piątek, 27 września 2013

HARRY #20 IV

Cz. 3

Weszłam do pokoju i usiadłam na rogu łózka. Schowałam twarz w dlonie. Źródełko znów odnalało swoją drogę, a łezki tworzyły na policzkach rózne krzywe ścieżki. 

-Halo?- zapytałam, gdy po pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk komórki. Był to Alan, który poprosił mnie o spotkanie jutro i pomocy z zakupami. Alan czasami zachowuje się jak przyjaciółka a nie przyjaciel. 
~
- Ciesze sie, że już jestes. - uśmiechnął się Alan, gdy na przywitanie pocałowałam go w policzek. 
-Idziemy? - zapytałam, ciągnąc go za rękaw bluzy do budynku, gdzie zgodnie z planami miało czekać na nas zakópowe szaleństwo. 

- P-p-poczekaj. - wyrwała mi sie z lekkiego uścisku i poprawił naciągnięty rekaw. 
- Co jest?- zapytałam.
- Nie chcę cię okłamywać. Nie chodzi tu o zakupy. - jego mina była wystraszona. 
- Jak nie zakupy to może kino? - zapytałam nakrecona, bo chciałam porobic coś dzisiaj ciekawego i usunąc z pamięci Harrego. 
- {TI} pomysł zaproszenia cię tu nie jest mój. - powiedział i nagle, jak za pomocą zaklecia zza moich pleców wyłonił sie Styles. 
- Dajcie mi spokój. - krzyknełam na nich oboje i już chciałam odejść, a raczej odbiec w strone najblizszego autobusu, jednak Harry był szybszy i złapał moją dłoń. 
- Prosze. - błagalnym wzrokiem przebijał mnie na wylot- Możemy pogadac? - zapytał.
- Przepraszam śpiesze się. 
~
- Panno {TN}. Czy zamierza Pani uczestniczyć w lekcji? - głos nauczyciela, który uformował zdanie tylko dla mnie, dało mi do zrozumienia, że moje zachowanie i całkowita nie uwaga przykuło jego uwagę. Nie interesowało mnie nic. Nie miałam siły. Głowa płoneła, a mięsnie w całym ciele jakby poprostu znikły. 
Dłonie spoczywały na blacie ławki, która była zajeta tylko prze ze mnie. Głowa powoli opadała w dół, tak samo jak powieki. 
- Panno {TN}! - Kolejna porcja głosu nauczyciela. Ale jakby w oddali, gdzieś naprawde daleko. 
-Prosze iśc do dyrektora-ora, natychmiast-ast-ast! - Wstałam, ale bez silne ciało nawet nie potrafiło wykonać ruchu. Potykałam sie o włsane nogi, ale chyba niezauważalnie, gdyż w odchłanii w mojej głowie wciąż słyszałam cichy i kilkakrotnie powtarzalny głos nauczyciela, trujacego o jakiś wzorach matematycznych. Ciemno.!
*Oczami Harrego*
{TI} nigdy nie podpadala nauczycielom, a teraz odstawia takie szopki? Co ona kombinuje? 
Zaraz, przeciez ona ledwo stoi na nogach. 
- Panie profesorze. - Na moje zawołanie matemetyk odwrócił się od tablicy i spojrzał na mnie zza wielkich szkieł w czarnej oprawce. Wskazałem na ,,Panne {TI}'' , a wraz z nauczycielem, kazda para oczu w klasie powędrowała za chwiejnymi sladami mojej..znajomej?przyjaciółki? Sam nie wiem..

Dziewczyna podparła się rękę o pierwszą ławkę srodkowego rzędu, która aktualnie świeciła pustkami. Druga jej dłoń powędrowała na jej czoło. 
- {TI} wszystko dobrze?- matematyk zadał jej pytanie, ale ona nawet nie drgneła. 
Wstałem i przechodząc pomiędzy ławkami zmierzałem ku dziewczynie, a ta osuneła się na podłoge. Podbiegłem do niej. Miała zamknięte oczy i lekko uchylone usta. 
- {TI}! 
~
Moja głowa! 
Otworzyłam leciutko oczy i ujrzałam znany mi już doskonale gabinet szkolnej pielęgniarki, która była siostra mojego taty. Zawsze szczególnie dbała o mnie jako ucznia tej placówki. Wiedziała dobrze, że jestem podatna na choroby. 
- O słoneczko. Obudziłas się. - uśmiech wkradł mi się na twarz, gdy zobaczyłam uradowaną ciocie w białym fartuchu. 
- Co sie stalo? - zapytałam i wspiełam sie do pozycji siedzącej. 
- Straciłaś przytomność na lekcji, dlatego tu jestes.- kobieta usiadla obok mnie. - TI pamiętaj. Musisz dbać o siebie bardziej niż wszyscy. 

