Louise spędziła nudny dzień w pracy, gdzie nic szczególnego się nie działo. Jak zawsze po drodze do domu wstąpiła po kawę, jednak dzisiaj bez sernika. Zapłaciła, podziękowała z uśmiechem i wyszła. Udała się na zakupy. Dawno nie czuła się tak dobrze. Nowości w szafie już dawno by się przydały - pomyślała widząc swoje odbicie w szybie jakiegoś sklepu z meblami. Lou zawsze była ubrana kolorowo, ładnie i schludnie, jednak jej ubrania zawsze wyglądały jak z szafy babci. Wypiła kawę w drodze do centrum handlowego i po chwili przechadzała się między karuzelami ubrań. Wybierała, przymierzała, bawiła się cudownie. Nowe ubrania, buty. Dlaczego by nie fryzura ? Po drodze wstąpiła do Pani Green, gdzie dawno nie była. Zmieniony wystrój salonu bardzo Ją zaskoczył. Pani Green lubi zaskakiwać, jednak pozytywnie. Louise oddała swoje gęste, nieco zniszczone włosy w ręce znajomej. W zamian " dostała" śliczne, zdrowe czekoladowe loki. Widząc późną godzinę biegiem udała się do domu i po zjedzeniu pysznego obiadu szykowała się do randki. Jej pierwszej randki w życiu. Zwykłe wyjścia do kina z kolegami z liceum nie zalicza do randek. Z resztą i tak okazywały się klapą i niewypałem. Wybiła oczekiwana godzina, a dzwonek rozbrzmiał w domu.
Lou otworzyła drzwi i zobaczyła bukiet krwistoczerwonych róż.
- Niall ? - zapytała, a zza bukietu wyłoniła się twarz blondyna.
- Czy ktoś jeszcze przynosi Ci kwiaty i zabiera na randki ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Lou się zaśmiała i otworzyła szerzej drzwi. Niall zobaczył Lou w oczekiwanej sukni. Dziewczyna była nieco zakłopotana gapiącym się facetem. - Jesteś taka piękna. - powiedział patrząc się w Jej oczy.
- Dziękuję, ale nie zawstydzaj mnie już, proszę. - zaśmiała się nerwowo.
- Dla Ciebie. - powiedział uśmiechnięty podając bukiet dziewczynie. Podziękowała uśmiechem i odwróciła się aby włożyć kwiaty do wazonu i zabrać płaszcz w razie deszczu.
- Gdzie się wybieramy ? - zapytała zamykając drzwi na klucz.
- Na kolację, Louise Evans. - odpowiedział prowadząc Lou do auta. jak dżentelmen pomógł dziewczynie wejść do środka i zaraz usiadł obok Niej. Odpalił silnik i odjechali. Jechali dość długo, a Lou zaczynała się niepokoić.
- Niall, daleko jeszcze ? - zapytała spoglądając na widoki. Wyjechali już z miasta.
- Jeszcze chwilka. Jesteś bardzo niecierpliwa. - stwierdził.
- Jestem, po prostu jestem ciekawa gdzie jedziemy. - powiedziała uśmiechając się do Nialla. Kilka kilometrów i już byli na miejscu.
- Mówiłeś, że jedziemy na kolację. - zdziwiła się Louise.
- No tak, chodź. - powiedział splatając ich dłonie i zaprowadził dziewczynę na odpowiednie miejsce. Przed Nimi ukazał się mały lasek, drewniany stoliczek, dwa krzesła. Nad stolikiem lampiony, które tworzyły niesamowitą atmosferę.
- Niall, mój Boże. Jak tu pięknie. - powiedziała. Starała się nie mrugać, żeby nie tracić tego widoku nawet na ułamki sekund.
- Podoba Ci się? - zapytał prowadząc Ją do stolika.
- Jest .. nie wiem co powiedzieć. - zaśmiała się. - Mam aż ciarki. Mój Boże.
- Louise, zapraszam do stołu. - powiedział odsuwając Jej krzesełko. Przesiedzieli tak kilka godzin. Rozmawiali o sobie, o przeszłości i przyszłości. Jak się znaleźli w miejscach, w których są i jacy są tak na prawdę. Poza pomówieniami, plotkami. Louise opowiedziała Niallowi historię o tym, jak znalazła się sama w mieście.
