część 3
- Cześć. - usłyszała i zobaczyła Nialla, który opierał się o ścianę. Wyciągnął do Niej ręce, chcąc się przytulić. Jednak Lou zobaczyła obcą parę butów pod grzejnikiem.
-Mamy gości ? - zapytała wskazując na nie. Niall uśmiechnął się tylko i pociągnął ukochaną za dłoń i poprowadził do salonu, gdzie czekała niespodzianka.
- Wesołych Świąt, Louise. - powiedział, a jej oczom ukazało się to o czym marzyła od kilku lat. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jak zawsze piękna mama siedziała ze łzami w tęskniących oczach, tata z babcią popijali ciepłą herbatę. Louise nawet nie potrafiła powiedzieć słowa, tylko od razu zapragnęła wyściskać każdego. Babcia była zachwycona jak Louise sobie radzi z dala od domu, w obcym miejscu.
- Niall, nam pomógł z przyjazdem do Ciebie. - powiedziała mama patrząc na chłopaka. No właśnie, Niall! Louise odwróciła się i z radością wskoczyła w ramiona ukochanego.
- Kocham Cię tak bardzo, dziękuję. - powiedziała mu do ucha.
- Nie będziesz mnie kochać, jeśli Ci powiem, że dzisiaj wigilia a my nic nie mamy gotowego. - zaśmiał się i odstawił Lou.
- O nic się wnusiu nie martw. - powiedziała babcia zdejmując chustę z ramion. Babcia, to kobieta do tańca i do różańca, przekazała Lou dużo wartości i pokazała jak to być twardą kobietą, ale także czułą i troskliwą. Wszyscy zabrali się do pracy, a seniorka wydawała polecenia. W domu rozbrzmiewały kolędy, choinkowe lampki świeciły każdymi kolorami, a w kuchni powstawały cuda.
- Louise, zawsze wiedziałam, że Niall to dobry chłopak, ale aż taki przystojny na tych kamerkach w komputerze nie był. - stwierdziła babcia lepiąc kolejne pierożki.
- Piękny masz domek, kochanie. Na zdjęciach tak wszystkiego się nie widzi. Przepiękny. - zachwyciła się mama całując Lou w policzek.
- Zrobiliśmy małe zmiany jak Niall się wprowadził. - powiedziała dziewczyna mieszając coś w garnku.
- Zaraz, zaraz to już dwa lata jak jesteście razem, tak ? - zapytała mama.
- Tak, szybko leci. - uśmiechnęła się Jej córka.
Reszta dnia zeszła na przygotowywaniu potraw i stołu na wieczorną kolację. W połowie dołączył Filip, ojciec Louise. Niall pod pretekstem alarmu w pracy wyszedł z domu. Po kilku godzinach wszystko było już gotowe, a Lou i jej rodzina zadzwonili do Ellie z życzeniami. Czekali juz tylko na Horana, który wpadł do domu w samą porę. Razem z Nim przyszedł Jego wuj - Thomas Robinson. Starszy dżentelmen przedstawił się rodzinie Louise i załapał świetny kontakt z Jej ojcem. Okazało się, że mają podobne zainteresowania. W rodzinnej atmosferze zasiedli do stołu i częstując się pysznymi daniami, rozmawiali na różne tematy, Po zjedzeniu, przeszli do salonu gdzie Niall grał na gitarze a Louise cichutko wyśpiewywała kolejne wersy kolęd. Od czasu do czasu dołączył do Niej gitarzysta. Brzmieli jak słowiczki, co babcię bardzo wzruszyło. Przyszedł czas na prezenty. Teraz Louise zrozumiała "alarm w pracy ", bo pod choinka był tuzin prezentów. Dla każdego cos się znalazło. Tata Louise, wstał i podszedł do córki i Nialla.
- Nie jest to coś dużego, ani drogiego, ale nie chcieliśmy przyjeżdżać z pustymi rękoma. - powiedział i podał chłopakowi małe pudełko. Oboje otworzyli je, a w środku był złoty medalik prababci.
- Przecież to jest najdroższa pamiątka.
- Louise, będziemy szczęśliwi jeśli będzie w waszym domu. - powiedziała mama.
- Czas na Wasze prezenty - ucieszyła się Lou.
- Przeciez one są drogie. - stwierdziła mama.
