poniedziałek, 5 września 2016

Niall cz 3

Louise spędziła nudny dzień w pracy, gdzie nic szczególnego się nie działo. Jak zawsze po drodze do domu wstąpiła po kawę, jednak dzisiaj bez sernika. Zapłaciła, podziękowała z uśmiechem i wyszła. Udała się na zakupy. Dawno nie czuła się tak dobrze. Nowości w szafie już dawno by się przydały - pomyślała widząc swoje odbicie w szybie jakiegoś sklepu z meblami. Lou zawsze była ubrana kolorowo, ładnie i schludnie, jednak jej ubrania zawsze wyglądały jak z szafy babci. Wypiła kawę w drodze do centrum handlowego i po chwili przechadzała się między karuzelami ubrań. Wybierała, przymierzała, bawiła się cudownie. Nowe ubrania, buty. Dlaczego by nie fryzura ? Po drodze wstąpiła do Pani Green, gdzie dawno nie była. Zmieniony wystrój salonu bardzo Ją zaskoczył. Pani Green lubi zaskakiwać, jednak pozytywnie. Louise oddała swoje gęste, nieco zniszczone włosy w ręce znajomej. W zamian " dostała" śliczne, zdrowe czekoladowe loki. Widząc późną godzinę biegiem udała się do domu i po zjedzeniu pysznego obiadu szykowała się do randki. Jej pierwszej randki w życiu. Zwykłe wyjścia do kina z kolegami z liceum nie zalicza do randek. Z resztą i tak okazywały się klapą i niewypałem. Wybiła oczekiwana godzina, a dzwonek rozbrzmiał w domu.
Lou otworzyła drzwi i zobaczyła bukiet krwistoczerwonych róż.
- Niall ? - zapytała, a zza bukietu wyłoniła się twarz blondyna.
- Czy ktoś jeszcze przynosi Ci kwiaty i zabiera na randki ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Lou się zaśmiała i otworzyła szerzej drzwi. Niall zobaczył Lou w oczekiwanej sukni. Dziewczyna była nieco zakłopotana gapiącym się facetem. - Jesteś taka piękna. - powiedział patrząc się w Jej oczy.
- Dziękuję, ale nie zawstydzaj mnie już, proszę. - zaśmiała się nerwowo.
- Dla Ciebie. - powiedział uśmiechnięty podając bukiet dziewczynie. Podziękowała uśmiechem i odwróciła się aby włożyć kwiaty do wazonu i zabrać płaszcz w razie deszczu.
- Gdzie się wybieramy ? - zapytała zamykając drzwi na klucz.
- Na kolację, Louise Evans. - odpowiedział prowadząc Lou do auta. jak dżentelmen pomógł dziewczynie wejść do środka i zaraz usiadł obok Niej. Odpalił silnik i odjechali. Jechali dość długo, a Lou zaczynała się niepokoić.
- Niall, daleko jeszcze ? - zapytała spoglądając na widoki. Wyjechali już z miasta.
- Jeszcze chwilka. Jesteś bardzo niecierpliwa. - stwierdził.
- Jestem, po prostu jestem ciekawa gdzie jedziemy. - powiedziała uśmiechając się do Nialla. Kilka kilometrów i już byli na miejscu.
- Mówiłeś, że jedziemy na kolację. - zdziwiła się Louise.
- No tak, chodź. - powiedział splatając ich dłonie i zaprowadził dziewczynę na odpowiednie miejsce. Przed Nimi ukazał się mały lasek, drewniany stoliczek, dwa krzesła. Nad stolikiem lampiony, które tworzyły niesamowitą atmosferę.
- Niall, mój Boże. Jak tu pięknie. - powiedziała. Starała się nie mrugać, żeby nie tracić tego widoku nawet na ułamki sekund.
- Podoba Ci się? - zapytał prowadząc Ją do stolika.
- Jest .. nie wiem co powiedzieć. - zaśmiała się. - Mam aż ciarki. Mój Boże.
- Louise, zapraszam do stołu. - powiedział odsuwając Jej krzesełko. Przesiedzieli tak kilka godzin. Rozmawiali o sobie, o przeszłości i przyszłości. Jak się znaleźli w miejscach, w których są i jacy są tak na prawdę. Poza pomówieniami, plotkami. Louise opowiedziała Niallowi historię o tym, jak znalazła się sama w mieście.
- I tak właśnie moi rodzice mieszkają kilka tysięcy kilometrów stąd. Nie stać mnie na bilet do nich, oni tez nie zarabiają kokosów. Co uzbieram wole wysłać im, tak na życie. Na codziennie potrzeby. - powiedziała grzebiąc widelcem w talerzu. Widocznie posmutniała.
- Rozumiem, przykro mi. - powiedział Niall. - Dawno ich nie widziałaś,co ?
- Prawie rok. Na ostatnie wakacje. Ostanie święta spędziłam u Ellie w domu. To moja przyjaciółka. Te święta pewnie będą takie same. - stwierdziła udając, że Ja to nie rusza. Jednak widać jak Jej przykro.
- Wracajmy. Zbiera się na deszcz. - rzekł Niall i razem poszli w stronę auta.
**
Louise bardzo się denerwowała. Ellie od początku była przeciwna, ale się myliła. Nie zawsze należy oceniać książki po okładce. Człowiek usłyszał jedną złą informacje na temat drugiego i nawet dostając miliony dobrych nie ma zamiaru zmieniać opinii na pewne tematy. Błąd, błąd. Nie taki diabeł zły..
- Louise, ja się naprawdę dziwie. Jak Boga kocham. - powiedziała bezradnie El.
- Oh daj spokój. Jesteśmy z Niallem parą od dwóch miesięcy, a Ty nadal Go unikasz. Chcę, abyś Go polubiła. El, proszę. - rzekła błagając Louise.
- Każdy na mieście się mnie pyta czy Ty na głowę upadłaś, że się z Nim spotykasz. - stwierdziła.
- A czy to nie Ty mi zawsze powtarzałaś, że nie wolno się poddawać i słuchać zawistnych ludzi ? - zaśmiała się Louise i zobaczyła, że Ellie nie ma argumentów. - El, posłuchaj. Zawsze robiłam to co chcieli inni, zawsze robiłam tak, aby innym było dobrze. Nie żałuje niczego, ale chciałabym też coś od życia. Każdy każdego tu zna, niby szanuje, ale i tak kazdy każdemu przyszywa łatki. Nie chcę być egoistką, zołza, ale chce być szczęśliwa i tyle. - powiedziała Louise i przytuliła El.
Po chwili do domu wszedł Niall. Od pewnego czasu ubiera się tak ..elegancko, w każdym bądź razie inaczej. Louise się to podoba i to się liczy.
- Ellie, poznaj proszę Nialla. - powiedziała Louise.
- Słuchaj Niall ! Louise, ta Louise jest dla mnie jak siostra. I jeśli zobaczę raz, raz ! Rozumiesz? Jedną maleńką łezkę na jej buźce i to przez Ciebie to nie ręczę za siebie. Nie interesuje mnie nic. Nie dam Ci jej skrzywdzić. Jestem jej najlepszą przyjaciółką i jeśli stanie się jej coś złego to Cię znajdę nawet na drugim końcu świata. - powiedziała szybko Ellie wymachując palcem przed nosem Nialla.
- Miło Cię poznać Ellizabeth. - zaśmiał się podając jej dłoń. Ona zastygła z palcem w górze i spoglądała to na jego dłoń, to na jego twarz.
- Ellie, proszę Cie. - powiedziała Lou.
- Nie myśl sobie za dużo. - burkneła i podała mu dłoń.