-Wiem. Jak się tu znalazłam?- zapytałam.
- Harry cię przyniusł. 
~
-Cześć. Przyszedłem dać ci zeszyty. - zza drzwi wyłoniła się lokowata głowa Harrego, który pierwszy raz od dłuższego czasu wypowiedział do mnie kilka słów na raz. 
Od tygodnia leze w łóżku w goraczką, zapaleniem płuc, bólami mięśni. Harry przyniósł mi zadanie, bo Alan jest na wycieczce, a Harry przez złe oceny nie mógł w niej uczestyniczyć. Pogorszył się w nauce od naszej kłutni, ale nie czuje się przez to winna. Podobno ma małe szanse na zdanie do następnej klasy. Prze te 3 miesiące naszych napiętych kontaków duzo się zmieniło, ablo moze nie tak dużo. Choruje coraz częściej. Wiem. Znam przyczynę. Mój organizm jest akatowany na wszystkie sposoby, a ja już nie mam sił aby się bronić. 
- Cześć Harry. Proszę wejdź. - zachęciłam chłopaka do usiadnięcia na łózku, gdzie przeleze jeszcze długo lub to ostatnie chwile w nim. 
- Nauczyciele przekazują dla ciebie pozdrowienia, a klasa daje ci mały prezencik, na poprawe humoru. Z torby oprócz książek wyjął pluszaka ośmiesznej minie. 
- Podziękuj im. Harry musimy pogadać. - przysunełam sie do niego bliżej, miałam wrażenie, ze się poruszył, że odsunie się. Jednak nie. 
- Wiem. 
- Chciałam cię bardzo przeprosić. Za to, ze cię uderzyłam, za to, że krzyczałam. 
- Cicho już dziewczyno. - zaśmiał sie Harry i objął mnie. Mogłam wtulic się w niego. Poczułam jak całuje moją głowe i ściska mocniej. 
- Tęskniłam. - powiedziałam, nie odrywajac się od niego.

- Ja tez i to bardzo. Kocham cie najbardziej na świecie. 
- Wiesz, jesteśmy przyjaciółmi, musimy darzyć sie miłosćią. - zasmiałam się. 
- Nie to miałem na myśli. {TI}, pamiętasz jak kiedyś w przedszkolu przysięgalismy sobie dozgonna przyjaźń? 
Pokiwałam glową na znak, że się zgadzam i doskonale pamiętam tą chwilę. 
- Ona mi nie wystarcza. A jedyne co żałuje, to to, ze tak niedawno zraniłem cie, bo odrzuciłem ciebie i twoją miłość. Przepraszam. - Zacisnełam dlonie na jego bluzie, ale mój uścisk stawał się coraz bardziej lżejszy. 
*Oczami Harrego*
- TI? - zapytałem, gdy czulem jak w moich ramionach ciało dziewczyny staje sie bezwladne. Odsunąłem ja do siebie na kilka centymetrów, a jej twarz była blada. 
Oczy zamkniete. Usta rozchylone. Dłoń, która przed kilkoma miutami zaciskała moją bluze, teraz zwisa bezwładnie. Potrząsnąłem delikatnie dziewczyną. NIC? NIC!
- TI? Co ty wyprawiasz? - zmartwiłem się, gdy jej głowa leciutko osuneła sie do przodu, uniemozliwiając mi widok jej twarzy. 
Połorzyłem ją na łóżko. Jej ciało było coraz bardziej bladsze i zimniejsze. 

- Harry..- usłyszałem cichy szept za sobą. Wstałem z łózka i przy drzwiach zobaczyłem zaplakaną mame mojej przyjaciólki. - Była chora. Walczyła, ale śmierć była silniejsza. 

- CO?! - krzyknałem i upadłem obok ciała dziewczyny, która wyglądała jakby slodko spała. - Słoneczko, obudź się, prosze. To nie prawda, otwórz oczy i pokaz im, ze to nie prawda.- trzymałem ja za dłoń i całowałem w nią. Mimo mojego błagania, ona wciąż śpi do dnia dzisiejszego, chociaz mineło kilka dobrych lat. Ja i Alan zawsze będziemy pamiętać o nasszej małej siostrzyczce, która stała sie dla mnie słoneczkiem, ale teraz także aniołkiem. Snie o niej czasami. W tym snach jest zawsze uśmiechnięta i radosna, czyli taka jak pamiętam. 




WITAM! ;>

Zgodnie z obietnic, jak co weekend przyszedł czas na kolejna, a tym przypadku ostatnią część przygód Harrego. Kto przypuszczał, ze zakończy się śmiercią? 

Może macie jakies propozycje na kolejne imaginy? Albo macie może chęci na dedyki? Zapraszam serdecznie do przedstawienie swojch przemyśleń w komentarzach, za które z gory dziekuje. Wielkie dzieki również za 7000 wejściówek!!! Thank you ..:**


czwartek, 26 września 2013

INFORMACJE

hejka kochani. ;)
Już jutro wracam, więc szykuje się na kolejny rozdział. Jak myslicie.. Jakie przygody czekaja na bohaterów. ? Będzie coraz lepiej, a może coraz więcej problemów zatrzyma sielankę? Możecie sami wybrać.. ! Wolicie lagodne i szczęśliwie zakończenie losów naszych bohaterów? Czy jednak tragedia i cierpienie Harrego lub [TI]. ?
*************
jak tam w szkole ? Edukacja idzie z łatwością i przyjemnością.. ? Hahaha, pi co ja pytam. ;>

sobota, 21 września 2013

HARRY #20 III

Część 2



Cierpiałam. Wskutek tego łzy płytneły niczym wodospad. Były oznaką jak strasznie się czuje. Byly widzialnym bólem. Niewidzialnym natomiast były uczucia, które wzraz z łzami wydobywały się ze mnie. 

