Obudziła się w południe, a na równe nogi postawi Ją kawa. Przygotowała się do wyjścia z domu i zabierając parasol na wszelki wypadek. Zapakowała do torebki potrzebne rzeczy i wyszła z domu. Dzisiaj pogoda nie dopisuje, więc zakryła głowę kapturem. Spacerem udała się na zakupy, bo nawet nie ma co położyć na kromkę chleba, a do do picia jedynie została woda z kranu. Jak zawsze witała się z każdym napotkanym człowiekiem na ulicy. Spotkała nawet swoją ulubioną dziewczynę z miasta, która młodo urodziła śliczna dziewczynkę. Dziecku wypadła z wózka grzechotka, a Lou pośpiesznie podała zabawkę właścicielce. Zamieniła kilka miłych słów i poszła dalej. Weszła do marketu i rozpoczęła zakupy. Po chwili poczuła lekkie uszczypnięcie w bok. Wystraszona spojrzała w tył i zobaczyła blondyna.
- Co Ty tu robisz ? - zapytała zdziwiona. - Chyba mnie nie śledzisz ?
- Nie, ale tak się składa, że robię tu zakupy od dwóch tygodni. tak myślałem, że gdzieś Ciebie widziałem. - zaśmiał się. - Całkiem inaczej wyglądasz.
- Rozczarowany ? - zapytała wkładając paczkę makaronu do koszyczka.
- Dlaczego niby ? - zdziwił się biorąc ten sam produkt.
- Wczorajsza ja, a dzisiejsza je to jedna wielka przepaść i nie zaprzeczaj. - podjechała wózkiem na dział wód i siłując się ze zgrzewką wody zapytała. - Czy mam rację ?
- Masz, ale taka jesteś bardziej urocza. - powiedział i podniósł jedną ręką butelki wody, po czym wsadził je do koszyka dziewczyny. - Mam wrażenie, że się rumienisz, Evans.
- Skąd znasz moje nazwisko ? - zdziwiła się.
- Ciebie każdy tu zna. - uśmiechnął się i znikł między półkami.
Po zapłaceniu za zakupy Lou miała nie mały problem z ciężkością swoich nabytków. Oczywiście ni stąd ni zowąd pojawił się On.
- Niall, Ty mnie śledzisz ! - powiedziała.
- Nie, po prostu jestem miły i czekałem tutaj na Ciebie. Chodź. - powiedział zabierając znaczną część zakupów w swoje ręce. Był taki męski w każdych ruchach swojego ciała. Lou patrzyła na niego w wielkim podziwem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się otwierając przed Nią drzwi swojego auta. - Adres już znam. Chyba, że znowu się przeprowadziłaś. - zaśmiał się, za co oberwał w ramię. Pojechali do domu Louise, ale dziewczyna nie zaprosiła Nialla do środka. Sam nie nalegał, a ona nie czuła się przy Nim jeszcze pewnie, aby zapraszać Go dom domu. Rozstali się, ale Lou nie zdążyła wejść do środka, gdy zobaczyła El idącą w stronę jej domu. Jej zaskoczenie było tak wielkie, że Lou widziała je już ze stu metrów.
- Co ? - zapytała. - Nie gadaj, że tu spał ! - powiedziała grożąc Lou palcem.
- Oszalałaś ? - zaśmiała się stukając się w czoło. - Podwiózł mnie z zakupów. - stwierdziła i weszła do środka. El zabrała dwie siatki sprzed drzwi i poszła za przyjaciółką.
- Czy nie dociera do Ciebie, że to morderca ? - zapytała pomagając rozpakować zakupy.
- Gadasz bzdury. - rzekła Lou. Nie wzruszyły ją słowa przyjaciółki, uważała to za zwykłe pomówienia.
- Gdzie ta odpowiedzialna i ostrożna Louise ? - oburzyła się Ellie. - Dziewczyno, opamiętaj się !
- Hej, spokojnie. - zaśmiała się
- Jak zawsze wkurza mnie Twoje bycie poważną, tak teraz żądam, abyś znów taka była. Zapytaj kogo chcesz. Sąsiada, Pana Barneya, Kate, a nawet Johanson ze spożywczego. Lou ! To bandyta ! - El nigdy nie była tak zdenerwowana, że Lou zaczynała jej wierzyć.
- I tak pewnie już się z Nim nie spotkam. - stwierdziła Lou.
