Szybko wyszperałem w szafkach to co najcenniejsze, ale oprócz złotego naszyjnika nie było nic wartościowego. Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i krzyk dziewczyny. Opanował mnie strach, obawa, że coś mogło się jej stać. Wyszedłem szybkim krokiem z sypialni i rozglądając się w poszukiwaniu dziewczyny zobaczyłem ją zbierającą w kuchni odłamki szkła. Obok rozbitej szklanki było kilka kropel bordowej cieczy, która kapała z dłoni dziewczyny. Ubrana w beżową sukienkę, z mnóstwem loków spiętych w warkocz. Jej dłoń coraz bardziej krwawiła, a z oczu leciały łzy. Usiadła na podłodze, zabierając z blatu szmatkę i przyłożyła ją do rany. Teraz zobaczyłem, że to nie dłoń jest poraniona tylko nadgarstek.
- Co jest?- usłyszałem cichy głos Paula nad uchem.
- Trzeba jej pomóc. Poraniła się.- powiedziałem. Chciałem już ruszyć na pomoc, ale silna dłoń na moim ramieniu powstrzymała mnie.
- Nawet nie próbuj. Wszystko się wyda, a my trafimy do pudła. Zostaw ją. - jego groźna mina mówiła sama za siebie, ale mnie nie powstrzymała i wciąż chciałem jej pomóc.
- Ona się wykrwawi. - powiedziałem nieco głośniej.

Spojrzałem na dziewczynę, która w poplamionej krwią sukience siedziała pół przytomna na zimnych płytkach coś we mnie pękło i zrywając z ramienia dłoń Paula podbiegłem do niej.
- TI nie zamykaj oczu. - powiedziałem. Wziąłem szmatkę i trzymając przy jej ranie wyszukałem w kieszeni telefon, dzięki któremu powiadomiłem odpowiednie służby.
Trzymałem ją w objęciach do przyjazdu pogotowia, a za ten czas Harry, Mat i Paul uciekli zostawiając mnie z dziewczyną samego w domu, gdzie było pełno śladów włamania. Rozbite okno w piwnicy, przeszukane szafki i szafy, brak najcenniejszych przedmiotów i ja w kominiarce z jej naszyjnikiem w kieszeni oraz z nożem w bucie. Gorzej być nie mogło. Przytulając ją do siebie kołysałem nami.
- Otwórz oczy. Dziewczyno żyj. - mówiłem do niej. Nie mówiła nic, tylko mruczała coś pod nosem. Po chwili usłyszałem dźwięk karetki i huk otwieranych drzwi. Do kuchni wbiegło kilku ratowników, a wraz z nimi oczywiście policjanci. Służby pogotowia zabrali ją na noszach, a ja opuściłem jej dom w kajdankach.
Siedząc w policyjnym wozie widziałem leżącą TI na noszach, które wsadzili do karetki. Poczułem obrzydzenie sam do siebie. Sama się skaleczyła, ale za jakie grzechy? Jestem z nas obojga najgorszy i to ja powinienem tam leżeć, nie ona.
Jeżeli się dowiem, że nie żyje nie wybaczę sobie tego.
**
Już trzy dni jestem w areszcie i oczekuję na wyrok. Moja lista przestępstw jest długa, nawet za długa. Ale to nie jest teraz istotne. Jeden z policjantów powiedział mi dzisiaj, że TI wybudziła się ze śpiączki i to się liczy. Jej życie. Znam ją raptem jeden dzień, ale oczarowała mnie tak bardzo jak nikt do tych czas. Zakochałem się?
Tak, wiem...Krótkie. :> Ale na swoją obronę, napisze, że będę dodawać częściej. :)
Jak Wam się podoba? Mnie średnio. Szczerze, to jest to głupie jak but.. ;/
Ale nie stać mnie na więcej.
CHCĘ PODZIĘKOWAĆ PAULINIE P. ZA KARTKĘ:* KOCHANA JESTEŚ ♥
Po pierwsze przepraszam, że nie dodałam komentarza do poprzedniej części. To nie jest głupie ! Mi się podoba :D Cieszę się, że kartka doszła :) Do następnego ily xx
OdpowiedzUsuńnie jest głupi tylko fajny !! jak to rozwiniesz w następnej części może być z tego niezłe cacko :P XD
OdpowiedzUsuńżyczę weny :* i czekam na nn :)
Ania :3
Jest średni ?! Oj tam nie znasz się ,jest cudownyy !! Niecierpliwie czekam na kolejną część :*
OdpowiedzUsuń