środa, 1 stycznia 2014

Louis (część 2)

Część 1

Weszłam do jego auta, gdzie uderzył mnie nieprzyjemny zapach papierosów, a
ich dym jeszcze wędrował po zakamarkach wnętrza pojazdu. Gdy Lou zamknął drzwi, sam zasiadł za kierownicą, by po chwili odpalić silnik i ruszyć w nieznane mi ulice. Mimo, że mieszkamy w tym samym mieście to nie odwiedzam dzielnicy, w której mieszka Lou i jego bogaci rodzice, którzy rozpieszczają syna na każdym jego kroku. Spojrzałam na chłopaka, który skupił się na drodze. Podczas całej jazdy nie odezwaliśmy się słowem, a ja czułam się bardzo nie zręcznie. Nie wiem o nim zupełnie nic, a mam w oczach jego rodziców stać się zakochaną w ich potomku. On pewnie też nie zna mnie i co się dziwić, jeżeli nigdy ze mną nie rozmawiał. Dziwię się, że zna moje imię. 
Po chwili Lou wjechał w najbogatszą dzielnicę miasteczka. Po obu stronach ulicy stały wysokie, zazwyczaj jasnego koloru domy z pięknymi ogrodami. Zatrzymaliśmy się przy dwupiętrowym, beżowym domu z dwoma ogromnymi balkonami. Droga z ulicy pod drzwi była wyłożona brązową kostką, którą po obu brzegach oświetlały małe lampeczki oraz maleńkie, białe kwiatuszki. 
- Zapraszam. - powiedział Lou wysiadając z auta. W ostatniej chwili złapałam jego ramię, nie pozwalając mu wyjść. Zdezorientowany został na miejscu. 
- Nie wiem czy ja się nadaje. - powiedziałam patrząc na posesję państwa Tomlinson. 
- Nie marudź. - powiedział i wyszedł z auta, by po chwili otworzyć mi drzwi. Wysiadłam z samochodu, a gdy chłopak zatrzasnął drzwi i podał mi rękę poszłam brązową ścieżką pod masywne drzwi. Lou otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka pierwszą. Piękny zapach róż i ciepłe powietrze otulił mnie, a oczy nie mogły oderwać się od pięknego wystroju. Wejście bezpośrednio połączone z salonem. Ściany jasno brązowe, na który wisiały rodzinne zdjęcia idealnie komponowały się z beżową sofą i dwoma fotelami tego koloru. Jedna ze ścian była ciemnobrązowa , a jej barwa była podobna do tej od stolika na środku pomieszczenia, na którym leżał pilot od wielkiego telewizora. Odszukałam urządzenia na najciemniejszej ze ścian, a obok sofy zobaczyłam wysoka lampę, która tworzyła przytulną atmosferę. Jasne panele odbijały światło wkradające się przez uchylone okna. 
- Mogę? - zapytał łapiąc od tyłu kołnierzyk mojej kurtki. Przytaknęłam głową i pozwoliłam mu zdjąć z moich ramion materiał, który zawiesił w małej szafie na korytarzu. 
- TI. - usłyszałam swoje imię i obejrzałam się po pomieszczeniu. Źródło głosu miało miejsce w drzwiach prowadzących prawdopodobnie do jadalni, z której wydobywały się smakowite zapachy. 
- To moja mama. - usłyszałam ciche chrząknięcie nad uchem. 
- Dobry wieczór Pani Tomlinson. - uśmiechnęłam się, a kobieta z przyjazną twarzą podeszła do mnie i wyściskała mnie. Oddałam uścisk, a gdy kobieta wyściskał również swoje dziecko, do salonu wkroczył jej mąż. 
- Kochanie daj im spokój. Udusisz ich. - zaśmiał się łapiąc moją dłoń i całując skórę. - Witam Cię serdecznie. 
- Miło mi Państwa poznać. - powiedziałam oczarowana zachowaniem małżeństwa. Albo Lou podmienili w szpitalu, albo historia o bocianie jest prawdziwa, bo Lou nie może mieć ich genów. To ludzie, od których aż świeci kulturą, a Lou zawsze był i jest znany z wrednych odzywek i aroganckiego podejścia do każdego. 
-Zapraszam do stołu. - powiedziała kobieta łapiąc mnie za dłoń. - Bardzo się cieszę, że przyszłaś. Lou nigdy nie miał takiej dziewczyny jak ty. Zawsze wybierał te z toną makijażu i ze sztucznymi włosami. - zaśmiała się prowadząc mnie do jadalni. 
- Mamo, proszę. - Lou podsunął mi krzesełko, abym usiadła, a sam zasiadł obok mnie. 
- Gdzie się poznaliście? - zapytał jego ojciec. 
- W szkole. -W teatrze. - powiedzieliśmy równocześnie, po czym zszokowani spojrzeliśmy na siebie, a potem na zdezorientowanych rodziców.
-To znaczy. - powiedział Lou szturchając pod stołem moją nogę. 
- To szkolny teatr. - dopowiedziałam. 