- I tak właśnie moi rodzice mieszkają kilka tysięcy kilometrów stąd. Nie stać mnie na bilet do nich, oni tez nie zarabiają kokosów. Co uzbieram wole wysłać im, tak na życie. Na codziennie potrzeby. - powiedziała grzebiąc widelcem w talerzu. Widocznie posmutniała.
- Rozumiem, przykro mi. - powiedział Niall. - Dawno ich nie widziałaś,co ?
- Prawie rok. Na ostatnie wakacje. Ostanie święta spędziłam u Ellie w domu. To moja przyjaciółka. Te święta pewnie będą takie same. - stwierdziła udając, że Ja to nie rusza. Jednak widać jak Jej przykro.
- Wracajmy. Zbiera się na deszcz. - rzekł Niall i razem poszli w stronę auta.
**
Louise bardzo się denerwowała. Ellie od początku była przeciwna, ale się myliła. Nie zawsze należy oceniać książki po okładce. Człowiek usłyszał jedną złą informacje na temat drugiego i nawet dostając miliony dobrych nie ma zamiaru zmieniać opinii na pewne tematy. Błąd, błąd. Nie taki diabeł zły..
- Louise, ja się naprawdę dziwie. Jak Boga kocham. - powiedziała bezradnie El.
- Oh daj spokój. Jesteśmy z Niallem parą od dwóch miesięcy, a Ty nadal Go unikasz. Chcę, abyś Go polubiła. El, proszę. - rzekła błagając Louise.
- Każdy na mieście się mnie pyta czy Ty na głowę upadłaś, że się z Nim spotykasz. - stwierdziła.
- A czy to nie Ty mi zawsze powtarzałaś, że nie wolno się poddawać i słuchać zawistnych ludzi ? - zaśmiała się Louise i zobaczyła, że Ellie nie ma argumentów. - El, posłuchaj. Zawsze robiłam to co chcieli inni, zawsze robiłam tak, aby innym było dobrze. Nie żałuje niczego, ale chciałabym też coś od życia. Każdy każdego tu zna, niby szanuje, ale i tak kazdy każdemu przyszywa łatki. Nie chcę być egoistką, zołza, ale chce być szczęśliwa i tyle. - powiedziała Louise i przytuliła El.
Po chwili do domu wszedł Niall. Od pewnego czasu ubiera się tak ..elegancko, w każdym bądź razie inaczej. Louise się to podoba i to się liczy.
- Ellie, poznaj proszę Nialla. - powiedziała Louise.
- Słuchaj Niall ! Louise, ta Louise jest dla mnie jak siostra. I jeśli zobaczę raz, raz ! Rozumiesz? Jedną maleńką łezkę na jej buźce i to przez Ciebie to nie ręczę za siebie. Nie interesuje mnie nic. Nie dam Ci jej skrzywdzić. Jestem jej najlepszą przyjaciółką i jeśli stanie się jej coś złego to Cię znajdę nawet na drugim końcu świata. - powiedziała szybko Ellie wymachując palcem przed nosem Nialla.
- Miło Cię poznać Ellizabeth. - zaśmiał się podając jej dłoń. Ona zastygła z palcem w górze i spoglądała to na jego dłoń, to na jego twarz.
- Ellie, proszę Cie. - powiedziała Lou.
- Nie myśl sobie za dużo. - burkneła i podała mu dłoń.
**
Louise jak zawsze powędrowała po pracy po świeżą kawę. Podziękowała i wyszła, goniąc czym prędzej do domu. Pogoda dla bogaczy. Taki urok Anglii. Deszcz to codzienna "niespodzianka" pogody. Wpadła przemoczona do domu, gdzie czekał na Nią jej nowy lokator - Freddie. Lou skończyła wolontariat w schronisku dla zwierząt, ze względu na przeniesienie siedziby do innego miasta. Jednak nie mogła się rozstać ze swoim ulubionym kundelkiem. Został jej nowym lokatorem. Dawno nie było tu tyle życia. Piesek, mimo lat jest bardzo energiczny i bardzo lubi się bawić z Niallem. Lou nakarmiła pieska i sama przygotowała obiad. Dla dwoje. Niall przychodzi dzisiaj. Dzwonił, że ma pilna sprawę i wpadnie po pracy. Kobieta nakryła do stołu, przygotowała wszystko co potrzebne i na samą myśl o pysznym spaghetti ślinka jej aż ciekła. Usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć. Od razu wpadła w ramiona ukochanego.
