wtorek, 7 stycznia 2014

Louis (część 3)

Na drugi dzień obudziłam się z bólem głowy, ale nie dziwiłam się. Było kilka minut po
3 w nocy jak zasnęłam, bo po głowie chodził mi Louis i jego nienormalnie szybkie zmiany humorów. Gdy już zwlekłam się z łóżka postanowiłam wziąć prysznic, a gdy byłam już czyściutka założyłam szare spodnie oraz białą koszulkę, a na ramiona zarzuciłam dżinsową kurtkę. Weszłam do kuchni plącząc końce włosów zaplecionych w artystycznie rozburzonego warkocza, po czym witając się z mamą buziakiem w policzek, nasypałam kolorowych płatków do miseczki.
- Nie spałaś pół nocy. - stwierdziła wycierając blat żółtą ściereczką, nie zerkając na mnie.
- Spałam. - powiedziałam wyjmując z lodówki karton mleka i nalewając go do miseczki.
- Nie kłam. Spójrz na mnie. - powiedziała rzucając szmatkę do zlewu i łapiąc mnie za łokcie. Zmusiła mnie do spojrzenia jej w oczy, a doskonale wie jak na mnie to działa.
- Bolała mnie głowa. - skłamałam.
- Na pewno? - zapytała.
- Tak, właściwie to pójdę się przejść. Dotlenie się. - stwierdziłam i zostawiając z kuchni miseczkę pełną pyszności oraz zdenerwowaną mamę, opuściłam pomieszczenie. Założyłam czarne kozaki, płaszcz i wyszłam z domu. Nogi poniosły mnie do centrum miasta, gdzie idąc po ruchliwym chodniku oglądałam sklepowe wystawy. Zatrzymałam się przy szybie, za którą wisiała na srebrnym wieszaku piękna suknia balowa, a mi na myśl przyszedł zimowy bal szkolny, na który chciałabym pójść, ale nie mam z kim.
- Moja księżniczka wybrała się na zakupy bez księcia? - Lou. To jego twarz zobaczyłam, gdy wystraszona obejrzałam się, kto jest niby moim księciem.
- Odczep się. - powiedziałam wciąż patrząc na suknię. Miętowa kreacja do ziemi z lekkim trenem wykonana z tiulu, a gorset zakrywała biała koronka na ramiączkach.
- Podoba ci się? - zapytał zmieniając temat i również patrząc się na suknię.
- No i co z tego?
- Kup ją.
- Lou ona kosztuje 570 funtów, nie stać mnie na nią. - powiedziałam zażenowana. Lou pochodzi z rodziny, która cały ten sklep za jedną, miesięczną pensję. A ja? Ja czasem nie mam za co kupić ubrań na zimę, a rodzice liczą każdy grosik.
- To chociaż przymierz. - powiedział.
- Nie chcę robić sobie ochoty na nią. - powiedziałam i zostawiając chłopaka poszłam dalej.
- Chciałaś mi uciec. - zapytał dysząc. - Nie ze mną te numery kochanie. - powiedział przytulając mnie do siebie.
- Puść. - chciałam się wyrwać.
- Ej! Umowa! - powiedział grożąc mi placem. - Spełniasz moje każde życzenie, pamiętasz? - zapytał.
- Nie, zapomnij.- powiedziałam oburzona. Przechodnie krzywo na nas patrzyli. Lou był wyraźnie zdenerwowany, a ja wiedząc, że jesteśmy w publicznym miejscu nabrałam odwagi do przeciwstawienia się mu.
- Gwarantuje Ci to, że jeszcze dzisiaj wieczorem wszystkie te słupy obklejone będą twoimi nagimi zdjęciami. Chcesz tego? - zapytał.
- Nie masz takich zdjęć. - stwierdziłam.
- Ale mam komputer i kilka ciekawych programów, więc jak?
- Nienawidzę Cię. - powiedziałam. Jeszcze przez paroma minutami był zwykłym chłopakiem, który namawiał mnie do kupna sukni, a teraz mi grozi.
- To się jeszcze okaże. A i za dwa tygodnie idziesz ze mną na sobotni bal. - powiedział, a raczej wydał mi rozkaz. - Wieczorem wskoczysz w coś imprezowego i jedziemy do klubu.
- Jakiego klubu ? - zapytałam.
- Dowiesz się potem. Mam nadzieje, że masz jakiś ciuszek. - powiedział przyciągając mnie do siebie i zamykając w szczelnym uścisku. Wiedziałam, że jest o wiele silniejszy, a moje staranie nie pozwoli mi się odsunąć. - Będę u Ciebie o 21. - stwierdził całując płatek mojego ucha. - Chyba ktoś tu nie jadł śniadania. 
