sobota, 30 listopada 2013

Niall (część 10)

Część 9

Po skończeniu dekorowania naszego świątecznego drzewka, zabrałam się za nakrywanie stołu i ostatnie poprawki dań, które przygotowałam. Niall wraz z Thomem siedzieli cicho w salonie, co mnie zaniepokoiło, ale pomyślałam, że pewnie mały zasnął, a obowiązki nie pozwoliły mi nawet na chwilkę opuścić kuchnię. Gdy wszystko było gotowe, postanowiłam przygotować również prezent dla Nialla. Wyjrzałam przez wielkie okno, które ukazywało tylny ogród pełen drzew pokrytych puszystym śniegiem. Zmrok zapanował nad światem, a niebo przystrajała jedna maleńka gwiazdeczka. Rzuciłam ściereczkę do zlewu i wytarłam ręce w szmatkę. Zajrzałam do salonu, gdzie zobaczyłam pod choinką kilka pakunków, ale ani śladu po chłopcach. Wykorzystując nieobecność Nialla podrzuciłam pod choinkę prezent dla niego. Akurat, gdy położyłam pakunek, chłopcy wpadli jak tornado. 
- Nie podglądaj. - Zaśmiał się Niall, niosący Thomasa siedzącego mu na ramionach. 
- Już pierwsza gwiazdka. - przez świadomość, że dzisiejszy wieczór stanie się nieprzewidywalny, a jego koniec może być drastyczny mój wspaniały humor znikł, a pojawił się sztuczny uśmiech. 
Zasiedliśmy do stołu, dzieląc się przed tym opłatkiem. Widziałam jak się cieszy z takiego obrotu sprawy. Miał samotnie spędzić święta przecież. Po wigilijnej kolacji mały Thomas poraczkował do salonu, a Niall wstał i podał mi dłoń.
-Czas na prezenty.- powiedziała. Przypomniało mi się co takiego chcę mu podarować i chcąc zwlekać z podarunkami wymyśliłam, że muszę posprzątać. Jednak Irlandzki chłopak nie przyjął wymówek i zabierając mnie na ręce zaniósł do salonu, gdzie wśród prezentów siedział już mały niebieskooki. Na ten widok zaśmiałam się, a Niall posadził mnie na sofie. W mgnieniu oka maluch zajął się targaniem papierów. Co chwilkę wyjmował z pomocą Horana nową zabawkę.
- Nie potrzebnie to kupiłeś.- stwierdziłam. 
- Przecież to mikołaj przyniósł, a nie ja. Prawda Thomo?- zapytał małego, a on jak to dziecko cieszył się z każdej kolorowej rzeczy wokoło siebie. Niall co chwilkę łaskotał go, przez co oboje śmiali się w niebo głosy. Siedziałam wpatrzona jak w obrazek. Rozmarzyłam się co by było, gdyby takie święta były co rok. 
- A to dla twojej mamusi. - powiedział blondyn i podał mi podłużne pudełeczko. - Mikołaj o Tobie też pamiętał. - uśmiechnął się i usiadł obok mnie na sofie. 
- Nie musiałeś.- powiedziałam opierając się na łokciach położonych na udach. Wlepiał we mnie swoje świdrujące oczy, co rozkojarzyło mnie na chwilkę. 
- Ale chciałem. - całkiem spoważniał. - Proszę. - przysunął bliżej mnie pudełeczko, a ja niepewnie je wzięłam. Zajrzałam do środka, a w wewnątrz ujrzałam błyszczącą bransoletkę. 
- Ja nie.- nie dał dojść mi do słowa, bo już wyjął mi pudełeczko z dłoni i wyciągnął z niego błyskotkę. 
- Daj rękę. - powiedział, a gdy zauważył, ze ona ani drgnie chwycił ją i położył mój nadgarstek na swoje kolano, a następnie zapiął złoty prezencik. Przyglądałam się jak niezdarnie Thom wspinał się na kolana Horana.
- Tata-poczułam mocne ukłucie w sercu, wprost uderzenie potężnego nawału emocji. Thom wypowiedział swoje pierwsze słowo, ale teraz większą uwagę przeznaczyłam na treść tego słowa, a nie na sam fakt jego wypowiedzenia. Widziałam wielkie zakłopotanie na twarzy Irlandczyka.
- Thomo. - zaśmiał się, biorąc malca na kolana.- Niestety nie jestem nim, ale bardzo bym chciał. - powiedział łaskocząc go w brzuszek. 
- Chciałbyś? - zapytałam po chwili. 
- Jasne. To oczywiste. -powiedział i spojrzał na mnie. - Przepraszam nie powinienem tego mówić. - chyba moja mina musiała być przerażająca, skoro tylko po jej zobaczeniu mnie przepraszał. 
- Czas na twój prezent. - przypomniało mi się. Tak, nabrałam chyba pewności, że czas najwyższy dać mu jego prezent, mimo moich wątpliwości. Zabrałam małą kopertę i podałam ją chłopakowi. 
- Nie jest to jakiś prezent na wielką skalę, ale proszę. 
Chłopak delikatnie oderwał kawałek kartki, udostępniając dostęp do zawartości, która była kartka złożona na kilka części. Rozłożył ostrożnie, a moje serce o mało nie wyleciało z mojego ciała.
**NIALL** 
,,Kochany Tatusiu.
 Nie bądź zły, proszę. Przyszedłem na świat po tym, jak mamusia wyprowadziła się z waszego domu. Bała się. Mocno się bała i chciała mnie, siebie oraz ciebie chronić. Bardzo się starała, abym miał rodzinę, kochającą mamę i tatę. Myślała, że już osiągnęła wymarzony cel w Paryżu, ale los jej nie szczędził. Sama nie wiem jak to się stało, że wylądowaliśmy tu. W twoim domu. Szczerze mówiąc ona czuje się tu najbezpieczniej. Mamusia bardzo mnie kocha i myślę, ze co by się nie działo ty mnie też. Bardzo tego chciałbym. Jeżeli jesteś zdenerwowany to nie bądź zły na mnie, tylko na mamę. Ja w niczym nie zawiniłem. Ponoć każdy popełnia błędy i trzeba je wybaczać, więc wybacz mojej mamusi. Wiele razy chciała Ci powiedzieć, ale nie potrafiła nawet dobrać odpowiednich słów.Dzisiaj, spędzając z Tobą dzień zmieniła zdanie i pokonała strach. Masz prawo wiedzieć, że istnieje ktoś, kto ma w sobie twoje geny, taki ktoś jak ja. Jestem taki jak ty. Jestem wręcz tobą. Mam taki sam nos zadarty ku górze. Błękitne oczy, które skrywają więcej tajemnic niż tego samego odcieniu ocean. Mama mówi, że gdy śpię mam uchylone usta tak jak ty, a jak jem to wszystko i bez umiaru. Nie musisz chcieć mamusi, ale pokochaj mnie. Nic więcej od Ciebie nie chcę, tylko mnie pokochaj. 
~Thomas.'' 
Skończyłem czytać i poczułem, że jestem teraz kimś. Jestem ojcem.
Zauważyłem, że między mną a Thomo jest minimum podobieństwa, ale nie chciałem niepotrzebnych konfliktów. Nie wiem jak mogła by zareagować jego matka, która jest w szczęśliwym związku z innym. Chociaż czy jest taki szczęśliwy, skoro {TI} wraz z synem spędza święta ze mną? Z moim synem. 
Spojrzałem na dziewczynę, która była bardzo zestresowana, może i nawet wystraszona. Następnie przeniosłem wzrok na Thoma, który z ogromnym uśmiechem na buzi, siedział na moich kolanach i bawił się sznurkiem mojej bluzy. Biorąc malca na ręce, wstałem i podszedłem do okna. W jego odbiciu zobaczyłem siebie wraz z Thomem w ramionach i zdałem sobie sprawę, że cześć jego serca to moje serce. 
- Przepraszam Cie, Niall. - usłyszałem cichy szept za plecami. Odwróciłem się i ujrzałem szlochającą dziewczynę. 
- Nie masz za co. - powiedziałem i podszedłem do niej, siadając obok. 
- Nie chce i burzyć kariery, życia prywatnego. Zaraz spakuje rzeczy i zniknę z twojego życia. - wyszlochała. 
- Co ty wygadujesz? - zapytałem. - Ani Thomowi, ani Tobie nie pozwolę znikać z mojego życia. Jesteście obydwoje częścią mnie i wierz mi, gdybym nie popełnił kiedyś tych błędów, a Will nie zajął by mojego miejsca, stworzylibyśmy kochającą rodzinę. Byłbym wzorem ojca i męża. - powiedziałem obejmując płaczącą {TI}. Przesiedzieliśmy tak długo, a ja śpiewałem moim skarbom świąteczne piosenki. Mały Horanek zasnął, a {TI} wtulona we mnie, przypatrywała się synkowi. 
- Chyba czas spać. - wyszeptałem do ucha dziewczynie, a ona nic nie mówiąc oderwała się ode mnie. - Zaniosę go do pokoju gościnnego, ok? - zapytałem, a ona uśmiechnęła się i potaknęła. Wstałem z małą kopią mnie w ramionach i skierowałem się ku pokojowi. Powoli wszedłem do pokoju i na wielkim łóżku położyłem dziecko, otulając go ciepłą kołdrą. Wyglądał wspaniale. Pocałowałem jego małe rączki i przymykając drzwi wróciłem do salonu. 
- Pomogę Ci- wraz z {TI} zacząłem zbierać potargany papier z dywanu, a potem w zupełnej ciszy zaczęliśmy sprzątać stół. Po kilku minutach stół był posprzątany, a my zmywaliśmy naczynia. 
- Will wraca jutro wieczorem. - powiedziała. 
- Tego się właśnie bałem. - wypuściłem głośno powietrze. 
- Czego? - zapytała. 
- Tego, że odejdziesz. Wrócisz do niego. 
- Sugerujesz mi coś? 
- Wiem, że układasz sobie na nowo życie, a przeze mnie masz okropne wspomnienia i zamiast cię uszczęśliwiać ja byłem dla ciebie tyranem.
- Niall to nie tak, że byłeś tyranem.
- {TI}, oboje wiemy, ze to prawda. Nie zmuszam cie do podejmowania żadnych decyzji co do powrotu, ale jeżeli się zgodzisz to chciałbym widywać się z synem. 
- To oczywiste, ze się zgodzę na wasze spotkania. Nie mogę ci zabronić. Ale w sprawie naszej to sama nie wiem. Nie wiem czy potrafiłabym ci zaufać. 
- Daj mi, nam szanse. Stwórzmy Thomowi dom. - z każdym słowem zbliżałem się do niej. 
- Niall. 
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz. - powiedziałem będąc kilka centymetrów do dziewczyny. 
______________________________________________________________________________

