałem widząc ją. Nie ta biała, koronkowa bluzka czy jej gęste loki zaplątane w warkocz robiły wrażenie. Najpiękniejszy był jej uśmiech, taki prawdziwy i zaraźliwy. 
- Cześć Zayn, dziękuję. - zawstydziła się nieco. Zeszła po schodach i podała mi dłoń, którą chwyciłem i zaprowadziłem do samochodu. Otworzyłem jej drzwi, a po chwili sam siedziałem obok. 
- Mogę wiedzieć gdzie mnie zabierasz ? - zapytała. 
- Możesz. - powiedziałem wymijając samochód na ulicy. 
- Gdzie jedziemy ? - zaśmiała się. 
- Niespodzianka. - stwierdziłem. NIe zamierzałem jej powiedzieć tuż przed końcem drogi. 
- Zayn. - uderzyła mnie lekko w ramie, po czym spojrzała przez okienko. Po jej stronie widać było zachód słońca. Wpatrywała się jak w obrazek. 

- Randka w wesołym miasteczku ? - zapytała widząc z parkingu ogromny plac, gdzie stało wiele urządzeń i maszyn. Kolorowe światełka w stoiskach, śmiechy dzieci i dorosłych, zapach popcornu, waty cukrowej i hot dogów aż bił po nosie. 
- Mam plan B. - stwierdziłem gasząc silnik. 
- Żartujesz? - zapytała uradowana, a ja się tylko zaśmiałem. Wyskoczyłem z auta i szybko je okrążając otworzyłem dziewczynie drzwi. 
- Zapraszam. - powiedziałem podając jej dłoń, a ona ją kurczowo zacisnęła i poszliśmy w stronę widowiska. 
- Jak tu ślicznie. - zachwycała się. Widok robił niesamowitą atmosferę. Wszędzie atrakcję, konkursy i nagrody. 
- Zagramy ? - zapytałem wskazując na jeden z kramów. 
- Jasne, ale nie masz szans. - zaśmiała się. Zapłaciłem starszemu panu, a ja i TI dostaliśmy 5 piłeczek i mieliśmy trafić do pudełeczka. Pierwsza była kolejka TI. 
- Boże dopomóż. - zaśmiała się i rzuciła. Trzy na pięć szans udało jej się trafić  Krzyknęła radośnie, gdy dostała za to 320 punktów. Uradowana stanęła obok i wpatrywała się w moje dłonie. 

- Jak Cię pokonam to coś muszę dostać w nagrodę. - stwierdziłem wymierzając piłeczką w pudełko. 
- Niespodzianka. - powiedziała, a widząc mój pierwszy, udany rzut zmarszczyła czoło. 
Oczywiście. Szykuj się. - wycelowałem i kolejny rzut idealny. Kolejny i kolejny. 
- Nie. Oszukujesz. - krzyknęła łapiąc moją dłoń, podczas rzutu. Przez to nie rzuciłem do celu, ale i tak wygrałem. 
- I kto tu oszukuje ? - zapytałem łapiąc jej biodro i przysunąłem ja do siebie. 
- Chcesz nagrodę? - położyła swoje dłonie na moich ramionach, a gdy pokiwałem głową na "tak" pocałowała mnie. - Idealne wczorajsze pytanie. - zaśmiała się i ponownie złączyła nasze usta. Miała rację. To najlepsze pytanie jakie zadałem kiedykolwiek wcześniej. NIe takie w całym życiu, bo jeszcze zostało mi zadać jej takie, które połączy nas na wieki, puki śmierć nas nie rozłączy. 

Kochani. 
Ja zaczynam już wakacje, więc spodziewajcie się tutaj częstych nowości. 
Zapraszam i dziękuję. Zostawcie komentarze :) 

