niedziela, 30 listopada 2014

Zayn część 2

Koniec z dennym TI, od teraz będą imiona podane z góry. Może się to nie przyjąć, podobać, ale tak postanowiłam ! Podawajcie imiona w komentarzach jeżeli chcecie ! 


Snap ::       mrs.jamaicaaa


insta: www.instagram.com/mrs.jamaica




CZĘŚĆ 1 !!

Podała mi torebkę, którą włożyłem pod pachę. Mając dwie dłonie wolne złapałem ją w pasie. Miała takie małe oczka, jakby miała zaraz zasnąć. Nie minęło kilka sekund a moje wołanie do niej nie przyniosło efektów. Nie miałem z nią żadnego kontaktu. Ciało dziewczyny osunęło się na moje dłonie. Miała takie sine usta, które lekko otworzyła. Trzymałem ją w ramionach najmocniej jak mogłem. Nie wiedziałem co robić, szczerze mówiąc byłem przerażony. Nie mogłem nawet zadzwonić do nikogo, bo bym ją upuścił.

Oglądałem się wokoło i zobaczyłem dziewczynę idącą w naszą stronę. Nie zdążyłem się odezwać, a ona sama podbiegła. Światło latarni pozwoliło mi zobaczyć jej przejętą twarz.
- Co się stało ? Zadzwonić na pogotowie ? - zapytała odgarniając z czoła czarne kosmyki loków.
- Tak, szybko. - powiedziałem i zabrałem na ręce ciało Megan, kładąc ją na ławce. Gdzieś tam w głowie obijało się echo głosu dziewczyny, która wezwała karetkę. Próbowałem cokolwiek zrobić, żeby ją obudzić. 
- Zaraz będą. - dziewczyna dotknęła mojego ramienia co sprowadziło mnie na ziemię. 
- Dziękuję. Potrzymasz ? - zapytałem podając jej torebkę Megan. 
- Jasne. - chwyciła rzecz stojąc nade mną. 
- Kurde, Meg! Błagam ! - znowu wołałem do nieprzytomnej dziewczyny. Nie reagowała nawet drgnieniem dłoni. 
- Jest chora?- zapytała czarnowłosa nachylając się nad ławką ze strony oparcia. 
- Nie wiem, nie znam jej na tyle. - odpowiedziałem przejęty. Podniosłem wzrok na nią i zobaczyłem jak grzebie w torebce Megan. 
- Co Ty robisz ? Szperasz w jej torebce ? - zdziwiłem się, a po chwili przed moimi oczami pojawiła się jej dłoń trzymająca pudełko z długą, nieznaną mi nazwą leków. 
- To może jej pomóc. - stwierdziła i rzuciła torebkę na nogi nieprzytomnej dziewczyny. 
- Wiesz jak to stosować ? - zapytałem, a ona bez niczego wyjęła z pudełka mały inhalator i przyłożyła go do twarzy dziewczyny. - Jedzie karetka. - stwierdziłem rozglądając się po parku. 
Po chwili widziałem jak zabierają Meg na noszach do środka karetki podając jej tlen. 
Stałem jak słup soli, nie wiedziałem co mam zrobić. 
- Kim Pan jest ? - zapytał jeden z ratowników. 
- Meg była ze mną od 2 godzin, ja nie wiedziałem.. - mówiłem jak katarynka patrząc bez emocji na karetkę. 
- Zawiadomisz jej rodziców ? 
- Tak, już. - powiedziałem wyjmując z kieszeni telefon. Ocknąłem się i zacząłem szukać torebki Megan. 
- Trzymaj. - usłyszałem od czarnowłosej pomocnicy. 
- Dziękuję. - powiedziałem z lekkim uśmiechem i od razu wyszukałem telefonu Meg. Wybrałem numer jej mamy w szybkim wybieraniu i już usłyszałem troskliwy głos kobiety. 
- Tu Zayn, Meg zabrała karetka do szpitala świętego Tomasza, ja nie wiem co się dzieje. Halo ? - spojrzałem na telefon, który pokazywał połączenie. - Halo? Jest tam Pani ? - zapytałem ponownie, ale nic nie odpowiedziała. 
- Dzięki za pomoc, jadę do tego szpitala. - uścisnąłem dłoń dziewczyny i pobiegłem do wyjścia z parku. 
Wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala. Pędziłem jak szalony po ulicach Londynu, aż dotarłem na odpowiedni parking. Wyjąłem klucze ze stacyjki i wysiadłem z auta trzaskając drzwiami. Pobiegłem do środka, omijając licznych pacjentów lub personel dotarłem do recepcji. 
- Szukam Megan Brooks, przywiozła ją karetka chwilę temu. - powiedziałem do starszej kobiety z okularach. 
- Pan z rodziny ? - zapytała głosem z przeraźliwą chrypą. 
- Nie, ale..- zaciąłem się.
- Nie ma żadnego " ale ", żegnam. - stwierdziła z niemiłym wyrazem twarzy. - Następny ! - krzyknęła. 
- Musi mi Pani powiedzieć. - nie dałem za wygraną. 
- Proszę odejść. - powiedziała. 
- Nie! - krzyknąłem i uderzyłem w blat dłonią. 
- Wzywam ochronę. - zagroziła i podniosła telefon. 
- Do cholery ! Powiedz gdzie ona jest !! - czułem furię w mojej głowie. Obiecałem sobie, że będę spokojny, żeby się zmienić. Jednak czułem napinające się mięśnie na całym ciele. Szczęka mocno się zacisnęła. Poczułem jak ktoś chwyta moje ręce od tyłu i pochyla mnie do przodu. Zostałem wyprowadzony z budynku. 
- Zayn, co tu się dzieje ? - usłyszałem znajomy głos.
- Pani Brooks. - powiedziałem do siebie. 
- Proszę go puścić- stwierdziła kobieta. 
- Chłopak powinien panować nad sobą. - rzekł ochroniarz puszczając moje ręce.
- Zayn gdzie ona jest ? - zapytała Pani Brooks. 
- Nie wiem nie chcieli powiedzieć. - powiedziałem otrzepując ramiona. 
- Musze iść. - stwierdziła i weszła do środka. 
- Ja też tam muszę iść. - powiedziałem stojącemu naprzeciwko mnie olbrzymowi. 
- Nie ma mowy. - zaśmiał się. 
- Tam umiera moja miłość ! - krzyknąłem, a po chwili uświadomiłem sobie co właśnie powiedziałem.  Przejęzyczenie. Przecież taki ktoś jak ja nie zakochuje się, a co dopiero okazuje miłość. 
_____________________________________________
Tylko tyle ze mnie można wydusić..niestety :( 
Jednak postaram się znów nadgonić pracę bloga, przepraszam za nieobecność i mam nadzieję, że nie opuściliście mnie :) Trzymajcie się ciepło i czekajcie na kolejna część. Przypominam o kolejnej części Liama.<3 
ps. czy do końca czerwca uda NAM się dobić do 50 tyś wejść ? To jedno z licznych " gratulacji ", które wyznaczyłam sobie podczas zadania w szkole we wrześniu. Świetna motywacja i zabawa. Spróbujcie ! Wystarczy na kartce napisać list do samego siebie, w którym gratulujesz sobie tego co osiągnęłaś. Po pewnym czasie otwierasz list i widzisz jakie marzenia spełniłaś :)