**
Louise jak zawsze powędrowała po pracy po świeżą kawę. Podziękowała i wyszła, goniąc czym prędzej do domu. Pogoda dla bogaczy. Taki urok Anglii. Deszcz to codzienna "niespodzianka" pogody. Wpadła przemoczona do domu, gdzie czekał na Nią jej nowy lokator - Freddie. Lou skończyła wolontariat w schronisku dla zwierząt, ze względu na przeniesienie siedziby do innego miasta. Jednak nie mogła się rozstać ze swoim ulubionym kundelkiem. Został jej nowym lokatorem. Dawno nie było tu tyle życia. Piesek, mimo lat jest bardzo energiczny i bardzo lubi się bawić z Niallem. Lou nakarmiła pieska i sama przygotowała obiad. Dla dwoje. Niall przychodzi dzisiaj. Dzwonił, że ma pilna sprawę i wpadnie po pracy. Kobieta nakryła do stołu, przygotowała wszystko co potrzebne i na samą myśl o pysznym spaghetti ślinka jej aż ciekła. Usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć. Od razu wpadła w ramiona ukochanego.
- Aż tak się za mną stęskniłaś ? - zaśmiał się Niall, po czym pocałował leciutko usta swojej Lou.
- Chodź. - uśmiechnęła się i zaciągnęła go do salonu, gdzie stał pięknie nakryty stoliczek.
- Freddie ! - krzyknął mężczyzna na widok małego kundelka. Rzucił mu ulubionego misia.
- Siadaj, ja już podaję obiad. - powiedziała Louise i zniknęła za kolorowymi paseczkami przyczepionymi w drzwiach.  Niall nabrał całe płuca powietrza, wypuścił je głośno i motywująco klasnął w dłonie. Poszedł za Nią do kuchni.
- Louise, kochanie - powiedział stając za Nią. Pocałował Jej nagie ramie, po czym odwrócił Ją w swoją stronę. - Pomyślałem, że ...- zaciął się. Nie jest taki jak wszyscy uważają. Jest bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, a szczególnie do jednej.
- Coś nie tak ? - zapytała wystraszona odkładając łyżkę.
- Tak, to znaczy nie. Po prostu, ale nie chcę się narzucać i wiesz.
- Niall! - zdenerwowała się kobieta.
- Zamieszkaj ze mną. - wykrztusił to nareszcie patrząc w sufit.
- Słucham ? - zapytała niedowierzanie.
- Jesteśmy razem już prawie rok i tak sobie pomyślałem. - powiedział spoglądając na Lou.
- Nie ruszam się stąd. Tu jest mi najlepiej. - rzekła.
- Oh, rozumiem. - Niall tak jakby posmutniał. Zagryzł wargi i odszedł od ukochanej na metr w tył. On miał chyba nawet łzy w oczach. Codziennie od kilku tygodni zbierał się, aby zapytać. Codziennie wieczorem zasypiając samemu marzył, aby była obok. - To co jemy ? - zapytał chcąc rozluźnić atmosferę.
- Niall, czekaj. - zaśmiała się i złapała go za bluzę. - Źle mnie zrozumiałeś.
- To znaczy ?
- To znaczy, że lepiej będzie jeśli zamieszkamy tutaj. Razem. - uśmiechnęła się.
- Tu ?
- Tak tu. Jest dużo miejsca, a łatwiej będzie nam tutaj zacząć nowy etap.