- Nie miałam ochoty. - powiedziałam zakrywając rękami brzuch, jakby to miało zapobiec głośnemu burczeniu.
- Chodź, pójdziemy coś zjeść. - powiedział ciągnąc mnie za łokieć. - Nie bój się.- zaśmiał się, gdy zobaczył jak przerażonym wzrokiem wpatruję się w jego dłoń na moim ciele. 
- Zjem w domu. - stwierdziłam szepcząc. 
- Nie chcesz zjeść ze mną? - zapytał podchodząc do mnie, przez co nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, przymuszając mnie do kroku w tył.- Boisz się? - zadał kolejne pytanie.
- Nie. - powiedziałam próbując nie połączyć naszego wzroku.
-Powiedz prawdę. - rzekł delikatnym głosem, jakby chciał mnie udobruchać i przekonać do swojej niewinności. 
- Tak. - wyszeptałam zostając na tym samym miejscu, gdy chłopak podszedł do mnie i przytulił moje ciało do siebie. 
- Chodź. - powiedział i łącząc nasze palce zaprowadził nas do małej restauracji, gdzie zjedliśmy śniadanie, a Lou bez przerwy się na mnie patrzył. Na początku nie byłam pewna czy w ogóle dobrze robię będąc w tym miejscu. Po posiłku podziękowałam mu i pod pretekstem domowych obowiązków wróciłam sama do domu, gdzie cały dzień nie mogłam uporządkować myśli. Wieczorem byłam sama w domu, z powodu nocnej zmiany w pracy rodziców, a korzystając z całkowitej ciszy i spokoju w czterech ścianach zasnęłam na kanapie przed telewizorem. Ze snu obudziło mnie głośne trzaskanie o drzwi, więc zanim się spostrzegłam byłam przed drzwiami. Otworzyłam i zobaczyłam wściekłego Louisa. 
- Jeszcze nie gotowa? - zapytał wskazując na mój totalnie nie imprezowy strój. 
- Zasnęłam. - wytłumaczyłam ,ale nie wiele to pomogło. 
- Masz minutę. - powiedział siadając na sofie. Szybko pobiegłam do pokój, gdzie próbowałam wyszukać czegoś odpowiedniego, ale żadna rzecz nie była dobra.Usłyszałam ciche kroki zbliżające się ku mnie, a ich dźwięk był coraz głośniejsze. Nagle z podziemi wyrósł mi Tomlinson .
- Długo jeszcze? - zapytał.
- Nie wiem co mam ubrać. - stwierdziłam. 
- Masz. - powiedział wyjmując z szafy wieszak z chabrową sukienką do połowy ud z szerokimi ramiączkami. 
- Myślisz, że będzie ładnie? - zapytałam przysuwając ją do ciała. 
- Ładnemu we wszystkim ładnie. - powiedział, a ja spojrzałam na niego. - To znaczy. Będzie chyba ok.- zarumienił się nawet na uszach. Zaśmiałam się cicho i poszłam przebrać się w kreację, którą dostałam na urodziny. Gdy po kilkunastu minutach wyszłam całkowicie gotowa z łazienki Lou zabrał mnie do swojego samochodu bez żadnego słowa. Bez rozmowna okazała się też cała podróż do celu, gdzie miałam spędzić cały wieczór z Tomlinsonem. Gdy zobaczyłam nazwę klubu na jego szyldzie zamarłam. To tutaj co noc ktoś zostaje pobity, a narkotyki to po prostu codzienność.
- Nie bój się. - zaśmiał się Lou wyłączając silnik i otwierając drzwi, a po chwili już podawał mi dłoń. Razem z nim weszłam do środka, gdzie było mnóstwo ludzi, którzy mimo wczesnej godziny nie kontaktowali, a pozostali robili wszystko, aby pójść w ślady tych co odlecieli. Kurczowo trzymałam się ręki Lou, a on przepychał się prze tłum, aby dojść do stolika. Nagle dłoń chłopaka jakby rozpłynęła się, a ja po chwili zobaczyłam jak wita sie z jakimś wysokim szatynem. Przedstawił mi się, po czym usiedliśmy do stolika. Głośna muzyka oszołomiła mnie, a odór alkoholu był bardzo obrzydliwy. Nagle poczułam, że muszę iść do toalety, więc powiedziałam to Lou, a on stwierdził, że pójdzie ze mną. Idąc w stronę łazienki poczułam męską dłoń na biodrze, ale to nie była dłoń Lou. 


