ZAPRASZAM NA NOWE OPOWIADANIE O LOU.
.
Dzisiaj jak codzien wstałam z łóżka i podreptalam do łanienki. Ubrałam sie i po chwili umyłam ząbki i włosy związałam w lekki kucyk na czubku głowy. Wypiłam szklanke soku i wpakowałam do torebki klucze, telefon, szminkę, husteczki, portfel oraz kilka innych rzeczy potrzebnych dla dziewczyny. Wyszłam z domu, zakluczajća drzwi i udałam sie spacerkiem do pracy. Po drodze na słupie widziałam kilka plakatów jakiegos zespołu. Widziałam kilku znajomych. Pania z kwiaciarni, która ma małego psiaka, którego czasem wyprowadzam na spacer Przywitałam sie z panią Dern, i podażyłam do restauracji.
Gdy weszlam do srodka od razu zauwazyłam moja kolezanke Ane. Szła z wielka tacką, więc nie przeszkadzałam jej czułymi przywitaniami, tylko poszłam na zaplecze. Tam zalozyłam czarny fartuch, zakładany przez głowe i zapinany na plecach. Poprawiłam dłońmi materiał mojego slużbowego uniformu i wyszłam na salę. Kucharki podały mi od razu tace z zamówieniem i poszłam to roznieśc. Gdy niosłam na tacy kilka szklanek pełnych soku, ktos gwałtownie wstał, wytrącajac mi przedmiot z rąk. Plastikowa taca upadła na ziemię, szklanki rozbiły sie na milion drogych kawałków. Ja nie zwarzajća na nic, chcąc przejsc, nadepłam na kałuże soku i straciłam równowage. Na moje szczęście sprawca wypadku zlapał mnie. Podniosłam głowę i spojrzałam tej osobie w oczy.
- Przepraszam. Nie chciałam.
-To ja powinienem przeprosić. To moja wina. Nic ci nie jest ?
- Wszystko wporządku.
Nagle na sale wpadł mój szef, który do łagodnych i wyrozumiałych nie nalezy. Od razu dostałam za afere, która przyczyniła się do zwolnienia mnie z roboty. Chłopak, prosił mojego szefa i upewniał go, że to nie moja wina, ale facet był nieugiety i przystanał przy swojm. Wkurzona rzuciłam na ziemie fartuszek, zabralam torbe i wyszłam z budynku, nie unikajac dziwnych spojrzeń klijetów. Szłam ulica, była zła. Na szefa, na tego głupka, który na mnie wpadł, na siebie i nawet na nieznanych mi przechodniów. Negle poczułam, że na moje ciało spadają pojedyncze krople deszczu, które z czasem przerodziły się w ulewe. Ze złości nawet nie zwróciłam uwagi, że gdy weszłam na ulicę, nadjechało jakieś auto. Z piskiem zatrzymało się. Było dość ciemno, a pojazd miał zaświecone światła, więc nie widzialam twarzy kierowcy. Stałam tak na przeciwko samochodu i trzymalam ręce na masce auta, próbując uspokoić oddech i trzesące się ciało.
Nagle z czarnego auta wyszedł kierowca, a z każdym krokiem ku mnie przypominał mi chłopaka z restauracji. I jak sie okazało, to był on. Stanął obok mnie i zciągnął swoją bluze i założył ją na moje ramiona.
- Wszystko ok.?
- Nie. Nie jest ok. Straciłam przez ciebie prace, a przed chwila prawie życie.
-No ale to ty przeszłać na czerwonym. Ja miałem pierwszeństwo.
-Nie ważne.
-Chodź odwiozę cię do domu.
Super.
OdpowiedzUsuń