Siemaaaaa. :) No to już 10! część za nami. Jak się podoba? Jeszcze prawie miesiąc do świąt, ale ja nie mogę się ich doczekać i z niecierpliwością na nie czekam, więc wprowadziłam już klimat Bożego Narodzenia. Jednak dzisiaj są ANDRZEJKI! A więc pozdrowienia i najlepszego dla wszystkich Andrzejów. :D 
Pamiętajcie, że komentarz jest wyrazem wszego szacunku dla mnie i na serio fajnie widzieć je pod postem. Wiem, że nie każdy ma to w zwyczaju, ale nie trwa to długo. Kilka sekund, kilka naciśnięć na klawiaturze a ja mam wspaniały humor przez bardzo długo. Ostatnio kiepsko z nim, a ja mam doła, więc może mi go poprawicie? 
Od wczoraj bez przerwy słucham płyty chłopców i jestem w niebie. Leci właśnie Diana. :D Buźka♥
RAGGA!


piątek, 29 listopada 2013

Niall (część 9)

Część 8


- Chcesz odwiedzić Nialla? - zapytał, na co tylko się uśmiechnęłam i potaknęłam głową. - Własnie byłem u niego. U Ciebie wszystko dobrze? 
- Tak, jest dobrze. Nie dawno wróciłam z Paryża. 
- To tam się schowałaś.- zaśmiał się i pogroził mi dla żartów palcem. - No nic, muszę lecieć. Mam zaraz samolot. Do zobaczenia i wesołych świąt. - Klasnął w dłonie, a zanim się obejrzałam wsiadł do czarnego wozu i odjechał. Spojrzałam na tylne siedzenie, gdzie znajdował się mały fotelik, w którym smacznie spał chłopczyk. Ten sam zadarty nosek. Uśmiechnęłam się lekko i odpięłam pasy. Wysiadłam z samochodu i otworzyłam drzwi, aby wyjąć dziecko. Wygląda to jak tani film. Kobieta z dzieckiem, która idzie do ojca swojej pociechy, z która nic juz nie łączy. Banał. Bezszelestnie wyjęłam fotelik w auta i zakluczyłam je. Poprawiając kocyk, który otulał Thoma, poszłam w stronę drzwi. Wejść? Wycofać się? 
Ryzykuje. Nacisnęłam mały przycisk mieszczący się na wysokości moich oczu, a po chwili usłyszałam ciche kroki za wielkimi drewnianymi drzwiami, którymi kiedyś regularnie trzaskaliśmy oboje. Przełknęłam głośno ślinę o mało nie dusząc się nią. 
Zza drzwi wyłoniła się blond czupryna w totalnym nieładzie i błękitne, zaspane oczy. 
- Harry co znowu? - powiedział przecierając zaspane oczy. 
- Cześć. - powiedziałam cicho. Szybko spojrzał na mnie. Wyglądał na zdezorientowanego, jakby zobaczył ducha, ale jednak było gorzej. Zobaczył byłą dziewczynę, która nachodzi go w wigilijny dzień. 
- {TI}? - zapytał z niedowierzaniem. 
- Tak, ale chyba przeszkadzam. Może innym razem. - uśmiechnęłam się i chciałam się odwrócić. 
- Stój. - krzyknął, a ja się odwróciłam. - Nie przeszkadzasz, wejdź. Chyba nieźle zmarzliście. - powiedział zabierając z mojej dłoni nosidełko. Uśmiechnęłam się szerzej i razem z Niallem weszliśmy do środka. 
- Dziękuje za kwiaty, są piękne. - powiedziałam zdejmując płaszcz. NIall zaniósł śpiacego chłopca do salonu. 
- Nie ma za co. Chciałem ci jakoś złożyć życzenia. - położył nosidełko na kanapę i usiadł obok niego. Thomas poczuł chyba nowe otoczenie i pozwolił Niallowi zobaczyć swoje błękitne oczka. - Hej maluchu. - uradował się Horan, a ja rozebrałam chłopca z nadmiaru ciepłego materiału. 
- Twój narzeczony musi być dumny z takiego syna. - powiedział. 
Nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam na sofie, układając na kolanach Thomasa. 
Teraz mając ich obydwu w zasięgu wzrok widzę, że są niczym dwie krople wody. Zadarte noski, błękitne oczka. Mały co chwilkę cos piszczał i mówił we własnym języku. 
- Może chcesz herbaty? - zapytał. 
- Chętnie. - odpowiedziałam. 
- Już się robi. 
W czasie, gdy Niall znikł w kuchni ja i mała kopia Horana na moich rękach oglądaliśmy nowe umeblowanie salonu. Pojawiły się gitary na ścianach, nowe nagrody  na pułkach. Znikła lampa. Pojawił się nowy puchaty dywan, którego długo szukaliśmy jeszcze kiedyś. Z salonu przeszłam do kuchni. Przyglądałam się blondynowi, a Thomas zaczął się śmiać. 
-Chyba mu się tu podoba. - stwierdził kładąc kubek z parująca herbata na kuchenną wyspę. 
- Chyba tak. - przytaknęłam i usiadłam na krzesełku trzymając w objęciach syna. 
- Jego pierwsze święta. - Na te słowa posmutniałam.
- Niestety spędzi je tylko ze mną. - powiedziałam całując mała główkę dziecka. 
- Jak to ? - zapytał upijając łyk. 
- Will mimo, że obiecał nie przyjedzie na święta. - chciałam pokazać swoją siłę i przysłowiowo machnąć na to ręką, ale świdrujące oczka Thoma mnie rozkleiły. Polała sie maleńka łezka. 
- Spędzicie je ze mną? - jedno pytanie, które potrafi doprowadzić do zawału. 
- Odwołali mi lot do Irlandii i zostaje sam w domu.- powiedział załamany. 
- Przykro mi, wiem co czujesz. - powiedziałam.
- Dlatego pomyślałem, że zostalibyście. Może nie mam rewelacji z lodówce, a dom nie jest przystrojony jak zawsze, ale jeżeli chcesz to ... 
- Tak. Chętnie zostaniemy. 
- W takim razie idę się ubrać i pojadę jednak na zakupy. Ty się spokojnie rozgość. 
Wrócę o 13. - wybiegł z kuchni i zabierając z wieszaka zimową kurtkę wyszedł z domu. 
**NIALL** 
Ja chyba śnie. Spędzę święta z {TI}. Mimo upływu dni nie zapomniałem jak była i nadal jest ważna. Ciesze się, że nie zostanę sam. Odpaliłem silnik i ruszyłem Range Roverem do pierwszego marketu na szybkie świąteczne zakupy. Oczywiście nie odbyło sie bez dziennikarzy i fanki wypytujące mnie, dlaczego nie jestem u rodziny i z kim spędzę święta. Powtarzałem, że z kimś ważnym. Nazbierałem dość dużo żywności, a gdy już za wszystko zapłaciłem udałem się do samochodu, a następnie jak najszybciej pojechałem do domu. Świadomość, że ktoś w nim na mnie czeka była jak zastrzyk energii. Droga minęła mi zniewalająco szybko, a gdy już zaparkowałem na placu pod domem, wyjąłem zakupy i wręcz pobiegłem do środka. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem TI, która otoczona lampeczkami i gotowymi dekoracjami usypiała Thomasa. Widok wręcz godny nagrody. Cichutko zamknąłem drzwi i podłożyłem zakupy na korytarzu, a następnie odwiesiłem kurtkę na wieszak i zaniosłem siatki do kuchni. Wróciłem do pięknego widoku, jakim była postać dziewczyny z malcem w ramionach. 
- Musze iść do łazienki. Weźmiesz go na momencik? - zapytała, a ja pokiwałem głową na tak. Podszedłem do niej i odebrałem z jej rąk śpiącego chłopca. Od razu, gdy poczuł moje ciepło wtulił się we mnie i zajmując się smoczkiem wciąż trwał w krainie głębokiego snu. Nawet nie zauważyłem, że TI zdążyła już wrócić z łazienki. 
Usiadłem na sofie i cichutko śpiewałem irlandzkie kołysanki, które pamiętam jeszcze ze swoich dziecięcych lat. Bez słowa dziewczyna udała się do kuchni, a z każda mijającą minutą w domu unosił się smakowity zapach. Mogę przysiąc, że gdyby nie moja głupota i nieodpowiedzialność dzisiaj bylibyśmy szczęśliwa parą. Może i nawet małżeństwem, mającym taka wspaniałą pociechę jak Thomas. 
Po godzinie snu maluch otworzył swoje niebieskie jak ocean. Wpatrywał się we mnie, aż przeszły mnie przyjemne dreszcze, gdy złapał swoją maleńką rączką mój palec wskazujący. Pocałowałem go w czółko. Poczułem jak swoją maleńką łapeczką dotyka mojego policzka. 
**TI**
Serce się raduje na taki widok, ale to nie jest bajka, w której szczęśliwi rodzice opiekują się swoim maleństwem. U nas jest wszystko na opak. Thomas ma samotną matkę, którą los, zwany Will oszukał, a jego ojciec nawet nie ma pojęcia, ze nosi taki tytuł. Horan był taki szczęśliwy, a Thom z wielkim zaciekawieniem oglądał twarz chłopaka. 
- Polubił cię. - powiedziałam podchodząc do, z krwi i kości Horanów. 
- Myślisz?- zapytał nie odrywając wzroku od dziecka. 
- Ja to wiem. - uśmiechnęłam się. - Musze go przewinąć. 