- Niall jest bardzo niebezpieczny. Uważaj na siebie. Ja muszę iść. Obiecałam siostrze, że zaopiekuję się jej synem. Wycieczki do Gracji sobie urządza, a David sam w domu. Psycholka !- powiedziała.
- El, ale on ma osiemnaście lat. - stwierdziła. - Jest duży, poradzi sobie.
- Ale głupi. - rzekła i zniknęła z Jej pola widzenia.
Cały dzień Louise myślała nad słowami El na temat Nialla. Czy to prawda, że ktoś taki mógł zabić człowieka? Przecież jest taki miły. W sumie, może to tylko pozory. Tyle się teraz słyszy, że nawet mąż zabija żonę czy też odwrotnie. Nie takie cuda ten świat widział, widzi i zobaczy.
Lou resztę dnia została w domu, pogoda nie pozwala na spacery czy wylegiwanie się na werandzie. Straszna lodówka za oknem. Jutro trzeba wstać do pracy, więc punkt 22:30 Lou leżała już w swoim wygodnym łóżku oglądając ulubione seriale. Nie wiadomo kiedy zasnęła i obudził Ją dopiero budzik. Zebrała się szybko, zjadła śniadanie i popędziła do pracy. Dzień jej szybko minął i mogła się już cieszyć wolnym popołudniem. Po drodze do domu zawitała do kawiarni po swoją ulubioną kawę i juz po chwili spacerowała w stronę domu. Zobaczyła swojego sąsiada, rzekomo wuja Nialla. Był w średnim wieku, jednak bardzo chorowity. Lou nie raz mu pomagała w zakupach, czy po prostu zajmowała się jego kwiatami podczas nieobecność.
- Dzień dobry, wszystko w porządku ? - zapytała.
- Witaj Louise. Tak, dziękuje, że pytasz. - uśmiechnął się. - Czekam na siostrzeńca. Odwiedza mnie dzisiaj. - powiedział opierając się o płot.
- Dlatego Pan taki uśmiechnięty.
- Wiesz, Niall był w więzieniu, ale to dobry chłopak. - powiedział rozglądając się czy nie ma wokoło ich sąsiadów. Tutaj każdy lubi gadać.
- W więzieniu ? - zapytała odruchowo.
- Widzisz, w dzieciństwie nie miał lekko.- powiedział. - O jedzie chyba. - pomachał do nadjeżdżającego auta, a Lou bez słowa odeszła od Pana Thomsona.
- Lou ! - krzyknął Niall, jednak Ona poszła dalej.
- Znasz Louise ? - zapytał wuj Nialla.
- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu. - powiedział patrząc na odchodzącą Lou.
Dziewczyna weszła do domu, a mężczyźni weszli do domu Thomsonów.
Evans siedziała w zupełnej ciszy, przy jednej małej świeczce i myślała. Nad rzeczami zupełnie różnymi. Raz wspominała dzieciństwo, raz myślała o przyszłości. Raz zaśmiała się pod nosem, raz przetarła łzę smutku lub wzruszenia. Niall po skończonych odwiedzinach pożegnał szcześliwego wuja i wychodząc w bramki Jego posesji spojrzał na dom Lou.
- Idź do Niej. Porozmawiajcie. - usłyszał głos wuja. Tak tez zrobił.
Lou usłyszała dzwonek do drzwi i bez zastanowienia otworzyła drzwi. Gdy jednak zobaczyła przed soba Nialla, chciała zamknąć je ponownie.
- Czekaj. - powiedział zatrzymując masywne drzwi dłonią.
- Puść. - wyszeptała dziewczyna.
- Nie. Co się dzieje ? - zapytał wchodząc do środka.
- Proszę wyjdź. - cofnęła się.
- Ale Louise.. - chciał coś powiedzieć, jednak Lou nie dawała za wygraną.
- Zadzwonie na policję, rozumiesz ? - powiedziała.
- Oto chodzi. - uśmiechnął się.
- Nie wiem kim jesteś i nie chce mieć do czynienia z tym wszystkim. Nie moja sprawa co zrobiłeś, komu i jak. - rzekła machając dłońmi. Niall nagle w ułamku sekundy wspomniał wszystkie te rzeczy. Miał przed oczami mamę, pas od spodni, kabel, więzienne kraty. Gwałtownie złapał Lou za policzka i przyciągnął do siebie.
- Louise Evans zaufaj mi. - powiedział błagającym głosem. - Nie skrzywdzę Cię. Jestem w stanie zrobić wszystko, abyś mi zaufała.- wyszeptał patrząc jej w oczy.