Nie potrafiłam patrzeć się na Harrego. Jego przeszywający wzrok, głęboki i nieregularny oddech, zasiśniete zęby ze złości. Odwróciłam się tyłem i podparłam jedną ręke na blacie, a drugą zakryłam usta, aby nie powiedziec czegoś czego będe żałować. I tak juz pośrednio to zrobiłam. Czy żałuje? Pewnie z czasem tak będzie, ale w tym momęcie nie. Usłyszałam dźwięk skukania butami o podłoge. Dźwięk się oddalał, a po chwili głośny huk zatrzaskujących się drzwi, Usiadłam na podłodze, opierając się plecami o szafki kuchenne, w których roiło się od przyżądów kuchennych i różnego rozaju narzedzie potrzebnych do przygotowania posiłku.
Przysunełam pod brode kolana, oparlam na nich głowę i owinełam rękami. Łzy wciaz płyneły. Nie chciały przestać. Poczułam nagłą potrzebe wstania i  udania się do mojego pokoju. Z trudem podniosłam się z zimnych paneli i podpierając się stołu, zmierzałam ku górze. Nigdy wcześniej nie bylo mi tak ciezko postawić kolejnych kroków. Moja głowa płoneła. Poczułam jak nogi robią się z waty, a obraz się zamazuje. 
.....Film się urawał. 
~*~
Otworzyałam oczy i co zobaczyłam zaskoczyło mnie. Wprawiło w zakłopotanie, szok, jednak po chwili kąciki ust uniosły się ku górze, a serce ogarneła fala radości i szczęścia. Piękna polana z mnóstwem kolorowych kwiatów, zielonych i bujnych koron drzew, w których ukryły się małe, ćwierkające pataszki. 
Harry? Tak to on. Stał tak blisko, a zarazem tak daleko. Chciałam iść, przytulić go. Jednak z każdym moim krokiem, jego postać oddalała sie. Zniknął. {TI}. Obudź sie. {TI}! {TI}!!!!
~*~
Otworzyłam leniwie oczy. Leżałam na jasnych panelach w kuchnii, z głową na kolanach Alana. Wyglądał na bardzo wystraszonego. 
- Zadzwonie po lekarza, co ? - zapytał zmartwiony. 
- Nie. To tylko lekkie zasłabnięcie. Jest już dobrze.- uśmiechnełam się i z pomocą przyjaciela usiadłam obok niego. 
- Widziałem Harrego jak wychodził stad. Był bardzo wkurzony. 
- Ty mnie nie zostawisz, prawda?
- {TI} oczywiście, że nie. Harry tez tego nie zrobi.
- Nie potrzebuje jego przyjaźni. Nie chce. 
-Nie gadaj bzdur. Jesteśmy przyjaciółmi od takiego.- wskazał dłonią, dan ziemią..może 110 cm. Tak. Juz tyle centymetrów upłyneło od nawiązania przyjaźni między naszą trójką. Teraz chłopcy mają prawie 180, a ja 170. 
- Byliśmy,Alan. Byliśmy. - Wyuliłam sie w bluze przyjaciela. Łzy już nawet nie ciekły. Nie miały już źródła. 
-Przestań gadać głupoty. 

- Uderzyłam go. Tak strasznie sie poczułam, gdy to zrobiłam. Nienawidze go, ale siebie jeszcze bardziej. 

- Mnie i Hazze tez czasem ponoszą emocje i tez się bijemy, ale potem jest wszystko wporządku.

- Ale miedzy mną a nim już nigdy nie będzie tak samo. On wie. Rozumiesz?

- Co wie?

- Alan. Ja go kocham, ale nie tak jak przyjaciela czy brata. 

-Powiedziałaś mu o tym?

- Wiedział już od dawna. Czytał pamiętnik. 

~*~

Z alanem przesiedziałam całe popołódnie, aż moi rodzice nie wrócili do domu. Mój opiekuńczy przyjaciel, stwierdził, ze nie powinnam być sama przez ten czas. Abym nie myslała o tej przykrej sytuacji zrobiliśmy sobie obiad, obejrzaliśmy komedie. Dużo rozmawialiśmy, ale nie o Stylesie. 