- Jasne. - powiedział i podał mi ostrożnie małe zawiniątko. Skierowałam się do łazienki, po drodze zabierając z salonu moją torbę. Weszłam do łazienki i szybko przebrałam Thoma, po czym wróciłam z nim do salonu. Położyłam go na puchatym dywanie, gdzie się bawił swoimi ulubionymi grzechotkami. 
- Może ubierzemy choinkę? -  usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Nialla ze świątecznym drzewkiem. 
- Pewnie. - powiedziałam i pomogłam chłopakowi wtaszczyć do salonu choinkę. Niall przyniósł kilka pudełek ozdób, a ja włączyłam stojącą na komodzie wieże. 
- Serio? - zapytałam śmiejąc się. W odtwarzaczu leciała najnowsza płyta One Direction.
- Wyłącz to. - zaśmiał się. 
- Nie. Zostaw. - zasłoniłam urządzenie i łapiąc Horana za ramiona odwróciłam go przodem do choinki. 
- Thomas, masz nienormalna mamusie. - zaśmiał się, gdy śpiewając piosenki tańczyłam wokół do połowy ubranej choinki. 
- To nie prawda. - oburzyłam się i zawiesiłam łańcuch na choince. W mgnieniu oka nasze świąteczne drzewko przybrało odpowiedniego nastroju. 

Hejka kochani. 
Jak u Was? Czujecie...? PIĄTECZEK!!!
Jakie macie plany na andrzejki? Ja ..żadne..:( Dzisiaj w szkole wróżyli u mnie w klasie dla całej szkoły. Ale to nic.. W CZWARTEK NABYŁAM PŁYTĘ!!! słucham jej od 3 godzin i przez kolejne dwa dni to będe robić. Z całej płyty słyszałam tylko BSE i SOML, przed kupieniem. Kocham kocham...♥ 
Zgodnie z obietnicą..fotki z ONE LOVE 2013. 




 

piątek, 22 listopada 2013

Niall (część 8)

część 7

Już tak blisko do świąt. Jestem szczęśliwa, mając świadomość, że spędzę je razem z Willem i Thomasem. Jego pierwsze wspólne święta, więc chce, aby były magiczne. Sprzątając blat kuchni poczułam ciepło bijące od postaci, która mocno mnie przytuliła. Bezpiecznie. Jedyne słowo, które przysuwa mi się na myśl.
- Musimy porozmawiać. - delektując się każdą sekundą w ramionach Willa, nie zwróciłam wielkiej uwagi na ton jego głosu.
- O czym? - zapytałam odwracając się i patrząc w jego oczy. Był jakiś markotny od kilku dni. 
- Wiesz, że bardzo mi zależy, aby być w święta z Wami? Jednak nic z tego. Przykro mi. Wiesz jaką mam pracę. - w mojej głowie nie narodził się ani jedna myśl. Po jego słowach, jakby blokada dalszego sprawnego funkcjonowania duszy, ciała i umysłu. Tyle się naobiecywał. Przyrzekał. 
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, przepełniona żalem. 
- Mały się chyba obudzil. - wyszeptałam i unikając wzroku Willa wyrwałam się z jego ramion i poszłam na górę. Nie był głupi. Wiedział, że mały słodko śpi, przecież sam go usypiał kilka minut temu, jednak nie mogłam, a może nie chciałam być w jego towarzystwie. 
***NIALL***
Na święta planuję jechać do rodzinnej Irlandii, gdzie spędzę kilka dni z krewnymi. Do Nowego Roku mam wolny czas i chcę go doskonale wykorzystać. Jednak od czasu spotkania TI w centrum handlowym, zaprzątam sobie głowę tym jej nowym chłopakiem. Mam nadzieję, że dobrze Ją traktuje i nie pozwoli na powtórzenie się tego co przeszła przy moim boku. Do dnia dzisiejszego mam ogromne wyrzuty sumienia, za pozwolenie na jej ból. Za to, że ja byłem tym co zadawał cierpienie. Najwyraźniej wyszło Nam obojgu na lepsze. Poprawił się mój stan psychiczny, a butelka nie ma prawa pojawić się w moim otoczeniu. Wydawało się, że {TI} też jest szczęśliwa i zadowolona z losu. Radosna mama dziecka Willa. Kiedyś to ja obiecałem jej kochającą rodzinę i duży dom z ogrodem. Najnormalniej na świecie przerosło mnie to zadanie i poddałem się. Myśl przepełniona tęsknotą do dziewczyny jest jak malutka cegiełka. Zbudowałem już z nich drugi na świecie mur chiński. Godzina po godzinie, dzień za dniem. 
***{TI}***
- Zostań.- wyszeptałam. Stałam oparta o framugę sypialnianych drzwi i obserwowałam ruchy chłopaka. Z sekundą w ogromnej walizce przybywało kolorowego materiału. 
- Dobrze wiesz, że nie mogę. - powiedział niewzruszony i zamknął suwak torby. 
- Coraz częściej myślę, ze po prostu nie chcesz. - odrzekłam. 
- Musze iść.Do zobaczenia. Kocham cię. Was. - podszedł do mnie i całując, przytulił. Na pożegnanie zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Podszedł do łóżeczka, w którym spał Thomas i pogłaskał go po główce. Przytulił mnie ostatni raz i znikł na trzy tygodnie. 
Podeszłam do łóżeczka i rozpłakałam się. Nie potrafiłam poukładać w głowie myśli. Totalny chaos. 
Usłyszałam płacz Thomasa i spojrzałam na jego uroczą maleńką buźkę, którą ozdabiał bezzębny, lecz słodki uśmiech i błyszczące oczka w kolorze fal oceanów. Przysięgłam sobie w myślach, że dam Thomasowi szczęście i wiele miłości czy sama czy nie. 
Dni mijały nie ubłagalnie wolno, a każdy z nich poświęciłam synkowi. Dawał mi mnóstwo energii. 
Rozmawiam z Willem co dwa dni. Obiecał wrócić na Wigilię.
***
Zostało zaledwie kilkanaście godzin do świąt, a ja nadal stoję przy oknie i wypatruje Willa. Obok mnie na puszystym dywanie, wśród miliona i jednej zabawki, mały Thom świetnie spędza czas. To niesamowite jak jego życie jest beztroskie. Usłyszałam dzwonek do drzwi i o mało nie potykając się na czerwonym samochodziku pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu zamiast wysokiego bruneta ujrzałam tajemniczą postać za wielkim bukietem kwiatów. 
- Panna {TN}? 
- To ja. - powiedziałam ucieszona. Will nigdy nie przysłał mi kwiatów, a tu taka miła niespodzianka. 
-Proszę to dla Pani. Wesołych Świąt. - doręczyciel z poczty kwiatowej miło się uśmiechnął i szybko uciekł zostawiając tylko zimne powietrze w korytarzu oraz bukiet pięknych, krwistych róż. 
- Zobacz Thom, co mamusia ma. - powiedziałam przechodząc obok chłopczyka. Wyszukałam w szafce wazon, w którym po chwili znalazły się kwiaty. Stałam i przypatrywałam się niespodziance, gdy zobaczyłam w wewnątrz bukietu małego białego kawałka papieru. Ostrożnie wyjęłam karteczkę i siadając na sofie, usadziłam dziecko na swoich kolanach. 
- Czytamy?- zapytałam wesołego malca. Jego śmiech byl chyba oznaką zgody. Delikatnie rozerwałam kopertę i wyjęłam list. 
,, merry christmas - Niall''
Trzy słowa. To przecież nie wiele, prawda? Ale jeżeli są od wyjątkowej osoby i przekazane we właściwy sposób, potrafią zmienić nastawienie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na maluszka, który bawił się skrawkiem koperty. Z transu wyrwał mnie dźwięk komórki. Sięgnęła po nią i odebrałam połączenie. Po dość krótkiej rozmowie, z której się dowiedziałam, że Will nie wróci na Święta, rozłączyłam się.

