Część 5
- Jak możesz nawet tak myśleć? - zapytałam chłopaka, a on podszedł do mnie i szarpnął mnie za ramie. Czując mocny uścisk wbijających się palców Horana w moje ramie, poczułam nagły napływ odwagi. Poczułam się pewna i nie chciałam, aby to trwało więcej czasu.
- Zostaw.- Powiedziałam wlepiając oczy w tęczówki chłopaka. Było z nich tyle złości, nerwów, które tworzyły cień, przysłaniający błękit. Kiedyś kochałam tą niebieską fale, było w niej tyle pozytywnych emocji. Dzisiaj jej wprost nie znoszę, a nawet jestem gotowa powiedzieć, że nie chcę jej widzieć.
- Nigdzie nie jedziesz. - dał mi rozkaz, ale grubo się myli, jeżeli myśli, że niczym naiwny pies będę posłuszna.
- Niall spójrz na siebie. Zobacz co się z Tobą dzieję i co ty wyczyniasz. Nie wiem kim się stałeś, ale nie chcę Cię takiego. Gdzie jest mój Niall? Ten słodki i kochający? - wypowiedziałam te słowa, które jeszcze wczoraj bałabym się wypowiedzieć. Blondyn wpatrywał się we mnie z nie małym zdziwieniem.
- Oddaje. - wymusiłam uśmiech i wyjęłam z kieszeni kopertę. - Przelicz. - podałam biały pakunek chłopakowi.
- Co to? - zapytał zdziwiony.
- To są te pieniądze, które mi kiedyś pożyczyłeś. - powiedziałam.
- Żartujesz sobie? - zapytał.
- Za mało?- byłam zdziwiona, bo liczyłam gotówkę kilka razy.
- Chodzi mi o ten wyjazd. - powiedział już łagodniejszym głosem.
- Niall, ja tak nie chcę. Musze już iść, za trzy godziny mam samolot. - powiedziałam i dokończyłam pakowanie. Zapięłam do końca torbę i podniosłam ją z podłogi. Stanęłam oko w oko z Irlandczykiem. Nie było mi łatwo. Mimo tego co było złe, dla mnie liczyło się wciąż to co dobre, pomijając to, że było tego mało. Zdecydowanie za mało.
- Żegnaj Niall. Dziękuje za wszystko. - powiedziałam i nie czekając na jego słowa po prostu opuściłam dom Horana. Stojąc na ulicy i widząc budynek, przypomniało mi się to co się w nim działo. Moje pierwsze wrażenie na jego widok. Ta radość, gdy wróciłam do niego, po tym jak Niall się mną zaopiekował ponownie. Wciąż pamiętam każde dekorowanie domu na święta czy urodziny. Zapach pysznych ciasteczek, które są specjałem chłopaka. Wieczory przy kominku z gorącą czekoladą. Wciąż słyszę śpiewy nas dwoje podczas wspólnych porządków. Wszystko znika jak bańka mydlana, gdy na pierwszym planie widzę zdenerwowaną twarz chłopaka. Słyszę krzyki. Czuje zapach alkoholu i papierosów. Dzisiaj się wszystko zmieni. Za kilka godzin rozpocznę nowe życie w Paryżu i nie pozwolę, aby ktoś zniszczył lub pokrzyżował moje plany. Zatrzymałam taksówkę i wsiadłam do samochodu, podając adres mojego celu. Już po kilkudziesięciu minutach, które przeznaczyłam na puste wpatrywanie się za szybę, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z pojazdu i niosąc torbę udałam się w stronę lotniska. Weszłam do ogromnego budynku, gdzie ludzie przepychali się ciągnąc małe oraz duże walizki. Wyjęłam komórkę z kieszeni i zadzwoniłam do Perrie, która kazała mi czekać na jej ochroniarza. Usiadłam na pobliskim czarnym krzesełku i czekałam na dobrze zbudowanego faceta z 40 na karku. Zawsze tak sobie wyobrażam ochroniarzy. Po kilku minutach oglądania zabieganych ludzi, którzy witają lub żegnają swoich bliskich, zobaczyłam nad sobą młodego faceta z czarnymi, krótszymi włosami.
- Pani {TI} {TN}? - zapytał, a ja wstałam.
- Tak. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Był bardzo przystojny. Miał brązowe oczy. Wysoki.
- William Davilson, ochrona. Dostałem zadanie, aby pewna młoda dama bezpiecznie dotarła do odpowiedniego samolotu. - powiedział niezwykle czarującym głosem.
Szczerze byłam nim oczarowana, ale nic więcej. Nie zapominajmy, że przed 2 godzinami zostawiłam dotychczas najważniejsza dla mnie osobę.
- Poradziłam bym sobie sama, jednak wydaję się Pan bardzo sympatyczny, więc skorzystam z Pana pomocy. - Uśmiechnęłam się i chciałam podnieść walizkę, ale miły ochroniarz zrobił to za mnie.
- Proszę tędy. - pokazał drogę dłonią, a chwilkę później byłam już w towarzystwie Perrie i jej przyjaciółek.
** Paryż**
Nareszcie już na ziemi. Lubie latać i wyglądać zza okna na piękny krajobraz, lecz byłam zmęczona całym dniem.
- {TI}. - głos Perrie wyrwał mnie z zadumy.
- Hym? - zapytałam.
- Gotowa zacząć nowe życie? - zapytała rozpinając pasy. Nie odpowiedziałam jej.
Byłam miedzy młotem, a kowadłem. Przez kilka sekund przeszło mi przez głowę, aby wrócić. Może Niall się zmieni?
*NIALL*
Zmarnowałem swoja szansę. Miałem tyle szczęścia w zasięgu ręki, ale moje głupota władowała mnie w same problemy. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wielki ból sprawiałem mojej ukochanej, a ona wciąż go znosiła.
Hejka. Ide ogladać gale. Hurraaa. Komu kibicujecie? Matko, ale emocje... Zaraz zniose jajko...Bednarek ma szansę? Okaże się już niebawem. Ale narazie piszcie co sądzicie o tym ^. Kocham Was :**
fajny *.* jestem strasznie ciekawa jak potoczy się akcja w późniejszych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i weny życzę :*
Ania :*
DZIĘKI WIELKIE I RÓWNIEZ POZDRAWIAM. :**
UsuńBoskie!
OdpowiedzUsuń♥
UsuńCudowne *,* Gali nie będę komentować...
OdpowiedzUsuńDZIEKUJE KOCHANIE.
UsuńMASZ RACJE ZOSTAWMY KOMENTOWANIE INNYM...