piątek, 13 czerwca 2014

JANOSKIANS - DANIEL

Zamówienie*


Stukot jej obcasów obijających się o kafelki rozprowadzał się po szpitalnym korytarzu. Szpital, nie dal wszystkich jest przyjemnym miejscem, znajdą się osoby twierdzące, że to najokropniejsze miejsce na ziemi. Kojarzy się z całodziennym gniciu w łóżku,
zastrzykami, lekami i ciągłymi badaniami. Jednak dla kogoś takiego jak TI, takie miejsce to drugi dom, gdzie realizuje swoją pasję- medycynę, a także działa na potrzeby innym. TI będąc jeszcze dzieckiem marzyła o byciu lekarzem. Dzisiaj przechadzając się w białym kitlu wśród pacjentów jest dumna, że osiągnęła swój cel. Mimo młodego wieku i małego doświadczenia w porównaniu do starszych lekarzy, ta młoda lekarka doskonale zna się na swojej pracy. Nie raz uratowała życie na stole operacyjnym. Trzymając dłonie w kieszeniach i rozglądając się po korytarzach spotkała swojego dobrego znajomego. To Mike, który dziwnym przypadkiem studiował z TI, a teraz pracują na tym samym oddziale. 
- Cześć, jak się czujesz ? - zapytał dołączając do spaceru. 
- Jakoś leci. - stwierdziła smętnie poruszając jedynie ramionami. 
- Może zjemy dzisiaj razem kolację? - zaproponował wysoki, dobrze zbudowany szatyn. 
- Mike, nie mam ochoty. - odmówiła oschle. 
- TI nie chcę, żebyś była teraz sama, martwię się i tyle. - powiedział. Tak, TI nie ma teraz dobrego czas, a wręcz jest on najgorszy. Jej 2 letnie małżeństwo się rozpada, a właściwie to coś więcej. 
- Dziękuję, ale nie. - odmówiła. - Wracam do pacjentów. - stwierdziła. Odwróciła się na pięcie i poszła w przeciwną stronę. Pomyślała, że miło ze strony chłopaka, że się martwi, ale nie ma czym. To, że jest wraz z mężem w kryzysowej sytuacji, a tusz na dokumentach rozwodowych już schnie, to nie miała ochoty na spotkania. Znikając za zakrętem, przy czym będąc także na głównym korytarzu usłyszała sygnał karetki, więc szybko pobiegła w stronę wejścia. będąc w połowie drogi widziała rozsuwające się drzwi, a ratownicy wwieźli do środka na noszach nowego pacjenta. Stojący na korytarzu lekarz i dwie pielęgniarki również pobiegli na ratunek. TI chcąc pomóc potrzebującemu tej pomocy, została zahipnotyzowana przez ten widok. Na noszach zobaczyła swojego męża, był zakrwawiony. Jego twarz nie wyrażała emocji, był nieprzytomny. Młoda lekarka nie słyszała nic, poza jakimś szmerem odbijającym się w dalekiej otchłani. Wszystko jakby zwolniło swoje tępo. TI chciała rzucić się na ratunek, bo mimo widoku jaki prawie ją sparaliżował, była lekarzem i wiedziała jak zachować zimną krew. 
- Zabierz ją. - powiedział lekarz, który stał już wraz z pielęgniarkami przy noszach. TI znalazła się pod panowaniem jednego z ratowników, Grega. Trzymał ją kurczowo, a ona wyrywała się mu z siłą, jednak na marne. 
- Daniel, proszę. - krzyczała do męża, a wszyscy wokoło patrzyli jak upada na kolana. 
- Uspokój się. TI, będzie dobrze. - mówił do niej Greg, który doskonale, jak każdy inny pracownik tego szpitala wiedział kto został właśnie wniesiony na salę operacyjną. Magicznym cudem ratownik puścił ręce TI, a ta pobiegła za noszami. 