- Przepraszam Cię. Chciałabym dać Ci normalny dom. - pocałowałam nosek dziecka, a on podniósł na mnie swoje piękne oczka. W jednym momencie postanowiłam, że odwiedzę Nialla. Najzwyczajniej impuls, emocje. Przygotowałam Thoma do wyjścia i zabierając potrzebne rzeczy wyszłam z domu i zapakowałam wszystko do auta. Zapięłam niebieskookiego w foteliku i ruszyłam w stronę domu Horana. Przed wejściem na posesję Niallera dotarło do mnie co chce zrobić i jakie moga być konsekwencję. 
- {TI}?- usłyszałam stukanie w okno i wołanie. Odwróciłam się wystraszona i zobaczyłam ogromny uśmiech Stylesa. Uchyliłam szybę, a w moja twarz uderzyło zimne powietrze. 
- Co ty tu robisz? - zapytał pociągając nosem.



Hej kochani.
Jak u Was leci początek weekendu? :D
U mnie suuuuper. Jutro muszę wcześnie wstać, ponieważ jadę na ONE LOVE SOUND FEST 2013. AAAAAA!!!!!!!!!! Link.


czwartek, 21 listopada 2013

Harry (część 4)

(część 3)

Drzwi powoli się otworzyły, a światło z salonu otuliło moją przestraszoną twarz. Ciche skrzypienie wpadło do ucha, powodując nieprzyjemny dreszcz. Wszystkie złe myśli i ogromne przerażenie zniknęło, gdy w drzwiach zobaczyłam dobrze znaną mi postać. 
- Harry. - wyszeptałam drżącym głosem. Wstałam tak szybko, jak tylko potrafiłam, aby czym prędzej poczuć się bezpiecznie w ramionach Harrego. 
- Nie bój się.- powiedział przytulając moje roztrzęsione ciało i głaszcząc po głowie. 
- Za oknem ktoś był i zgasło światło.- chciałam mu opowiedzieć dokładnie wszystko, jednak język mi się plątał. 
- Wywaliło korki, ochrona sprawdza już teren. - Lokowaty zaprowadził mnie do salonu, gdzie usiedliśmy oboje na kanapie. 
- Harry, nie ma żadnych śladów na terenie domu. - usłyszałam głos ochroniarza, który podszedł do naszej dwójki. Przecież widziałam jakąś postać. Nie przewidziało mi się. Nie jestem jakąś wariatką. 
Harry głośno wypuścił powietrze i przeczesał loki dłonią. 
- Poważnie tam coś było czy chcesz tylko pożartować? - zapytał wpatrując się we mnie. 
- Jak możesz tak nawet pomyśleć?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Będąc w lekkim szoku, że Harry pomyślał, że kłamie, wstałam. - Jak? - powtórzyłam pytanie, ale nie chciałam otrzymać na nie odpowiedzi. Przepchałam się między kolanami Harrego, a niskim stolikiem i wspinając się po szerokich schodach, udałam się na piętro. Wleciałam do łazienki i trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na ściance wanny i próbowałam się uspokoić. 
***HARRY***
- Może faktycznie coś widziała? - zapytał się Frank, który pełni funkcję jednego z kilku ochroniarzy. 
- Mówiłeś, że nie ma żadnych śladów. - powiedziałem, opierając się na kolanach. 
- Ale to nie znaczy, że nikogo tu nie było. - wyjaśnił wysoki i umięśniony mężczyzna. 
- Gdziekolwiek pójdzie {TI} ma przy niej być ochrona. -wydałem rozkaz i wstałem. 
- Jasne. Od dzisiaj będzie z Nią jeden z naszych ludzi. Możesz być spokojny. - podałem mu dłoń na pożegnanie, a po chwili osiłek zniknął za wielkimi drzwiami wejściowymi. Nadal stojąc na środku salonu, spojrzałem na górny korytarz i zobaczyłem {TI}. Stała, opierając się o barierki. Wyglądała jak Julia, z dobrze znanej na całym świecie historii Szekspira. Jej oczy błyszczały własnym światłem. Włosy przewieszone przez jedno ramię, delikatny uśmiech. 
- Dziękuje, ale nie potrzeba mi ochrony gdziekolwiek będę. - oznajmiła, odrywając dłonie od poręczy i kierując się ku mnie. 
- Chce mieć pewność, że będziesz bezpieczna. - powiedziałem uśmiechając się nieśmiało. Ja, Harry Styles zostałem omotany przez siostrę swojego najlepszego kumpla. Co ta dziewczyna, że mną robi? Nigdy nie brakowało mi pewności siebie, ale teraz nawet moje wnętrzności szaleją. 
- Ty się rumienisz. - zauważyła, gdy przystanęła 3 metry ode mnie. Kurcze, faktycznie jakoś się gorąco mi robi. 
- Przepraszam, że tak pomyślałem. Ja sam nie wiem dlaczego to powiedziałem.- mimo, doskonałej świadomości, że moje policzki płoną, przypatrywałem się dziewczynie. 
- W porządku. - powiedziała i się uśmiechnęła. - Nie wracasz do studia? - zapytała. 
- Nie, zostanę dzisiaj w domu. - Jej oczy,  które wpatrywały się we mnie, spowodowały, że wpadłem w małe zakłopotanie. - Wiesz, dzisiaj leci...no. ten mecz Anglii.i ten..- Pustak! 
- Był tydzień temu, ale udam, że chodzi Ci o mecz. - zaśmiała się i skierowała się do kuchni. 
Podziękowałem wszystkim w niebie, że poszła, bo teraz znacznie czerwieńsze stały się moje policzki. 
- Będziesz tak stać? - usłyszałem rozbawiony głos od strony kuchni. Spojrzałem na dziewczynę, a ona machnięciem dłonią zachęciła mnie do przyjścia do siebie. Odzyskałem czucie w nogach i popędziłem do kuchni. 
- Kanapki czy naleśniki? - zapytała stojąc przy otwartej lodówce. 
- Naleśniki.- krzyknąłem i wyjąłem potrzebne kuchenne narzędzia i położyłem ja na wyspie. Dziewczyna wyjęła produkty i rozpoczęliśmy kulinarną zabawę. 
- Harry. - odwróciłem się, a jedyne co zobaczyłem to biały dym, który zatrzymał się na mojej twarzy. Potrząsnąłem głową i nabrałem garść mąki. Podszedłem do {TI}, a ona śmiejąc się, próbowała uniknąć kontaktu z białym proszkiem. Stałem bardzo blisko dziewczyny. Mogłem bez problemu zobaczyć swoje odbicie w jej oczach. 
- Jakieś ostatnie życzenie? - zapytałem. 
- Pocałuj mnie. - powiedziałam opierając się o blat kuchenny. Nie widziałem rozbawienia w jej oczach. Mówiła poważnie. Spoglądałem to w jej oczy, to na jej usta. 
Wypuściłem mąkę z dłoni i dotknąłem jej policzka. Zbliżyłem się jak najbardziej można i posmakowałem jej ust. Uśmiechnęła się lekko i oplotła dłońmi mój kark. 
Staliśmy tak kilka sekund, aż poczułem mocne szarpnięcie za ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem zezłoszczonego Liama, który przyłożył mi w pięści w szczękę. 
Odepchnąłem go mocno, aż się zachwiał i złapałem za jego koszulkę.
- Przestańcie. - Niall i Zayn próbowali nas rozdzielić. - Dość. - krzyknął Zayn. 
Jednak nic to nie pomogło, bo spowodowałem, że Liam mógł poczuć ten sam ból szczęki co ja. Nagle poczułem na klatce piersiowej małą dłoń. Pomiędzy mną a Paynem stanęła drobna postać w porównaniu do nas. 
- Proszę, przestańcie. - powiedziała łamiącym się głosem. Nikt nie wiedział co w tej sytuacji powiedzieć. Zauważyłem maleńką łzę spływająca po policzku {TI}. 
***{TI}***
- Niall, możesz mi pomóc? Źle się czuje- zapytałam przyjaciela. 
- Co Ci jest? - zapytał Liam. 
- Daruj sobie. - odpowiedziałam pozbywając się łzy. 
- Ja ci pomogę. - powiedział Harry i chciał mnie dotknąć. 
-  Proszę Cię, nie dotykaj mnie. - zabrałam rękę z jego klatki i odsunęłam się od niego. 
- Chodź. - Niall wyprowadził mnie z kuchni i zaprowadził mnie do mojej sypialni. 
Weszłam do pokoju i cała roztrzęsiona z pomocą blondyna usiadłam na łóżku. 
- Może chcesz wody? - zapytał troskliwie. 
- Niall, ja nie chce zepsuć ich przyjaźni. - zignorowałam pytanie. 
Horan usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. 
- Będzie dobrze.