wtorek, 23 sierpnia 2016

Niall cz 2

cz. 1

LICZĘ NA KOMENTARZ 

Obudziła się w południe, a na równe nogi postawi Ją kawa. Przygotowała się do wyjścia z domu i zabierając parasol na wszelki wypadek. Zapakowała do torebki potrzebne rzeczy i wyszła z domu. Dzisiaj pogoda nie dopisuje, więc zakryła głowę kapturem. Spacerem udała się na zakupy, bo nawet nie ma co położyć na kromkę chleba, a do do picia jedynie została woda z kranu. Jak zawsze witała się z każdym napotkanym człowiekiem na ulicy. Spotkała nawet swoją ulubioną dziewczynę z miasta, która młodo urodziła śliczna dziewczynkę. Dziecku wypadła z wózka grzechotka, a Lou pośpiesznie podała zabawkę właścicielce. Zamieniła kilka miłych słów i poszła dalej. Weszła do marketu i rozpoczęła zakupy. Po chwili poczuła lekkie uszczypnięcie w bok. Wystraszona spojrzała w tył i zobaczyła blondyna.
- Co Ty tu robisz ? - zapytała zdziwiona. - Chyba mnie nie śledzisz ?
- Nie, ale tak się składa, że robię tu zakupy od dwóch tygodni. tak myślałem, że gdzieś Ciebie widziałem. - zaśmiał się. - Całkiem inaczej wyglądasz.
- Rozczarowany ? - zapytała wkładając paczkę makaronu do koszyczka.
- Dlaczego niby ? - zdziwił się biorąc ten sam produkt.
- Wczorajsza ja, a dzisiejsza je to jedna wielka przepaść i nie zaprzeczaj. - podjechała wózkiem na dział wód i siłując się ze zgrzewką wody zapytała. - Czy mam rację ?
- Masz, ale taka jesteś bardziej urocza. - powiedział i podniósł jedną ręką butelki wody, po czym wsadził je do koszyka dziewczyny. - Mam wrażenie, że się rumienisz, Evans.
- Skąd znasz moje nazwisko ? - zdziwiła się.
- Ciebie każdy tu zna. - uśmiechnął się i znikł między półkami.
Po zapłaceniu za zakupy Lou miała nie mały problem z ciężkością swoich nabytków. Oczywiście ni stąd ni zowąd pojawił się On.
- Niall, Ty mnie śledzisz ! - powiedziała.
- Nie, po prostu jestem miły i czekałem tutaj na Ciebie. Chodź. - powiedział zabierając znaczną część zakupów w swoje ręce. Był taki męski w każdych ruchach swojego ciała. Lou patrzyła na niego w wielkim podziwem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się otwierając przed Nią drzwi swojego auta. - Adres już znam. Chyba, że znowu się przeprowadziłaś. - zaśmiał się, za co oberwał w ramię. Pojechali do domu Louise, ale dziewczyna nie zaprosiła Nialla do środka. Sam nie nalegał, a ona nie czuła się przy Nim jeszcze pewnie, aby zapraszać Go dom domu. Rozstali się, ale Lou nie zdążyła wejść do środka, gdy zobaczyła El idącą w stronę jej domu. Jej zaskoczenie było tak wielkie, że Lou widziała je już ze stu metrów.
- Co ? - zapytała. - Nie gadaj, że tu spał ! - powiedziała grożąc Lou palcem.
- Oszalałaś ? - zaśmiała się stukając się w czoło. - Podwiózł mnie z zakupów. - stwierdziła i weszła do środka. El zabrała dwie siatki sprzed drzwi i poszła za przyjaciółką.
- Czy nie dociera do Ciebie, że to morderca ? - zapytała pomagając rozpakować zakupy.
- Gadasz bzdury. - rzekła Lou. Nie wzruszyły ją słowa przyjaciółki, uważała to za zwykłe pomówienia.
- Gdzie ta odpowiedzialna i ostrożna Louise ? - oburzyła się Ellie. - Dziewczyno, opamiętaj się !
- Hej, spokojnie. - zaśmiała się
 - Jak zawsze wkurza mnie Twoje bycie poważną, tak teraz żądam, abyś znów taka była. Zapytaj kogo chcesz. Sąsiada, Pana Barneya, Kate, a nawet Johanson ze spożywczego. Lou ! To bandyta ! - El nigdy nie była tak zdenerwowana, że Lou zaczynała jej wierzyć.
- I tak pewnie już się z Nim nie spotkam. - stwierdziła Lou.
- Niall jest bardzo niebezpieczny. Uważaj na siebie. Ja muszę iść. Obiecałam siostrze, że zaopiekuję się jej synem. Wycieczki do Gracji sobie urządza, a David sam w domu. Psycholka !- powiedziała.
- El, ale on ma osiemnaście lat. - stwierdziła. - Jest duży, poradzi sobie.
- Ale głupi. - rzekła i zniknęła z Jej pola widzenia.
Cały dzień Louise myślała nad słowami El na temat Nialla. Czy to prawda, że ktoś taki mógł zabić człowieka? Przecież jest taki miły. W sumie, może to tylko pozory. Tyle się teraz słyszy, że nawet mąż zabija żonę czy też odwrotnie. Nie takie cuda ten świat widział, widzi i zobaczy.
Lou resztę dnia została w domu, pogoda nie pozwala na spacery czy wylegiwanie się na werandzie. Straszna lodówka za oknem. Jutro trzeba wstać do pracy, więc punkt 22:30 Lou leżała już w swoim wygodnym łóżku oglądając ulubione seriale. Nie wiadomo kiedy zasnęła i obudził Ją dopiero budzik. Zebrała się szybko, zjadła śniadanie i popędziła do pracy. Dzień jej szybko minął i mogła się już cieszyć wolnym popołudniem. Po drodze do domu zawitała do kawiarni po swoją ulubioną kawę i juz po chwili spacerowała w stronę domu. Zobaczyła swojego sąsiada, rzekomo wuja Nialla. Był w średnim wieku, jednak bardzo chorowity. Lou nie raz mu pomagała w zakupach, czy po prostu zajmowała się jego kwiatami podczas nieobecność.
- Dzień dobry, wszystko w porządku ? - zapytała.
- Witaj Louise. Tak, dziękuje, że pytasz. - uśmiechnął się. - Czekam na siostrzeńca. Odwiedza mnie dzisiaj. - powiedział opierając się o płot.
- Dlatego Pan taki uśmiechnięty.
- Wiesz, Niall był w więzieniu, ale to dobry chłopak. - powiedział rozglądając się czy nie ma wokoło ich sąsiadów. Tutaj każdy lubi gadać.
- W więzieniu ? - zapytała odruchowo.
- Widzisz, w dzieciństwie nie miał lekko.- powiedział. - O jedzie chyba. - pomachał do nadjeżdżającego auta, a Lou bez słowa odeszła od Pana Thomsona.
- Lou ! - krzyknął Niall, jednak Ona poszła dalej.
- Znasz Louise ? - zapytał wuj Nialla.
- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu. - powiedział patrząc na odchodzącą Lou.
Dziewczyna weszła do domu, a mężczyźni weszli do domu Thomsonów.
Evans siedziała w zupełnej ciszy, przy jednej małej świeczce i myślała. Nad rzeczami zupełnie różnymi. Raz wspominała dzieciństwo, raz myślała o przyszłości. Raz zaśmiała się pod nosem, raz przetarła łzę smutku lub wzruszenia. Niall po skończonych odwiedzinach pożegnał szcześliwego wuja i wychodząc w bramki Jego posesji spojrzał na dom Lou.
- Idź do Niej. Porozmawiajcie. - usłyszał głos wuja. Tak tez zrobił.
Lou usłyszała dzwonek do drzwi i bez zastanowienia otworzyła drzwi. Gdy jednak zobaczyła przed soba Nialla, chciała zamknąć je ponownie.
- Czekaj. - powiedział zatrzymując masywne drzwi dłonią.
- Puść. - wyszeptała dziewczyna.
- Nie. Co się dzieje ? - zapytał wchodząc do środka.
- Proszę wyjdź. - cofnęła się.
- Ale Louise.. - chciał coś powiedzieć, jednak Lou nie dawała za wygraną.
- Zadzwonie na policję, rozumiesz ? - powiedziała.
- Oto chodzi. - uśmiechnął się.
- Nie wiem kim jesteś i nie chce mieć do czynienia z tym wszystkim. Nie moja sprawa co zrobiłeś, komu i jak. - rzekła machając dłońmi. Niall nagle w ułamku sekundy wspomniał wszystkie te rzeczy. Miał przed oczami mamę, pas od spodni, kabel, więzienne kraty. Gwałtownie złapał Lou za policzka i przyciągnął do siebie.
- Louise Evans zaufaj mi. - powiedział błagającym głosem. - Nie skrzywdzę Cię. Jestem w stanie zrobić wszystko, abyś mi zaufała.- wyszeptał patrząc jej w oczy.
Niall puścił policzki Lou, ale Jej nie pozwolił odejść tylko przytulił Ją do siebie. O dziwo dziewczyna pozwoliła na to.
- Jak miałem 15 lat moja mama wyszła za pewnego człowieka. Bił Ja kablami, czym popadnie. Rok temu na moich oczach pobił Ją na śmierć. - powiedział z goryczą w głosie. Louise zaczęła płakać, okropnie płakać. - Wpadłem w szał i chwyciłem nóż. - wyszeptał sam powstrzymując się od łez.
- Przestań proszę. - powiedziała Louise wtulając się w ciało Nialla.
-Lou, gdybym mógł jakoś cofnąć czas. - stwierdził.-  Nie panowałem nad sobą.- Lou otarła swoje łzy i spojrzała na Niego.
- Dlaczego mi to mówisz ? - zapytała.
- Bo nie chce Cię stracić. Jesteś moją szansą na lepsze życie. Ty mnie zmienisz, ja to wiem. - powiedział uśmiechając się. - Jak zobaczyłem Cię pierwszy raz, taką wystraszoną. Ty nie jesteś taka sama jak wszystkie te dziewczyny. - uśmiechnął się.
- Niall, zrobisz coś dla mnie ? - zapytała zaczesując kosmyk włosów na uszko.
- Tak, wszystko. - stwierdził.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała zawstydzona. Jest taka wrażliwa, piękna i słodka, gdy się rumieni. Wygląda jak aniołek. Niall tylko się uśmiechnął i delikatnie pocałował dziewczynę. Stała na palcach, a i tak nie była wystarczająco wysoka do Jego ust. Musiał się pochylić by pocałować Jej słodkie usta. Tkwili tak kilka chwil, po czym Lou przytuliła się do Nialla.
- Evans, pójdziesz ze mną na randkę ? - zapytał. Tym razem to Niall był zawstydzony.
- Niall Horan, rumienisz się. - powiedziała z błyskiem w oczach.
- Może to śmieszne, ale nigdy nie byłem na randce. - przyznał zakrywając dla żartu twarz.
- Może to śmieszne, ale ja tez nigdy nie byłam na randce. - powiedziała śmiejąc się.
- Co ? zapytał. - Przecież każdy tu za Tobą się ogląda. I nie mów mi, że nie. - zaśmiał się.
- No i ? Nikt nie zrobił na mnie wrażenia i tyle. - stwierdziła.
- Louise Evans. Jutro wracam tutaj o 19:00 i zabieram Cię na randkę. Liczę na piękną suknię. - powiedział kłaniając się dziewczynie. - Do jutra, Louise Evans.