- Chcę być przy operacji. - powiedziała do lekarza, który wraz z innymi osobami przygotowywał się do zabiegu. 
- Nie zgadzam się. - stwierdził. - Nie możesz. - znikł za drzwiami. Zapłakana dziewczyna oparła się o chłodną ścianę i zjechała plecami po niej, siadając na podłodze. Zakryła twarz dłońmi, do których płakała. 
- Daniel, kochanie nie umieraj. Potrzebuję Cię. - szeptała, czekając na otworzenie się drzwi i usłyszeniu, że jest dobrze. Czekała tak już prawie godzinę, aż dołączyła do niej znajoma pielęgniarka. 
- Proszę. - podała jej kubeczek wody. TI uśmiechnęła się krótko i upiła łyk. Poczuła jak zimna ciecz rozpływa się po jej przełyku i niszczy tę suchość, która ją męczyła od kilkunastu minut. 
- Tamera, on musi żyć. - powiedziała opierając głowę o ramię koleżanki siedzącej obok. 
- Przeżyje, oczywiście, że tak. - stwierdziła pewnie. 
- Chciałabym, żeby było jak dawniej. Być szczęśliwym małżeństwem. Bez problemów. - rzekła smętnie. 
- Na początku byliście taką świetną parą, jak z bajki. - zaśmiała się. 
- A teraz bierzemy rozwód. - posmutniała. - Chciałabym cofnąć czas. 
- Żeby nie wychodzić za niego ? - zapytała. 
- Nie, żeby starać się naprawiać, a nie poddawać się i niszczyć miłość. - powiedziała. 
- Dlaczego się rozwodzicie ? 
- Nie układa nam się. Kłótnie, krzyki. - wyjaśniła. 
- Kochasz go, prawda ? 
- Bardzo. Oddałabym za niego wszystko co mam, nawet życie. - stwierdziła łapiąc dla otuchy dłoń kobiety. Nagle z sali wyszedł lekarz, ten sam, który nie chciał na sali obecności TI. 
- O Tamera, potrzebujemy dawcy nerki. Sprawdź to. Musi się znaleźć szybko. - powiedział. 
- Ja. - krzyknęła TI. 
- Nie możesz. - stwierdził mężczyzna. - Pracujesz tutaj, a poza tym to Twój mąż. 
- Rozwodzimy się. - powiedziała i pomyślała, że to jednak może im pomóc. 
- Ale jesteś tutaj pracownicą. - zaznaczył. 
Ti spojrzała najpierw na lekarski fartuch, a następnie na plakietkę przypiętą do materiału. Te rzeczy nie dostała na tacy, przez rok starała się o tę posadę w tym szpitalu. Jej nauka wymagała dużego zaangażowania, a Ti poświęciła medycynie więcej niż zawdzięcza. Ta praca była spełnieniem jej marzeń zakorzenionych już w młodzieńczych latach. 
- Daniel jest ważniejszy od tego. - powiedziała i zdjęła marzenie w kształcie fartucha. 
- Co Ty wyprawiasz? - zapytał, gdy podała mu materiał. 
- Ratuję go. - stwierdziła i pobiegła w stronę gabinetu ordynatora. 
Już po godzinie TI, nie była tutaj pracownicą. Z ordynatorem ustaliła, że gdy sprawa rozwodowa się zakończy ona dostarczy dokumenty. 
Mijały minuty, godziny, dni. Ti już czuła się dobrze i została wypisana ze szpitala, ale i tak się z niego nie wyniosła. Nie, nie była na nowo zatrudniona. Pilnowała Daniela i czekała na niego. Każdy kto zaglądał do jego sali mógł zastać TI śpiącą obok niego, stojącą przy oknie, czytającą książkę, siedzącą po prostu na krzesełku i patrzącą się na Skipa. Lubiła tak na niego mówić. Wręcz kochała. Ile jeszcze czasu będzie czekać... ? 