Hejka. A więc.. :D Co wy na to? Podoba sie?:> Mi nie koniecznie. 
________________________________________________
Ogromne DZIĘKUJE, za 9000 wejść. Jest mi bardzo miło, że tyle razy odwiedziliście mnie. Zawsze szukałam czegoś co będę robić z wielkim uśmiechem na twarzy, jednak nigdy tego nie potrafiłam odszukać. Od maja tego roku robie coś na czym mi bardzo zależy. Prowadzę blog. Jednak bez Was by się to nie udało. Jesteście mega.♥ DZIEKUJE.♥ 

sobota, 16 listopada 2013

Niall (część 7)

CZ. 6

Już od 3 miesięcy mieszkam w Paryżu. Kontakty z Perrie troszeczkę się pogorszyły, ponieważ dziewczyna zajęta jest trasą swojego zespołu. Wiele jej zawdzięczam, jest jak mój mały anioł stróż. Mimo, że nie ma przy mnie przyjaciółki nie czuje się samotna. Przy moim boku pojawił się ktoś z kim mogłabym byc do końca życia. Mam na myśli przystojnego ochroniarza, który mi pomógł na lotnisku w dzień mojej ucieczki. A właśnie...Niall. Staram się nie wspominać o nim, ale jest to silniejsze. Nie da się ot tak zapomnieć wszystkiego. Nie zaważając na krzywdy jakie mi wyrządził był moją miłością i wciąż jest w moim sercu. Na jego dnie, ale jednak jest. William w pewnych momentach przypomina mi go. Może dlatego zdobył moje serce? W każdym razie.. Mieszkam w maleńkim mieszkaniu wraz z moim nowym chłopakiem. Nie jest odzwierciedleniem domu Horana, ale szybko się w nim odnalazłam. Will mi bardzo pomógł. Byliśmy na kilku spotkaniach. Może randkach. Tak, to lepsze określenie. Zdobył moje serce, a ja jego. 

- {TI} naleśnik!- krzyknął Will, a ja odzyskałam świadomość. Na patelni był zwęglony placek, a wokoło dym, od którego zakaszlałam kilka razy. Chłopak wyciągnął mi z dłoni patelnie, a ja wyszłam z kuchni. 
Poszłam do sypialni, gdzie położyłam się na sofie. Po chwili poczułam jak materac mocniej się ugina, a mój policzek jest dotykany. 
- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony. 
- Nic. Zamyśliłam się. - odpowiedziałam cicho i wtuliłam się w ukochanego. UKOCHANEGO? Na pewno? Stop.! {TI} !!! 
**NIALL** 
Panuje nad emocjami. Nie podnoszę głosu. Dbam o siebie. Nie mam styczności z alkoholem. Odmawiam go nawet w różnego rodzaju słodkościach. Nie pale papierosów, ani nic podobnego. Zmieniłem trochę fryzurę. Zmieniłem się cały. Czy na lepsze? Zdecydowanie tak i czuje się dobrze z tą świadomością. Jedyne co mi potrzeba do pełnego szczęścia to pewne młoda, śliczna dziewczyna, która zawróciła mi w głowie. Dla niej mogę góry przenosić, morza przepływać. Siedzę w fotelu przy kominku z pełną szklanką, ale spokojnie. Nie sięgam po piwo. Już nie. Marze o tym, aby zaraz rozległ się huk otwieranych drzwi. Aby stała w nich uśmiechnięta {TI}. Na kominku wciąż stoją kolorowe ramki, a w nich nasze wspólne zdjęcia. Ile bym oddał, aby chociaż móc ją przeprosić. 
- Cześć.- usłyszałem głos Zayna, z którym się umówiłem na obejrzenie dzisiejszego meczu. 
- Siema - przywitałem się z przyjacielem poprzez podanie ręki. 
- Mam coś dobrego, bez czego męski wieczór się nie obejdzie. - powiedział uradowany zakupami. Położył torby na niski stolik.
- Nie Zayn, ja nie pije. - powiedziałem zdenerwowany.
- Spokojnie, mam na myśli chińskie żarcie. - uśmiechnął się Zayn i rozsiadł się na kanapie szukając odpowiedniego kanału. Ulżyło mi ogromnie i na spokojnie usiadłem obok przyjaciela, sięgając po przyniesione przez niego jedzenie. 
- Ty wiesz gdzie {TI} mieszka? - zapytałem mulata.
- Nie. Niby skąd?- zapytał wlepiając oczy w ekran. 
- Ona i Perrie się przyjaźniły i pomyślałem, że może ...
- Niall jesteś dla mnie jak brat, więc powiedziałbym ci, jakbym sam wiedział. - pocieszenie marne, ale szczere. 
**{TI}** 
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie Will. Od kilku godzin bardzo źle się czuje. Nigdy tak nie było, a dzisiaj jest potwornie. Leże w łóżku, a Davilson się mną opiekuje jak mała dziewczynką. 
- Jest już lepiej. - powiedziałam i skinieniem głowy podziękowałam za kubek ciepłej herbaty, która mi podał chłopak. 
- Może pojedziemy do lekarza? - zapytał siadając obok mnie. 
- Nic mi nie jest, zaraz przejdzie. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem upijając łyk herbaty. 
- Mówiłaś tak samo trzy godziny temu, a nie wiele się poprawiło. 
- Dobrze pójdę jutro z samego rana. 
- Razem pójdziemy. 
- Musisz iść do pracy. Poproszę Lisę, może się zgodzi. - powiedziałam i sięgnęłam po telefon, aby porozmawiać z moja nową znajomą. 
Na drugi dzień zgodnie z obietnica daną Willowi udałam się do lekarza wraz z Lisą. 
Siedziałam zmęczona tą chorobą, o ile można tak to nazwać. 
- Panna {TN}- Na te słowa uśmiechnęłam się do niskiej, młodej pielęgniarki i wstałam udając się w stronę gabinetu. Ufff..Jeszcze nie miałam bladego pojęcia co mnie czeka, a już byłam bardzo zdenerwowana i przerażona tą wizytą. 
**NIALL**6 miesięcy później**
Zbliża się zimowa pora, więc postanowiłem pójść na małe zakupy, aby zaopatrzyć się w cieplejsze rzeczy. Moje życie przybrało już normalnych barw, a po alkoholu ani śladu. Nie ma go też po {TI}, jednak pogodziłem się w tym. Spaceruje właśnie po centrum handlowym. Mam już wszystko czego potrzebuje, ale pomyślałem, że kupię coś malutkiemu Theo. W końcu jestem chrzestnym malucha i to mój obowiązek, aby go rozpieszczać. Znalazłem odpowiedni sklep z towarem przeznaczonym tylko dla niemowlaków i dzieci. Oglądałem różne zabawki, ubranka i masę dziecięcych rzeczy, ale nic nie potrafiłem wybrać. Jednak rzucił mi się w oczy mały chodzik, z którego pewnie ucieszył by się Theo oraz jego rodzice. 
- Przepraszam, ale ja go kupuje. - dobiegł do mnie delikatny głos, gdy chwyciłem pudełko. Odwróciłem się i zobaczyłem młodą kobietę. Była bardzo piękna. Miała na sobie biały płaszczyk oraz czapkę. Wyglądała jak aniołek. 
- Najmocniej przepraszam. - powiedziałem i podałem kobiecie karton. Była bardzo zestresowana? Zdenerwowana? Sam nie wiem jak to nazwać. Przerażona! 
- {TI} kupiłaś już. Musimy iść. - zza jej pleców pojawił się wysoki facet. 
- Tak Will, chodzimy. - usłyszałem jej cichy głos po raz kolejny. Zaraz, zaraz. 
Ten delikatny głos. Bujne loki. Błyszczące oczy. 
- To ty. -powiedziałem zdezorientowany. Miałem mieszane uczucia. 
- Cześć Niall. - powiedziała cichutko. Jakby się bała. Szczerze, to wcale się jej nie dziwie. Widzi we mnie tyrana. 
- Thomas już się niecierpliwi- teraz zauważyłem, że w dłoni tego Willa jest małe nosidełko. Dziecka nie było widać, gdyż było przykryte ciepłym, zielonym kocykiem.
- Kto to ?- zapytałem smutnej dziewczyny. 
- To Will mój chłopak. -mój świat się rozpadł na milion kawałków, które rozleciały się po całej galaktyce. Przeniosłem wzrok na nosidełko, a dziewczyna to zauważyła i szybko zareagowała, jakby się bała mojego pytania. 
- Miło było, ale musimy iść. - Powiedziała podchodząc do swojego nowego chłopaka. 
- Do zobaczenia. - powiedziałem i udając, że jestem wesoły i życie sprawia mi radość zniknąłem z ich pola widzenia. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie, a gdyby było to możliwe to zakopać sam siebie żywcem. 
**{TI}** 
Ja i Will zostaliśmy rodzicami Thomasa, a w związku z pracą Will i naszą tęsknotą za Londynem, postanowiliśmy wrócić na Brytyjskie tereny. Zamieszkaliśmy we trójkę w starym domku Davlinsona. Moje myśli rzadko brną ku Horanowi. Wróciliśmy z zakupów, a ja od razu położyłam maluszka do łóżeczka, gdzie szybko zasnął. Przyglądałam mu się długo. Widziałam w nim cały sens, całe swoje życie. 
Z każdym dniem wydaje się coraz większy. Co raz bardziej podobny do ojca..


