piątek, 13 czerwca 2014

JANOSKIANS - DANIEL

Zamówienie*


Stukot jej obcasów obijających się o kafelki rozprowadzał się po szpitalnym korytarzu. Szpital, nie dal wszystkich jest przyjemnym miejscem, znajdą się osoby twierdzące, że to najokropniejsze miejsce na ziemi. Kojarzy się z całodziennym gniciu w łóżku,
zastrzykami, lekami i ciągłymi badaniami. Jednak dla kogoś takiego jak TI, takie miejsce to drugi dom, gdzie realizuje swoją pasję- medycynę, a także działa na potrzeby innym. TI będąc jeszcze dzieckiem marzyła o byciu lekarzem. Dzisiaj przechadzając się w białym kitlu wśród pacjentów jest dumna, że osiągnęła swój cel. Mimo młodego wieku i małego doświadczenia w porównaniu do starszych lekarzy, ta młoda lekarka doskonale zna się na swojej pracy. Nie raz uratowała życie na stole operacyjnym. Trzymając dłonie w kieszeniach i rozglądając się po korytarzach spotkała swojego dobrego znajomego. To Mike, który dziwnym przypadkiem studiował z TI, a teraz pracują na tym samym oddziale. 
- Cześć, jak się czujesz ? - zapytał dołączając do spaceru. 
- Jakoś leci. - stwierdziła smętnie poruszając jedynie ramionami. 
- Może zjemy dzisiaj razem kolację? - zaproponował wysoki, dobrze zbudowany szatyn. 
- Mike, nie mam ochoty. - odmówiła oschle. 
- TI nie chcę, żebyś była teraz sama, martwię się i tyle. - powiedział. Tak, TI nie ma teraz dobrego czas, a wręcz jest on najgorszy. Jej 2 letnie małżeństwo się rozpada, a właściwie to coś więcej. 
- Dziękuję, ale nie. - odmówiła. - Wracam do pacjentów. - stwierdziła. Odwróciła się na pięcie i poszła w przeciwną stronę. Pomyślała, że miło ze strony chłopaka, że się martwi, ale nie ma czym. To, że jest wraz z mężem w kryzysowej sytuacji, a tusz na dokumentach rozwodowych już schnie, to nie miała ochoty na spotkania. Znikając za zakrętem, przy czym będąc także na głównym korytarzu usłyszała sygnał karetki, więc szybko pobiegła w stronę wejścia. będąc w połowie drogi widziała rozsuwające się drzwi, a ratownicy wwieźli do środka na noszach nowego pacjenta. Stojący na korytarzu lekarz i dwie pielęgniarki również pobiegli na ratunek. TI chcąc pomóc potrzebującemu tej pomocy, została zahipnotyzowana przez ten widok. Na noszach zobaczyła swojego męża, był zakrwawiony. Jego twarz nie wyrażała emocji, był nieprzytomny. Młoda lekarka nie słyszała nic, poza jakimś szmerem odbijającym się w dalekiej otchłani. Wszystko jakby zwolniło swoje tępo. TI chciała rzucić się na ratunek, bo mimo widoku jaki prawie ją sparaliżował, była lekarzem i wiedziała jak zachować zimną krew. 
- Zabierz ją. - powiedział lekarz, który stał już wraz z pielęgniarkami przy noszach. TI znalazła się pod panowaniem jednego z ratowników, Grega. Trzymał ją kurczowo, a ona wyrywała się mu z siłą, jednak na marne. 
- Daniel, proszę. - krzyczała do męża, a wszyscy wokoło patrzyli jak upada na kolana. 
- Uspokój się. TI, będzie dobrze. - mówił do niej Greg, który doskonale, jak każdy inny pracownik tego szpitala wiedział kto został właśnie wniesiony na salę operacyjną. Magicznym cudem ratownik puścił ręce TI, a ta pobiegła za noszami. 
- Chcę być przy operacji. - powiedziała do lekarza, który wraz z innymi osobami przygotowywał się do zabiegu. 