Niall puścił policzki Lou, ale Jej nie pozwolił odejść tylko przytulił Ją do siebie. O dziwo dziewczyna pozwoliła na to.
- Jak miałem 15 lat moja mama wyszła za pewnego człowieka. Bił Ja kablami, czym popadnie. Rok temu na moich oczach pobił Ją na śmierć. - powiedział z goryczą w głosie. Louise zaczęła płakać, okropnie płakać. - Wpadłem w szał i chwyciłem nóż. - wyszeptał sam powstrzymując się od łez.
- Przestań proszę. - powiedziała Louise wtulając się w ciało Nialla.
-Lou, gdybym mógł jakoś cofnąć czas. - stwierdził.- Nie panowałem nad sobą.- Lou otarła swoje łzy i spojrzała na Niego.
- Dlaczego mi to mówisz ? - zapytała.
- Bo nie chce Cię stracić. Jesteś moją szansą na lepsze życie. Ty mnie zmienisz, ja to wiem. - powiedział uśmiechając się. - Jak zobaczyłem Cię pierwszy raz, taką wystraszoną. Ty nie jesteś taka sama jak wszystkie te dziewczyny. - uśmiechnął się.
- Niall, zrobisz coś dla mnie ? - zapytała zaczesując kosmyk włosów na uszko.
- Tak, wszystko. - stwierdził.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała zawstydzona. Jest taka wrażliwa, piękna i słodka, gdy się rumieni. Wygląda jak aniołek. Niall tylko się uśmiechnął i delikatnie pocałował dziewczynę. Stała na palcach, a i tak nie była wystarczająco wysoka do Jego ust. Musiał się pochylić by pocałować Jej słodkie usta. Tkwili tak kilka chwil, po czym Lou przytuliła się do Nialla.
- Evans, pójdziesz ze mną na randkę ? - zapytał. Tym razem to Niall był zawstydzony.
- Niall Horan, rumienisz się. - powiedziała z błyskiem w oczach.
- Może to śmieszne, ale nigdy nie byłem na randce. - przyznał zakrywając dla żartu twarz.
- Może to śmieszne, ale ja tez nigdy nie byłam na randce. - powiedziała śmiejąc się.
- Co ? zapytał. - Przecież każdy tu za Tobą się ogląda. I nie mów mi, że nie. - zaśmiał się.
- No i ? Nikt nie zrobił na mnie wrażenia i tyle. - stwierdziła.
- Louise Evans. Jutro wracam tutaj o 19:00 i zabieram Cię na randkę. Liczę na piękną suknię. - powiedział kłaniając się dziewczynie. - Do jutra, Louise Evans.
- Co Ty tu robisz ? - zapytała zdziwiona. - Chyba mnie nie śledzisz ?
- Nie, ale tak się składa, że robię tu zakupy od dwóch tygodni. tak myślałem, że gdzieś Ciebie widziałem. - zaśmiał się. - Całkiem inaczej wyglądasz.
- Rozczarowany ? - zapytała wkładając paczkę makaronu do koszyczka.
- Dlaczego niby ? - zdziwił się biorąc ten sam produkt.
- Wczorajsza ja, a dzisiejsza je to jedna wielka przepaść i nie zaprzeczaj. - podjechała wózkiem na dział wód i siłując się ze zgrzewką wody zapytała. - Czy mam rację ?
- Masz, ale taka jesteś bardziej urocza. - powiedział i podniósł jedną ręką butelki wody, po czym wsadził je do koszyka dziewczyny. - Mam wrażenie, że się rumienisz, Evans.
- Skąd znasz moje nazwisko ? - zdziwiła się.
- Ciebie każdy tu zna. - uśmiechnął się i znikł między półkami.
Po zapłaceniu za zakupy Lou miała nie mały problem z ciężkością swoich nabytków. Oczywiście ni stąd ni zowąd pojawił się On.
- Niall, Ty mnie śledzisz ! - powiedziała.
- Nie, po prostu jestem miły i czekałem tutaj na Ciebie. Chodź. - powiedział zabierając znaczną część zakupów w swoje ręce. Był taki męski w każdych ruchach swojego ciała. Lou patrzyła na niego w wielkim podziwem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się otwierając przed Nią drzwi swojego auta. - Adres już znam. Chyba, że znowu się przeprowadziłaś. - zaśmiał się, za co oberwał w ramię. Pojechali do domu Louise, ale dziewczyna nie zaprosiła Nialla do środka. Sam nie nalegał, a ona nie czuła się przy Nim jeszcze pewnie, aby zapraszać Go dom domu. Rozstali się, ale Lou nie zdążyła wejść do środka, gdy zobaczyła El idącą w stronę jej domu. Jej zaskoczenie było tak wielkie, że Lou widziała je już ze stu metrów.