środa, 10 sierpnia 2016

Niall cz. 1

ZOSTAW KOMENTARZ ! 


Kończąc pracę i pędząc do domu, wstąpiła do malutkiej kawiarni. Jak zawsze zamówiła przepyszną kawę i kawałek sernika na wynos. Po chwili zapłaciła za odebrane zamówienie i wyszła żegnając się z kelnerką szerokim uśmiechem. Każdy kto zna Louise, wie jak piękną dusze posiada ta kobieta. Miała i ma wielu adoratorów, lecz jej duszy nie ma nikt odwagi równać z jej piękną urodą. Znacie, lub widzieliście w filmach kobietę delikatną, wrażliwą, dbającą o każdego ? Taką, która uśmiechem zwala z nóg i dzieci i starców ? Taką, która wchodząc do pomieszczenia rozświetla najciemniejszy jego zakątek ? Taka jest właśnie Louise.
- Dzień dobry Lou ! - krzyknął Pan listonosz z drugiej strony ulicy. 
- Jak Pan się czuje dzisiaj ? - zapytała, jak zawsze uśmiechnięta. 
- Wspaniale. - Pan Barney pomachał jej i ukłonił się. 
Młoda, piękna, niestety samotna. Dla Lou każdy tracił głowę, lecz ona nie potrafiła stracić głowy na kogoś. Wprowadziła się do Naszego miasta, zaraz po szkole. Nigdy nie odwiedzała ją rodzina, a pytana o nią zawsze zmieniała temat. Po prostu nie lubiła opowiadać o przeszłości. Mieszkała na końcu miasta, w małym, zadbanym domku z kolorowym ogrodem. Dotarła bezpiecznie do domu i weszła do środka. Rzuciła torbę w kąt i rozsiadła się na kanapie. Zajadając się ciastem przesiedziała tak do samego wieczora. Usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć, wiedząc kto to. 
- Lou ! Patrz ! - do środka wpadła jej najlepsza przyjaciółka Ellizabeth. Ona nie była już taka spokojna. Dzięki niej Louise wychodziła z domu, miała rozrywkowe życie. Taki prywatny organizator zabaw. - Dwie wejściówki do EvilClub! - pokazała i zaczęła piszczeć z radości. 
- Oszalałaś ? -zapytała Lou zabierając od przyjaciółki bilety. - To jest impreza no.. na pewno nie dla Nas. - stwierdziła. 
- Oj przestań. Znudziły mi się już imprezy w tej nudnej budzie u Arona. Od trzech lat tylko tam się bawimy. - powiedziała z grymasem. 
- No bawimy, więc nie narzekaj. - powiedziała Lou i wróciła na sofę. 
- Wiesz co chciałam powiedzieć. Dziewczyno, chcesz do końca życia wspominać tylko imprezy u Arona ? - zaśmiała się i dołączyła do przyjaciółki. 
- Kiedy to ? 
- Aa ! Wiedziałam ! - ucieszyła się blondynka i zaklaskała. - W tą sobotę od 21. 
- Niech Ci będzie. Ale ! Jeśli mi się nie spodoba wrócimy do domu. - zaznaczyła Lou. 
- Jasne, ale i tak Ci się spodoba. - Powiedziała machając dłonią. 
Reszta tygodnia upłynęła niesamowicie szybko. Praca, dom, kawiarnia, praca, kawiarnia, dom. Nadeszła sobota, a Ellie już o 19 była w domu Louise. Dziewczyny miały tradycje, że przed każdym wyjściem razem szykowały się, doradzały sobie w kwestii ubioru. Ellie była już gotowa, jak zawsze odważnie ubrana z namiętną czerwoną szminką na ustach. Louise preferowała zazwyczaj coś skromnego, jednak dzisiaj za namową przyjaciółki ubrała coś w stylu Ellie. 
- I jak ? - zapytała naciągając materiał sukienki w dół. 
- Może być. Oh no jest idealnie. - powiedziała blondynka i przytuliła Lou. - Chodź, taxi już czeka. 
Obie zabrały torebki i wyszły do samochodu. Jechały dłuższą chwilę, rozmawiając o głupotach. Na miejscu przywitał ich umięśniony ochroniarz i dwie skąpo ubrane dziewczyny. W środku, po prostu coś niesamowitego. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić czy to ma dobre czy złe znaczenie. To miejsce skłania do grzechu, tak po prostu. 
- Jest świetnie. Spójrz tam ! - krzyknęła El do przyjaciółki wskazując ogromny kolorowy bar. Klub miał kilka sal, łatwo się zgubić. Wszędzie pełno czerwonych loży, są nawet palmy. Wszystko dopełnia idealna muzyka i kolorowe światła, lasery i wymyślne efekty specjalne. - Idziesz się napić ? - zapytała blondynka. 
- Wiesz, rozejrzę się. Zaraz do Ciebie dołączę. - stwierdziła Lou i po chwili została sama. Ruszyła na krótką wycieczkę po klubie. Wszędzie piękne kobiety, przystojni mężczyźni i litry alkoholu. 
Zapatrzona zrobiła jeden krok do tyłu i poczuła zderzenie z kimś. 
- Jak łazisz ?! - krzyknął nieznajomy. 
- Oh przepraszam. - powiedziała wystraszona i spojrzała mu w oczy. Przed nią stał niesamowity facet z niebieskimi oczami. 
- Nie szkodzi. - stwierdził i zatonął w jej oczach. Lou uśmiechnęła się i chciała iść szukać El. - Poczekaj. - złapał Ją za dłoń nieznajomy. - Jak masz na imię ? - zapytał. 
- Louise. - powiedziała i została szarpnięta przez El. 
- Co Ty robisz ? - El była zła, niesamowicie zła. 
- Szturchnęłam go tylko - wyjaśniła. 
- Nie zadawaj się z Nim. On siedział, rozumiesz? To przestępca ! - powiedziała. 
- Wyglądał normalnie. - stwierdziła kobieta. 
- Chodź się napić. - El jest kochana, ale zdecydowanie nie ma umiaru z alkoholem. Po godzinie Lou została sama przy barze. Ellie bawiła się z nowym facetem. 