- Gracie w teatrze ?- zapytała kobieta nakładając sałatkę na talerz.
- Nie. Ja tylko pomagałam garderobianej, a Lou ..- spojrzałam na chłopaka, dając mu do zrozumienia, że nie mam żadnego pomysłu.
- Ja. No. Ja miałem sprawę do nauczycielki. - uśmiechnął się i napił.
Kolejne dwie godziny zadawania pytań i kolejne minuty kłamstw. Byłam zła na siebie, że musze okłamywać tych przemiłych ludzi. Po kolacji Lou obiecał mnie odwieść. 
Pożegnałam się z jego rodzicami i podziękowałam za ich gościnność, a następnie wyszłam z ich pięknego domu wraz z ich synem. 
- Nie musisz mnie odwozić. - powiedziałam. 
- Jeszcze Ci się coś stanie. -  burknął. 
- Jak to możliwe, że jesteś synem tych ludzi? - zapytałam.
- O co Ci chodzi ? - przystanął w połowie brązowej alejki. 
- O to, że całkiem się różnicie. - stwierdziłam. 
- Gdybyś miała bogatych rodziców i taki dom, zrozumiałabyś. - zaśmiał się, a ja
spojrzałam na niego. 
- Sugerujesz mi coś? - zapytałam biorąc głęboki oddech. 
- Wybrałem Ciebie, bo jesteś z niższego poziomu. - po wypowiedzeniu jego słów całkowicie nie rozumiałam jego toku myślenia. W pewnej chwili myślałam, że jednak jest nutka nadziei, że jest miły i troskliwy, ale grubo się pomyliłam. 
- Powodzenia w poszukiwaniu innej kretynki. - podniosłam ręce, po czym dłonie szybko opadły na moje uda. Odwróciłam się i szybkim krokiem udałam się w stronę ulicy. 
- Nie tak szybko. - usłyszałam głos nad uchem, gdy chciałam otworzyć małą furtkę. Ręka Lou na niej uniemożliwiała mi poruszeniem tym przedmiotem. 
- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałam nawet nie odwracając się. 
- Czy ja Ci pozwoliłem odejść ? - jego głos był zimny jak lód, który podczas analizowania w mojej głowie zamrażał od środka. Złapał mój łokieć, po czym gwałtownie mnie szarpnął, na co odwróciłam się do niego przodem. 
- Louis. - wyszeptałam patrząc w jego rozwścieczone oczy. 
- Zamknij się i słuchaj. - powiedział kładąc dłoń na moje plecy i przyciągając mnie blisko siebie. - Masz wykonywać każde moje polecenie, rozumiemy się? - zapytał.
- Ja nie jestem twoją służącą.- powiedziałam z drżącym głosem.
- Rozumiesz czy nie? - zapytał odchylając moją głowę, mocno ciągnąc na kosmiki włosów. 
- To boli Lou. - powiedziałam ze łzami w oczach. 
- Odpowiedz.- wysyczał przez zaciśnięte zęby. 
- Tak. - wyszeptałam, a chłopak poluzował uścisk, dzięki czemu wyprostowałam się. Złapałam za bolące miejsce w tyłu głowy i spojrzałam na niego. 
- Wsiadaj do auta. - powiedział, a ja zrobiłam to co mi kazał. Po kilku chwilach milczenia w aucie, Lou zatrzymał się pod moim domem. 
- Nie chcę Ci zrobić krzywdy, ale ostrzegam przed próbą ucieczki czy czegokolwiek. Będziesz grzeczna nic Ci się nie stanie, a jeżeli będziesz stawiał opory to twoi w okolicy każde drzewo będzie ozdobione twoimi kompromitującymi zdjęciami. A oboje wiemy, że nie chodzi o zdjęcia jak wybrudziłaś się czekoladką. - powiedział zaczesując kosmyk moich włosów za moje ucho. 
- Co ja Ci takiego zrobiłam? - zapytałam patrząc przez przednią szybę na oświetloną ulicę. 
- Powiem Ci szczerze, że obserwuję cię od pewnego czasu i stwierdziłem, że musze Cię mieć. A w związku z tym, że mam małe kłopoty na mieście i potrzebne mi są pieniądze, muszę spełnić zachcianki starych. - wytłumaczył. 
- Nie jestem zabawką. - przełknęłam ślinę i szykowałam się na wybuch złości ze jego strony. 
- I tak będziesz moja. Uwierz mi. Teraz stawiasz opór, ale zacznę Ci się podobać, śnić, będziesz za mną tęsknić. Aż się zakochasz. - jego chytry i cwany uśmiech mnie przerażał. Cwaniacko przygryzł dolną wargę, po czym spojrzał na mnie. 
- Mogę iść ? - zapytał próbując na niego nie patrzeć. 
- Jasne, że tak słonko. - powiedział i pocałował mnie w szyję, po czym jak najszybciej wyszłam z jego samochodu i nie odwracając się do niego pobiegłam do środka mojego domu. Otworzyłam drzwi i udałam się do swojego pokoju zalewając się łzami. 

