piątek, 22 listopada 2013

Niall (część 8)

część 7

Już tak blisko do świąt. Jestem szczęśliwa, mając świadomość, że spędzę je razem z Willem i Thomasem. Jego pierwsze wspólne święta, więc chce, aby były magiczne. Sprzątając blat kuchni poczułam ciepło bijące od postaci, która mocno mnie przytuliła. Bezpiecznie. Jedyne słowo, które przysuwa mi się na myśl.
- Musimy porozmawiać. - delektując się każdą sekundą w ramionach Willa, nie zwróciłam wielkiej uwagi na ton jego głosu.
- O czym? - zapytałam odwracając się i patrząc w jego oczy. Był jakiś markotny od kilku dni. 
- Wiesz, że bardzo mi zależy, aby być w święta z Wami? Jednak nic z tego. Przykro mi. Wiesz jaką mam pracę. - w mojej głowie nie narodził się ani jedna myśl. Po jego słowach, jakby blokada dalszego sprawnego funkcjonowania duszy, ciała i umysłu. Tyle się naobiecywał. Przyrzekał. 
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, przepełniona żalem. 
- Mały się chyba obudzil. - wyszeptałam i unikając wzroku Willa wyrwałam się z jego ramion i poszłam na górę. Nie był głupi. Wiedział, że mały słodko śpi, przecież sam go usypiał kilka minut temu, jednak nie mogłam, a może nie chciałam być w jego towarzystwie. 
***NIALL***
Na święta planuję jechać do rodzinnej Irlandii, gdzie spędzę kilka dni z krewnymi. Do Nowego Roku mam wolny czas i chcę go doskonale wykorzystać. Jednak od czasu spotkania TI w centrum handlowym, zaprzątam sobie głowę tym jej nowym chłopakiem. Mam nadzieję, że dobrze Ją traktuje i nie pozwoli na powtórzenie się tego co przeszła przy moim boku. Do dnia dzisiejszego mam ogromne wyrzuty sumienia, za pozwolenie na jej ból. Za to, że ja byłem tym co zadawał cierpienie. Najwyraźniej wyszło Nam obojgu na lepsze. Poprawił się mój stan psychiczny, a butelka nie ma prawa pojawić się w moim otoczeniu. Wydawało się, że {TI} też jest szczęśliwa i zadowolona z losu. Radosna mama dziecka Willa. Kiedyś to ja obiecałem jej kochającą rodzinę i duży dom z ogrodem. Najnormalniej na świecie przerosło mnie to zadanie i poddałem się. Myśl przepełniona tęsknotą do dziewczyny jest jak malutka cegiełka. Zbudowałem już z nich drugi na świecie mur chiński. Godzina po godzinie, dzień za dniem. 
***{TI}***
- Zostań.- wyszeptałam. Stałam oparta o framugę sypialnianych drzwi i obserwowałam ruchy chłopaka. Z sekundą w ogromnej walizce przybywało kolorowego materiału. 
- Dobrze wiesz, że nie mogę. - powiedział niewzruszony i zamknął suwak torby. 
- Coraz częściej myślę, ze po prostu nie chcesz. - odrzekłam. 
- Musze iść.Do zobaczenia. Kocham cię. Was. - podszedł do mnie i całując, przytulił. Na pożegnanie zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Podszedł do łóżeczka, w którym spał Thomas i pogłaskał go po główce. Przytulił mnie ostatni raz i znikł na trzy tygodnie. 
Podeszłam do łóżeczka i rozpłakałam się. Nie potrafiłam poukładać w głowie myśli. Totalny chaos. 
Usłyszałam płacz Thomasa i spojrzałam na jego uroczą maleńką buźkę, którą ozdabiał bezzębny, lecz słodki uśmiech i błyszczące oczka w kolorze fal oceanów. Przysięgłam sobie w myślach, że dam Thomasowi szczęście i wiele miłości czy sama czy nie. 
Dni mijały nie ubłagalnie wolno, a każdy z nich poświęciłam synkowi. Dawał mi mnóstwo energii. 
Rozmawiam z Willem co dwa dni. Obiecał wrócić na Wigilię.
***
Zostało zaledwie kilkanaście godzin do świąt, a ja nadal stoję przy oknie i wypatruje Willa. Obok mnie na puszystym dywanie, wśród miliona i jednej zabawki, mały Thom świetnie spędza czas. To niesamowite jak jego życie jest beztroskie. Usłyszałam dzwonek do drzwi i o mało nie potykając się na czerwonym samochodziku pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu zamiast wysokiego bruneta ujrzałam tajemniczą postać za wielkim bukietem kwiatów. 
- Panna {TN}? 
- To ja. - powiedziałam ucieszona. Will nigdy nie przysłał mi kwiatów, a tu taka miła niespodzianka. 
-Proszę to dla Pani. Wesołych Świąt. - doręczyciel z poczty kwiatowej miło się uśmiechnął i szybko uciekł zostawiając tylko zimne powietrze w korytarzu oraz bukiet pięknych, krwistych róż. 
- Zobacz Thom, co mamusia ma. - powiedziałam przechodząc obok chłopczyka. Wyszukałam w szafce wazon, w którym po chwili znalazły się kwiaty. Stałam i przypatrywałam się niespodziance, gdy zobaczyłam w wewnątrz bukietu małego białego kawałka papieru. Ostrożnie wyjęłam karteczkę i siadając na sofie, usadziłam dziecko na swoich kolanach. 
- Czytamy?- zapytałam wesołego malca. Jego śmiech byl chyba oznaką zgody. Delikatnie rozerwałam kopertę i wyjęłam list. 
,, merry christmas - Niall''
Trzy słowa. To przecież nie wiele, prawda? Ale jeżeli są od wyjątkowej osoby i przekazane we właściwy sposób, potrafią zmienić nastawienie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na maluszka, który bawił się skrawkiem koperty. Z transu wyrwał mnie dźwięk komórki. Sięgnęła po nią i odebrałam połączenie. Po dość krótkiej rozmowie, z której się dowiedziałam, że Will nie wróci na Święta, rozłączyłam się.