Gdy zbliżała się pózna godzina, poszłam wziąść kąpiel. Ciepła woda, mnóstwo piany. Tego potrzebuje. Napełniłam calą wanne woda i sięgnełam po płyn do kąpieli. Gdy biała wanna napełniała sie wodą, ja przygotowałam sie do kapieli. Zdjełam ubrania, pozostając w samej bieliźnie. Zmyłam lekki makijaż. Zakeciłam wodę, gdy stwierdziłam że jest już jej odpowiednia ilość. Zapatrzyłam się na wode. Stałam tak około 3 minuty. Mając wciąz przed oczami zdenerwowaną twarz Harrego, który zadał mi ból, a ja nie pozostałam mu dłużna. Podeszłam do biełej szafeczki, w której jest apteczka i wyjełam z niej rózne przedmioty, układając je na blacie. Jest! Mała przyjaciółka tych, którzy się poddają i nie potrafią walczyc. Przyjaciółka...moja.? 

Trzymałam ją w palcach, a w małym prostokąciku widziałam swoje odbicie. Ten strach w oczach. Nienawiść. Odłożyłam ja znów do apteczki i szybko wsadziłam pudełko na swoje miejsce.

~*~

Po kąpieli, ubrałam jakiś czarny dres i wychodząc z łazienki znów spojrzałam na szafkę. Nie, nie poddam się. !!



Witam was:) Myśle, że sie podobało i nie zawiodłam was tym razem.. Za wszelkie błędy przepraszam bardzo. :) Myśle, ze muzyka dała jakiś dodatkowy nastroj. Wybrałam tę piosenkę, ponieważ pisząc tą częsc słuchałam właśnie jej. Moim zdaniem pasuje. :) Ale wy oceniajcie. zadane było pod ostatnią cześcią pytanie o termin kolejnej czesci(czyli tej). Ja rozumiem, ze jak ktoś czyta poczatek, to chce dowiedzieć sie reszty. Sama czytam inne blogi i z niecirepliwoscią czekam na kolejne cześci. Jednak dla wtajemniczonych powtarzam, a dla nie wytajemniczonych to informuje, że nie mieszkam w domu..tylko w internacie. Nie mam tam internetu, a na telefonie ciężko mi pisać. Tym bardziej, ze nie m ma jak się skupić nad tym, a czasu brak równiez. Nauka się już pomału rozkręca, a w ponadgimnazjalna szkoła to nie byle pikus. :/ Chociaż jest całkiem spoko. Ludzie się fajni i w szkole i w internacie. :D A jak u was? Rozkręca sie nauka, czy jeszcze luzy macie? Mam prośbę.. :) Możecie pozostawiać komentarze? Jest to dla mnie pewien rodzaj uszanowania mojej pracy przez Was. 

niedziela, 15 września 2013

Pstryk


O jezu..Mam zawał.*.*


kocham to zdjecie. ^





hahahaha, szczam...





Moje dzielo.. ^ 


Postanowiłam, że co jakiś czas, będe dodawać jakie ciekawe zdjęcia chlopaków, które nie koniecznie będą z tego roku. :) Co sądzicie o tym pomyśle? 
Posty będą nazwane ,, Pstryk''

sobota, 14 września 2013

HARRY #20 II

Część 1.

Zostało wyczytane moje nazwisko, więc z zarzenowaniem i ogromnym wstydem poszłam na środek klasy i zaprezentowałam moim rówieśnikom... coś. To coś nawet w połowie nie przypomianło dzieł innych uczniów, który prezentowali już swoje prace na forum klasy. Oczywiście dostałam nędzne dwa. Dlaczego nie jedynkę?
Bo jak to ładnie ujął nauczyciel ,, przynajmniej się starałam''. Nie obeszło sie bez podśmiechiwania ze strony Jess, która łasiła się do mojego przyjaciela. Skarciłam ją wzrokiem i wróciłam na miejsce, po drodze pozbyłam się tej paskundej i beznadziejnej kupy desek w koszu na śmieci. Wkurzona na samą siebie usiadłam na krzesełku i zkrzyżowałam ręce na brzuchu, a nauczyciel uznał, że moje zachowanie jest niegrzeczne i nawet moje argumenty nie podziałały, a w dzienniku zawidniała nagana, która była jak gwóźdź do trumny. Reszte lekcji, podczas prezentacji prac innych ciągle patrzyłam na na wskazówki zegara, podpierając głowę na dłoniach. Po dzwonku, spakowałam swoje rzeczy do torby i szybko opuściłam sale, udając się ku szafce. Poprawiłam włosy, które wyleciały z koka, wsadziłam kilka książek do torby i wyjełam portfel, gdzie szukałam kasy na bilet na autobus. Zawsze jeżdże z Harrym, bo mieszkamy obok siebie, ale dzisiaj postanowiłam sie nie mieszać i nie zajmowac miejsca w jego aucie, które i tak pewnie zajeła już Jess. 
Gdy już się okazało, że nie mam odpowiedniej ilości funduszy, postanowiłam, ze dotlenie mózg i przejde się. Tak też zrobbiłam. Wyszłam głównumi drzwiami przed szkołe, i jak wcześniej wspomniałam o Jess, zalotnie rozmawiała z Harrym, przy jego aucie. Na mój tradycyjny pech, musiałam obok nich przejść, aby wydostać się z terenu szkoły. Wpatrzona w przeciwna strone starałam sie przejsć niezauważona, jednak słyszac moje imię z ust Jess, ze złoscią na nią zerknełam, zatrzymując się kilka metrów od pary. Harry opierał się o dach swojego samochodu, a Jess stała bardzo blisko niego. 
J: Może wpadniesz do mnie na urodzinową impreze jutro wieczorem? 
Zwaliła mnie z nog. Dziewczyna chyba nie zauważyla jak reaguje na tę sytuacje z Harrym. 
TY: Nie dzieki. Raczej odpuszczę, ale dzieki za zaproszenie i oczywiście Wszystkiego Naj. 