* Zamówiła, wręcz męczyła mnie o ten imagin Wiktoria, która jest Janoskianator, a jej ulubionym członkiem grupy jest właśnie Skip. Wiem, że to blog o One Direction, ale ja osobiście też ich lubię i postanowiłam troszkę zjechać z toru. 
Może Wy też macie jakieś życzenia ? ps. chcecie kolejną część ? 

Liam część 4 ostatnia.

Uderzyłem dłonią o blat łazienkowych mebli. Przez moją głupotę zniszczę rodzinne szczęście, wyjdę na kłamce, a najważniejsze to skrzywdziłem ją. Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem mamę kończącą rozmowę telefoniczną.
- Rodzice Ti zaraz przyjadą. Mówią, że nie odbiera telefonów. - powiedziała zestresowana siadając na krzesło w części jadalni. 
- Wróciła do Stanów. Napisała karteczkę. - powiedziałem zakładając bluzę. 
- Może jeszcze nie wyleciała, jedź po nią. - stwierdziła kobieta. W jej oczach była widoczna mała ulga. 
- Po co ? - zapytałem opierając się o blat kuchenny. 
- Jak to po co ? - oburzyła się.- To twoja narzeczona. - uniosła się wstając. 
- Chciała to poleciała. - stwierdziłem. 
- Co z Ciebie za człowiek. Nie tak Cię wychowałam, Liam. - powiedziała zła.
- Mam ją za uszy przytargać tutaj ? - zapytałem. 
- Dlaczego? Co jej zrobiłeś ? - pytała. 
- Mamo nie ma ślubu. To jest wszystko ustawione. TI i ja nie jesteśmy narzeczonymi. Nigdy nie byliśmy. - powiedziałem mijając mamę i wychodząc z domu. Na schodach minąłem jej rodziców, którzy zadawali mnóstwo pytań, ale ja ich po prostu zignorowałem. Zawitałem do restauracji, gdzie łapałem wszystkich po kolei, aby dowiedzieć się coś o zniknięciu TI.
~
Wsadziłam klucze do zamku i odtworzyłam drzwi swojego mieszkania. Zaświeciłam światło i ciągnąc walizkę weszłam do środka. Zostawiłam torbę na przejściu i poszłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie i zrzuciłam buty. Kładąc się na materacu rozbolała mnie głowa. Lot nie był przyjemny, wręcz mnie wyczerpał. Po chwili leniwie wstałam i udałam się do sypialni, gdzie szybko zdjęłam ubranie i położyłam się do łóżka.
Obudziłam się późnym wieczorem i głodna, udałam się do kuchni, gdzie przygotowałam miskę czekoladowych płatków. Zabierając kolację zasiadłam na kanapie, owinęłam się kocem i oglądałam durne seriale. Słysząc dzwonek do drzwi, w pierwszej chwili chciałam zignorować mojego nieproszonego gościa, ale gdy usłyszałam jak dobija się do drzwi, postanowiłam otworzyć. Odłożyłam miskę na stoliczek i szczelniej okrywając swoje ciało, na którym miałam tylko bieliznę, podeszłam do drzwi. Trzymając jedną dłonią otulający mnie koc, drugą chwyciłam klucz, ale usłyszałam głos Liama.
 - TI, otwórz. Wiem, że tam jesteś. Nie zachowuj się jako dziecko ! Słyszysz ? - krzyczał nadal pukając w drzwi. Chciałam odejść od drzwi i zaszyć się pod kocem.
- Proszę Cię! - powiedział spokojniej, przestając bić pięściami o drewno. - Największy błąd to zepsuć Ci to szczęście. Nie bez przyczyny wybrałem Nowy Jork, wiedziałem, że tutaj jesteś, ale widząc jakie masz do mnie podejście odpuściłem. To też był błąd. Mogłem o Ciebie walczyć, a ja zrezygnowałem. Tak się ucieszyłem jak zgodziłaś się na tą całą szopkę w UK. Wszystko zepsułem. - powiedział, a ja stałam jak wryta i słuchałam. - TI, kocham Cię i oddałbym wszystko, żebyś otworzyła te cholerne drzwi. - ponownie podniósł głos.
Zaryzykowałam i poprawiając skrawek materiału, który zleciał z ramienia, sięgnęłam po pokrętło w zamku. Wokoło wydobył się charakterystyczny dźwięk, a potem nacisnęłam delikatnie klamkę. Jednak w mgnieniu oka drzwi się otworzyły z hukiem, a Liam wparował do domu od razu ponownie trzaskając drzwiami.
Nie wiem co sobie myślał, ale podszedł do mnie biorąc moje ciało na ręce. Uderzyłam plecami o ścianę, a koc powoli osunął się ze mnie.
- Nie pozwolę Ci uciec znowu. - powiedział, a ja kurczowo się trzymałam się jego pleców.
- Zwariowałeś ? - zapytałam rumieniąc się, ze względu na moje widoczne ciało.
- Powiedz jedno słowo, a wyjdę. - stwierdził, wciąż trzymając dłonie na moich udach. Głęboko oddychał, a ja jakby za sprawą czarodziejskiej mocy poczułam taką pewność siebie. Pocałowałam go jak najczulej, a on rozumiejąc mój gest, oddawał każdy pocałunek. Bez chwili zastanowienia dałam się ponieść emocją i po kilku sekundach poczułam jak Liam niesie mnie do sypialni. 
~
Przebudził mnie cichy dźwięk kichnięcia. Otworzyłem leniwie oczy i rozciągnąłem mięśnie kończyn, po czym bezwładnie opadłem znów na poduszki. Obok mnie, tyłem siedziała Ti, która po chwili kichnęła znowu przypominając nieco małego kotka. Nie zauważyła, że się obudziłem, dlatego cicho przybliżyłem się do niej i łapiąc ją przysunąłem jej ciało do mnie. 
- Obudziłam Cię ? - zapytała wystraszona, ale położyła się obok dotykając mojego policzka. 
- Tak, ale to dobrze. - stwierdziłem. - Nie pozwolę Ci już uciekać, gdziekolwiek. - powiedziałem całując jej skroń.
- Jedyne gdzie ucieknę to do łazienki. - zaśmiała się i wyleciała z łóżka jak strzała. 


Hej. Ja nie mogę.. jakie przyrąbana to jest -.- Sorry, że tym Was katuję. 
Dzisiaj zakończyłam naukę, jeszcze tylko 27 po świadectwo, ale tak na serio to dzisiaj już mogę powiedzieć, że mam wakacje. Czekam na transport do domu :D Miłego dnia słońca. <3