- Nie zgadzam się. - stwierdził. - Nie możesz. - znikł za drzwiami. Zapłakana dziewczyna oparła się o chłodną ścianę i zjechała plecami po niej, siadając na podłodze. Zakryła twarz dłońmi, do których płakała. 
- Daniel, kochanie nie umieraj. Potrzebuję Cię. - szeptała, czekając na otworzenie się drzwi i usłyszeniu, że jest dobrze. Czekała tak już prawie godzinę, aż dołączyła do niej znajoma pielęgniarka. 
- Proszę. - podała jej kubeczek wody. TI uśmiechnęła się krótko i upiła łyk. Poczuła jak zimna ciecz rozpływa się po jej przełyku i niszczy tę suchość, która ją męczyła od kilkunastu minut. 
- Tamera, on musi żyć. - powiedziała opierając głowę o ramię koleżanki siedzącej obok. 
- Przeżyje, oczywiście, że tak. - stwierdziła pewnie. 
- Chciałabym, żeby było jak dawniej. Być szczęśliwym małżeństwem. Bez problemów. - rzekła smętnie. 
- Na początku byliście taką świetną parą, jak z bajki. - zaśmiała się. 
- A teraz bierzemy rozwód. - posmutniała. - Chciałabym cofnąć czas. 
- Żeby nie wychodzić za niego ? - zapytała. 
- Nie, żeby starać się naprawiać, a nie poddawać się i niszczyć miłość. - powiedziała. 
- Dlaczego się rozwodzicie ? 
- Nie układa nam się. Kłótnie, krzyki. - wyjaśniła. 
- Kochasz go, prawda ? 
- Bardzo. Oddałabym za niego wszystko co mam, nawet życie. - stwierdziła łapiąc dla otuchy dłoń kobiety. Nagle z sali wyszedł lekarz, ten sam, który nie chciał na sali obecności TI. 
- O Tamera, potrzebujemy dawcy nerki. Sprawdź to. Musi się znaleźć szybko. - powiedział. 
- Ja. - krzyknęła TI. 
- Nie możesz. - stwierdził mężczyzna. - Pracujesz tutaj, a poza tym to Twój mąż. 
- Rozwodzimy się. - powiedziała i pomyślała, że to jednak może im pomóc. 
- Ale jesteś tutaj pracownicą. - zaznaczył. 
Ti spojrzała najpierw na lekarski fartuch, a następnie na plakietkę przypiętą do materiału. Te rzeczy nie dostała na tacy, przez rok starała się o tę posadę w tym szpitalu. Jej nauka wymagała dużego zaangażowania, a Ti poświęciła medycynie więcej niż zawdzięcza. Ta praca była spełnieniem jej marzeń zakorzenionych już w młodzieńczych latach. 
- Daniel jest ważniejszy od tego. - powiedziała i zdjęła marzenie w kształcie fartucha. 
- Co Ty wyprawiasz? - zapytał, gdy podała mu materiał. 
- Ratuję go. - stwierdziła i pobiegła w stronę gabinetu ordynatora. 
Już po godzinie TI, nie była tutaj pracownicą. Z ordynatorem ustaliła, że gdy sprawa rozwodowa się zakończy ona dostarczy dokumenty. 
Mijały minuty, godziny, dni. Ti już czuła się dobrze i została wypisana ze szpitala, ale i tak się z niego nie wyniosła. Nie, nie była na nowo zatrudniona. Pilnowała Daniela i czekała na niego. Każdy kto zaglądał do jego sali mógł zastać TI śpiącą obok niego, stojącą przy oknie, czytającą książkę, siedzącą po prostu na krzesełku i patrzącą się na Skipa. Lubiła tak na niego mówić. Wręcz kochała. Ile jeszcze czasu będzie czekać... ? 



* Zamówiła, wręcz męczyła mnie o ten imagin Wiktoria, która jest Janoskianator, a jej ulubionym członkiem grupy jest właśnie Skip. Wiem, że to blog o One Direction, ale ja osobiście też ich lubię i postanowiłam troszkę zjechać z toru. 
Może Wy też macie jakieś życzenia ? ps. chcecie kolejną część ? 

8 komentarzy: