środa, 11 września 2013

HARRY #20

h
Od tygodnia chodzimy do szkoły, a ja już mam jej dość. Czy nauczyciele nie mogą pojąć, że my, uczniowie tez mamy własne życie, które nie opiera se tylko na nauce, zadaniach i notatkach. Prawie 8 godzin dziennie przesiadujemy w szkole, to jeszcze dostajemy milion zadań domowych, które zabierają nam resztę godzin. Cholerna rutyna. Własnie z wielką chęcią zasiadłam w trzeciej ławce pod ścianą, w klasie biologicznej. Akurat dziewczyna, która towarzyszyła mi w czasie biologii, przeprowadziła się, a ja zostałam sama. Jednak przede mną siedzieli moi przyjaciele. Harry i Alan. Moi najwierniejsi i najlepsi przyjaciele, od czasów przedszkola. Zajęta tworzeniem arcydzieł na ostatnej stronie w zeszycie, nie zbyt kontaktowałam z otoczeniem, a już na pewno
nie słuchałam wykładów nauczyciela o ewolucji człowieka. W pewnej chwili usłyszałam swoje imię, więc automatycznie podskoczyłam. Z dłoni wypadł mi ołówek, który był naznaczony moją szczęką, gdy rozmiślałam jaką odpowiedz wpisac na testach, by zystać przynajmniej dostateczny. Nie jestem leniem czy nieukiem, ale moja nauka odraniczona jest do ocen dostatecznych, dobrych. T: Tak, Panie Prosesorze.? Pan Rich był średniego wieku, wysokim, nawet przystojnym mężczyzną, którego zawsze trzymały się żarty, ale nie zawsze zrozumiałe, bądź smieszne. PR: Masz chyba powodzenie u Harrego, bo całą lekcję się w Ciebie wpatruje. Jak mowiłam, nie zawsze żarty Richa są trafne. Ja zdezoriętowana spojrzałam na Hazze, który oblał się rumieńcem, a całą tę sytuację udekorował glośny śmiech ludzi z klasy. Harry to mój najlepszy kumpel, który jest dla mnie jak brat. Powierzyć mogę mu największe sekrety. Dzielę się z Nim nowinkami z mojego życiorysu, opowiadam o cichych milostakach. T: To mój przyjaciel, przeciez Pan wie. Slowa Richa były lekkim szokiem dla mnie, bo myślalam, że jest świadom mojej przyjaźni z Harrym. Nie raz mówił na mnie, Harrego i Alana, przyjaciółmi na zabój. Dzięki nastała niezmiernie wyczekiwana przez wszystkich przerwa, przez co sala biologiczna opustoszała. Wsadziłam ksiązki do małego plecaczka i poganałam w strone szkolnego sklepiku, gdzie miałam zamiar zakupić sok bananowy. Mój ulubiony. Po szybkim spacerze przez korytarz, przeciskając sie przez tłum innych uczniów, dotarłam do sklepiku. Kupiłam napój i usiadłam przy stoliku na korytarzu, gdzie pisząc smsy ze znajomą popijalam soczek. A: HEJ!T: Alan, siadaj. Gdzie Hazz? A: No właśnie o to samo chciałem zapytać. Dziwny jakiś dzisiaj, nie? Aby tradycji stało się zadość, mój blond przyjaciel zabrał mój przysmak i wypił duszkiem.T: Chciałam to dokończyć.Odwróciłam głowę do tyłu i zobaczylam jak lokowaty podaje mi butelkę soczku, a w dloni trzyma jeszcze dwie, z czgo jedna wylądowała w dłoniach Alana, a druga zatrzymał dla siebie. Podziękowałam chłopakowi i skinełam na krzesełko obok, aby usiadł.


T: Harry, co z Tobą?
H: Nic, a co ma być? 
T:Dziwnie się zachowujesz. Jest 7 lekcja, a ty dopiero teraz się odezwałeś. 
H: Tak wyszło. 
T: Tak wyszlo? Harry.. 
Już chciałam dać mu niezła litanie, ale on mnie poprostu olał, wstał i odszedł gdzies w strone pracowni technicznej, gdzie mieliśmy odbyć teraz lekcje. 
A: Może pogadam z nim? 
T: Nie. Boli mnie jego zachowanie, ale nie musisz, serio. Idziemy,.
Zaproponowałam, bo właśnie zadzwonił dzwonek sygnalizujący kolejną, na szczęście ostatnią godzinę w szkole, a z racji tego, ze dzisiaj mój ukochany dzień, czyli piątek, to za godzinke będę juz w domku. 
Zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do sali. Zawsze Alan siedzi z Mattem, a ja z Stylesem, ponieważ moje zdolności techniczno - arytstyczne leżą i kwiczą. Harry mi pomaga, doradza, tlumaczy tego czego nie umiem. Jednak dzisiaj w drugiej ławce czekając na przyjaciele, widziałam tylko jego postać przechodząca obok ,,naszej'' ławki i zmierzającą ku ławce gdzie siedziała Jess. Wszyscy wiemy doskonale, że Harry ma powodzenie u dziewczyn, ale to co ma do niego Jess, przekracza wszelkie granice. Nie jestem zazdrosna! Jednka irytuje mnie ten fakt, że mnie olał i poszedł do wysokiej blond dziewczyny, a mnie zostawił na pastwę losu. Zerknełam na Alana, siedzącego za mną, a on uniósł ramiona do góry i powrócił do zapisywania tematu z tablicy. Wlepiłam wzrok w parę siedzącą w drugim rzędzie na końcu, jednak naszedł mnie odruch wymiotny, więc odwróciłam się i zajęłam się lekcją. Po chwili nauczyciel wyjaśnił nam dzisiejsze zadanie, a mnie ogarneło przerażenie. Jak niby mam zbudować domek dla ptaszków? Ja? Sama? Bez pomocy Harrego? Nie realne. Jednak postanowiłam nie poddawac się i dać z siebie wszystko. Deska tu. Śrubka tam. Stuk puk i gotowe. Moja pierwsza myśl, po zobaczeniu mojego dzieła? Wsytd to pokazywac na forum klasy. 

4 komentarze: