Hejka Kochanii, tu Lolls.
Dzisiaj przed Wami 2 cześć o Liamie. Ale dzisiaj jest dla mnie wazny dzień, ponieważ mija 12 miesięcy, całyyy rok od dnia, mojego dołączenie do Directioners. Od tego dnia dużo się zmieniło, wszytko pozytywnie. :D Dziękuje, że jestem z Wami :)
A wy od kiedy jesteście directioner??
Spojrzalam na Liama, który do mnie podszedł i zniżając się poprostu podniósł mnie, dzięki czemu mogłam być jeszcze wyzej niż kosz. Podszedł ze mną pod sciane, a ja wbiłam do celu piłkę.
- Wooohoo! - ucieszyłam się klaszcząc w dłonie. Poczułam jak Payne odkłada mnie delikatnie na ziemię. Nie chcąc posunąć się do czegoś co sprawiło by nam nie zręczną sytuację, szybok odskoczyłam od chłopaka.
- Może masz ochote na coś do picia? - zapytałam, a gdy zauważyłam, że kiwa głowa na zgodę, podeszłam do drewnianego stolika, z którego zabrałam dwie butelki wody. Usiedliśmy na zielonym trawniku, nieopodal siebie
- Co robisz dzisiaj wieczorem? - zapytał popijając chłodną wodę z butelki.
- Wieczorem nic. - powiedziałam i podnioslam ramiona do góry na znak niewiedzy.
- Może wybierzemy się razem do jakiejś restauracji albo gdzieś? - zapytał zawstydzony i leżac na trwie i podpierając się na łokciach, zacząl wpatrywać sie w białe obłoczki. Siedziałam po turecku jakiś metr od niego i gdy tylko jego słowa dotarly do mnie, na samo wspomnienie ich uśmiechnelem sie od ucha do ucha.
- To randka? - zapytałam, ale nie pomyślałam nad tym co mówie. Nie chciałam zawstydzać ani siebie ani jego, a wyszło na opak. jak i ja tak i Liam dostaliśmy czerwonych wypieków na policzkach. Odchylil gowe do tyłu, ale po chwili spojrzał na mnie, siedzącą po jego lewej stronie. Zmienił usta w cieniutką linię i głośno oddychał, jakby sie bał odpowiedziesz szczerze i otwarcie.
- A zgodziłabyś się na nią? - zapytał z lekkim uśmiechem i iskierka nadzieji w oczach. - Bo wiesz, jeżeli nie, to możemy to nazwać przyjacielskim spotkaniem. - zasugerował szybko.
- Wole to znwać randką.- uśmiechnełem się nieśmiało.
- A więc, bądź gotowa o 18, przyjdę po ciebie. - powiedział już z większą pewnoscią siebie i się szeroko uśmiechnął.
~*~
- Mamo!! Gdzie są moje szpilki w kwiaty?! - darłam się biegając do każdego możliwego pokoju. Szperałam w szafce z butami na korytarzu, u mamy w szafie, nawet przekopałam swoje ciuchy, ale nie mogłam odnaleść tych potrzebnych mi butów.
Po naszym meczu i krótkiej rozmowie z Liamem, chłopak musiał juz iść, bo powinien już był dawno wrócić z zakupów, na które się wybierał, ale spotkał mnie. Wymieniliśmy sie numerami i rozeszliśmy się w swoje strony. W ciągu całego dni dużo smsowaliśmy.
Dowiedziałam się ile ma lat, gdzie poprzednio mieszkal. Chce mnie zabrać do GlamRest, do mojej ulubionej restauracji, gdzie można dostać smacze kolacje w świetnej atmosferze.
Wbiegłam do swojej sypialnii i wciąż krzycząc gdzie moje buty, usłyszałam dźwięk informujący mnie o nowej wiadomosci tekstowej.
,,Na szafie - Liam '' - przeczytałam głosno i odkładając telefon na łózko ujrzałam na szczycie szafy parę kolorowych szpilek z motywem kwiatów. Odwróciłam się przodem do okna i zobaczyłam Liama, opartego o parapet jak w dzień naszego poznania się. Miał brazową koszulę i czarną marynarkę, która świetnie do niego pasowała.
- Dzięki, ale czy teraz będziesz mnie ciągle podglądywał?- zapytałam, zdejmując buty z szafy i zakładając na stopy. Podparłam się jedną ręką biurka i ruszałam stopą, ąz wygodnie ułorzy się w bucie, przy czym patrzyłam z wielkim uśmiechem na sąsiada.
- Nie- zaśmiał się i zniknął z mojego pola widzenia, ale był wciąż w swojm pokoju.
Dosłyszałam tylko ,,juz do ciebie idę'', po czym jak szalona władowałam to co najważniejsze do torebeczki i zeszłam na dół do salonu, gdzie zatrzymałam się, aby pokazać się mamię i się z nią pożegnać.
- Otworze. - powiedziałam, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka. Uchyliłam lekko drzwi, a gdy mialam pewność, że za nimi znajduje się wyczekiwana przeze mnie osoba, otworzyłam drzwi szerzej.