Sztucznie się uśmiechnełam i przytuliłam blondynkę.
J: Dzięki wielkie, ale pomyśl jescze i prosze wpadnij. Bedzie prawie cała klasa. 
TY: Zastanowie się i dzisiaj wieczorem dam ci znać, ok? 
J: Jasne. A zaraz.. Ty i Harry nie jedziecie razem do domu. Przecież kiedyś..
TY: No włsnie ..Kiedyś. Musze iśc, pa Jess.
Odwróciłam się i słyszałam tylko wołanie Stylesa, ale olałam go jak on mnie dzisiaj na przerwie, i praktycznie cały dzień. Co do tej imprezy to ani mi się śni. Pewnie zaprosiła Harrego. Pewnie się dziwicie czemu tak reaguje na to wszystko, ale Harry nigdy nie był wobec mnie taki jak dzisiaj, a najgorsze jest to, że kilka tygodni temu ubzdurałam sobie miłosc do niego, jednak szybko się tej myśli pozbyłam. Bedac już przed moim dome, zobaczyłam ja posiadłość państwa Styles wjeżdża samochód Harolda. Wysiadł z auta i szedł w moim kierunku, jednak dzielił nas gesty, bujny zywopłot. Dosłyszałam tylko poczatek swojego imienia i trzasnełam drzwiami jak najgłosniej się dało. Wyładowałam swoje emocje, a przy okazji dałam znać Harremu o moim złym nastawieniu do niego. Rzuciłam torbe w kąt korywarza, zdjęłam trampki i poszłam do kuchnii, gdzie w lodówce odnalazłam chłodną wode i nalałam ją do szklanki. 

H: TI możemy pogadać. ? Gdzie ty jesteś? 
TY: NIkt nie nauczył cię pukac.? 
Wszedł do kuchnii, skąd wydobył sie mój glos i zdenerwowany podszedł do mnie. 
H: Co się dzieje? 
Ty: Ustal to sam ze sobą, bo najwidocznie z toba cos nie tak. 
H: Chodzi ci o lekcję, prawda? Jesteś wkurzona bo poszedłem do Jess. 
Ty. Nie, to nie prawda. Jestem wkurzona, bo mnie olewałeś cały dzień a potem ze mnie robisz tą złą. 
H: Nie udawaj, wiem wszystko. Zakochałaś się we mnie kilka tygodni temu. 
Ty: Co ty bredzisz? 

H: Nie kłam. Przyznaj się do tego. 

Ty: A nawet jeżeli tak, to co z tego. Wystarczyła mi przyjaźń, ale teraz nawet tego nie chce od ciebie. Harry, a skąd wogóle wiesz o tym?!

H: Twój pamiętnik pod łóżkiem. Tak, czytałem go. Nie powinienem, ale dowiedziałem się z niego naprawde wielu ciekawych rzeczy. 

Smiał się. Poprostu się śmiał, a ja miałam łzy w oczach, co uniemożliwiało mi dokonale wyrazistego wyrazu twarzy chlopaka. Ale jego śmiech, aż niósł się po pomieszczeniu, odbijając echo w mojej głowie. 

H; Jesteś żałosna.

PLASK! Nie wytrzymałam tego wszystkiego. Uderzyłał w twarz swojego najlepszego przyjaciela, który chyba przestał posiadac tę funkcję. W kilka chwil poczułam do niego nienawisci i złość.
Nikt mnie tak nie traktował jak on w tej chwili. Harry, mój obiecał przyjaźń do końca i nawet dłużej. 

spojrzał mi w oczy. Uśmiech znikł z jego twarzy, a w oczach widziałam zdziwienie tego co zrobiłam. Ja nie czułam sie dobrze z tym co się stało, ale nie zniosłabym ani sekundy dłużej. 

Złapał się za czerwone miejsce na policzku. 

TY: Wyjdź.

Mój szept był ledwo słyszalny, ale jak chłopak ani drgnał, ponowiłam próbę pozbycia się go z domu i krzyknełam ile sił. 

TY: Wyjdź! Znikni z mojego zycia! Nienawidzę cie!

Moja twarz została przysłonięta rozmazanym tuszem. 



Ok robaczki. Jak tam ? Zapraszam na mojego tt. :) @IamLolls . :d Smile Lolla zaprasza również do komentowania. :) Kolejny imagin może być nawet w połowie tygodnia, ale nie obiecuje tego. 

piątek, 13 września 2013

HappyBirthdayNIALL!!


