poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zayn cz. 4 ostatnia

- Tak właściwie to co Ci jest ? - zapytałem siedząc na krzesełku obok łózka Megan. 
Dziewczyna lekko się podniosła i spojrzała na swoje palce, którymi nerwowo się bawiła. 
- Zayn, nie wiem czy powinieneś wiedzieć. - stwierdziła zagryzając wargę. 
- Meg, właśnie wyznaje Ci miłość, a Ty nie chcesz mi powiedzieć? - zapytałem, ale po sekundzie dotarło do mnie moje złe zachowanie. Pomyślałem, że nie mogę jej teraz stresować czy denerwować, muszę okazać jej pomoc, a nie jeszcze utrudniać to wszytko. 
- To nie tak, po prostu. - zamilkła. 

- Przepraszam, masz rację. Jeżeli nie jesteś przekonana to rozumiem. Nie ma sprawy. - rozłączyłem jej dłonie, po czym złapałem w delikatnym uścisku malutką dłoń. 
- Mam białaczkę. - usłyszałem. Czy mieliście wrażenie, że śnicie ? Jakby sytuacja sprzed chwili była jednym wielkim snem? Ja mam. Momentalnie myślałem jak to będzie, jak długo, czy cierpi ? 
- Meg, co Ty mówisz ? - zapytałem nie będąc w ogóle obecnym w tej sali. 
- Zayn, spójrz na mnie. - powiedziała dotykając mojej brody. - Od kilku lat tak cholernie mi źle, że tak Cię traktowałam, że kablowałam, dokuczałam. - stwierdziła.
- Co ? - zapytałem zdziwiony. 
- Nie chcę Cie ranić, powinieneś iść. - oderwała wzrok ode mnie kładąc się na poduszkę. 
- Meg, nie wyjdę do póki mi tego nie wyjaśnisz. - postawiłem się. 
- Zayn, proszę. - wyszeptała spokojnie. 
- Nie, ja czekam na wyjaśnienia. - stwierdziłem. 
- Idź sobie. - podniosła nieco głos. 
- Meg nie wygonisz mnie. - w głębi duszy zaczynało mnie to irytować. 
- Zayn ! - krzyknęła. 
- Megan ! Nie wyjdę stąd, rozumiesz ?! - wstałem z krzesełka nachylając się nad nią. Zacisnąłem jak i szczęką tak i fragmenty pościeli w pięściach. Czułem gorąco na karku i skroni, napiął mi się każdy mięsień. Byłem bardzo zdenerwowany. Patrzyła na mnie nieco przestraszona. Byliśmy od siebie jakieś naście centymetrów. Gdy dotarło do mnie co robię i chciałem się odsunąć ona niespodziewanie z energią złapała mój kark przyciągając nas do siebie. W porównaniu do innych moich dziewczyn, była strasznie drobną osobą, co umożliwiło mi złapanie ją za plecy jedną ręką, aby jej wszystko ułatwić. 
Pocałowała mnie jak nikt inny. Wszystkie te jak do tego czasu fantastyczne pocałunki z długonogimi blondynkami w klubach mogły się schować. Coś było jednak w tym pocałunku mi nieznanego. 
Meg odsunęła się ode mnie, otwierając powoli oczy. 
- Teraz to nawet siłą mnie stąd nie wygonisz. - powiedziałem, a ona się cicho zaśmiała. Usiadłem obok niej, a ona lekko się wtuliła. 
Po tygodniu Meg wróciła do szkoły na zaliczenia i końcowe załapanie dobrych ocen na świadectwo ukończenia liceum. Oboje odebraliśmy dyplomy i na oczach naszych rodzin, nauczycieli i kolegów pocałowaliśmy się pieczętując naszą miłość. Spędziliśmy cudowne lato, właśnie tam gdzie spędziliśmy je kilka lat wstecz. Dzisiaj po tętniącym życiem obozie zostały tylko opuszczone domki i ogromne molo, z którego jak dobrze pamiętam wepchałem Meg do wody. Przez te kilka dni pod namiotami opowiedziała mi o swoich marzeniach, które ma zapisane w tajnym miejscu, ale nie zdradzi gdzie. Nikt nie wie, gdzie. 
Zbliżał się czas rozpoczęcia nowego etapu. Brat namawiał mnie na studia reżyserskie, ale teraz chcę być przy Meg. Ona sama mówi, że jestem totalnie świrnięty, że rezygnuje. Prosiła mnie milion, a może więcej razy o zmianę zdania, ale nie zrobię tego nawet dal niej. Chcę być z nią, przy niej. Czas przeleciał szybko, tak jak życie Meg. Umarła w nocy w połowie sierpnia. Nie okazywała słabości ani bólu, po prostu zasnęła i nigdy się nie obudziła. Rano znalazła ją Pani Brooks, gdy chciała zawołać ją na śniadanie. 
Po pogrzebie długimi godzinami przesiadywałem nad jej grobem, codziennie przynosząc mały, żółty słonecznik. Rozmawiam z nią, jakby siedziała obok. O wszystkim. 