Hej. Nie wiem kiedy kolejna część. ;/ Mam wenę, a nawet nawał pomysłów, ale mam mały problem i nie mam możliwości dodania postów. Jak się nie załamać, gdy to co idzie ci w miarę dobrze zostaje ci odebrane. Czytając Wasze komentarze wręcz płaczę, że to doceniacie, a moja samoocena rośnie i rośnie XD Jednak mimo, że <chyba> znalazłam jedyne co mi dobrze wychodzi i daje mi niespotykane szczęście nie wszyscy i nie wszystko pozwala mi na prowadzenie bloga. Jest mi bardzo przykro, jak kieruje ktoś do mnie słowa, że żyję tylko blogiem, ale to jedyne co sama osiągnęłam. Z niczyją pomocą piszę, a treści są w pełni moja własnością. Mimo, że nie zawsze opowiadanie wychodzi dobre, wy i tak ze mną jesteście i mnie wspieracie. Zabierając mi możliwość pisania, zabierasz mi uśmiech. Wiele ludzi pyta się mnie skąd biorę pomysły na co rusz to nowe tematy opowiadań. Wiecie jakie jest jego źródło?
Marzenia, w których główną rolę odgrywam ja. Teksty piosenek albo historie z życia..:)
Pierwszy raz w życiu odszukałam swoje ...powołanie.<?>
Nie miałam nigdy, żadnego talentu, a teraz znalazłam to w czym jestem dobra< mam nadziejeXD> i mając z tym pierwszy raz do czynienia zatraciłam się w tym. Chciałam sama sobie udowodnić coś, ale poniosłam ogromne straty. Nie każdego musi interesować mój blog!! Nie każdy może mi prawić komplementy! Ale niech każdy zrozumie, że znalazłam to czego szukałam całe życie. 
Może historia nie jest moim szczęśliwym darem losu, ale czy muszę być genialna z wszystkiego? Musze ? Kazdy jest z czegoś lepszy, z czegoś gorszy. Padło na mnie. 
....
Powodzenia w szkołach i życzę udanego wieczoru:*

7 komentarzy:

  1. Ejjj! Ale mi narobiłaś ochoty na następny! No wiesz ty co? Wstydź się :D
    Świetny, tak jak poprzednie części <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Idą do klubu, BĘDZIE SIĘ DZIAŁO :D. Jak zwykle świetnie Ci wyszło napisanie kolejnego rozdziału :) Mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi Ci w pisaniu i nadal będziesz mogła się spełniać w swojej pasji :) Tobie również życzę udanego wieczoru. Pozdrawiam Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Klub. Wow. Podejrzewam , że będzie nie ciekawie( jak dla mnie bardzo dla tej dziewczyny i chłopaka raczej nie:) ) jak Lou zobaczy ją z innym. Coś czuje, że będzie chronił swojej 'ukochanej' i tak łatwo nie odpuści. Ta część wyszła Ci genialnie. Mam tylko nadzieję, że Lou jej nie skrzywdzi.

    Jest mi strasznie przykro, że Twoje problemy nie pozwalają Ci na dodawanie postów. Mam nadzieję, że niebawem wszystko się ułoży i będziemy mieli szanse czytać te NIEZIEMSKIE imaginy. Miłego wieczoru <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Już widzę tą reakcje Louisa.. Oha..jak zwykle idealny :*
    Nie smuć się bo i ja będę smutna :( piszesz zajebiście (przepraszam za słownictwo :) ) i ja i ty i inni o tym wiedzą, nie poddawaj się.. Wierze w cb i mam nadzieję ze problemy jak najszybciej się rozwiążą..
    Tobie też miłego wieczoru,życzę weny :*
    Ps. Usmiechnij się :*

    OdpowiedzUsuń