piątek, 3 października 2014

Liam cz. 1

Instagram : http://instagram.com/mrs.jamaica
Snap: mrs.jamaicaaa

Zmęczona po szkole weszłam do mieszkania z numerem 9 w obskurnym bloku przy zaśmieconej ulicy. Tu przyszło mi się wychować, w otoczeniu dymu papierosów, pustych butelek po wódce czy też piwie. Rzuciłam stary plecak na łóżko i odsłoniłam poszarzałe firany, pozwalając słonecznym promieniom wejść do środka. Chwyciłam za szczotkę leżącą na komodzie i rozczesałam włosy, po czym zaplątałam niedbałego warkocza kończąc go 
różową gumeczką. Wraz z dźwiękiem odkładanej szczotki usłyszałam mocne trzaśniecie drzwiami wejściowymi. Ze strachu aż podskoczyłam, ale nadal siedziałam cichutko w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i usłyszałam wołanie o posiłek wewnątrz mojego brzucha. Sięgnęłam po plecak i z małej bocznej kieszeni wyjęłam kilka monet, z których uzbierałam na słodką bułkę. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i zobaczyłam jego. Mąż mojej ciotki. Zaadoptowali mnie zaraz po tym jak straciłam rodziców, będąc jeszcze małym dzieckiem. Po wypadku moja mama przez 4 tygodnie walczyła o życie, ale przegrała. Tak jak tata, ale on zmarł na miejscu. Ciotka wraz z mężem nie mogli mieć dzieci, dlatego łatwiej im było mnie przygarnąć. Los chciał, że rodzice zabrali ją do siebie dwa lata temu, a mnie zostawili z nim. Na sam widok mam dreszcze, tak jak w tej chwili. Stał w futrynie drzwi bez koszulki w samych spodniach. Na mięśniach miał kilka tatuaży, czarne jak noc włosy postawione do góry. Mimo alkoholu nie był zmarnowanym alkoholikiem. Raczej imprezowicz, który lubi się bawić a kobietami trzymając w dłoni kieliszek. Gdyby nie uzależnienia mógłby być kimś, może nawet aktorem. - Co ? - zapytałam widząc jak opiera się o futrynę trzymając wewnętrzną cześć ręki na ścianie.
- Wiesz czego chcę. - powiedział nie ruszając się.
- Odejdź, jestem głodna. - rzekłam i założyłam plecak na ramię. Chciałam przejść obok niego, ale szarpnął za moje ramię, przez co stanęłam naprzeciwko niego.
- Mówię, że coś chcę od Ciebie. - powiedział kładąc rękę na moje biodro.
- Zostaw mnie. Rozumiesz? - krzyknęłam zrzucając jego dłoń z mojego ciała. Była taka obrzydliwa, zimna.
- Zamknij się i rób co Ci każę. - wyszeptał mi do ucha przez zagryzione zęby trzymając w dłoni moją brodę. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć, co robić. Tak mocno mnie trzymał. Chwycił mój plecak rzucając go na podłogę.
- Żyjesz za darmo, to możesz mi jakoś się odwdzięczać. - zaśmiał się wkładając zimną dłoń pod moja koszulkę. Drugą trzymał teraz moje włosy odchylając głowę do tyłu, aby mieć lepszy dostęp do mojej szyi. Zaczął ją całować, tak ohydnie. Czułam jego oddech na skórze.
- Zostaw mnie, proszę. - wyszeptałam, po czym poczułam jak łapie za zapięcie stanika, który po chwili się całkowicie luzuje. Przeszedł mnie ogromy dreszcz. Dotykał mnie wszędzie, a ja stałam jak słup soli. Do czasu, aż poczułam jak odpina moje spodnie. Jakby wyłączył mi się film. Stałam już z podartą koszulką i rozpiętymi spodniami, gdy zaczęłam się bronić. Odepchnęłam go z całej siły, za co uderzył mnie w twarz. Odruchowo przechyliłam głowę w bok i dłonią dotknęłam miejsca, które płonęło.
Bez słów popchał mnie na łóżko, po czym jak mały szczeniak skuliłam się w kłębek. Zakrywałam twarz, trzymałam rozdarty materiał koszulki jak najmocniej. Byłam cała zgrzana, głośno dyszałam, a w głowie przeklinałam tą bestie. Poczułam jego obecność bardzo blisko, co spowodowało łzy. Nie umiałam się bronić. Zrobił to.
Brudna, wyczerpana, przerażona. Siedziałam na łóżku podkurczając nogi, zaczesywałam włosy do tyłu. Zakrywałam się kocem, którego nie chcę nigdy więcej widzieć.
- W nocy masz do mnie przyjść, rozumiesz ? - zapytał zapinając pasek, po czym spojrzał na mnie.
Pokiwałam tylko głową na tak i schowałam twarz w kolana. Po chwili wyszedł z mojego pokoju, a ja przez następne kilka godzin siedziałam nieruchomo. Ból wypełniał całe moje ciało, hamował każdy ruch. Widząc zmrok za oknem wstałam z łóżka podpierając się dłonią o komodę. Wyjęłam z niej dużą bluzę, którą założyłam. Rękawem otarłam łzy, a na rękawie zostały plamy tuszu, łez i krwi. Z dolnej szuflady wyjęłam czarne spodnie dresowe i czystą bieliznę. Założyłam ubrania i usiadłam ponownie na łóżku, zakrywając twarz w dłonie. Chwila bezsilności przerodziła się w impuls. Zaczęłam wyrzucać z plecaka wszystkie niepotrzebne rzeczy, aby zrobić miejsce na jakiekolwiek ubranie, które wyszukałam w szafek. Zapięłam zamek i założyłam na stopy granatowe trampki. Podeszłam do dużego lustra i widziałam to co najgorsze. Siną twarz, krew na ustach i pod nosem, rozczochrane włosy. Wszystko jakby we mnie wybuchło i z siłą uderzyłam pięścią w swoją lustrzaną postać. Dłoń wypełniły odłamki szkła, a reszta rozprysła po podłodze. Stałam tak kilka sekund czując i słysząc krople krwi spadające na deski podłogi. Zerwałam się z miejsca wychodząc z pokoju na korytarz. Doprowadził mnie do salonu, którym na małym drewnianym stoliku w popielniczce dymił niedogaszony papieros. Zaciągnęłam się zapachem tego dymu zmieszanego z potem, alkoholem i brudem. Przeszłam obok sofy wypełnionej śmieciami i podeszłam do drzwi powoli je otwierając. Spojrzałam na mieszkanie jeszcze raz. Dwa lata temu było inaczej, czysto i przyjemnie. Miałam tu dom, ale teraz to piekło. Poprawiłam plecak i założyłam na głowę kaptur przypominając sobie o rozwalonej wardze, o krwi i makijażu, a raczej jego resztkach. Zatrzasnęłam drzwi i w miarę możliwości szybko zeszłam po schodach na dół. Przechodząc obok przepełnionego śmietnika sięgnęłam po klamkę i wyszłam z bloku. Przeszłam przez ulicę i szłam wzdłuż drogi po pustym chodniku. Usłyszałam wołający mnie głos za plecami, przez co się odwróciłam. Zobaczyłam biegnącego Franka, który był przeraźliwie zły. Przyśpieszyłam kroku. Zboczyłam z drogi w ciemną ulicę. Biegłam między śmietnikami wpadając co chwilę w kałuże. Obejrzałam się za siebie, wiedziałam, że on tam będzie. Biegłam ile sił dała mi natura, nie zważając na ból, krew.

