W białej koszulce przysłoniętej czarną bluzą i w szarych dresach siedziałam na
wysokim krzesełku tuż obok kuchennej wyspy. Popijając ciepłą herbatę czytałam najnowsze wiadomości w czaro-białej, regionalnej gazecie. Ciepła ciecz swoim słodkim smakiem zamaskowała smak pomidora, z którym chwilę temu zjadłam kanapki.
- Dzień dobry - usłyszałam znajomy głos mojego narzeczonego, a po kilku sekundach poczułam jego dłoń na moim ramieniu, za to usta na czubku głowy.
- Hej. -odpowiedziałam upijając łyk herbaty. Słysząc cichy szmer za plecami odwróciłam się i zobaczyłam jak chłopak odkłada obok drzwi czarną torbę. Wiedziałam co w niej schował. Chociaż tyle raz prosiłam, aby z tym skończył, nadal upiera się, że to ostatni raz. Jednak wiem, że nie potrafi się temu oprzeć. Od 3 tygodni obiecuje i nic w tym kierunku nie zrobił.
- Obiecałeś, że tam nigdy nie pójdziesz. - powiedziałam powracając do swojej pierwotnej pozycji.
- Przestań, proszę Cię. - odpowiedział zaglądając do lodówki i wyjmując karton soku.
- Niall przysięgałeś mi, że nigdy więcej nie weźmiesz udziału w walce. - byłam spokojna na zewnątrz, jednak w sercu krzyczałam.
- Ty też mi czasami coś obiecujesz i co? - rzekł jakby to co mu obiecuje było równoważące się z masakrycznymi i w dodatku nielegalnymi walkami.
- Czy ty się słyszysz? - zapytałam rzucając gazetą o blat. - Moje obietnice dotyczą przyszycia guzika, a nie walki w obskurnych miejscach z przerośniętymi facetami.
- Przesadzasz. - powiedział spokojnie, upijając łyk soku z kartonu.
- Nie idź tam. Proszę.- błagałam go. Zeszłam z krzesełka i podeszłam do niego. Rozplątałam jego skrzyżowane ręce i wtuliłam się w jego czerwoną bluzę.
- Muszę. - powiedział całując moje czoło i obejmując mnie wokół bioder.
- Zostań w domu ze mną. O nic więcej nie proszę.
- Przykro mi. - ciepło jego dłoni znikło z moich pleców, a po chwili wyswobodził się z mojego uścisku i zostawiając mnie samą w kuchni wyszedł na korytarz.
- Niall! - zawołałam stojąc wciąż w tym samym miejscu.
- Tak? - zapytał stojąc w drzwiach i zakładając kurtkę na ramiona.
- O której wrócisz? - spytałam.
- Nie czekaj na mnie z kolacją, wrócę późno. - odpowiedział sięgając po torbę.
- Jest przed południem. - stwierdziłam.
- To co ? - zaśmiał się zakładając pasek torby na ramię.
- Nic- skłamałam. Dzisiaj mija 5 lat od czasu, gdy jesteśmy razem. Usłyszałam krótkie ,,Pa'' i głośny huk drzwi wejściowych.
Do wieczora zajęłam się sprzątaniem kuchni i segregowaniem ubrań w szafie. Tysiące nie potrzebnych rzeczy i drugie tysiąc, bez których nie dało by się żyć. Po skończonych porządkach poszłam do kuchni. Mój brzuch nie był w najlepszym humorze i strasznie głośno domagał się jedzenia. Przy świetle lampy w kącie kuchni przygotowałam kolację. Nakryłam stół białym obrusem, a na nim ustawiłam kilka świec i najlepszą zastawę jaką mieliśmy. W ciszy i samotności zjadłam odrobinę tego co ugotowałam.
*NIALL*
Dochodzi północ, ale TI nie powinna być zła, przecież jej powiedziałem, że będę późno. Po wygranej walce świętowałem z kumplami i tak jakoś się przedłużyło. W kieszeni kurtki wyszukałem klucze i po kilku nie udanych próbach nareszcie otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka, a w salonie zobaczyłem delikatne światło bijące od lampki na stoliku obok sofy.