 Siemka :> Jak po sylwestrze? U mnie nie był hucznie, ale i tak poszłam spać po 8: )) Tsaa.. OkOK. Komentujcie jak wam sie podobało. : ) 
Ps. Szczęśliwego : * Mam nadzieje, że spełnią się Wasze marzenia. 


7 komentarzy:

  1. O mamo... !! Świetny czekam na kolejną cześć.. Strasznie wciąga :)
    Po sylwestrze idealnie *.* spałam tylko 2 godziny ale było warto :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Tego się nie spodziewałam. Nie wiedziałam, że Lou będzie, aż tak agresywny!

    A co do Sylwestra to zdecydowanie najlepszy w życiu! Byliśmy ze znajomymi na Stadionie Narodowym. Występował John Newman, Afromental, Big-Cyc, T.Love i ktoś tam jeszcze :) No i fajerwerki były niesamowite! Jak już się skończył koncert, to coś nam odbiło i poszliśmy na lodowisko, jakiś facet się na mnie przewrócił więc mam kilka siniaków i jestem trochę poobijana, ale i tak było super :)
    Mam nadzieję, że też dobrze się bawiłaś wczoraj :)

    @JustJustine19

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny! Lou i taka agresja... no kto by się spodziewał :) Nie mogę się doczekać kolejnej części! :D Sylwester spędziłam w domu, ale i tak było fajnie ;) Buziaki Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieziemski! Pisz szybko następny. Kiedy można się spodziewać kolejnej części Niallera ? ♥

    OdpowiedzUsuń