czwartek, 17 kwietnia 2014

Harry cz. 5 ostatnia

część 4

- A pamiętasz jak spalił mojego kurczaka? - zapytała mama opadając na brązową
skórę sofy.
- Tak, pamiętam. Czuć było spalenizną jeszcze kilka dni. A zamiast kurczaka zjedliśmy kanapki z serem i szynką. Mimo to, to była jedna z najlepszych kolacji z moim życiu. - odpowiedziałam stojąc nieruchomo i wpatrując się w ogród mojej mamy, który otulały promienie słońca. Lekki wiatr poruszał białym materiałem firan, pozwalając mi też oddychać świeżym powietrzem.
- Był taki odpowiedzialny, rozsądny i opiekuńczy. Nic nie można mu było zarzucić. - stwierdziła mama, na co się lekko zaśmiałam i odwróciłam przodem do niej.
- Wiesz co jest w tym najlepsze ? - zapytałam ją, jednak nie czekałam na jej odpowiedź. - Że wciąż taki jest. - uśmiechnęłam się i wróciłam do poprzedniej pozycji. Wiedziałam, że się uśmiechnęła na moje słowa.
- Tęsknisz za nim, ale za dwa miesiące znów się zobaczycie. - rzekła starając się mnie podnieść na duchu.
- Na dwa dni. - powiedziałam dołując się, że mój najlepszy przyjaciel wyjechała na trasę koncertową na kilka miesięcy, zostawiając mnie tylko z mamą.
- Dobre i to. Choć pójdziemy zrobić herbatę. Ciasteczka już chyba gotowe. - stwierdziła idąc do kuchni, a ja smętną postura podążyłam za nią.
- Jakie pachnące. - powiedziałam wdychając idealną woń ciasteczek cytrynowych.
- Harry dzwonił ostatnio do mnie. - rzekła kładąc czajnik na kuchenkę.
- Po co ? - zapytałam zabierając się za wyjmowanie ciastek z piekarnika.
- Mówił, że nie odbierasz telefonów, mało kiedy odpisujesz na smsy. A ty twierdzisz, że tęsknisz za nim. O co chodzi, TI ? - zapytała przekładając ciasteczka na talerzyk.
- O nic. Na prawdę wszystko gra. - powiedziałam.
- No chyba jedna nie bardzo. Mów szybko. - stwierdziła siadając obok mnie.
- Sama nie wiem. Tęsknie za nim jak wariatka. - posmutniałam.
- Ale dlaczego z nim nie rozmawiasz? - zapytała.
- Jestem najszczęśliwsza na świecie, gdy słyszę jego głos, ale po 20 minutach to się kończy i do następnego razu jest mi przykro. Czasami opowiada mi o tym, że spotyka masę wspaniałych fanek albo o tym jak wspaniale jest w danym miejscu. Boje się kolejnej rozmowy, że powie coś co mnie zaboli. - stwierdziłam.
- Ale co może powiedzieć ? - zapytała patrząc zdezorientowana.
- Że się zakochał. - wyszeptałam.