Siedziałem przy biurku i stukałem o klawiaturę laptopa, aż poczułem silne ręce na ramionach. 
- Była by dumna. - usłyszałem głos Marka, po czym wyszedł z mojego pokoju. Uśmiechnąłem się zerkając na wiszące nad biurkiem zdjęcie roześmianej Megan. Wydrukowałem ostatni dokument, który dołączyłem do teczki z napisem "Uniwersytet". Akurat zadzwonił do mnie telefon. 
-Tak? - zapytałem.
- Dzień dobry Zayn, masz może chwilkę, żeby do mnie wpaść ? - usłyszałem głos Pani Brooks. 
- Oczywiście, będe najszybciej jak mogę. - odłożyłem słuchawkę, po czym rzuciłem krótkie cześć i wyszedłem z domu. 
Zdjąłem kask i podszedłem pod drzwi wejściowe domu Meg, ale zanim zapukałem otworzyła mi już jej matka. 
- Witaj, proszę wejdź. - uśmiechnęła się poprawiając swoją czarną koszulę. 
- Coś się stało ? - zapytałem nieco przestraszony. 
- Chciałam zrobić porządki w pokoju Megan, ale sama nie .. no - zacięła się pocierając dłońmi ramiona. 
- Rozumiem, chodźmy. - uśmiechnąłem się. 
Wraz z Panią Brooks pakowaliśmy jej ubrania, rzeczy, książki. Z każda rzeczą kobieta zatrzymywała się na moment. Albo oglądał dany przedmiot z taką troską w oczach, opowiadała mi historię z nią związane. Znalazłem kilka swoich rzeczy i koszulek, które pachniały nią. Uwielbiała w nich spać. 
- Zaniosę to na strych. - stwierdziła biorąc w dłonie pudło z butami. - wyczep dywan, dobrze? 
- Już się robi. - powiedziałem i po chwili, gdy kobieta opuściła pokój ja zwinąłem dywan w rulon. Wspominałem przy tym jak na tym własnie dywanie łaskotałem Meg o mało co się nie posmarkała. 
Na ziemie wróciłem, gdy napotkałem na odwrocie dywanu napisów. Rozłożyłem go ponownie, ale tym razem położyłem go na podłodze odwrotnie jak powinien być. 
- Adopcja psa. Własny obóz. Tatuaż. - czytałem na głos. Wiedziałem już co to jest. 
10 lat później. 
- Kochanie, gdzie jest Buffy? - zapytałem zaglądając do kuchni. 
- Bawi się z Meg nad jeziorem. - usłyszałem. Piękna, jak i inteligentna kobieta o dużych szafirowych oczach odwróciła się do mnie. Jej długie loki w kolorze toffi, jak pamiętam ulubionego smaku lodów Megan. 
Podszedłem do niej i przytuliłem ją, po czym pocałowałem moją żonę. Uśmiechnęła się tylko i wróciła do mycia naczyń, a ja wyszedłem pewnym krokiem z domku. Świeże powietrze nieco zmroziło mi nos i dłonie, ale widząc Meg na pomoście podbiegłem do niej łapiąc ją od tyłu i podrzucając do góry. Zaśmiała się na co Buffy zaszczekał. 
- Tato, chodź Ci coś pokaże. - powiedziała pięciolatka chwytając moją dłoń. 
- Co takiego ?- zapytałem idąc za małą szatynką. Wprowadziła nas na pomost idąc w stronę małego daszku. 
- Zobacz co ja i Buffy znalaśliśmy. - powiedziała wskazując na kąt. 
- Znaleźliśmy skarbie. - zaśmiałem się i spojrzałem w odpowiednie miejsce. Zobaczyłem wyryte na drewnie imię i datę. 
Megan Brooks
12.07.2006.
- To moje imię, prawda ? - zapytała mała Meg dotykając mojego ramienia. 
- Tak, ale jesteś Megan Malik. A Megan Brooks to nasz anioł stróż. - odpowiedziałem małej dziewczynce, która uradowana pobiegła wraz z psem, adoptowanym psem do domu. Wstałem i rozejrzałem się wokoło. Prace remontowe obozu już powoli się kończą, więc wraz z nadejściem lata zawita tu młodzież. 
Spojrzałem na tatuaż na dłoni, symbol lecącego ptaka. Zacisnąłem pięść i wróciłem do domu. 




To koniec historii Zayna i Megan. 
Mam nadzieję, że Wam się podobało i nie żałujecie poświęconego mi czasu, za który mega dziękuję. Do następnego i pamiętajcie, że miło na sercu jak zostawicie komentarz pod postem :) 


PS! Abyście mieli ze mną dobry kontakt zapraszam na prawy pasek. U góry nad archiwum, tłumaczem i wyś. znajdziecie coś ciekawego :)


1 komentarz:

  1. bardzo sie ciesze ze trafilam na Twoj blog ;) jest niesamowity tyle emocji tyle szczescia i smutku, mam nadzieje ze dalej bedziesz prowadzic bloga pomimo zmian w 1D :)
    pozdrawiam xoxox

    OdpowiedzUsuń