- Dwa piwa ! - usłyszała jakby znany głos obok. Odwróciła się i zobaczyła jakiegoś faceta. Był przystojny i  jak sie okazało po rozmowie był miły i kulturalny. 
- Może odprowadzę Cię do domu ? -zaproponował. Zmęczona Lou, przytaknęła mu i poinformowała przyjaciółkę o wyjściu do domu. El zafascynowana nowym facetem nawet nie zwróciła uwagi na to. Lou i nowo poznany mężczyzna wyszli z klubu. Tu też mnóstwo ludzi. Przeszli w nieco cichsze miejsce jakim był wtedy parking. 
- Zamówię taxi. - stwierdziła wyciągając telefon z torebki. Mężczyzna wyrwał jej telefon i wsadził ponownie do torebki, po czym zaczął całować Lou po szyi, trzymając jej delikatne ręce. 
- Przestań, proszę. - zaczęła spokojnie prosić. On natomiast robił wszystko odwrotnie, zaczął ją dotykać, na co Lou zaczęła krzyczeć. Nagle jak grom z jasnego nieba upadła. Bała się podnieść wzrok do góry, lecz nie czuła już dotyku tego człowieka. Spojrzała i zobaczyła bójkę dwóch mężczyzn. Jej oprawca był pijany, więc szybko poddał się i zniknął między autami. W swoim wybawcy rozpoznała tego całego morderce, o którym mówiła El. Podszedł do Niej i przykucnął obok.
-Wszystko ok, Louise ? - zapytał. 
- Tak, dzięki. - powiedział drżącym głosem. Podał jej rękę, a ona niepewnie ją chwyciła. 
- Trzymaj. - uśmiechnął się i zdjął swoją skórzaną kurtkę. 
-Nie, nie potrzeba. - powiedziała, jednak nie dała rady Go oszukać. Zatrzepała się z zimna. 
- Chyba jednak trzeba. - założył na jej ciało swoja kurtkę. Miała ją do połowy ud. Przy Nim była taka maleńka. - Odwiozę Cię do domu. - powiedział. - Jeśli nie masz nic przeciwko? 
- Zamówię taxi. - stwierdziła wyjmując telefon. 
- Ciężko Ci będzie o taxi o tej porze. Ja nic nie piłem i nie mam takich zamiarów jak ten typ. - powiedział, jednak widział niepewność na twarzy nowej koleżanki. - Spokojnie. - zaśmiał się. 
Lou sama w to nie wierzyła, ale coś było w oczach tego faceta i postanowiła mu zaufać. Podała mu dłoń, a on zaprowadził Ja do auta i pojechali. 
- Louise ? - zapytał zerkając na Nią. 
- Tak ? 
- Co Ty tam robiłaś ? 
- Jak to co ? 
- Nie chce, zeby to brzmiało dziwnie, ale to nie miejsce dla takich jak Ty. 
- Masz rację, brzmi dziwnie. 
- Chciałem powiedzieć, że widziałem Cie tam pierwszy raz i wydajesz mi się bardzo inna niż każda jedna laska, która chodzi do EvilClub. 
- Namówiła mnie przyjaciółka i tyle. Byłam ciekawa jak tam jest. - był nią oczarowany. Widzi ją kilkanaście minut w całym dwudziestopięcioletnim życiu, ale widzi w Niej coś czego do tej pory nie widział w kobiecie. Subtelność. - Tu skręć ! - powiedziała nagle, a on pojechał za jej wskazówkami. 
- Mieszkasz sama ? - zapytał po chwili dla podtrzymania rozmowy. Był tak oczarowany Louise, że mógł nawet z Nią nie zamieć ani słowa i byłaby to najlepsza przejażdżka w Jego życiu, jednak nie chciał stawiać kobiety w niezręcznej sytuacji. 
- Tak. - mruknęła cicho i wtuliła się w kurtkę. 
- Zmęczona jesteś. - nie zapytał, stwierdził fakt. 
- Troszkę. To tu. - powiedziała żwawo wskazując duży, biały dom w bardzo eleganckim stylu. 
Zaparkował pod bramą i zgasił silnik. 
- Kłamiesz. - zaśmiał się. 
- Proszę ? - zdziwiła się, że wie. 
- Tu mieszka mój wuj. Thomas Robinson. - powiedział z uśmiechem. Spojrzał na zaczerwienioną dziewczynę, a ta odwróciła się zawstydzona. - Boisz się, to zrozumiałe. 
- Nie znam Cię i wolę być ostrożna. - powiedziała cicho. 
- Hej, Lou. Rozumiem. Serio, ale powiedz mi gdzie mieszkasz. Chcę, abyś bezpiecznie dotarła do domu. - rzekł tak łagodnie, że w Lou minęła niepewność. 
- Tutaj. - pokazała na jej skromny domek z pięknym ogrodem. 
- Bardziej do Ciebie pasuje. - stwierdził i podjechał na placyk obok prawdziwego domu. 
- Dziękuję za pomoc. - powiedziała, jakby się żegnała. - i przepraszam za kłopot. - Lou wyciągnęła kilka banknotów i położyła między siedzenie auta. 
- Nie żartuj sobie. - powiedział poważnie i podał jej pieniądze. 
- Nie, straciłeś czas. Auto na powietrze nie jeździ. Dobranoc. - wyszła z auta zostawiając kurtkę i kierowała się w stronę drzwi. 
- Jesteś uparta. - poczuła dłoń na biodrze i się odwróciła. - Ale ja bardziej. - powiedział blondyn i wsadził jej pliczek do kieszonki torebki. Stali tak blisko siebie, że nie dzieliło ich praktycznie nic. Nie odzywali się przez chwilę. Wpatrzeni w swoje oczy cieszyli się w głębi siebie, ale nie ukazywali tego nawzajem. 
- Dobranoc. - powiedział patrząc w dół. Była mu na wysokość ust. 
- Dobranoc. - odpowiedziała i cofnęła się w tył. - Właściwie to nie znam Twojego imienia. - uśmiechnęła się. 
- Niall. - rzekł zakłopotany. Teraz zdał sobie sprawę, że nawet się Jej nie przedstawił. Usłyszała Jego imię i zniknęła za drzwiami. Od razu rzuciła się na łóżko i myśląc o nowo poznanym mężczyźnie odleciała do krainy snów. 