Nie miałam celu, ale musiałam uciekać. Nagle przez moimi oczami pojawiło się auto. Kierowca hamował na piskach, a ja tylko stałam jak wtedy przed lustrem. Poczułam szarpnięcie za prawe ramie i cios prosto w policzek. Bez sił upadłam na ziemię czekając na kolejny cios, gdy usłyszałam otwieranie się drzwi samochodu.
- Szmato, nauczę Cię posłuszeństwa ! - Frank był gotów do kopnięcia mnie.
- Ej ! Odsuń się ! - oboje skierowaliśmy wzrok na kierowcę auta. Był to mężczyzna o brązowych, lekko długich włosach z kilku dniowym zarostem. Wyglądał na poważną osobę, wykształconą.
- Spierdalaj! - krzyknął do niego mój kat nachylając się nade mną. Wyciągnął do mnie rękę, po czym szarpnął mój kark ściągając mój kaptur. Widziałam przerażoną minę nieznajomego, po czym z jego ust wyczytałam kilka przekleństw.
- Policja, odsuń się od niej! - rozkazał wyjmując spod kurtki broń celując we Franka. Przerażona usiadłam podpierając się dłońmi z tyłu i powoli się odsuwałam. Frank nic nie mówiąc poddał się i nawet nie wiem kiedy mój obrońca zakuwał go w kajdanki opierając go o samochód. Zwyczajne auto, z pozoru zwyczajny facet. Skorzystałam z okazji i zebrałam się z zimnej, mokrej ziemi, po czym szybko odeszłam. Bolący łuk brwiowy wytarłam rękawem i pożyczoną chusteczką od Pani na przystanku autobusowym. Przeszłam już kilkadziesiąt minut i dotarłam do parku już w "bogatszej " dzielnicy miasta. Usiadłam na jednej z ławek, byłam taka głodna, zmęczona. Wszystko mnie bolało. Ręka, brzuch, głowa. Położyłam się na ławce i zasnęłam. 

Cześć załoga !
Oj dawno mnie tu nie było, ale od kilku tygodni kombinuje co tu napisać i oto jest coś takiego !
Komentujcie, dzielcie się blogiem ze znajomymi, udostępniajcie !!! Miłego kochani :)