- Aż tak się za mną stęskniłaś ? - zaśmiał się Niall, po czym pocałował leciutko usta swojej Lou.
- Chodź. - uśmiechnęła się i zaciągnęła go do salonu, gdzie stał pięknie nakryty stoliczek.
- Freddie ! - krzyknął mężczyzna na widok małego kundelka. Rzucił mu ulubionego misia.
- Siadaj, ja już podaję obiad. - powiedziała Louise i zniknęła za kolorowymi paseczkami przyczepionymi w drzwiach. Niall nabrał całe płuca powietrza, wypuścił je głośno i motywująco klasnął w dłonie. Poszedł za Nią do kuchni.
- Louise, kochanie - powiedział stając za Nią. Pocałował Jej nagie ramie, po czym odwrócił Ją w swoją stronę. - Pomyślałem, że ...- zaciął się. Nie jest taki jak wszyscy uważają. Jest bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, a szczególnie do jednej.
- Coś nie tak ? - zapytała wystraszona odkładając łyżkę.
- Tak, to znaczy nie. Po prostu, ale nie chcę się narzucać i wiesz.
- Niall! - zdenerwowała się kobieta.
- Zamieszkaj ze mną. - wykrztusił to nareszcie patrząc w sufit.
- Słucham ? - zapytała niedowierzanie.
- Jesteśmy razem już prawie rok i tak sobie pomyślałem. - powiedział spoglądając na Lou.
- Nie ruszam się stąd. Tu jest mi najlepiej. - rzekła.
- Oh, rozumiem. - Niall tak jakby posmutniał. Zagryzł wargi i odszedł od ukochanej na metr w tył. On miał chyba nawet łzy w oczach. Codziennie od kilku tygodni zbierał się, aby zapytać. Codziennie wieczorem zasypiając samemu marzył, aby była obok. - To co jemy ? - zapytał chcąc rozluźnić atmosferę.
- Niall, czekaj. - zaśmiała się i złapała go za bluzę. - Źle mnie zrozumiałeś.
- To znaczy ?
- To znaczy, że lepiej będzie jeśli zamieszkamy tutaj. Razem. - uśmiechnęła się.
- Tu ?
- Tak tu. Jest dużo miejsca, a łatwiej będzie nam tutaj zacząć nowy etap.
Lou otworzyła drzwi i zobaczyła bukiet krwistoczerwonych róż.
- Niall ? - zapytała, a zza bukietu wyłoniła się twarz blondyna.
- Czy ktoś jeszcze przynosi Ci kwiaty i zabiera na randki ? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Lou się zaśmiała i otworzyła szerzej drzwi. Niall zobaczył Lou w oczekiwanej sukni. Dziewczyna była nieco zakłopotana gapiącym się facetem. - Jesteś taka piękna. - powiedział patrząc się w Jej oczy.
- Dziękuję, ale nie zawstydzaj mnie już, proszę. - zaśmiała się nerwowo.
- Dla Ciebie. - powiedział uśmiechnięty podając bukiet dziewczynie. Podziękowała uśmiechem i odwróciła się aby włożyć kwiaty do wazonu i zabrać płaszcz w razie deszczu.
- Gdzie się wybieramy ? - zapytała zamykając drzwi na klucz.
- Na kolację, Louise Evans. - odpowiedział prowadząc Lou do auta. jak dżentelmen pomógł dziewczynie wejść do środka i zaraz usiadł obok Niej. Odpalił silnik i odjechali. Jechali dość długo, a Lou zaczynała się niepokoić.
- Niall, daleko jeszcze ? - zapytała spoglądając na widoki. Wyjechali już z miasta.
- Jeszcze chwilka. Jesteś bardzo niecierpliwa. - stwierdził.
- Jestem, po prostu jestem ciekawa gdzie jedziemy. - powiedziała uśmiechając się do Nialla. Kilka kilometrów i już byli na miejscu.
- Mówiłeś, że jedziemy na kolację. - zdziwiła się Louise.
- No tak, chodź. - powiedział splatając ich dłonie i zaprowadził dziewczynę na odpowiednie miejsce. Przed Nimi ukazał się mały lasek, drewniany stoliczek, dwa krzesła. Nad stolikiem lampiony, które tworzyły niesamowitą atmosferę.
- Niall, mój Boże. Jak tu pięknie. - powiedziała. Starała się nie mrugać, żeby nie tracić tego widoku nawet na ułamki sekund.
- Podoba Ci się? - zapytał prowadząc Ją do stolika.
- Jest .. nie wiem co powiedzieć. - zaśmiała się. - Mam aż ciarki. Mój Boże.
- Louise, zapraszam do stołu. - powiedział odsuwając Jej krzesełko. Przesiedzieli tak kilka godzin. Rozmawiali o sobie, o przeszłości i przyszłości. Jak się znaleźli w miejscach, w których są i jacy są tak na prawdę. Poza pomówieniami, plotkami. Louise opowiedziała Niallowi historię o tym, jak znalazła się sama w mieście.
- I tak właśnie moi rodzice mieszkają kilka tysięcy kilometrów stąd. Nie stać mnie na bilet do nich, oni tez nie zarabiają kokosów. Co uzbieram wole wysłać im, tak na życie. Na codziennie potrzeby. - powiedziała grzebiąc widelcem w talerzu. Widocznie posmutniała.
- Rozumiem, przykro mi. - powiedział Niall. - Dawno ich nie widziałaś,co ?
- Prawie rok. Na ostatnie wakacje. Ostanie święta spędziłam u Ellie w domu. To moja przyjaciółka. Te święta pewnie będą takie same. - stwierdziła udając, że Ja to nie rusza. Jednak widać jak Jej przykro.
- Wracajmy. Zbiera się na deszcz. - rzekł Niall i razem poszli w stronę auta.
**
Louise bardzo się denerwowała. Ellie od początku była przeciwna, ale się myliła. Nie zawsze należy oceniać książki po okładce. Człowiek usłyszał jedną złą informacje na temat drugiego i nawet dostając miliony dobrych nie ma zamiaru zmieniać opinii na pewne tematy. Błąd, błąd. Nie taki diabeł zły..
- Louise, ja się naprawdę dziwie. Jak Boga kocham. - powiedziała bezradnie El.
- Oh daj spokój. Jesteśmy z Niallem parą od dwóch miesięcy, a Ty nadal Go unikasz. Chcę, abyś Go polubiła. El, proszę. - rzekła błagając Louise.
- Każdy na mieście się mnie pyta czy Ty na głowę upadłaś, że się z Nim spotykasz. - stwierdziła.
- A czy to nie Ty mi zawsze powtarzałaś, że nie wolno się poddawać i słuchać zawistnych ludzi ? - zaśmiała się Louise i zobaczyła, że Ellie nie ma argumentów. - El, posłuchaj. Zawsze robiłam to co chcieli inni, zawsze robiłam tak, aby innym było dobrze. Nie żałuje niczego, ale chciałabym też coś od życia. Każdy każdego tu zna, niby szanuje, ale i tak kazdy każdemu przyszywa łatki. Nie chcę być egoistką, zołza, ale chce być szczęśliwa i tyle. - powiedziała Louise i przytuliła El.
Po chwili do domu wszedł Niall. Od pewnego czasu ubiera się tak ..elegancko, w każdym bądź razie inaczej. Louise się to podoba i to się liczy.
- Ellie, poznaj proszę Nialla. - powiedziała Louise.