ZOSTAW KOMENTARZ. TO DLA MNIE INFORMACJA CZY SIĘ SPODOBAŁO. Z GÓRY DZIĘKUJĘ 

piątek, 29 lipca 2016

Harry część 4

część 3

ZOSTAW PO SOBIE NOTKĘ NA DOLE ! 

Nie mogę się jej oprzeć. Jest spełnieniem każdego mojego marzenia. Denerwuje mnie jak nikt inny, ale w sumie podoba mi się jej zaborczość. Wiem, że tylko udaje. Widać to. Jak stara się być niedostępną i nieosiągalną, ale prawda jest taka, że jedno moje słowo i kolana jej miękną. Może to i w zasadzie dobrze, że nie jest na moje zawołanie tak do końca. Muszę się troszeczkę postarać, ona tego właśnie chce. Zrobię to dla Niej, niech będzie. Z jednej strony mam ochotę zabrać ją w tego miejsca i ukryć u siebie w pokoju, gdzie byłaby bezpieczna. Zabrać Ją z miejsca, gdzie ślinią się do Niej na każdym kroku. Wydaje się, że jest zbyt delikatna i zgrywa taką twardą i niezależną. Z drugiej strony podoba mi się taka stanowcza, nie dostępna. Ma w sobie tyle różnych charakterów, że nie wiem który bardziej mi się podoba - szkolnym mundurku i trampkach, ale i w kuszącej sukience i szpilkach. Nie mogę tak stać, muszę Ją zabrać stąd.
- Wychodzimy ! - krzyknąłem, aby usłyszała i chwyciłem ją za biodra.
- Co Ty robisz, puść mnie ! - teraz zobaczyłem, że jest wstawiona. - Kretynie ! Zostaw mnie ! - wykrzyczała mi w twarz i wyrwała się z moich objęć.
- Nie denerwuj mnie, jesteś pijana - stwierdziłem spokojnie. Nie mogę pozwolić, aby się denerwowała. Nie da mi się wtedy wyprowadzić przed klub.
- Zajmij się swoją nową laską, Harry ! - zaśmiała się wypijając całego drinka na raz. Oblizała powoli usta i odłożyła szklankę na pobliski stolik. Miałem taką ochotę Ją pocałować.. Po chwili Martha odwróciła się i włożyła swoją małą rączkę do kieszeni moich spodni. Poczułem jak coś zostawia i wróciła do zabawy. Wyciągnąłem z kieszeni pieniądze.
- Martha ! - zaczepiłem Ją znowu.
- Za mało ? Liczyłeś odsetki ? - zapytała wyjmując z torebki kolejne pieniądze.
- Nie chcę Twoich pieniędzy. - stwierdziłem.
- To czego chcesz ? - zdziwiła się i poprawiła włosy. Śmiała się jak opętana. To ten drink. - Napij się ze mną ! - zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę do baru.
- Martha, już za dużo wypiłaś. - przyznałem siadając na krzesełku.
- Daj spokój, ale z Ciebie sztywniak. - powiedziała i zamówiła butelkę wódki.
- Mówisz to do mnie ? - zapytałem zdziwiony i przysunąłem kieliszek do siebie. Dostaliśmy zamówioną wódkę i dziewczyna zaczęła rozlewać. Nie wiem kiedy, ale zaczęło mi szumieć w głowie. Moja towarzyszka ledwo wciskała w siebie kolejny kieliszek.
- Starczy - zaśmiałem się wyrywając jej szkło. Zapłaciłem z alkohol i zabrałem dziewczynę na zewnątrz. O dziwo nie protestowała.
- Harry, czy dzisiaj też będę spać u Ciebie ? - zaśmiała się przekładając torebkę na drugie ramie.
- Gdzie masz buty ? - zmieniłem temat patrząc na jej bose stopy.
- Nie pytaj się mnie o takie rzeczy, Harold. - stwierdziła i usiadła na ławce.
- Poczekaj tu, zaraz wracam. - przypomniałem sobie gdzie widziałem jej szpilki. Szybko wleciałem do środka i odnalazłem buciki. Wróciłem do dziewczyny i kazałem jej podać mi stopy. Założyłem Jej obcasy i pomogłem wstać.
- W domu mnie zabiją. Gdzie to było ? Tam ? - zapytała wskazując całkiem przeciwną stronę.
- Pojedziemy taksówką. - stwierdziłem chwytając Jej rękę i wskazując inną stronę.

     Po dłuższej chwili trafiłem nareszcie kluczem do zamka i otworzyłem drzwi przed Marthą. Weszła jak do siebie, rzuciła buty w korytarzu i popędziła do kuchni. Poszedłem za Nią i zobaczyłem jak szuka szklanki po szafkach, ale po chwili poddała się i wypiła wodę z butelki.
- Przepraszam - stwierdziła odkładając butelkę.
- Nie szkodzi, na zdrówko - uśmiechnąłem się opierając się o blat. - Jesteś dziwna. - powiedziałem przerywając cisze.
- Co ? - zaśmiała się.
- Każesz mi dać Ci spokój, a teraz jesteś u mnie w domu. Jak to z Tobą jest ? - zapytałem. Nie odpowiedziała tylko usiadła w miejscu gdzie stała. Podszedłem do Niej wystraszony, że coś jest nie tak. - Co jest?
- Jestem beznadziejna . - stwierdziła i uśmiechnęła się do mnie. Nie mogłem tego wytrzymać i szybko pocałowałem Ją. Nie odepchnęła mnie. Zawiesiła małe rączki na mojej szyi, a ja przyciągnąłem Ją bliżej. Po chwili poczułem jak się odsuwa i głęboko oddycha.
- Przepraszam- stwierdziłem, bo nie powinienem tego robić. To nie powinno się chyba wydarzyć. Nie chcę, żeby się bała. Popatrzyła na mnie tymi ogromnymi oczami i podarowała mi najsłodszy pocałunek na całym świecie.
- Zaprowadzisz mnie do pokoju ? - zapytała cicho. Była jak laleczka. Taka bezbronna, ale uśmiechnięta. Bez słowa pozbierałem dziewczynę z podłogi i zaprowadziłem do swojego pokoju. Pomogłem jej ułożyć sie do snu, a sam wróciłem do kuchni po butelkę wody. Po drodze dostałem krótką wiadomość od brata: " będę jutro wieczorem. Uważaj na dom. ". Mój brat pewnie znowu zabalował ze znajomymi. Nie jest takim sztywniakiem jak zawsze myślę. Może i chodzi pod krawatem, ale też potrafi się zabawić. Zabrałem wodę i wróciłem do Marthy. Spała, chrapiąc jak niedźwiedź.

