niedziela, 24 maja 2015

Niall part.1

Nadbrzeżne, piękne miasto w Stanach Zjednoczonych. Jest położone w zachodniej części tętniącego życiem Los Angeles. To tutaj wraz z młodszą siostrą Ines i ojcem Robertem sprowadziła się Lorita Socorro. W żyłach całej rodziny płynie czyta, hiszpańska krew. Rodzina Socorro zamieszkała w słonecznym mieście kilka lat temu, po tym jak w płomieniach domowego zakątku stracili cały swój dobytek, a także najważniejszą kobietę w ich życiu, Soffia - matka obu dziewczyn i żona Roberta. Po rodzinnej tragedii, 7- letnia Ines i 11- letnia Lorita zamieszkały z ojcem w małym domku tuż przy plaży. Obie uczęszczały do typowo amerykańskich szkół, spędzały dnie ze znajomymi, chodziły na randki Prowadziły podobne życie, jednak zawsze miały odmienne zdanie. Ojciec, jako były zawodowy rajdowiec, z zamiłowaniem prowadził kilka dobrze znanych warsztatów samochodowych. Dzisiaj Ines to 15- latka o bujnych czarnych lokach, brązowych oczach i pięknym uśmiechu. Zawsze przyciągała do siebie dużo osób, była duszą towarzystwa. Wręcz przeciwnie do jej starszej o 4 lata siostry. Brązowooka szatynka, o spokojnym charakterze zazwyczaj przesiadywała z nosem w książkach. ~
Lorita, jak każdego letniego dnia przesiadywała popołudnie na plaży. W dłoniach jak zwykle książka o grubości biblii. Uwielbiała ten stan, gdy mogła usiąść na kocu, na ciepłym piasku w towarzystwie bohaterów z książki. Troskliwa siostra od czasu do czasu zaglądała w stronę morza i wśród fal szukała siostry. - Ines! Ines! - zawołała, a gdy siostra spojrzała w jej kierunku ta wstała i podnosząc rękę do góry wskazała na swoj nadgarstek. - Chodź! Czarnowłosa bez zastanowienia zerwała się z miejsca ku siostrze. Zabrała z piasku kolorową chustę i zawiązała ją, okrywając swoje mokre ciało. - Musimy się dzisiaj tutaj wrócić, woda jest cudowna. - wypowiedziała zdyszana. - Może namówimy tatę? - zapytała.- Ines, on pracuje dzisiaj, ale my możemy wrócić. - Lori objęła ją siostrzanym ramieniem i zabierając torbę udały się w stronę domu. - Dlaczego nie pływałaś ? - zapytała Ines. - Nie mam ochoty i tyle. - odpowiedziała jej siostra. - Od kilku miesięcy ? - zdziwiła się dziewczyna wyciskając w włosów resztki wody. Akurat przechodziły przez plażowy parking, gdy Lorita zaczęła szukać swojej książki w torbie. - In, gdzie ja ją dałam? Muszę się wrócić na plaże. - zdenerwowana zatrzymała się automatycznie. Jej siostra nie zwracając na nią uwagi szła dalej, a gdy zauważyła brak siostry odwróciła się. - Lori !! - krzyknęła, zauważając wyjeżdżające auto zza rogu. Zakryła usta dłonią, a w jej żołądku jakby wybuchły bomby. Szatynka podniosła wzrok na siostrę, nadal szukając książki. Dźwięk silnika dostał się do jej świadomości, przez co wystraszona rzuciła torbę na ziemie, jednak stała nadal nieruchomo. Sportowy Nissan zatrzymał się tuż przy jej długich nogach, a ona wiedząc kim jest kierowca tego auta zamarła jeszcze bardziej. Po chwili dobiegła do niej siostra łapiąc jej ramiona. 