To już 1020 dzień od mojej ucieczki z domu. Minęło 1020 dni, gdy pierwszy raz go spotkałam i spojrzałam mu w oczy. Ale dzisiaj jet też 83 dzień bez niego. Cholerne 3 miesiące bez jego obecności.
Odznaczyłam w kalendarzu kolejny dzień czerwoną kreską i usłyszałam wołanie mojego imienia. Zeszłam na dół, gdzie mama siedziała w salonie.
- Coś do Ciebie. - stwierdziła podając mi pastelową żółtą kopertę. Odebrałam od niej list i opadłam na kanapę.
- Nie ma nadawcy. - zauważyłam.
- A i jeszcze to. - uśmiechnęła się mama wskazując na ogromny bukiet kolorowych lilii w wazonie na komodzie za mną. Zerwałam się z miejsca i podeszłam do kwiatów. Były takie piękne. Harry ma gest. Właśnie! Przecież przesłał też list. Szybko otworzyłam kopertę i wyjęłam kartkę.
'' Tak bardzo tęsknie. Za każdą twoją częścią osobo i razem. Mimo, że długo nie rozmawialiśmy, bo mnie odrzucasz nie ma Ci za złe.
Wręcz dziękuje Ci za to. Dziwnie to zabrzmiało? Chyba tak. Mam na myśli to, że dzięki temu zdałem sobie sprawę jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Mając przy sobie największe szczęści e jakim jesteś Ty, byłem zbyt ślepy żeby to dostrzec. Teraz jesteś około 7 200 km ode mnie i wariuje. Nie daje rady. Codziennie jak kładę się spać i mam nadzieję, że jak rano się obudzę to jak zawsze wpadniesz z hukiem do mojego domu i z lodówki wygrzebiesz mleko. Zrobisz sobie kakao rozlewając na blat kilka kropel, które potem muszę zetrzeć.Mam nadzieję, że wieczorem pójdziemy jak zawsze na spacer albo zostaniemy u mnie i obejrzymy film. Jednak budzę się i nawet nie ma Cię blisko. Od 13 dni zastanawiałem się co mam zrobić. Wiesz, wymyśliłem. Zajrzyj do koperty. Do zobaczenia za 3 dni słonko. Twój Hazz. "
Jak to 3 dni? Odłożyłam list na komodę i zobaczyłam, że w kopercie znajduje się coś jeszcze.
- Mamo. Czy stanie się coś, jeżeli odpuszczę sobie ostatnie trzy tygodnie szkoły i wyjadę na dwa i pół miesiąca ? - zapytałam.
- Co ty mówisz? - wstrząśnięta kobieta podeszła do mnie, a ja podałam jej list.
- Przeczytaj. - stwierdziłam. Kobieta nie pewnie, ale przeczytała wiadomość od Harrego.
- To jest takie piękne. - rzekła odkładając kartkę.
- Dał mi bilet. Rozumiesz? Dał mi bilet do Miami. Ona tam jest i za 2 dni mam lot. - powiedziałam opierając się plecami o mebel.
- Leć się pakować, ja zadzwonię do szkoły i wyjaśnię wszystko. - powiedziała.
- Serio ? - zapytała z niedowierzaniem.
- No idź. Ty i on jeszcze tego nie wiecie, ale kochacie się. - stwierdziła.
- Co ? Nie. - zaśmiałam się i poszłam na górę.W sypialni mamy znalazłam granatową walizkę, w którą wrzucałam kolorowe ubrania i kosmetyczkę wypełnioną po brzegi. Zadowolona z takiej niespodzianki tańcząc do ulubionej muzyki, która rozbrzmiała na cały regulator nie mogłam uwierzyć. Za te kilkadziesiąt godzin znów przytulę się do mojego Harrego. To niesamowite jakim jest człowiekiem, mimo kariery, sławy, milionów fanek i pieniędzy. Spokojne wieczory przed telewizorem w podartych kapciach z kubkiem soku i miską żelków to jego ulubione zajęcie, mimo jego możliwości. W ten sposób spędziłam dzień, na świętowaniu w samotności w czterech ścianach. Pobudka była bardzo męcząca, a magia wczorajszej radości, gdy o 6 30 byłam już na nogach, by przygotować się do szkoły. Tak też postanowiłam zająć się przez ten czas, który mi został w domu. W szkole chciałam pochwalić się nowiną, ale jednak zachowałam to dla siebie. Wieczór spędziłam z koleżanką w kinie, ale nie zbyt skupiłam się na tej czynności. W głowie miałam tylko lot do Hazzy. Kolejny dzień i świadomość, że po szkole mama odwiezie mnie na lotnisko. Najpiękniejsze uczucie jak do tej pory. Cały dzień nie byłam w stanie się skoncentrować na nauce, ale w końcu już tak blisko do końca roku, że jedna jedynka w tę czy wewte, co za różnica? Dla mnie absolutnie żadna. Jednak dla mamy nie była taka mała, jednak zrozumiała, że to co się wydarzy za kilka godzin jest ważniejsze dla mnie niż jakaś tam karta pracy z biologii. Nareszcie upragniony moment i szybkie pakowanie ostatnich rzeczy podręcznych. Cała drogę na lotnisko mama przeznaczyła na litanię o bezpieczeństwie, grzecznym zachowywaniu się i ostrożności w każdej możliwej sytuacji. Miałam dosyć po kilku minutach, ale ze sztucznym uśmiechem wysłuchałam wygłaszanych rad. To ukłucie z żołądku na widok długiego budynku z parkingiem dla setki aut, busów i autobusów. Tłum ludzi, krzyki, dźwięk walizek, rozmów, pożegnań i powitań, a w tle miły głos oznajmujący loty. I ja. Ciągnąca mała walizkę, trzymająca w dłoni bilet do mojego szczęścia. Sądziłam, że dłużej zajmie mi odszukanie wszystkiego co muszę załatwić przed lotem, ale poszło szybko i sprawnie. Nawet nie wiem jakim cudem już wchodzę do samolotu, skoro mam w głowie jeszcze głos mamy mówiący, abym trzymała się blisko Harrego. O jest! - pomyślałam, widząc numerek mojego siedzenia. Przypisano mi młodą dziewczynę do towarzystwa, a co najlepsze, to directioners. Na widok jej naszyjnika uśmiechnęłam się, a ona widząc to odesłała mi swój delikatny uśmiech. Zasnęłam. 
- Ej, obudź się. TI! - poczułam lekkie kołysanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tę samą dziewczynę z naszyjnikiem. 
- Skąd wiesz jak mam na imię.? - zapytałam zdziwiona rozciągając ręce. 
- Zanim wsiedliśmy do samolotu to widziałam zdjęcie Harrego z toba. Podpisał, że przylatujesz do niego. - powiedziała. 
- Czy my lądujemy ? - zapytałam. 
- Tak, za kilka minut będziemy na miejscu. - stwierdziła. 
- Jesteś.. - zaczęłam wskazując na naszyjnik. 
- Tak. - uśmiechnęła się. 
- Trzymaj. - z ręki zdjęłam małą bransoletkę, którą kiedyś razem z Harrym i Niallem zrobiłam z totalnych nudów. 
- Na serio ? - bezcenna mina dziewczyny. Tylko się uśmiechnęłam i zapięłam jej ją. 
- Idealnie. - zaśmiałam się.
- TI? - zaczęła. 
- Tak? - zapytałam. 
- Obiecaj, że zajmiesz się sercem Harrego najlepiej jak potrafisz i że o niego zadbasz i będziesz kochać z całego serca. - powiedziałam łapiąc moją dłoń. Spojrzałam na nią zdezorientowana, ale jej oczy były tak przekonujące.
- Obiecuję. 
Przeciskając się przez tłum czekający na bagaż zauważyłam moją granatową walizkę oznaczoną niebieską i czerwoną wstążką na rączce. Pewien Pan z impetem ją podniósł, gdy nie za bardzo sobie poradziłam. Podziękowałam i ciągnąc ją poszłam w stronę wyjścia. Ogromny budynek z białym wystrojem. Zobaczyłam go w tłumie piszczących fanek, którym podpisywał autografy. Patrzyłam jak z uśmiechem pozuje do zdjęć i udziela odpowiedzi na pytania. Gapiłam się jakby nic nie istniało prócz niego. Po około 4 minutach odruchowo zerknął w moją stronę, po czym wrócił do poprzednich czynności. Jednak szybko odzyskał świadomość z kim wymienił spojrzenia. Oddał długopis dziewczynie i przepchnął się przez gromadę osób, w czym pomógł mu ochroniarz i kobieta z obsługi lotniska. Dzieliło nas może 60 metrów, a ludzie przechodzili tam i tu, zasłaniając nas czasami. Stałam tam jak kołek, nie mogąc nic zrobić poza uśmiechem. Widziałam jak podchodzi, truchta, biegnie. Upuszczam rączkę walizki, która upada z hukiem na kafelki, a ja ląduję w ramionach chłopaka, który podnosi mnie i okręca wokoło siebie. 
- Nareszcie. - mówi odstawiając mnie na ziemię, ale nadal przytulając. 
- Tęskniłam za tym. - powiedziałam podnosząc głowę do góry by zobaczyć jego oczy. Płacze. 
- Myślałem, że nie przyjedziesz. - stwierdził pociągając nosem. 
- Nie płacz. - przytuliłam go do siebie. - Twój list, ja... j-ja. - oderwałam się od niego. 
- Co ty ? - zapytał kładąc dłonie na moje plecy. 
- Harry ja chyba się zakochałam w Tobie. - powiedziałam bez zastanowienia. 
- Jesteś pewna? - zapytał. Szczerze to teraz ani troszkę. - Bo ja w Tobie chyba nie, ale raczej na pewno. - powiedział głaskając moje policzka dłońmi. 
- Co ? - nie byłam zaskoczona. 
- Jak zabrakło Cię w moim dniu wiedziałem, że nie jesteś tylko moją przyjaciółką. Zakochałem się i zamierzam o Ciebie walczyć. Chyba, ze dobrowolnie oddasz mi swoje serce. - uśmiechnął się przyciskając mnie do siebie.
- Oddaje Ci je sama, a w zamian oddawaj swoje. - stwierdziłam i pocałowałam go na oczach tysiąca ludzi. 