Hejka Kochani. :D 
Jak leci? Jak ocenki? 
U mnie w sumie to jest dobrze. Ostatnio coś się martwiłam, bo opuściła mnie wena. Myślałam, że nie dam rady nic napisać, ani chociażby ulożyć tego w głowie. Jednak chyba jest inaczej, co mnie cieszy ogromnie. Nie chciałabym Was zawieść i nic nie dodać w tym tygodniu. Jednak mam dla Was małą propozycję. Może jest w gronie czytelników ktoś, kto chciałby się pochwalić lub pokazać swoje imaginy? Pisać na tt : Ragga1D WP: klaudiam9721@wp.pl lub na gmail : lollso1d@gmail.com 
Zapraszam i do zobaczenia. :** 




niedziela, 10 listopada 2013

Niall (część 6)

Część 5

- Jak możesz nawet tak myśleć? - zapytałam chłopaka, a on podszedł do mnie i szarpnął mnie za ramie. Czując mocny uścisk wbijających się palców Horana w moje ramie, poczułam nagły napływ odwagi. Poczułam się pewna i nie chciałam, aby to trwało więcej czasu. 
- Zostaw.- Powiedziałam wlepiając oczy w tęczówki chłopaka. Było z nich tyle złości, nerwów, które tworzyły cień, przysłaniający błękit. Kiedyś kochałam tą niebieską fale, było w niej tyle pozytywnych emocji. Dzisiaj jej wprost nie znoszę, a nawet jestem gotowa powiedzieć, że nie chcę jej widzieć. 
- Nigdzie nie jedziesz. - dał mi rozkaz, ale grubo się myli, jeżeli myśli, że niczym naiwny pies będę posłuszna. 

- Niall spójrz na siebie. Zobacz co się z Tobą dzieję i co ty wyczyniasz. Nie wiem kim się stałeś, ale nie chcę Cię takiego. Gdzie jest mój Niall? Ten słodki i kochający? - wypowiedziałam te słowa, które jeszcze wczoraj bałabym się wypowiedzieć. Blondyn wpatrywał się we mnie z nie małym zdziwieniem. 
- Oddaje. - wymusiłam uśmiech i wyjęłam z kieszeni kopertę. - Przelicz. - podałam biały pakunek chłopakowi. 
- Co to? - zapytał zdziwiony. 
- To są te pieniądze, które mi kiedyś pożyczyłeś. - powiedziałam. 
- Żartujesz sobie? - zapytał.
- Za mało?- byłam zdziwiona, bo liczyłam gotówkę kilka razy. 
- Chodzi mi o ten wyjazd. - powiedział już łagodniejszym głosem.
- Niall, ja tak nie chcę. Musze już iść, za trzy godziny mam samolot. - powiedziałam i dokończyłam pakowanie. Zapięłam do końca torbę i podniosłam ją z podłogi. Stanęłam oko w oko z Irlandczykiem. Nie było mi łatwo. Mimo tego co było złe, dla mnie liczyło się wciąż to co dobre, pomijając to, że było tego mało. Zdecydowanie za mało. 
- Żegnaj Niall. Dziękuje za wszystko. - powiedziałam i nie czekając na jego słowa po prostu opuściłam dom Horana. Stojąc na ulicy i widząc budynek, przypomniało mi się to co się w nim działo. Moje pierwsze wrażenie na jego widok. Ta radość, gdy wróciłam do niego, po tym jak Niall się mną zaopiekował ponownie. Wciąż pamiętam każde dekorowanie domu na święta czy urodziny. Zapach pysznych ciasteczek, które są specjałem chłopaka. Wieczory przy kominku z gorącą czekoladą. Wciąż słyszę śpiewy nas dwoje podczas wspólnych porządków. Wszystko znika jak bańka mydlana, gdy na pierwszym planie widzę zdenerwowaną twarz chłopaka. Słyszę krzyki. Czuje zapach alkoholu i papierosów. Dzisiaj się wszystko zmieni. Za kilka godzin rozpocznę nowe życie w Paryżu i nie pozwolę, aby ktoś zniszczył lub pokrzyżował moje plany. Zatrzymałam taksówkę i wsiadłam do samochodu, podając adres mojego celu. Już po kilkudziesięciu minutach, które przeznaczyłam na puste wpatrywanie się za szybę, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z pojazdu i niosąc torbę udałam się w stronę lotniska. Weszłam do ogromnego budynku, gdzie ludzie przepychali się ciągnąc małe oraz duże walizki. Wyjęłam komórkę z kieszeni i zadzwoniłam do Perrie, która kazała mi czekać na jej ochroniarza. Usiadłam na pobliskim czarnym krzesełku i czekałam na dobrze zbudowanego faceta z 40 na karku. Zawsze tak sobie wyobrażam ochroniarzy. Po kilku minutach oglądania zabieganych ludzi, którzy witają lub żegnają swoich bliskich, zobaczyłam nad sobą młodego faceta z czarnymi, krótszymi włosami. 
- Pani {TI} {TN}? - zapytał, a ja wstałam. 
- Tak. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Był bardzo przystojny. Miał brązowe oczy. Wysoki. 
- William Davilson, ochrona. Dostałem zadanie, aby pewna młoda dama bezpiecznie dotarła do odpowiedniego samolotu. - powiedział niezwykle czarującym głosem. 
Szczerze byłam nim oczarowana, ale nic więcej. Nie zapominajmy, że przed 2 godzinami zostawiłam dotychczas najważniejsza dla mnie osobę. 
- Poradziłam bym sobie sama, jednak wydaję się Pan bardzo sympatyczny, więc skorzystam z Pana pomocy. - Uśmiechnęłam się i chciałam podnieść walizkę, ale miły ochroniarz zrobił to za mnie. 
- Proszę tędy. - pokazał drogę dłonią, a chwilkę później byłam już w towarzystwie Perrie i jej przyjaciółek. 
** Paryż**
Nareszcie już na ziemi. Lubie latać i wyglądać zza okna na piękny krajobraz, lecz byłam zmęczona całym dniem. 
- {TI}. - głos Perrie wyrwał mnie z zadumy. 
- Hym? - zapytałam. 
- Gotowa zacząć nowe życie? - zapytała rozpinając pasy. Nie odpowiedziałam jej. 
Byłam miedzy młotem, a kowadłem. Przez kilka sekund przeszło mi przez głowę, aby wrócić. Może Niall się zmieni?  
*NIALL*
Zmarnowałem swoja szansę. Miałem tyle szczęścia w zasięgu ręki, ale moje głupota władowała mnie w same problemy. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wielki ból sprawiałem mojej ukochanej, a ona wciąż go znosiła. 

Hejka. Ide ogladać gale. Hurraaa. Komu kibicujecie? Matko, ale emocje... Zaraz zniose jajko...Bednarek ma szansę? Okaże się już niebawem. Ale narazie piszcie co sądzicie o tym ^. Kocham Was :** 


sobota, 9 listopada 2013

Harry (część 3)

Część 2

Odłożyłem telefon dziewczyny na poprzednie miejsce i udałem się wprost do jej sypialni. W czasie tej drogi, zastanawiało mnie to, co jej powiem? O co zapytam? Tak, aby nie zranić bardziej jej uczuć. Nie wiem jak mógł ją tak potraktować, tym bardziej, ze {TI} widocznie zależało na nim i starała się z całego serca. Zapukałem cichutko w drzwi, ale nie usłyszałem pozwolenia na wejście. Mimo to, nie odpuściłem.
- {TI} wiem, że tu jesteś. Mogę wejść?- zapytałem opierając czoło o drzwi, które po momencie lekko uchyliłem. Zajrzałem do środka i zobaczyłem jak dziewczyna siedzi obok łóżka, tyłem do mnie. Siedziała taka skulona, jakby ją zaraz miano uderzyć. 
- {TI}. - westchnąłem i obszedłem łóżko, po czym kucnąłem naprzeciwko niej. Miała załzawione oczy, broda jej się trzęsła. 