- Wszystko ok, In. Chodźmy stąd. - powiedziała cicho do dziewczyny i chwyciła ucho torby zawieszając ją na ramieniu. 
- Socorro ! - usłyszały obie, na co starsza z nich pchnęła mocniej siostrę w stronę wyjścia z parkingu. Gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi aż zacisnęła mocniej palce na ramieniu Ines. Starała się zignorować wołanie jej nazwiska. Pewnym, jednak nie w pełni odważnym krokiem szła razem z siostrą, gdy poczuła szarpnięcie za ramie. Odwróciła się wystraszona. 
- Wołam to zareaguj, Socorro. - powiedział stojący przed nią wysoki, dobrze zbudowany facet. Gdyby go nie znała pomyślałaby, że jest o dużo starszy. W jego niebieskich oczach mogła zobaczyć siebie, a biała koszulka opinała się na jego mięśniach. 
- Nie jestem psem. - odpyskowała cicho, ale pewnie na co chłopak jedynie się zaśmiał przeczesując dłonią swoje dość długie już blond włosy. 
- Słyszałeś ? - zapytał siedzącego w wozie czarnoskórego kumpla. Ani In ani Lori nie znały tego chłopaka osobiście, ale wiedziały, że to najlepszy przyjaciel Nialla. Obaj nie raz narozrabiali w szkole, na mieście. Znani są najbardziej ze zwycięstw ulicznych wyścigów. Niall zgarnął nie jeden dobry wózek za wygraną, a Aaron to najlepszy mechanik, jednak złodziej i krętacz. - Słuchaj laleczko, jedna ryska a Twój ojciec traci w płomieniach warsztat. - powiedział do brunetki zakładając przeciwsłoneczne okulary na nos. 
- Odczep się od mojego ojca. - wysyczała dziewczyna.
- Bo ? - ponownie się zaśmiał. Lori jako oaza spokoju chciała odejść, jednak ponownie szarpnął ją za rękę.
- Zabieraj łapy. - krzyknęłam wyrywając dłoń z jego dłoni. 
- Zadałem pytanie. - stwierdził.
- Jesteś cwanym idiotą, ale nie boje się Ciebie. - odpowiedziała zakładając ręce na piersi. 
- Czyżby ? - zdziwił się, jednak uśmiechnął się. Gdy dziewczyna mu przytaknęła z impetem zrobił krok w jej stronę i chwycił ją za biodra. Przerzucił ją sobie przez ramie z lekkością i skierował się w stronę plaży. Mimo krzyków dziewczyny on z uśmiechem kroczył do wody, a jego kumpel trzymał w objęciach In. 
- Przestań ! Stop ! - mimo, że biła go z całych sił nie wyrwała mu się.
- Przeproś. - zaśmiał się ściągając buty jeden o drugi i przełożył ją delikatnie na ręce. Czuła jak dotyka jej uda. Widząc pod sobą fale zacisnęła palce na jego karku wtulając się w niego. - Przepraszasz ? - zapytał, jednak ona milczała. 
Jej drobne ciało zatrzęsło się, a on wszedł z nią do wody. Gdy poczuł zimno wody powyżej kolan zatrzymał się. 
- Puść mnie, bo będę musiał zanurzyć się razem z Tobą. - stwierdził, ale ona ani drgnęła. Bez słowa wszedł dalej i zanurzył się razem z nią. Gdy ona chciała wydostać się na powierzchnię, on złapał ja w pasie i pociągnął na dno. 
~
- Lori, a Ty nie idziesz dzisiaj do szkoły ? - zapytał jej ojciec. 
- Mogę dzisiaj iść z Tobą do warsztatu ? - odpowiedziała pytaniem zaczesując włosy do tyłu i odstawiając kubek. 
- Kochanie, zawsze możesz do mnie przyjść, ale szkoła to Twój obowiązek. - stwierdził siadając obok niej.
- Po lekcjach ? - uśmiechnęła się, na co on tylko przytaknął i pocałował córkę w policzek. 
- Leć już. - powiedział zaglądając na zegarek. Wstała i z kuchennego blatu zabrała swój plecak. - A pojeździmy dzisiaj ? - zapytała niepewnie. 
- Lori, rozmawialiśmy o tym. - nic się nie odezwała i wyszła do szkoły. Z racji, że do szkoły ma niecałe pół kilometra brunetka chodzi pieszo. Słuchając muzyki przez słuchawki szła spokojnie chodnikiem i grzała buzię w promieniach słońca. 
Na szkolnym parkingu zobaczyła Nialla i tą jego świtę - mięśniaki w za małych koszulkach i nieznające określenia " naturalność" dziewczyny. Odwróciła wzrok od niego, jednak zauważył ją. 
- Ej! Socorro! - zawołał ją, ale ona ponownie go zignorowała. Jego głos, ton i widocznie zaciskająca się szczęka oznaczała jedno. Jest niesamowicie zły, a to przynosi zawsze problemy. Czuła, że za nią idzie, ale nie dała po sobie poznać strachu. 
- Co ?!- krzyknęła, gdy z siłą pociągnął jej plecak do siebie. 
- Coś Ci chcę pokazać. - stwierdził. 
- Nic mnie co Twoje nie interesuje. - powiedziała zdejmując z ramion plecak, który Horan rzucił prosto w stojące niedaleko rowery. Jej serce podeszło aż do gardła. 
- Ostrzegałem, że jeśli znajdę ryskę to stanie się coś czego nie chcesz. - wysyczał.
- Nawet nie tknęłam tej kupy złomu ! - wykrzyczała. Była wkurzona, że nie panowała nad tym co mówi. 
- Coś Ty powiedziała ? - zapytał podchodząc do niej. Wszyscy obecni ludzie na parkingu jakby zastygli. 
- To co słyszałeś, Niall. Nie boje się Ciebie. Co uderzysz mnie? - zapytała szturchając jego ramie. - O przepraszam, wóz widzę jest dobry, jednak kierowca do dupy. - zaśmiała się. Czuła się z siebie dumna. Nikt w mieście nie odważyłby się być na jej miejscu w tej chwili. 
- Socorro, bądź czujna. Dobrze Ci radzę. - powiedział i wrócił do swoich kumpli. Po trzeciej lekcji, przyszedł czas na długą przerwę. Wszyscy udali się na stołówkę, gdzie rozpoczęło się piekło Lori. Każde krzesło, stół, okno, najmniejsza rzecz, po prostu wszystko było oklejone zdjęciami Lori. Pieprzone zmontowane zdjęcia z rąk Horana, które przedstawiają Socorro w bieliźnie, a nawet bez. Gdy tylko dziewczyna pojawiła się w centrum szkoły została zaatakowana falą śmiechu, przykrych komentarzy i docinek. Zabrała kilka kartek i poszła na dziedziniec, gdzie zazwyczaj przesiadywał blondyn ze swoją paczką. Widząc go zadowolonego i wkręconego w rozmowę z kumplem podeszła szybkim, pewnym krokiem i rzuciła mu w twarz to gówno. 

