niedziela, 26 maja 2013

Liam cz2

Spojrzałem jej w oczy i zobaczylem jak blade powieki unosza się ku górze. Pomrugała kilka razy i przekręcila głowe w moją strone.
- Gdzie ja jestem ?
Spytała cicho, ale usłyszałem jej śliczny głosik.
- W szpitalu. Zawołam lekarza.
Poszedłem zawołam jakiego lekarza. Po chwili w szpitalu zjawili sie rodzice dziewczyny. Stalem na korytarzu, bo chciałem się zapytac doktora czy wszystko z nia ok. Po chwili wyszła, chyba mama dziewczyny.
-To ty byłeś przy niej .?
-yy tak. Ja wiem, że to dziwnie wygląda, ale. ..
-Dziękuje.
-Ale nie bardzo wiem, za co
- Za to , że czuwałes nad nia, gdy mnie i taty {TI} nie było tu.
A więc {TI} . Ma piękne imie.
- Nie ma problemu. To była przyjemnosc poznać Pani córke. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
- To jest jak koszmar.
- Współczuje pani i mężowi.
-{TI} wypadła z toru. Ma złamane żebro, łuk brwiowy i małe wstrząsinienie mózgu. Gdy upadała na ziemię nabiła się na jakaś część od motoru, która przebiła jej brzuch.
- To jest straszne. Ja nie wiem co mam myślec.
- A najgorsze jest to, że {TI zdrobniale} chciała miec kiedyś dzieci i rodzinę, a teraz musze iść i powiedziec jej, że nie bedzie mogła miec dzieci.
-O mój boze. Przeciez to nie sprwaiedliwe. Ona jest niczemu winna.
Jej mama, płacząc pogłaskała mnie po ramieniu.
-Jestes dobrym chlopcem.
Odwrócila się i weszła do sali, ale za sekundę wróciła.
- Chcesz poznać moją córkę?
Nie odpowiedziałem nic, ale weszlem za kobieta do sali.
*** Twojmi oczami***
Leżałam osłabiona, nade mną stał lekarz i tata. Nagle weszła mama, ale z młodym, przystojnym chłopakiem. Miał brązowe włosy, tatuaż na rece. Nie byl szczęśliwy, ale i nie był smutny.
- Ja cie gdzieś widziałam.
- Jak wwozili cię do szpitala na noszach to byłem na korytarzu.
-Nie. Nie. Śniłes mi sie.
-Co ?
- Tak. Śnileś mi się. Leżałam na łące, tak jak lezałam podczas wypadku, na torze. Ty przyszedłeś i wziąłeś mnie na rece, po czym zaniosłeś na szpitalne łóżko.
- yy. Cóż, zawsze do usług. Jestem ..
-Liam. Prawda?
- Tak, ale skąd ty wiesz.?
-Miałam w tym śnie założony naszyjnik. Serduszko z napisanym imieniem ,,Liam''.
Od tego czasu przychodzi do mnie kiedy może. Wiem o nim wszystko, on o mnie tez. Jestem w szpitalu juz kilka tygodni i gdyby nie Liam zwariowała bym. Codziennie daje mi siły. Opowiada o swojej pracy, przeszłości, przyszłości, dzieciństwie, planach, marzeniach.
Dzisiaj wypisują mnie ze szpitala. Przyszłam mama i tata wraz jakaś starszą kobietą.
Pani była psychologiem, więc wiedziałam ,ze coś się swięci. Stałam obok okna, a oni kazali mi usiąść. Moi rodzice za poleceniam kobiety przytulili mnie mocno. Psycholog oznajmiła mi, że nigdy nie urodze dziecka, bo przez wypadek mam cos uszkodzone. Płakała i krzyczałam. Moi rodzice mocno przytulili mnie, ale wyrwałam się i uciekłam. Wybiegłam z sali i wpadłam na kogos. To był Liam.
- {TI} spokojnie. Wiesz ile dzieciaczków nie ma rodziców i czeka na kogos w domach dziecka. ? Pomyśl, ze możesz uratowac życie komus, kto na to zasługuje.
Płaczac wtuliłam sie z Liama.
- {TI} bedzie dobrze. Zaufaj mi. Obiecuje, że bedziesz szczęsliwa.
******
Tak jak powiedzial, tak było. Wróciłam do domu i znów zaczełam jeździć na torze. Jestem dziedziczka calego interesu taty. Liam jest gwiazdą wraz z przyjaciółmi. Ja i Liam jesteśmy małżenistwem i mieszkamy w malym domku, niedaleko moich rodziców. mamy za domem mały tor. Dzisiaj jedziemy do brytyjskiego domu dziecka. Chcemy zostac rodzicami i podarowac jakiemuś dziecku nowe, lepsze życie.
Planujemy adoptowac czwórke dzieciaków, ale zacznijmy od jednego .



KOOOOOMMMMYYYY!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz