wtorek, 6 maja 2014

Louis część 5

Czuła się okropnie. Jeszcze bardziej ją upokarzali, chociaż myślała, że gorzej się nie da.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziała próbując zrzucić z uda rękę Scotta, ale on był przecież silniejszy.
- Nie bój się. - wyszeptał wciąż trzymając ją.

Widział to przez okno z drugiego piętra. Zbiegł szybko z niego i popchał drzwi wejściowe. Biegł ile sił w nogach, ale będąc kilka metrów zwolnił. Szedł jak na wojnę. Był zły.
- O i jest Louis. - zaśmiał się Marley.
- Może ty się nią zajmiesz. - powiedziała Meg. Lou odepchnął Scotta od wystraszonej dziewczyny i z impetem uderzył go. Jego pięść wywołała krwawienie z nosa blondyna.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknął zdziwiony.
- Wynoście się stąd. Jesteście żałośni. - powiedział Louis stojąc między paczką swoich przyjaciół, a dziewczyną z sąsiedztwa.
- Louis, powaliło Cię? - zaśmiała się niedowierzanie Meg.
- Byłem teki głupi, że byłem taki jak wy. - powiedział patrząc na nich z nienawiścią.
- Dla niej? Tej szmaty ? - zapytał Marley. O dziwo dotychczas siedząca na murku wystraszona TI, zeskoczyła z niego. Wyminęła Tomlinsona i podeszła do bruneta, który ją obraził. Wyładowała na nim swój gniew uderzając jego policzek z otwartej ręki.
- Nigdy więcej. Ani ty, ani wy. - była taka pewna siebie. Nareszcie.
- Zostaw ich. - usłyszała Louisa, który złapał jej drżącą dłoń. Ciągnął ją w stronę swojego auta.
- Zawiozę Cię do domu, ok ? - zapytał. Pokiwała tylko głową i weszła do samochodu.
- Postawiłaś się im, jestem dumny . - zaśmiał się.
- Ja z Ciebie też. Ale dlaczego to zrobiłeś. ? - zapytała podczas drogi do domu.
- Każdy by to zrobił na moim miejscu. Meg i reszta to buraki, a ja Ci obiecuję, że nie masz się czego bać. - powiedział wpatrzony w ulicę.
- Dziękuję. Tylko, że straciłeś przyjaciół. - stwierdziła bawiąc się palcami.
- Nie żałuje. - skręcił w ulicę, gdzie tylko oni mieszkami z wszystkich uczniów w szkole.
Chwilę po tym byli już pod domem, gdzie Ti podziękowała mu za pomoc i podwózkę, po czym poszła do domu machając mu.

Dzień 12.

Czekał na nią  przed domem. Chciał z nią jechać do szkoły, bo wiedział, że jego dawni przyjaciele nie dadzą jej spokoju, gdy będzie sama. Zauważył ją idącą przez podwórko, a gdy wyszła na ulice podjechał wozem.
- Cześć. - powiedział zatrzymując się obok niej.
- Cześć Louis. - uśmiechnęła się.
- Wsiadaj. - machnął głową podnosząc kącik ust ku górze.
Dziewczyna szybko przebiegła wokoło samochodu i wsiadła obok niego, po czym pojechali do szkoły. Tam niczego nie da się ukryć, więc już po pierwszej lekcji wszyscy mówili o tym, że oni przyjechali razem. Pod koniec zajęć na ostatniej lekcji oboje mieli geografię, gdzie nauczyciel przydzielał uczniów w pary do projektu na piętek. Mała plakat na temat środowiska. Gdy połowa osób obmawiało już plan, reszta jeszcze była do siebie przydzielana.
- Panie Profesorze. - podniósł dłoń do góry Louis. - Ja będę z Ti. - powiedział patrząc na siedzącą w pierwszej ławce śliczną dziewczynę w kremowej bluzeczce. Nie umknęło nikomu na uwadze, że TI staje się inna. Jest coraz piękniejsza. Była taka zawsze, ale nie widocznie.
- Oczywiście Louis. - zgodził się nauczyciel zapisując to w notatniku.
- A może ja nie chce. - powiedziała dziewczyna, gdy chłopak przysiadł się do niej.
- Żartujesz ? - zapytał zdziwiony na co ona się tylko zaśmiała. Nareszcie koniec lekcji, a oni znów wracali razem.
- Może dzisiaj u mnie a jutro u Ciebie, co ? - zapytał, na co ona się tylko uśmiechnęła i pokiwała głową. Drogę do domu poświęcili na marudzenie na ciemne chmury i sprawdzian z matematyki.
Wieczorem jak się umawiali, w domu Tomlinsonów rozbrzmiał dzwonek. Rodzice chłopaka siedzący w salonie przyglądali się synowi, który zbiegł po schodach i zatrzymując się przy drzwiach poprawił włosy tuż nad czołem.
- Cześć. - powiedział otwierając drzwi.
- Hej. - odpowiedziała dziewczyna, która w dłoniach trzymała mnóstwo gazet, brystoli. Zaprosił ją do środka, a ona przywitała się z jego rodzicami, przy czym przeprosiła za niemiłe zachowanie ostatnim razem, gdy trzasnęła drzwiami podczas ucieczki przed pytaniem Louisa. Poszli do niego. Rozłożyli materiały do projektu po czym skupiając się na nim zajęli się jego przygotowaniem. Zbliżała się już 22, a oni nadal pracowali, przy herbacie i ciasteczkach jego mamy.
- Jestem taki zmęczony. - powiedział siadając na łóżku. Przyglądał się jej. Stała i ilustrowała z góry ich pracę. Ręce trzymała na biodrach, które okrywał kremowy materiał sukienki, na ramionach brąz włosy układały się w loczki.
- Ja też. - stwierdziła odwracając się do niego tyłem i chodząc wokoło plakatu leżącego na ziemi. Poczuła dłonie na biodrach. W porównaniu do dłoni Scotta, był to przyjemny dotyk. Pociągnął ją do siebie, przez co usiadła na jego kolanach.
- Przepraszam. - powiedział biorąca jej dłoń w swoją. - Zachowałem się jak świnia. Wtedy, gdy powiedziałaś, że jesteś dla mnie śmieciem, nikim.. TI, to ja nim jestem, że pozwoliłem Ci na tyle bólu i cierpienia. Przepraszam. - wyszeptał całując jej dłoń kilka razy. Płakała. Była taka wrażliwa, więc miała prawo. - Wybaczysz mi to kiedyś ? - zapytał spoglądając jej w oczy.
- Yhym. - zamruczała i mimo łez uśmiechnęła się. Pożegnali się, gdy odprowadził ją do drzwi jej domu. Oboje zadowoleni.

Dzień 13.

W szkole spędzili ze sobą każdą przerwę, a TI dostała małą niespodziankę, gdy otworzyła piórnik podczas osobnej lekcji. Kwiatuszek z papieru. Byłby identyczny. Różniły się napisami. Poprzedni prosił o uśmiech, a ten mówi, że tęskni. Dzisiaj nie wrócili razem, bo TI mając mniej niż on lekcji pojechała razem z mamą na zakupy. Wieczorem czekała jednak na niego. Nie zostało im dużo pracy. Przyszedł. Przyniósł jej pudełeczko ciasteczek jego mamy. Oboje poszli do jej pokoju, gdzie rozpoczęli prace wykończeniowe. Nie przypuszczali, że dadzą radę w 30 minut dokończyć
swoje dzieło.
- Tęskniłeś ? - zapytała dziewczyna, gdy zbierali papierki z podłogi. Nie słyszała odpowiedzi, więc spojrzała na niego.
- Pewnie, że tak. - uśmiechnął się wrzucając papierki do śmietniczka, który ona trzymała.
Pomiędzy nimi zapadła cisza. Louis jakby nabrał pewności. Zawsze był przy niej taki nieśmiały, bał się znów być powodem jej cierpienia. Dotknął jej policzka, który zaczerwienił się. Pocałował ją. Upuściła śmietniczek delikatnie kładąc dłonie na jego tylnej części głowy. Przytulił ją do siebie i wiedział, do czego to wszystko doprowadziło. Stała się dla niego najważniejsza. Spojrzała mu w oczy po czym dostała krótkiego całusa w czoło.
- Czy to znaczy, że .. - zacięła się nieśmiało.
- Tak, jesteś teraz moja. - uśmiechnął się. Spędzili ze sobą resztę wieczoru. Siedzieli na sofie u niej w pokoju i rozmawiali. Doprowadzał ją do łez ze śmiechu. Przytulał ją.

Dzień 14.

Trzymała kurczowo jego dłoni, gdy szli po szkolnym korytarzu, a oczy uczniów wkręcały ją aż do podłogi.
Mieli dzisiaj skrócone lekcję, z powodu konferencji. Dzisiaj też dostali najlepsze oceny w klasie za projekt, co uczcili puszką pepsi i kanapkami z serem na długiej przerwie. Wychodząc ze szkoły przytulił ją do siebie na oczach wszystkich. Wiedział, że się krępuje. Pocałował jej czoło, co tak bardzo lubił robić, bo wydawało mu się, że przez to ona czuje się bezpiecznie. Miał rację. Podeszli do auta i wyjechali jego wozem z parkingu, żegnając szkołę w idealnych humorach.
- Zabieram Cię na wycieczkę. - stwierdził skręcając w inną drogę niż zazwyczaj w tą, która wiodła do ich domów.
- Gdzie? - zapytała ciekawa kładąc głowę na oparcie i obracając ją ku niemu.
- To ważne dla mnie miejsce. Tylko tyle powiem. - powiedział włączając się do ruchu na autostradzie.
Jechali poza miasto. Była taka ciekawa, ale uszanowała niespodziankę. Gdy po dwóch godzinach jazdy pełnej wspólnego śmiechu i śpiewania dojechali na miejsce ona była zachwycona. Nie czekała na nic tylko wyszła z samochodu schodząc po skałach, aż jej trampki dotknęły pisaku.
- Podoba Ci się? - zapytał Lou podchodząc do niej.
- Tu jest tak ślicznie. - była taka rozpromieniona. Zauważyła w dłoni Louisa koszyczek. Złapał w druga dłoń jej splatając ich palce.
- Tutaj będzie idealnie. - powiedział i rozłożył koc.


_____________________________________________________________________
ZAPRASZAM DO ODSZUKANIA MNIE POD TYM LINKIEM 
https://twitter.com/DirtySoundPL LUB PO PROSTU NA PRYWATNYM FB: https://www.facebook.com/klaudia.mazur.7731 
Możecie mnie zapraszać do grona znajomych, będzie mi bardzo bardzo miło :) Napiszcie tylko w wiadomości, że jesteście czytelnikami "I AM DIRECTIONER" :) 
Chciałabym mieć z Wami dobry kontakt, porozmawiać czasami <3 Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba się ze mną skontaktuję. Czeka na nią niespodzianka !! Pozdrawiam ciepło i do następnego ♥

5 komentarzy:

  1. Awwwwww *.* Lou jest taki kochany, uwielbiam go <3
    Jest idealny, świetnie piszesz, naprawdę masz wielki talent :*
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... takie słodkie że się popłakałam ... ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Bohaterski Louis :) bardzo fajna część,czekam na kolejną :* weny :*

    OdpowiedzUsuń