poniedziałek, 23 maja 2016

Harry cz.3

CZĘŚĆ 2
Nie wiem kim jest ta dziewczyna. Widziałam ją może kilka razy na jakieś imprezie, ale nawet nie wiem kim jest i skąd. Trzyma się z tymi agresywnymi chłopakami z miasta. Nie dziwię się, że to dziewczyna Harrego. Nie mogłam się skupić przez Nią na dalszym czytaniu, więc schowałam książkę do torebki i również wyszłam ze szkoły. Zobaczyłam tylko jak odjeżdża jakimś gratem z dwoma chłopakami i pokazuje mi środkowy palec. Poprawiłam dumnie swoją marynarkę i usiadłam na ławce przed szkołą. Podniosłam twarz w stronę ciepłych promieni słońca i czekałam na mamę. 
- Można? - usłyszałam głos, więc spojrzałam na jego właściciela. 
- Harry ?- zdziwiłam się i od razu wstałam. 
- Dzień dobry. - uśmiechnął się, zaczesując swoje loki dzięki przeciwsłonecznym okularom. 
- Daj mi spokój ! - powiedziałam przez zaciśnięte szczęki i chcąc wyminąć chłopaka uderzyłam go swoim ramieniem w jego. 
- Ej ! Martha ! - zawołał i podbiegł do mnie łapiąc moją dłoń. Szybko zabrałam ją z jego uścisku. 
- Odwal się ode mnie, rozumiesz? Nie chcę mieć problemów przez Ciebie z nikim. Oddam Ci pieniądze w następnym tygodniu i odczep się. - stwierdziłam patrząc na niego jak na najgorszego wroga. Jestem mu wdzięczna za wszelką pomoc, ale nie mam zamiaru mieć problemów z tymi ludźmi od tej całej Liz. 
- Nie chcę tych pieniędzy! Pomógłbym Ci nawet jeśli miałabyś nie wiem jaką sumę długów ! - krzyknął na mnie. Jednak to nie był agresywny krzyk. 
- Nie chcę Twojej pomocy, ani Twojej uwagi. - stwierdziłam i zobaczyłam uśmiechniętą twarz mojej mamy za szybą auta. - Zajmij się swoją ukochaną. - rzuciłam i pobiegłam do auta. 
- Cześć mamuś, jedziemy ? - zapytałam zapinając pas. 
- Kto to ? - mama nawet na mnie nie spojrzała tylko gapiła się na wkurzonego Harrego. - Nie wygląda jakby chodził tu do szkoły. 
- Bo nie chodzi. Szukał kolegi, ale pomylił szkoły. No jedźmy. - udawałam jakby przed chwilą nic się nie stało. 
- Przystojny. - zaśmiała się. 
- Oh no mamo, przestań. - wywróciłam oczami. Jakbym tego nie wiedziała, mamo! Jest bardzo przystojny ! Mało tego, bo wygląda idealnie w tej białej koszulce, która uwydatnia jego tatuaże. 
- Ruszamy, babcia czeka. - wyjechałyśmy z parkingu, a ja nadal nie oderwałam wzroku od Harrego. Stał jak zbity pies na szkolnym chodniku. Całą wizytę u babci myślałam o Harrym i tej jego Liz. Jeśli są razem, tacy szczęśliwi i zakochani to po co on zawraca mi głowę? Nie rozumiem tego chłopaka ani trochę. Możliwe też, że jakoś mi nie bardzo zależy rozumieć. Przestawiłam swoje myślenie i skupiłam się na rozmowie z babcią. Ostatnio nie czuła się najlepiej co bardzo mnie martwi. Ciągłe gorączki, przeziębienie nie są w jej wieku za grosz przydatne. 
     
        Nareszcie wolne. Kocham weekendy. Nie mam nic do nauczycieli, uczniów i całej szkoły, nawet lubię do niej chodzić. Jednak wolny dzień to wolny dzień. Cały dla mnie, a dzisiaj w planie miałam wylegiwać się na tarasie i łapać pierwsze promienie słoneczne. W domu poza mną i Panią Barney, naszą gosposią nie było żywej duszy. Kobiecina krzątała się w kuchni i przygotowywała swoje specjały na kolację. Rodzice jak zawsze w pracy. Tata od świtu do wieczora jest w biurze, a mama udziela w soboty korepetycji z łaciny dla studentów. Zbierając potrzebne rzeczy usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili głos Pani Barney witający gości. Nie spodziewałam się nikogo, a moja najlepsza kumpela jest na urodzinach młodszego brata. Zdezorientowana rzuciłam słuchawki, książkę i inne szpargały na łóżko i popędziłam w stronę schodów. Zatrzymałam się i o mało nie dostałam zawału, dlatego też cofnęłam się powoli i najciszej jak umiałam. 
- Proszę wejść do salonu, a ja pójdę sprawdzić gdzie jest Martha. 
- Może Pani jej tylko to przekazać ? - Zobaczyłam jak Harry podaje malutką różyczkę Pani Barney.
- Oczywiście, ale może jednak Pan sam jej to przekaże ? - zapytała kobieta nie odbierając prezentu od gościa. 
- Nie chcę robić kłopotu. - stwierdził i położył kwiat na komodzie obok drzwi. Rozejrzał się po korytarzu i zniknął. Pani Barney zatrzasnęła drzwi, a ja bezpiecznie zeszłam na dół. 
- O, był tutaj taki młodzieniec i ..- pokazała na różę. 
- Widziałam, możesz Ją wyrzucić. - stwierdziłam krzyżując ręce. 
- Martha ? - zapytała z uśmiechem. - Nie chcesz, żeby tego wyrzuciła, prawda ? 
- Jest mi to obojętne. Nie chcę od Niego nic. To zwykła zakłamana świnia. 
- Oh, młodzi, nierozumni. - zaśmiała się i odeszła w stronę kuchni. 
Szybko zabrałam różę i wyszłam z domu, mając nadzieję, że Harry jest jeszcze gdzieś przed domem. Nie myliłam się. 
- Harry ! - zawołałam, a ten automatycznie się odwrócił. - Będziesz przychodził do mnie do domu ? - zapytałam wkurzona. 
- Martha, ja chciałem tylko Cię przeprosić. - stwierdził poprawiając swoje bujne loki. 
- Daj mi spokój, rozumiesz ? - burknęłam i oddałam mu różę. 
- To dla Ciebie. - zdziwił się, na co ja rzuciłam mu ją pod nogi i wróciłam do domu. 
Trzasnęłam drzwiami i krzyczałam. Byle co i byle do czego. Byłam wściekła na siebie, na niego i na tego kretyna, który dał Harremu mój adres. 
- Czy coś się stało? - zapytała przerażona Anna wybiegając z kuchni. Nie miałam sił nawet jej tłumaczyć o co chodzi. Odechciało mi się wszystkiego. 
****
  
       Nie chciałem nic złego. Chciałem jedynie Ją przeprosić i nic więcej. Zaczyna mnie denerwować bardziej niż mnie kręci. Nie będę się płaszczyć przed jakąś laską. Niech nie wyobraża sobie za wiele. 
Jeszcze sama do mnie przyleci. Dzisiaj sobota czyli dobry dzień na imprezę. 
- Joe ? - zawołałem wchodząc do domu. - Joe !? - odpowiedziało mi echo. Pewnie się kisi w biurze pod krawatem. Pomaszerowałem do kuchni, żeby coś zjeść jednak mój brat nawet nie kupił butelki wody. No nic, czas się wyszykować na imprezę. Dzisiaj mam wielką ochotę się zabawić i wiem, że Liz zawsze będzie na moje zawołanie. Jak zawsze. Zabrałem z szuflady kilka stów i poszedłem się szykować na wieczór. Umówiłem się między czasie z kumplami w naszym ulubionym klubie. Każdy Nas już zna, ma szacunek. Mnie się to podoba. Akurat jak chciałem już wyjść spotkałem mojego starszego brata przed domem. 
- Dokąd to ? - zapytał na przywitanie. 
- Zabawić się, nie to co Ty. Nudziarzu - zaśmiałem się i odpaliłem swój motor. Wyjechałem na drogę i popędziłem w stronę klubu.  Nie zamierzam oszczędzać swojej wątroby dzisiaj, ale to jak wrócę to nie jest teraz istotne. Zatrzymałem się na światłach i  zobaczyłem obok siebie jakby znajome auto. No tak, mama Marthy. Była pod szkołą ostatnio. Uśmiechnęła się do mnie, więc może mnie rozpoznała, a może Martha jej opowiadała coś o mnie. Widząc zieloną strzałkę skręciłem w drogę prowadzącą prosto do mojego celu. Na parkingu stało już sporo aut, motorów, a ze środka słychać głośną muzykę i krzyki ludzi. Jak zawsze nie płacąc przybiłem piątkę z ochroniarzem i już byłem w środku. Piękne kobiety w krótkich sukienkach, zapach papierosów, dźwięk muzyki dudniący w uszach. Przedarłem się między ludźmi do lady, gdzie zamówiłem u jakiegoś blondynka butelkę piwa. Rzuciłem monetę na blat i odwróciłem się, aby szukać kumpli. Zobaczyłem ich na balkonie, jak razem z Liz i jakimiś innymi panienkami dobrze się bawią. Olałem ich i postanowiłem poszukać sobie innego towarzystwa. 
- Cześć - usłyszałem za sobą przyjemny, kobiecy głos. Nie znam, ale chętnie poznam. 
Szubko zmierzyłem dziewczynę wzrokiem - czarne jak moja dusza włosy, brązowe oczy, czerwona mini. - Może napijemy się razem ? - zapytała pokazując swoje piwo i stukając szkłem o moją butelkę. Spędziłem z dziewczyną dłuższą chwilę, ale nawet nie poznałem Jej imienia. Gdy byliśmy już nieco wypici ruszyliśmy na parkiet. Widać, że nie wie co to granice. Kładła swoje małe rączki na całym moim ciele, jakby wokół Nas nie było nikogo. Jednak po tych wszystkich piwach i drinkach było mi wszystko jedno, a nawet mi się podobało. Nagle poczułem szarpnięcie do tyłu. 
- Liz ? - zdziwiłem się. - Odwal się - zaśmiałem się zrzucając Jej dłoń z mojego ramienia. 
- Najpierw ta cała Martha, a teraz ta szmata? - zapytała pokazując na moją dzisiejszą partnerkę. 
- Uważaj na słowa ! - krzyknęła dziewczyna. - Walcie się oboje !- stwierdziła pokazując mi środkowy palec i wmieszała się w tłum. 
- Liz, między Nami nic nie ma ! - jak mnie ta dziewczyna wkurza. Nie dociera do Niej ? Ja także odszedłem w tłum. Nie zamierzałem rozmawiać już dalej. Zobaczyłem, że całemu zajściu przygląda się Martha. Jak ją zobaczyłem na balkonie w tej różowej sukience od razu udałem się w jej stronę. Po kilku minutach przedzierania się przez bawiących się ludzi dotarłem na górę. Widziałem z daleka, że ma dobry humor. Była na boso, a między nogami ludzi tarzały się jej czarne szpilki. Nie widziała mnie. Stała tyłem i podrygiwała w rytm muzyki. Patrzyłem w Nią jak w obrazek. Nie chcę jakiejś wyuzdanej panny z połową tyłka na wierzchu czy dziewczyny, która nie chce nic tylko zaciągnąć mnie do łóżka. Chcę Ją - dziewczynę w różowej sukience o pięknym uśmiechu. 

środa, 6 stycznia 2016

Tweet z Lou


1: Twój tweet:  Jestem dumna z Niego. Jest moim ulubionym człowiekiem <3 @Louis_Tomlinson 


2) Tweet Lou: Wczoraj przeskrobałem, ale kocham Cię @TwójUsername 

3) Tweet Nialla : Dzisiaj odwiedziła Nas @TwójUsername. Czyż nie są idealni ? 
@Louis_Tomlinson Ty szczęściarzu ! 

4) Twój Tweet: Mam ochotę go przytulić. Nie macie pojęcia jak On głośno chrapie, ale jest przy tym uroczy. @Louis_Tomlinson słodkich snów <3 

5) Twój tweet: Wczoraj powiedziałam, że lubię chłopców z gitarą i to co dzisiaj się dzieje cały dzień 

6) Twój tweet: Lecimy do @Louis_Tomlinson ! Pierwszy raz w Ameryce ! 

8) Ty i Lou jesteście szczęśliwym małżeństwem, ale początkującym. To dopiero pół roku Waszego wspólnego życia, ale zdecydowaliście się powiększyć rodzinę. Po kilku miesiącach już mogliście się chwalić, że zostaniecie rodzicami. Lou zawsze, każdemu mówił, że będzie to syn i miał całkowitą rację. Po wizycie u lekarza okazało się, że będzie to syn 


9) Tweet Lou: Wesołych Świąt życzymy razem z moją jemiołą @TwójUsername 

10. Twój tweet : Jutro mój bal z okazji zakończenia szkoły. @Louis_Tomlinson czy suknia Ci się podoba ? 
11. Twój tweet: @Louis_Tomlinson przeszedł przez bramę po piłkę i nie potrafi wrócić do mnie ! 
Pomocy !! 

12. Tweet Lou: Pływanie z delfinami jest świetne, ale @TwójUsername się ich boi. Namówicie Ją ! 

13.  Tweet Lou: Od dzisiaj jestem mężem. Trzymajcie za mnie kciuki !