- Daliście mi Państwo najdroższy prezent w całym moim życiu. - powiedział Niall całując dłoń Louise. Babcia popatrzyła na zakochanych jak na najdroższy obraz świata, głaszczac małego pieska.
Louise patrzyła na wszystkich z ogroną czułością, cieszyła oczy najpiękniejszym widokiem. Kazda osoba, którą kocha jest obok. Uśmiechała się pod nosem i cieszyła się razem z rodziną swoją obecnością.
- Kochanie. - z myśli wyrwał ją Niall. - Teraz Twój prezent.
- Dla mnie ? - zapytała Louise widząc małe pudełko w dłoni Nialla. Wstała z kanapy i podeszła do choinki, obok której stał Niall. Niepewnie sięgnęła po pudełko, gdy Niall nagle uklęknął przed Nią.
Louise nie do końca wiedziała co on wyprawia. Jej umysł po prostu się wyłączył. Tak o.
- Louise Evans, kocham Cię bez granic i do końca życia będę kochał. Wyjdziesz za mnie ? - zapytał ukazując piękny pierścionek. Z szoku, wrażenia i wzruszenia Louise upadła przed Nim na kolana i przytulił się do Niego najmocniej jak umiała.
- Tak, tak, tak. - pocałowała go mocno i ciągle powtarzała to słowo, na które Niall tak czekał.
~
Wraz z wyczekiwanym latem przyszedł dzień zaślubin Louise Evans i Nialla Horana. Piękny, mały kościółek był cudownie przystrojony kwiatami słonecznika, białym dywanem i milionem świec. W ławkach czekali już najbliżsi przyjaciele, rodzina i znajomi pary młodej. Uczniowie pobliskiej szkoły zgromadzili się na chórze, zatem w murach kościoła rozbrzmiewały najpiękniejsze miłosne pieśni połączone z melodią gitar, skrzypiec i fletów. Przy ołtarzu pojawił się Niall. Babcia zawsze była oczarowana jak przystojny jest jej przyszły wnuk, jednak dzisiaj była wniebowzięta widząc mężczyznę w eleganckiej wersji. Pan młody miał śnieżnobiałą koszulę z podwiniętymi rękawami, bordową muszkę, ciemne szelki i ogromny stres, ale i radość wymalowane na twarzy. Chór rozpoczął marsz weselny oznaczający przybycie Jego przyszłej małżonki. W drzwiach pojawiła się mała dziewczynka, kuzynka Nialla, która ciągnąc za sobą koszyczek z kwiatami do sypania, szła dłubiąc w małym nosku. Zaraz za Nią, już sypiąc płatki białych kwiatów, szła kuzynka Louise. Nareszcie w drzwiach ukazała się najważniejsza kobieta dzisiejszego dnia. Dla Nialla, ale również dla gości nie było nic innego teraz. Tylko ona. W koronkowej sukience ukazującej jej piękne kobiece kształty zmierzała do ołtarza. Wraz z ojcem, szła dumnie i powoli. Chciała, aby każdy podziwiał Ją. W spiętych włosach wczepiony miała wianek, a na ramionach delikatny welon. W trzęsącej się dłoni miała malutki bukiecik. Niall był właśnie w snach.
- Niall, opiekuj się Nią proszę. Kochamy Cię synu. - powiedział Ojciec Lou do ucha Pana Młodego.
Lou stanęła obok ukochanego, a tutejszy ksiądz udzielił im ślubu.W tle słychać było ciche połykanie łez przez babcię i mamę Louise. Podczas mszy wypowiedział dla Nich najpiękniejsze słowa " Najpiękniejszą ozdobą mężczyzny jest kochana kobieta u Jego boku".
- Niall, powiedział mi przed Waszym ślubem, że bardzo by chciał dodać kilka słów. To Wasz dzień, drogie dzieci dlatego bardzo proszę Niall. - powiedział ksiądz z uśmiechem.
Mężczyzna pewnie wstał z krzesełka i pociągnął za dłoń Louise.
- Louise Evans. - Zaczął na co ksiądz zakaszlał znacząco. - Horan. Louise Horan, kochać to ja kocham dobry obiad i lody waniliowe. Ty, kochanie, jesteś mną. Nie mógłbym żyć, gdyby mi Ciebie odebrał los. Marzę, śnię o tym, aby uszczęśliwiać Ciebie każdego dnia. Błagam Cię o Twoją miłość, bez której nie potrafię żyć. Codziennie, każdego dnia będę dziękował Bogu za Ciebie.