Dzisiaj od samego poranka,
Życzenia ślemy dla Horanka.
Abyś znalazł miłość wielką,
aby nie była modelką.
Wiem, że chcesz naturlanej,
dziewczyny zwyczajnej.
Przyjaźni silnej i do końca,
również gorącego słońca.
Tolerancji od każdego,
i małego i dużego.
Uśmiechu rewelacyjnego,
błekitu w oczach magicznego.
Aby nie powtarzały się złe sny,
moim idolem jesteś własnie Ty.
Więcej Ci życzę pogody i pewności,
za to coraz mniej w twym życiu złości.
Fanów ze świata całego,
życia kolorowego.
Zdobycia większej zdolności muzycznej,
graj nam na gitarze elektrycznej.
Podziel się z Nami wesołym humorem,
nie bądź nigdy dla niekogo potworem. 
Życzę ci wielu sukcesów scenicznych,
ale także wzlotów psychicznych.
Spełnienia twych nawet tajnych marzeń,
samych pozytywnych w życiu zdarzeń.
Zawsze bez chmurnego nieba,
wszystkiego co ci potrzeba.
Zyczę ci drogi mój żarłoku,
abyś nie musiał spędzić całego życia w duzym tłoku.
Każdy wie jak stersujesz się dużej ilościu ludzi,
mam nadzieje, że lęk się w tobie nie wzbudzi.




środa, 11 września 2013

HARRY #20

h
Od tygodnia chodzimy do szkoły, a ja już mam jej dość. Czy nauczyciele nie mogą pojąć, że my, uczniowie tez mamy własne życie, które nie opiera se tylko na nauce, zadaniach i notatkach. Prawie 8 godzin dziennie przesiadujemy w szkole, to jeszcze dostajemy milion zadań domowych, które zabierają nam resztę godzin. Cholerna rutyna. Własnie z wielką chęcią zasiadłam w trzeciej ławce pod ścianą, w klasie biologicznej. Akurat dziewczyna, która towarzyszyła mi w czasie biologii, przeprowadziła się, a ja zostałam sama. Jednak przede mną siedzieli moi przyjaciele. Harry i Alan. Moi najwierniejsi i najlepsi przyjaciele, od czasów przedszkola. Zajęta tworzeniem arcydzieł na ostatnej stronie w zeszycie, nie zbyt kontaktowałam z otoczeniem, a już na pewno
nie słuchałam wykładów nauczyciela o ewolucji człowieka. W pewnej chwili usłyszałam swoje imię, więc automatycznie podskoczyłam. Z dłoni wypadł mi ołówek, który był naznaczony moją szczęką, gdy rozmiślałam jaką odpowiedz wpisac na testach, by zystać przynajmniej dostateczny. Nie jestem leniem czy nieukiem, ale moja nauka odraniczona jest do ocen dostatecznych, dobrych. T: Tak, Panie Prosesorze.? Pan Rich był średniego wieku, wysokim, nawet przystojnym mężczyzną, którego zawsze trzymały się żarty, ale nie zawsze zrozumiałe, bądź smieszne. PR: Masz chyba powodzenie u Harrego, bo całą lekcję się w Ciebie wpatruje. Jak mowiłam, nie zawsze żarty Richa są trafne. Ja zdezoriętowana spojrzałam na Hazze, który oblał się rumieńcem, a całą tę sytuację udekorował glośny śmiech ludzi z klasy. Harry to mój najlepszy kumpel, który jest dla mnie jak brat. Powierzyć mogę mu największe sekrety. Dzielę się z Nim nowinkami z mojego życiorysu, opowiadam o cichych milostakach. T: To mój przyjaciel, przeciez Pan wie. Slowa Richa były lekkim szokiem dla mnie, bo myślalam, że jest świadom mojej przyjaźni z Harrym. Nie raz mówił na mnie, Harrego i Alana, przyjaciółmi na zabój. Dzięki nastała niezmiernie wyczekiwana przez wszystkich przerwa, przez co sala biologiczna opustoszała. Wsadziłam ksiązki do małego plecaczka i poganałam w strone szkolnego sklepiku, gdzie miałam zamiar zakupić sok bananowy. Mój ulubiony. Po szybkim spacerze przez korytarz, przeciskając sie przez tłum innych uczniów, dotarłam do sklepiku. Kupiłam napój i usiadłam przy stoliku na korytarzu, gdzie pisząc smsy ze znajomą popijalam soczek. A: HEJ!T: Alan, siadaj. Gdzie Hazz? A: No właśnie o to samo chciałem zapytać. Dziwny jakiś dzisiaj, nie? Aby tradycji stało się zadość, mój blond przyjaciel zabrał mój przysmak i wypił duszkiem.T: Chciałam to dokończyć.Odwróciłam głowę do tyłu i zobaczylam jak lokowaty podaje mi butelkę soczku, a w dloni trzyma jeszcze dwie, z czgo jedna wylądowała w dłoniach Alana, a druga zatrzymał dla siebie. Podziękowałam chłopakowi i skinełam na krzesełko obok, aby usiadł.