- Słuchaj Niall ! Louise, ta Louise jest dla mnie jak siostra. I jeśli zobaczę raz, raz ! Rozumiesz? Jedną maleńką łezkę na jej buźce i to przez Ciebie to nie ręczę za siebie. Nie interesuje mnie nic. Nie dam Ci jej skrzywdzić. Jestem jej najlepszą przyjaciółką i jeśli stanie się jej coś złego to Cię znajdę nawet na drugim końcu świata. - powiedziała szybko Ellie wymachując palcem przed nosem Nialla.
- Miło Cię poznać Ellizabeth. - zaśmiał się podając jej dłoń. Ona zastygła z palcem w górze i spoglądała to na jego dłoń, to na jego twarz.
- Ellie, proszę Cie. - powiedziała Lou.
- Nie myśl sobie za dużo. - burkneła i podała mu dłoń.
**
Louise jak zawsze powędrowała po pracy po świeżą kawę. Podziękowała i wyszła, goniąc czym prędzej do domu. Pogoda dla bogaczy. Taki urok Anglii. Deszcz to codzienna "niespodzianka" pogody. Wpadła przemoczona do domu, gdzie czekał na Nią jej nowy lokator - Freddie. Lou skończyła wolontariat w schronisku dla zwierząt, ze względu na przeniesienie siedziby do innego miasta. Jednak nie mogła się rozstać ze swoim ulubionym kundelkiem. Został jej nowym lokatorem. Dawno nie było tu tyle życia. Piesek, mimo lat jest bardzo energiczny i bardzo lubi się bawić z Niallem. Lou nakarmiła pieska i sama przygotowała obiad. Dla dwoje. Niall przychodzi dzisiaj. Dzwonił, że ma pilna sprawę i wpadnie po pracy. Kobieta nakryła do stołu, przygotowała wszystko co potrzebne i na samą myśl o pysznym spaghetti ślinka jej aż ciekła. Usłyszała dzwonek do drzwi i pobiegła otworzyć. Od razu wpadła w ramiona ukochanego.
- Aż tak się za mną stęskniłaś ? - zaśmiał się Niall, po czym pocałował leciutko usta swojej Lou.
- Chodź. - uśmiechnęła się i zaciągnęła go do salonu, gdzie stał pięknie nakryty stoliczek.
- Freddie ! - krzyknął mężczyzna na widok małego kundelka. Rzucił mu ulubionego misia.
- Siadaj, ja już podaję obiad. - powiedziała Louise i zniknęła za kolorowymi paseczkami przyczepionymi w drzwiach. Niall nabrał całe płuca powietrza, wypuścił je głośno i motywująco klasnął w dłonie. Poszedł za Nią do kuchni.
- Louise, kochanie - powiedział stając za Nią. Pocałował Jej nagie ramie, po czym odwrócił Ją w swoją stronę. - Pomyślałem, że ...- zaciął się. Nie jest taki jak wszyscy uważają. Jest bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, a szczególnie do jednej.
- Coś nie tak ? - zapytała wystraszona odkładając łyżkę.
- Tak, to znaczy nie. Po prostu, ale nie chcę się narzucać i wiesz.
- Niall! - zdenerwowała się kobieta.
- Zamieszkaj ze mną. - wykrztusił to nareszcie patrząc w sufit.
- Słucham ? - zapytała niedowierzanie.
- Jesteśmy razem już prawie rok i tak sobie pomyślałem. - powiedział spoglądając na Lou.
- Nie ruszam się stąd. Tu jest mi najlepiej. - rzekła.
- Oh, rozumiem. - Niall tak jakby posmutniał. Zagryzł wargi i odszedł od ukochanej na metr w tył. On miał chyba nawet łzy w oczach. Codziennie od kilku tygodni zbierał się, aby zapytać. Codziennie wieczorem zasypiając samemu marzył, aby była obok. - To co jemy ? - zapytał chcąc rozluźnić atmosferę.
- Niall, czekaj. - zaśmiała się i złapała go za bluzę. - Źle mnie zrozumiałeś.
- To znaczy ?
- To znaczy, że lepiej będzie jeśli zamieszkamy tutaj. Razem. - uśmiechnęła się.
- Tu ?
- Tak tu. Jest dużo miejsca, a łatwiej będzie nam tutaj zacząć nowy etap.