- Co ? - zapytała. - Nie gadaj, że tu spał ! - powiedziała grożąc Lou palcem.
- Oszalałaś ? - zaśmiała się stukając się w czoło. - Podwiózł mnie z zakupów. - stwierdziła i weszła do środka. El zabrała dwie siatki sprzed drzwi i poszła za przyjaciółką.
- Czy nie dociera do Ciebie, że to morderca ? - zapytała pomagając rozpakować zakupy.
- Gadasz bzdury. - rzekła Lou. Nie wzruszyły ją słowa przyjaciółki, uważała to za zwykłe pomówienia.
- Gdzie ta odpowiedzialna i ostrożna Louise ? - oburzyła się Ellie. - Dziewczyno, opamiętaj się !
- Hej, spokojnie. - zaśmiała się
- Jak zawsze wkurza mnie Twoje bycie poważną, tak teraz żądam, abyś znów taka była. Zapytaj kogo chcesz. Sąsiada, Pana Barneya, Kate, a nawet Johanson ze spożywczego. Lou ! To bandyta ! - El nigdy nie była tak zdenerwowana, że Lou zaczynała jej wierzyć.
- I tak pewnie już się z Nim nie spotkam. - stwierdziła Lou.
- Niall jest bardzo niebezpieczny. Uważaj na siebie. Ja muszę iść. Obiecałam siostrze, że zaopiekuję się jej synem. Wycieczki do Gracji sobie urządza, a David sam w domu. Psycholka !- powiedziała.
- El, ale on ma osiemnaście lat. - stwierdziła. - Jest duży, poradzi sobie.
- Ale głupi. - rzekła i zniknęła z Jej pola widzenia.
Cały dzień Louise myślała nad słowami El na temat Nialla. Czy to prawda, że ktoś taki mógł zabić człowieka? Przecież jest taki miły. W sumie, może to tylko pozory. Tyle się teraz słyszy, że nawet mąż zabija żonę czy też odwrotnie. Nie takie cuda ten świat widział, widzi i zobaczy.
Lou resztę dnia została w domu, pogoda nie pozwala na spacery czy wylegiwanie się na werandzie. Straszna lodówka za oknem. Jutro trzeba wstać do pracy, więc punkt 22:30 Lou leżała już w swoim wygodnym łóżku oglądając ulubione seriale. Nie wiadomo kiedy zasnęła i obudził Ją dopiero budzik. Zebrała się szybko, zjadła śniadanie i popędziła do pracy. Dzień jej szybko minął i mogła się już cieszyć wolnym popołudniem. Po drodze do domu zawitała do kawiarni po swoją ulubioną kawę i juz po chwili spacerowała w stronę domu. Zobaczyła swojego sąsiada, rzekomo wuja Nialla. Był w średnim wieku, jednak bardzo chorowity. Lou nie raz mu pomagała w zakupach, czy po prostu zajmowała się jego kwiatami podczas nieobecność.
- Dzień dobry, wszystko w porządku ? - zapytała.
- Witaj Louise. Tak, dziękuje, że pytasz. - uśmiechnął się. - Czekam na siostrzeńca. Odwiedza mnie dzisiaj. - powiedział opierając się o płot.
- Dlatego Pan taki uśmiechnięty.
- Wiesz, Niall był w więzieniu, ale to dobry chłopak. - powiedział rozglądając się czy nie ma wokoło ich sąsiadów. Tutaj każdy lubi gadać.
- W więzieniu ? - zapytała odruchowo.
- Widzisz, w dzieciństwie nie miał lekko.- powiedział. - O jedzie chyba. - pomachał do nadjeżdżającego auta, a Lou bez słowa odeszła od Pana Thomsona.
- Lou ! - krzyknął Niall, jednak Ona poszła dalej.
- Znasz Louise ? - zapytał wuj Nialla.
- Tak, poznaliśmy się kilka dni temu. - powiedział patrząc na odchodzącą Lou.
Dziewczyna weszła do domu, a mężczyźni weszli do domu Thomsonów.