T: Harry, co z Tobą?
H: Nic, a co ma być? 
T:Dziwnie się zachowujesz. Jest 7 lekcja, a ty dopiero teraz się odezwałeś. 
H: Tak wyszło. 
T: Tak wyszlo? Harry.. 
Już chciałam dać mu niezła litanie, ale on mnie poprostu olał, wstał i odszedł gdzies w strone pracowni technicznej, gdzie mieliśmy odbyć teraz lekcje. 
A: Może pogadam z nim? 
T: Nie. Boli mnie jego zachowanie, ale nie musisz, serio. Idziemy,.
Zaproponowałam, bo właśnie zadzwonił dzwonek sygnalizujący kolejną, na szczęście ostatnią godzinę w szkole, a z racji tego, ze dzisiaj mój ukochany dzień, czyli piątek, to za godzinke będę juz w domku. 
Zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do sali. Zawsze Alan siedzi z Mattem, a ja z Stylesem, ponieważ moje zdolności techniczno - arytstyczne leżą i kwiczą. Harry mi pomaga, doradza, tlumaczy tego czego nie umiem. Jednak dzisiaj w drugiej ławce czekając na przyjaciele, widziałam tylko jego postać przechodząca obok ,,naszej'' ławki i zmierzającą ku ławce gdzie siedziała Jess. Wszyscy wiemy doskonale, że Harry ma powodzenie u dziewczyn, ale to co ma do niego Jess, przekracza wszelkie granice. Nie jestem zazdrosna! Jednka irytuje mnie ten fakt, że mnie olał i poszedł do wysokiej blond dziewczyny, a mnie zostawił na pastwę losu. Zerknełam na Alana, siedzącego za mną, a on uniósł ramiona do góry i powrócił do zapisywania tematu z tablicy. Wlepiłam wzrok w parę siedzącą w drugim rzędzie na końcu, jednak naszedł mnie odruch wymiotny, więc odwróciłam się i zajęłam się lekcją. Po chwili nauczyciel wyjaśnił nam dzisiejsze zadanie, a mnie ogarneło przerażenie. Jak niby mam zbudować domek dla ptaszków? Ja? Sama? Bez pomocy Harrego? Nie realne. Jednak postanowiłam nie poddawac się i dać z siebie wszystko. Deska tu. Śrubka tam. Stuk puk i gotowe. Moja pierwsza myśl, po zobaczeniu mojego dzieła? Wsytd to pokazywac na forum klasy. 

piątek, 6 września 2013

NIALL#19 V


Jejku, jak się stęskniłam za Wami. Dłuuugo się ciągnąl ten tydzień. Nie bede Was zanudzać, wiec od razu zapraszam do czytania. 


Przysiadłem obok dziewczyny i układałem najrozmaitsze scenariusze, które i tak były dosć beznadziejne. 
Mój śiwat legł w gruzach, od czasu rozłąki, a życie starciło sens. W niczym nie potrafiłem zobaczyć pozytywnej strony, nawet spotkania z chłopakami wydawały mi sie całekiem inne, chociaż nasze relacje nie powinny ulec zmianie przez moje sprawy sercowe.
Czasami któryś z moich przyjaciól nie potrafił zapanowac nad emocjami i za wszelką cene starał się wymazać {TI} z mojej pamięci. Nie bylem na nich tak bardzo zły czy wsciekły. Nie. Wiem, że wszystkie ich czyny wobaec mnie są w dobrych intencjach, a ja to doceniam. 
N: Urosły.
Zaczeslamem jej kosmyk włosów za ucho. Byly takie miękkie. Zawsze miała średniej długości włosy, o które dbała. Kiedy nudziłem się zawsze plotłem jej warkocze. Nie były piękne, ale dziewczyna zawsze je chcwliła, mówiąc, że są najpiękniejsze. Odktnąłem jej skóry, a ona zadrżała i szybko odsuneła się na kilka centymetrów, uniemożliwiając mi poczucia jej skóry pod pouszkami palców. Odwróciła twarz w przeciwną strone, wzieła głeboki oddech, jakby miała zobaczyć i pokonać swój największy strach, sprawiajacy jej ból. Znów mogłem wpatrywać się w jej bladą twarz ze zdenerwowaną miną.

TY: Co chcesz?

N: Chce, żeby było jak dawniej. 

TY: Nic nie wskazuje na to, aby tak bylo. 

N: Będe walczyla, ale musisz dać mi szanse.

TY: Znowu samotne dnie, wieczory, noce? Znowu zastanawianie się czy nie znalałeś sobie innej bedąc w USA, gdy ja jestem tu? Znowu słuchanie wyzwisk i fałszywych oskarżeń? Znowu przekupienia Simona? Nie, dzięki. 

N: Mówiłas, że dopuki mnie kochasz przetrwasz wszystko. To ... twoja miłosc już nie istnieje?

TY: Istnieje. Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo i mocno, ale jestem slaba. Nie potrafię. Przepraszam. 

N: Chcesz się poddać? 

TY: Staram sie tego nie robić, ale..

Nastała grobowa cisza. Zakrylem twarz w dłoniach i niby myślałem, ale moja głowa swieciła pustkami. 

TY: A ty?

Spojrzałem na dziewczynę, skuloną z dłonmi pomiędzy kolanami. Pytającym wzrokiem napotkałem małą iskiereczkę nadzieji na lepsze jutro. 

TY: Kochasz?

N: Tak. 

Przysuneła się do mnie, bardzo blisko. Złapala za ekaw mojej bluzy i podniosła, a wraz z rękawem ku górze powędrowala moja cała ręka. wiedziałem co chce zrobić, bo zawsze tak czyniła, gdy mnie potrzebowała. Gdy brakło jej bezpieczeństwa, troski, bliskości. Przeniołem ręke na ciało dziewczyne i przytuliłem ja mocno, a ona sama wtuliła się w moją bluzę, chowając twarz w zagłebieniu szyji. Pocałowałem delikatnie jej włosy. 

~~

N: Wiesz jak tu było spokojnie bez ciebie? 

Weszliśmy właśnie do domu, gdzie znów zamieszka wraz z mną moja ukochana. 

TY: Miałes kogos? 

N: Co? 

Zdezoriętowany odstawiłem walizki w salonie i spojrzałem na dziewczynę, stojącą doklenie w tym samym miejscu, gdzie kilka miesiecy temu całowałem się z tamtą dziewczyna. Tak. Kilka miesięcy. {TI} starała sie mi ponownie zaufać i wkońcu jej się udało, więc zdecydowała się powrocic do domu. Do jej prawdziwego domu, w którym chciałbym stworzyć z nią prawdziwe rodzinne ognisko. 

N: Juz rozumiem. Nie. Kochalem. Kocham. Kochać będe. Tylko ciebie. Pomiędzy tymi slowami darowałem jej slodkie pocalunki, a ona wciąz się uśmiechała. 

TY: Ufam ci. 

N: Nawt nie wiesz, jak mnie to uszczęśliwia. 

Usłyszałem dzwonek do drzwi i zrezygnowany podsunałem się od dziewczyny zmierzając ku drzwiom, w których, po ich otwarzciu, zastałem Simona. Nienagannie ubrany z bukietem żółtych róż. 

S: Witajcie. Można?

N: Jasne. Prosze.

S: Widze, że znów szczęśliwi. 

T: Tak i to bardzo. 

dziewczyna przytuliła się do mnie, gdy podszedłem do niej. Może się bała, że z ust Wujcia Simona znów padną słowa próby przekupienia. 

S: Prosze. 

{TI} nie pewnie przyjeła podarowany bukiet i lekko się uśmiechneła, co Simona z przyjaxnia odwzajemnił. 

S: Mam dla was prezent przeprosinowy. Prosze Niall. Ja musze już iśc na spotkanie. Życzę miłej wycieczki. Do zobaczenia. 

Nie zdążyliśmy nic wydusić z siebie, a mężczyzna znikł za drzwiami. 

T: Otwórz. 

Dziewczyna skineła głowoą na koperte, która spoczywała w moich dłoniach. 

Obrócłem papier kilka razzy szujajća jakiś zapisków, lecz koperte świeciła pustkami. 

N: Dwa tygodnie na Bora Bora. Jutro wylot. 






Więc już przeczytaliście kolejna część, także moge Was pozanudzac i popytać troszeczkę. Na początku chcę podziękować każdym czytelkniką, kazdemu z osobna za miłe komentarze, ciepłe slowa, dopingi. Dzięki za 6 tyś. wejściówek. Teraz Was popytam.

Jakie szkoły ? Klasy? Macie nowych przyjaciół? wywiad zakończony.. :D

Wiem, że imagin nie jest wybitny, ale jestem padnięta. O 6:30 wstałam, potem do szkoł, 1 jazdy do domu, układanie w szafie, wprowadzenie się do nowego pokoju. Gdy będzie w 100% dokonczony to wyśle Wam fotkię. le w szafie mam plakaty 1D. :) No jakże by nie. 

Ja mam nawet spoko klase. Zabawni ludzie, serio. Jakoś da się zyć..:D A w internacie to troszke mnie ludzie wkurzają, ale idzię wytrzymać. :D

czwartek, 5 września 2013

jutro imagin!

Już jutro wracam do domu, co oznacza, że możecie oczekiwać kolejnej części opowiadania. Jak wiecie...lub nie. ; ) Jestem w internacie, mam nowa szkołę, jestem 40 kilosów od domu.. I mam Internet tylko w fonie. Może ciekawi co u mnie? A więc, w poniedziałek rano chciałam już się przenosić do technikum blisko mojej miejscowości. No jednak daję radę. Czuje sie jak w szpitalu psychicznie chorych.. Haaha. Jednak kwestia przyzwyczajenia. W szkole przeraża mnie jeszcze jak gość z zielonym irokezem 50 centymetrowym łazi.. O Jezu..Jest nas 29 dziewczyn i jeden chlopak. Spoko.
a jak u was ? Mam nadzieję, że się trzymacie jakoś.. ; D tęskni mi się za wami. Buziaki:**