Rzuciłem torbę obok wieszaka, na którym po chwili zawisła moja kurtka i najciszej pozbyłem się butów. Swoje kroki skierowałem do kuchni w celu znalezienia kilku kostek lodu. Mimo wygranej mam kilka drobnych ran i siniaków. W sumie dobrze, że TI śpi, bo znowu była by zdenerwowana, czego nie chce. Stojąc w drzwiach wyszukałem na ścianie włącznika, którym zapaliłem światło. Moim oczom ukazał się nietypowy obraz kuchni. Na stole rozłożony obrus, a na nim wypalone do połowy świeczki. Zastawa dla jednej osoby, a przy tym kieliszek. Z drugiej, przeciwnej strony pustka. Na kuchennym blacie, blisko zlewu stał mały stos zbitego szkła. Jego kolor i materiał, z którego został stworzony świadczył, że to właśnie ten talerz powinien znajdować się po drugiej stronie, gdzie teraz nic nie leżało. Zapominając o pragnieniu, nie gasząc światła chciałem znaleźć TI. Mam nadzieje, że nic jej nie jest i bezpiecznie zapadła w słodki sen. Szybko odszukałem
ją w naszej sypialni. Przez okna docierał blask księżyca, dzięki czemu dokładnie widziałem zarys postaci pod kołdrą. Nie zaświecając światła podszedłem do łóżka i powoli wdrapałem się na nie.
- TI śpisz? - zapytałem szeptem. Leżąca tyłem do mnie dziewczyna mozolnie odwróciła głowę. Mimo, że w pomieszczeniu panował mrok, a klika wypitych piw dawało mi się we znaki to dokładnie widziałem napuchnięte oczy i rozmazaną resztkę makijażu dziewczyny.
- Obudziłem Cię? - zadałem kolejne pytanie, ale nieco głośniej niż poprzednie.
- Nie spałam. - odpowiedziała zachrypniętym głosem odwracając się.
- Płaczesz? - nachyliłem się nad nią, mając ją pomiędzy rękami.
- Wydaje Ci się. - odburknęła.
- Jestem zmęczony. Idę spać. - stwierdziłem zdejmując zbędne ubranie. Po chwili wślizgnąłem się pod kołdrę i próbowałem się jak najwygodniej ułożyć.
- Niall?
- Hym?
- Nie chcę z Tobą spać. - stwierdziła.
-Co? - zaśmiałem się i miałem nadzieje, że sobie żartuje.
- Mówię poważnie. - spojrzała na mnie odwracając głowę. Podniosłem się na łokciach i widząc, że na prawdę jest poważna odchyliłem głowę do tyłu wypuszczając głośno powietrze i bez żadnych sprzeciwów wyszedłem z łóżka udając się do salonu na kanapę.
Rano obudził mnie ogromny ból szyi i kręgosłupa. Mimo, że wczoraj stoczyłem poważną walkę z pewnym umięśnionym kolesiem, to największe katusze sprawiła mi kanapa. Masując obolałe miejsce wróciłem do sypialni, aby zabrać stamtąd świeże ubrania i po prysznicu zjeść śniadanie z ukochaną.
Hej. Jak wrażenia po MM? Jak ludzie na TT odliczali to się poryczałam. Dwa razy płakałam. Kocham ich za to jacy są. Pamiętajcie. !! BIJEMY REKORD!!
Paulina i anonimku.. Jak Wam się podoba? Mam nadzieje, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.
Pamiętajcie, że możecie prosić o dedykacje. Zapraszam i do następnego :**
PRZY OKAZJI:
NAJLEPSZEGO STARA DUPO, TY!
HAZZUŚ, SŁOŃCE MOJE MA 20 LAT!!!!
SŁYSZYCIE? ALE SKUPICIE SIĘ. SŁYSZYCIE? TAK?
TO MÓJ PŁACZ.
PRZY OKAZJI:
NAJLEPSZEGO STARA DUPO, TY!
HAZZUŚ, SŁOŃCE MOJE MA 20 LAT!!!!
SŁYSZYCIE? ALE SKUPICIE SIĘ. SŁYSZYCIE? TAK?
TO MÓJ PŁACZ.