To znów ja! Pamiętacie mnie ? Tak długo mnie nie było. Nie mam głowy do imaginów teraz. Nie straciłam pomysłów, bo mam je, ale nie mam jakoś czasu, chęci do napisania ich. Ale na rozpoczęcie długiego wolnego mam dla Was to ..w sumie nie wiem co to..:D Teraz od 31 marca mam praktyki w b. podróży i zaproponowałam organizację obozu dla fandomów, ale muszę podać kilka przykładów organizacji czasu. Pytam się Was. Directioners, co chciałybyście robić na takim obozie? <Czas letni, 3-4 dni. > pozdrowionka. 

Pamiętajcie o komentarzach. Czy to Was tak dużo kosztuje ? 

ZAPRASZAM DO ODSZUKANIA MNIE POD TYM LINKIEM 
Możecie mnie zapraszać do grona znajomych, będzie mi bardzo bardzo miło :) Napiszcie tylko w wiadomości, że jesteście czytelnikami "I AM DIRECTIONER" :) 
Chciałabym mieć z Wami dobry kontakt, porozmawiać czasami <3 Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba się ze mną skontaktuję. Czeka na nią niespodzianka !! Pozdrawiam ciepło i do następnego ♥

8 komentarzy:

  1. Świetne zakończenie :D a co do tego co chciały byśmy robić na obozie.. Hmmmm... Jakieś karaoke Z oiosenkiam chłopców,jakiś seans filmowy na tą chcile tyle mi przyszło do głowy :p czekam na koleją twórczość :) A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały! <33

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne ;D

    zapraszam do mnie majkka72.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bożee ! *o* Genialny ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealne zakończenie <333333333333

    OdpowiedzUsuń