Evans siedziała w zupełnej ciszy, przy jednej małej świeczce i myślała. Nad rzeczami zupełnie różnymi. Raz wspominała dzieciństwo, raz myślała o przyszłości. Raz zaśmiała się pod nosem, raz przetarła łzę smutku lub wzruszenia. Niall po skończonych odwiedzinach pożegnał szcześliwego wuja i wychodząc w bramki Jego posesji spojrzał na dom Lou.
- Idź do Niej. Porozmawiajcie. - usłyszał głos wuja. Tak tez zrobił.
Lou usłyszała dzwonek do drzwi i bez zastanowienia otworzyła drzwi. Gdy jednak zobaczyła przed soba Nialla, chciała zamknąć je ponownie.
- Czekaj. - powiedział zatrzymując masywne drzwi dłonią.
- Puść. - wyszeptała dziewczyna.
- Nie. Co się dzieje ? - zapytał wchodząc do środka.
- Proszę wyjdź. - cofnęła się.
- Ale Louise.. - chciał coś powiedzieć, jednak Lou nie dawała za wygraną.
- Zadzwonie na policję, rozumiesz ? - powiedziała.
- Oto chodzi. - uśmiechnął się.
- Nie wiem kim jesteś i nie chce mieć do czynienia z tym wszystkim. Nie moja sprawa co zrobiłeś, komu i jak. - rzekła machając dłońmi. Niall nagle w ułamku sekundy wspomniał wszystkie te rzeczy. Miał przed oczami mamę, pas od spodni, kabel, więzienne kraty. Gwałtownie złapał Lou za policzka i przyciągnął do siebie.
- Louise Evans zaufaj mi. - powiedział błagającym głosem. - Nie skrzywdzę Cię. Jestem w stanie zrobić wszystko, abyś mi zaufała.- wyszeptał patrząc jej w oczy.
Niall puścił policzki Lou, ale Jej nie pozwolił odejść tylko przytulił Ją do siebie. O dziwo dziewczyna pozwoliła na to.
- Jak miałem 15 lat moja mama wyszła za pewnego człowieka. Bił Ja kablami, czym popadnie. Rok temu na moich oczach pobił Ją na śmierć. - powiedział z goryczą w głosie. Louise zaczęła płakać, okropnie płakać. - Wpadłem w szał i chwyciłem nóż. - wyszeptał sam powstrzymując się od łez.
- Przestań proszę. - powiedziała Louise wtulając się w ciało Nialla.
-Lou, gdybym mógł jakoś cofnąć czas. - stwierdził.- Nie panowałem nad sobą.- Lou otarła swoje łzy i spojrzała na Niego.
- Dlaczego mi to mówisz ? - zapytała.
- Bo nie chce Cię stracić. Jesteś moją szansą na lepsze życie. Ty mnie zmienisz, ja to wiem. - powiedział uśmiechając się. - Jak zobaczyłem Cię pierwszy raz, taką wystraszoną. Ty nie jesteś taka sama jak wszystkie te dziewczyny. - uśmiechnął się.
- Niall, zrobisz coś dla mnie ? - zapytała zaczesując kosmyk włosów na uszko.
- Tak, wszystko. - stwierdził.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała zawstydzona. Jest taka wrażliwa, piękna i słodka, gdy się rumieni. Wygląda jak aniołek. Niall tylko się uśmiechnął i delikatnie pocałował dziewczynę. Stała na palcach, a i tak nie była wystarczająco wysoka do Jego ust. Musiał się pochylić by pocałować Jej słodkie usta. Tkwili tak kilka chwil, po czym Lou przytuliła się do Nialla.
- Evans, pójdziesz ze mną na randkę ? - zapytał. Tym razem to Niall był zawstydzony.
- Niall Horan, rumienisz się. - powiedziała z błyskiem w oczach.
- Może to śmieszne, ale nigdy nie byłem na randce. - przyznał zakrywając dla żartu twarz.
- Może to śmieszne, ale ja tez nigdy nie byłam na randce. - powiedziała śmiejąc się.
- Co ? zapytał. - Przecież każdy tu za Tobą się ogląda. I nie mów mi, że nie. - zaśmiał się.
- No i ? Nikt nie zrobił na mnie wrażenia i tyle. - stwierdziła.
- Louise Evans. Jutro wracam tutaj o 19:00 i zabieram Cię na randkę. Liczę na piękną suknię. - powiedział kłaniając się dziewczynie. - Do jutra, Louise Evans.