- Proszę - Podarował mi bukiecik różowiutkich kwiatuszków zdobionych zielonymi akcentami.
- Dziękuje, wejdź. - zaciągnelam się wonią roślin i odsunełam się od drzwi, aby Liam mógł swobodnie wejść do środka domu. Moja ciekawska mama nie mogla przepuścić okazji, aby zobaczyć Liama, chociaż dziwie się, ze jeszcze tego nie zrobila jak mieszka obok nas.
~*~
- Smakowało? - zapytałem siedzącej naprzeciwko mnie {TI}. Wybrałem najlepszy stolik w całej restauracji, który znajdował się przy kwiecistych dekoracjach i małych lampeczkach zawieszonych tam gdzie się dało. Dziewczyna przyłożyłą białą serwetkę do ust i wolno wytarła usta, tak aby jej beżowa szminka pozostała na wargach.
- Tak, pyszne. - powiedziała obkladając skrawek husteczki. - Dlaczego to miejsce? - zapytała nagle. Wytrzeszczyłem lekko oczy i sam nie wiedziałem co powiedzeć.
- Nie lubisz tego miejsca? - zapytałem zamiest odpowiedzieć. Nie chciałem jej mówić, że mój ojciec jest właścicielem restauracji tej lini. Kazdy wie, jaką popularnością cieszą się te restauracje, bo nie mamy tylko tej jednej, w której akutalnie jestem na randce. Wiedziałem, że zabierając ją tu bedę mieć wszystko pod kontrolą i nie stanie się żadna wpadka.
Dziewczyna zaprzeczyła i powiedziała, ze nawet tu nie była, bo nie miała okazji, aby przebywać w takim miejscu.
Po kolacji, jak gdyby nigdy nic podziękowałem kelnerowi.
- Ile płace? -zapytałem zmieniając usta w cieniutką linie ze zdenerwowania. Nie byłem dobrym aktorem. Kelner był moim znajomym, który wiedział o moim planie i tez udawał, że nigdy mnie nie spotkał.
- Poczekaj trzymaj. - usłyszałem głos dziewczyny, po czym na nią zerknąłem i zauwarzylam jak podaje mi pieniądze. Popatrzyłem się na nią ze zdziwieniem.
- Prosze. - powiedziałem do kelnera i zapłaciłem za nas dwoje.
- Ale..
- Zadnego ale. - wstałem i podałem dłoń dziewczynie, aby pomóc jej wstać.
~*~
- Boli ? - zapytałem, jak zauwarzylem jak {TI} podtrzymuje sie mojego ramienia i rusza stopą.
Pokiwała twierdząco głową i zachwiała się, ale ja zdąrzyłem ja złapać.
-Sciągaj te buciki. - zasmiałem się, trzymajac w objęciach dziewczynę, która krzywiła się z każdym ruchem nóg.
- Nie. - zaprotestowała. - Nie będe szła na boso.
- Ale cię boli. - powiedziałem patrząc na jej stopy, które wciąż cisneły się w wysokich szpilkach, które na sam widok przyprawiają ból w stopach.
- Ludzie się beda patrzec. - wyjąkała przez zaciśniete zęby.- Mamy jakieś 300 metrów do domu. - stwierdziła i zasisneła dłonie na mojej marynarce, po chwili luzując uscisk.
Odsunąlem się od niej, ale nie daleko. W każdej chwili mogła się wywrócić, więc chciałem być blisko niej. Zrzuciłem z nóg swoje czarne buty i chwyciłem je w dłonie.
-Teraz ty. - zaśmiałem się w wskazałem na jej kwieciste szpilki. Uśmiechneła się i chwyciła się mojego ramienia, a ja ją w łokciu. Zdjeła buty i postawiła bose stopy na asfalt chodnika. Przykucneła, chwycila w dłonie czarne słupki butów i wyprostowała się.
Westchneła głośno w oznakę ulgi i przyblirzyła się do mnie, całując mnie w policzek.
- Idziemy? - zapytałem jak wpatrywała się we mnie, a mnie oblal szkarłatny rumieniec.
- Jasne. - powiedziała i skineła głową w strone, w którą po chwili się udaliśmy.
Nie pewnie splotłem nasze palce, a ona patrząc w przeciwną strone, wzmocniła uścisk. Usmiechnąłem sie pod nosem i szliśmy dalej.
Pamiętać o komentarzach. :D
Wow. Świetne. Czekam na next'a<3 :8
OdpowiedzUsuńŚwietnie jak zawsze ;D i wszystkiego naj na dalszej drodze bycia Directioner xd ;*
OdpowiedzUsuńsupeer :D czekam na kolejną część... czy tylko ja nie mogę doczekać się 30? "This is us" już wkrótce !!!!! :*
OdpowiedzUsuńJa do najbliższego kina mam około 50 km, a jeszcze nie mam czym swobodnie jechać. Jedynie autobusy. Jednak los się do mnie uśmiechnął i wtedy jade do miasta, bo będe tam chodzić do szkoly i mieszkać w internacie, więc jest zajebi****
UsuńSuper część. Wszystkiego najlepszego. Ja jestem Directioner o sylwestra tego roku.
OdpowiedzUsuńOla