- Co to jest ? - zapytała, a jego kumpel podnosząc jedną kartkę zagwizdał. 
- Niezła jesteś. - zaśmiał się Horan. - Ale to nie moja robota. - powiedział odwracając się do dziewczyny tyłem. 
- Zakłamana świnia ! -krzyknęła do niego, a on będąc nadal poddenerwowany sytuacją z parkingu przygniótł ją do ściany. 
- Przestaniesz mnie obrażać ? - zapytał trzymając jedną rękę obok jej głowy, a drugą na jej biodrze. - Wiem, że Ci się podobam, a Ty to psujesz. 
- Śmieszny jesteś. - zaśmiała się. - Prędzej przegram wyścig, niż się w Tobie zakocham. 
-Co ? - zapytał zdezorientowany. - Ścigasz się ? - zmarszczył brwi. 
- Muszę iść. - stwierdziła, ale on jednak wzmocnił uścisk na jej biodrze. 
- No tak. Córka rajdowców. Ojciec zawodowiec, matka może amatorka, ale miała umiejętności. - powiedział pod nosem. - Socorro, a więc ścigaj się ze mną. - zaproponował. 




__

Obecna ! Jeśli chcecie się dowiadywać o poście zanim zostanie on udostępniony łapcie mojego snapa : mrs.jamaicaaa 
INSTA :  https://instagram.com/anaritha_a/