- Przeczytałeś to, prawda? - zapytał, wlepiając wzrok w kąt pokoju. 
- Tak i przepraszam, że to zrobiłem. Twoje prywatne rzeczy, a ja..- nie dała mi skończyć zdania, bo się wtuliła we mnie. Usiadłem na podłodze i trzymałem ją w objęciach. 
- Przynajmniej wiesz i nie muszę ci niczego tłumaczyć. - powiedziała zapłakanym głosem, którego nigdy nie dane było mi usłyszeć. Od czasu poznania {TI} nie słyszałem, ani nie widziałem jak płacze. 
- Nie wiem co mam ci poradzić, a bardzo bym chciał.- wyszeptałem opierając brodę na jej głowie. 
- Ważne, że jesteś. - odrzekła, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Zrobiło mi się naprawdę miło, aż umocniłem uścisk. Chciałem, żeby wiedziała, że może na mnie polegać. Pocałowałem ją delikatnie we włosy. Podniosła głowę i spojrzała na mnie uśmiechnięta. Jej twarz była tak blisko mojej, że byłem w stanie zobaczyć jak jej błyszczące oczy pięknie wyglądają. Nie wiem co mnie podkusiło, ale delikatnie ją pocałowałem, ale trwało to dosłownie sekundę, a odsunęła się. Pożałowałem swojego czynu, gdy zobaczyłem jej minę. Nie wyrażała nawet najmniejszych pozytywnych emocji. Można rzec, że nie było w niej żadnych uczuć. Wstała szybko, a następnie ja. 
- Przepraszam, to nie powinno się wydarzyć. - powiedziałem i wciąż stałem obok niej. Nie wiem na co czekałem. Chyba nie myślałem zupełnie o niczym. 
- Dziękuje za wsparcie, ale lepiej będzie jak pójdziesz. - powiedziała znów wtapiając wzrok w kąt pokoju. Pokiwałem nie zauważalnie głową i wyszedłem z pokoju.
** {TI}**
Usiadłam na łóżku. Byłam w ogromnym szoku. Nigdy nawet mi się nie przyśniło to zdarzyło się przed chwilą. Miałam tak wiele pytań. Dlaczego to zrobił? Chwila emocji i próba pocieszenia mnie czy raczej coś się rodzi w jego sercu? Nie potrafiłam z miliona wybrać jednego pytania, na które znałabym racjonalną odpowiedź. Wstałam i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam gorącą kąpiel oraz przebrałam się w wygodne dresy i szarą koszulkę Liama. Położyłam się na łóżku i w związku z młoda godziną postanowiłam się troszkę pouczyć. Jutro mam ważny test z geografii. 

Na drugi dzień obudziłam się dosłownie z nosem w książkach. Spojrzałam na zegarek i odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że mam jeszcze 3 godziny do rozpoczęcia zajęć w szkole. Wstałam i posprzątałam pokój, a potem wyszłam do kuchni. W pomieszczeniu siedział Zayn i Liam. 
- Nie śpicie? - zapytałam chłopaków. Podeszłam do brata i pocałowałam go w policzek, a następnie do mulata. 
- O 7 mamy być już na wywiadzie, a potem do studia jedziemy. - powiedział Zayn, zajadając się kanapkami. 
- Wrócimy pewnie po 23. - dodał Liam. Pokiwałam głową i zaraz do kuchni wszedł Harry. 
- Dzień dobry, {TI}. - spojrzał na mnie niepewnie. - Chłopcy musimy iść. - klepnął Liama, a Ci dwaj przyznali mu rację i zaraz w domu nie było żywej duszy. Ja poszłam do łazienki i umyłam się szybko. Ubralam się i uczesałam włosy w artystycznie rozwalonego koka oraz zrobiłam delikatny makijaż. Miałam jeszcze godzinę do rozpoczęcia lekcji, ale postanowiłam szybciej wyjść z domu, gdyż wiedziałam co sie będzie działo. Fanki, korki, a poza tym chciałam na spokojnie wypić jeszcze herbatę w bufecie szkolnym. Oczywiście nie myliłam się co do fanek i utrudnień na ulicach, ale w miare szybko znalazłam się w szkole. Spotkałam kilka znajomych, z którymi zamieniłam kilka zdani, a następnie nauka i nauka. Tak zleciał mi dzień w szkole, po czym udałam się do domu. Cały dzień niebo było zachmurzone, ale to w Londynie normalne. Zmarznięta weszłam do domu i rozebrałam okrycie wierzchnie. Zjadłam resztki wczorajszego obiadu i poszłam odrabiać lekcje. Po kilku godzinach, gdy zakończyłam naukę, postanowiłam obejrzeć coś w TV. Usiadłam na kanapie w miską popcornu na kolanach i wyszukałam jakąś komedię. Nagle zobaczyłam za oknem coś, a raczej kogoś. Przez kilka sekund byłam przerażona, ale wmówiłam sobie przewidzenia. Jednak po chwili znów ujrzałam czarną postać za oknem. Wyłączyłam telewizor i siedziałam w skupieniu na kanapie. Bałam się wykonać nawet mały ruch. Usłyszałam ciche kroki na tarasie. Przestraszona popłakałam się bo wiedziałam, że jest duże prawdopodobieństwo, że to jakiś złodziej, a może nawet morderca. Wstałam z kanapy i podbiegłam do alarmu na korytarzu. Włączyłam go i usiadłam na podłodze pod nim. Poczułam się troszeczkę bezpieczniej, ale gdy zgasło światło mój strach wzmocnił się trylion razy, aż w oczu poleciały łzy. Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer pierwszego z chłopaków na liście. H - Harry. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Halo? {TI}? - zapytał. 
- Harry przyjedź do domu. - powiedziałam zapłakana. 
- Ej {TI} co jest ? Płaczesz? - jego głos był przepełniony zmartwieniem. 
- Ktoś chce włamać się do domu, zgasło światło. Boje się Harry. 
- Wejdź do pomieszczenia pod schody i włącz alarm, jeżeli ktoś będzie próbował się włamać to przyjedzie policja. Ja już wychodzę ze studia i jadę do ciebie. Trzymaj się skarbie. - chyba biegł. Jego głos był ledwo zrozumiały, ale zrobiłam tak jak mi kazał. Szurając kolanami po podłodze przeszłam do pomieszczenia pod schodami i weszłam do niego. Zamknęłam drzwi i usiadłam na ziemi. Starałam się nie oddychać zbyt głośno. Niby alarm był włączony, ale co mi z niego jak ja już dawno zostałabym zabita, zanim przyjechała by policja. Kalkulowałam rozmowę z Harry i teraz skojarzyłam, że powiedział do mnie skarbie. Był zdenerwowany, więc pewnie nie wiedział co mówi, ale będę szczera. Spodobało mi się to. Czułe słów z ust Harrego kierowane do mnie.   Po kilku minutach, które dla mnie były niczym wieczność, usłyszałam dość głośne kroki w domu. Moje serce prawie się zatrzymało, gdy przez szparę pod drzwiami, zobaczyłam podchodzącą postać. Słyszałam każdy jej ruch. Serce i żołądek bolał mnie co sekundę coraz mocniej. Moim ciałem wstrząsnęło, gdy drzwi powoli się otworzyły. 


Hejka. Jak Wam życie mija? 
W szkole ok? Jeżeli tak to gratulacje, a jeżeli komuś nauka nie idzie rewelacyjnie to nie martwcie się - będzie dobrze. :>
A jakie plany na długi weekend? Niby długi, a jutro już niedziela..fest. ;/
W każdym razie życzę miłego weekendu i zachęcam do komentowania. 
Chciałam podziekować nowym obserwatorom i zachęcać innych to tego. :) 
Jezeli chcecie sie czegoś o mnie dowiedziec to zapraszam do zakładki O MNIE. :)  

wtorek, 5 listopada 2013

Ragga

To sa jakies jaja. Poprostu boskie. .. 

Ragga.