- Przepraszam Cię. Chciałabym dać Ci normalny dom. - pocałowałam nosek dziecka, a on podniósł na mnie swoje piękne oczka. W jednym momencie postanowiłam, że odwiedzę Nialla. Najzwyczajniej impuls, emocje. Przygotowałam Thoma do wyjścia i zabierając potrzebne rzeczy wyszłam z domu i zapakowałam wszystko do auta. Zapięłam niebieskookiego w foteliku i ruszyłam w stronę domu Horana. Przed wejściem na posesję Niallera dotarło do mnie co chce zrobić i jakie moga być konsekwencję. 
- {TI}?- usłyszałam stukanie w okno i wołanie. Odwróciłam się wystraszona i zobaczyłam ogromny uśmiech Stylesa. Uchyliłam szybę, a w moja twarz uderzyło zimne powietrze. 
- Co ty tu robisz? - zapytał pociągając nosem.



Hej kochani.
Jak u Was leci początek weekendu? :D
U mnie suuuuper. Jutro muszę wcześnie wstać, ponieważ jadę na ONE LOVE SOUND FEST 2013. AAAAAA!!!!!!!!!! Link.


3 komentarze:

  1. Świetna część <3 Matko jeszcze tylko 43 minut do 1DDay! Jak ja Ci zazdroszczę, że jesteś na OLSF też chciałam jechać, ale nie miałam z kim i mam się nie zgodziła ;///. Mam nadzieje, że zdasz nam relacje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej było zajebiście...:) napisze więcej w piątek i dodam zdj.

      Usuń
  2. PIĘKNE, BRAK SŁÓW :** P.

    OdpowiedzUsuń