NIALL (Część 5)

Część 4 

Dzisiaj obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Nie miałam ochoty nawet wychodzic z łóżka, w którym przewalało się kilka ton chusteczek. Niall nie odzywał się od
wczorajszego popołudnia, ani nie odbierał moich telefonów. Nie wiem co się z nim dzieje, ani gdzie jest. Nawet chłopcy nie mają pojęcia albo poprostu Niall prosił ich, aby milczeli. Nie wiem co mam juz robić. Układam sobie mnóstwo scenariuszy. Pozytywnych wcale nie przewiduje mój program, przez co jestem coraz bardziej mam ochote rzucić to wszystko i znów zniknąć z życia Horana. Usiadałam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Na fotelu dostrzegłam bluze i koszulkę Nialla. Po kilku sekundach usłyszałam otwieranie się drzwi od łazienki.
- Kiedy wróciłes?- zapytałam widząc blondyna. Milczał. Podszedł do łóżka, odchylił kołdrę i usiadł na materacu.
- Niall, odpowiedz mi na pytanie. - podniosłam głos, a Horan aż skulił sie z bólu. Zakrył twarz a dłonie i mruczał cos pod nosem.
-Nie krzycz tak. - powiedział i położył się do łóżka.
- Jestes totalnie pijany. - stwierdzilam, gdy zobaczyłam wyraz twarzy Nialla i jak poczułam okropny zapach alkoholu i papierosów. Nawet nie drgnął, spał jak dziecko. Miałam tego dość, wiec wyszłam z pokoju do łazienki, gdzie w miarę szybko się przebrałam i umyłam. Weszłam ponownie do sypialnii, a Horan jak się położył tak wciąz spał. Chwyciłam swój plecak i zeszłam na dół, gdzie szybko wypiłam ciepłą herbatę i wyszłam z domu. Od dawna chciałam zdobyć jakąś prace, aby już nie być na utrzymaniu irlandzyka. Praca oznaczała usamodzielnienie się i w pewnym sensie mogłam się dowartościować. Chodziłam po miescie i szukałam jakiś ogłoszeń albo poprostu pytałam ludzi czy nie mają żadnych informacji o wolnych posadach. Aż w pewnej knajpce, bardzo miła kobieta powiedziała, ze może mnie zatrudnić, bo akurat zwolniło się miejsce kelnerki. Żadna praca nie była dla mnie obojętna, a każdy grosz się liczył.
Po rozmowie z szefową okazało się, że już jutro mogę przyjsć do pracy. Cała uradowana poszłam do domu, z nadzieją, że gdy wróce nie zastane tam śpiącego, pijanego chłopaka. Jednak nadzieja matką głupich i gdy weszła do domu w kuchnii, przy wyspie siedział blodnyn. Wokół niego było porozwalane kilka butelek wody i jakieś kolorowe tabletki.
- Gdzie byłaś? - zapytał, nawet nie patrząc na mnie. Rzuciłam plecak obok wyspy i podeszłam do lodówki.
- Moglabym zapytać o to samo. - powiedziałam wyciągając jogurt.
- Ja to co innego. Gdzie byłas? - zapytał zwilżajac usta. Otworzyałam pudełeczko i zajadając się deserkiem nie odbarowałam Nialla spojrzeniem.
- Szukałam pracy i dla twojej wiadomości dostałam ją. - powiedziałam bedąc uśmiechnieta.
- Nie bedziesz pracować, słyszysz? - zapytał podchodzac do mnie, a ja wystraszona chcąc odłożyć kubeczek na blat, upuściłam go, a zawartość rozlała się po kafelkach.
- Ale ja..- Niall złapał mnie za ramie.
- NIE! Rozumiesz? - zapytal i popchał mnie, aż stracilam równowagę i upadłam na zimne kafelki.
Cała zapłakana usiadlam na podłodze i podsunełam kolana pod brode, zerkając na chlopaka widziałam jak wychodzi z kuchnii. Usłyszałam głosne trzaśnięcie drzwiami i tyle go widzialam tego dnia. Mogłam przynajmniej w spokoju się wypłakać. Wieczorem dzwonił do mnie Harry czy nie wiem co dzieje sie z Niallem, bo umówił się z chlopakami na impreze, ale nie przyszedł. Byłam zła na chłopców, że oni zamiast przywołać go do porządku to pozwalaja mu na rożne wybryki i namawiaja go do tego.
Po rozmowie z Stylesem, w której nie oszczedziłam mu przykrych słów rozłączyłam się i poszłam spac. Rano obudziałam się sama w domu, Niall najwyraźniej nie wrócił do domu. Nie martwiłam się tym i nie czułam się z tym źle, ku swojemu zdziwieniu. Wyszłam z łózka i poszłam do łazienki. Wziełam prysznic i ubrałam sie oraz uczesałam i nałozyłam lekki makijaż, aby w pełnej gotowości do pokazania się ludziom, wyjść do pracy. Zamierzałam podjąć ją i pracować jak kazdy inny czlowiek. Nie chciałam robić na złość Horanowi. 
Idąc do nowej pracy zostałam zauważona przez kilka directioners i dziennikarzy. Nie był to idealny pierwszy dzień w pracy, ale nie najgorszy. Kilka osób rozpoznało we mnie dziewczynę Nialla, ale nie przejełam się tym. Gdy wrócilam z pracy, zauważyłam samochód Horana na placu przed domem. Wiedziałam, że czeka mnie nie miła rozmowa, a może nawet awantura, że nie czekam na niego z obiadem i tak dalej. Weszłam do środka, cicho otwierajac drzwi. Zdjęłam buty i płaszczyk, zawieszając go na wieszaku. 
Poszłam do salonu, gdzie zostawiłam plecaczek. 
- Co ci mówiłem wczoraj?- usłyszałam glos blondyna. Odwróciał mgłowę i zobaczyłam, że schodzi z góry i kieruje się w moją stronę. 
- Wiem co mówiłeś. - powiedziałam i chciałam go wyminać, ale on złapał nie za ramie. 
- Jesteś taka uparta. - powiedział zaciskając zeby i uścisk. 
- Niall to boli. - powiedziałam i próbowałam się wyrawać, ale na nic. Uscisk był coraz mocniejszy. 
Poczułam od niego zapach alkoholu, w oczach miał tyle zlości. W pewnej chwili nabrałam wiele odwagi. Chciałam, aby tez się bal, aby poczuł ból. Zamachnełam się i uderzyałm go w twarz. Odsunął się ode mnie, a ja wyszłam z domu, zabierając tylko plecak i buty. Poszłam do Perrie, która zawsze obiecała mi pomoc, gdybym kiedykolwiek jej potrzebowała. Wiem, że ma swoje życie i problemy, dlatego postanowilam zatrzymać się u niej tylko na jedną noc, jeżeli się zgodzi. Zadzwoniłam do przyjaciółki i bez problemu mogłam wejsć do jej ogromnego domu. Opowiedziałam jak źle się czuje i jakie krzywdy wyrządza mi Horan. 
- Myslałam, aby wyjechac, ale nawet nie mam gdzie ani za co. - powiedzialam, zajadając się bananowymi lodami. 
- Pieniądze to nie problem, pożycze ci. Ty mi tyle razy pomogłaś. - powiedziała i pogłaskała moje ramie. Odłożyła kubeczek lodów na stolik w salonie i przytuliła mnie. - Za dwa dni mam koncert w Paryżu, więc polecisz z nami. Zostaniemy tam kilka dni, wiec się oderwiesz od tego wszystkiego, a może nawet zostaniesz na dłużej. - powiedziała. 

- Jesteś prawdziwym aniołem, wiesz.? - zaśmiałam się i oddałam uścisk. 
Przez dwa dni nie kontaktowałam się z Nialla, nawet nie wyszałam poza mury domu Perrie. Dzisiaj wylot. 
Muszę iść do domu Nialla, aby zabrać z niego moje rzeczy. Boje się, że coś mu strzeli do głowy. Sama nie wiem, czy nie powinnam się wstydzić tego, ale mam nadzieje, ze nie podniesie na mnie reki. Stojąc przed drzwiami zastanawiam się czy nie odejść od nich i zostawić to wszystko w cholerę. Jednak, gdy wyjade do Paryża będe czuła, że mam nie załatwioną sprawę w Londynie, więc co mi tam. 
Zadzwoniłam do drzwi, lecz nikt mi nie otworzył. Miałam klucze, ale nie chcialam wchodzić jak do siebie, bo nie uważam tego domu za mojego. Jednak w ostateczności wyjełam klucz i otworzyłam drzwi, wchodząc do środka. 
Weszłam do salonu. W popielniczce niedogaszony papieroś, a obiecał, ze nie będzie palić. Przeszłam do kuchnii, ale tam również nie było chłopaka. Zastałam tylko kilka butelek piwa na kuchennej wyspie i pudełka po pizzy. Poszłam więc na górę, gdzie chciałam zabrac z szafy swoje rzeczy i móc opuścić dom, bez rzadnych kłutni. Weszłam pocichu do sypialni, ale zastałam tam Nialla, który spał w łózku. Przeszłam powoli obok łóżka i wyciągnełam z dna szafy ogromną torbę i wsadzałam do niej swoje ubrania. 
- Co ty robisz? - zapytał Niall, na co ja przestraszona odwróciłam się i na niego spojrzałam. 
- Wyjeżdżam. - powiedziałam nie ruszając się. 
- Gdzie i z kim? - był zdenerwowany, widziałam to już nawet jak spał. 

- Nie znasz. - skłamałam, przecięz oni się doskonale znają, ale gdybym mu powiedziała, ze jade z Perrie, on szybko by mnie znalazł. 
- Zdradzasz mnie? - wyszarpał z mojej dłoni kilka koszulek i rzucił niemi o podłogę. Bałam się bardziej, niż podczas ostatniego spotkania. 

Hejka. Ja znowu chora. Masakra. Siedze w domu i się lenie. :D A jak u Was? 
Jak po obejrzeniu SOML? Ja mam dalej zgon, także.. :)