Cześć, z ogromnym sercem proszę o udostępnienie informacji o zbiórce pieniędzy na leczenie Frania. Potrzebne są ogromne pieniądze i zwracam się z prośbą do Ciebie. Bardzo proszę o pomoc dla Frania ❤️ https://www.siepomaga.pl/franio
niedziela, 15 grudnia 2019
niedziela, 16 grudnia 2018
Wattpad
Zapraszam Was serdecznie do czytania mojej nowej książki na wattpad.
https://my.w.tt/5crbInuxGS
https://my.w.tt/5crbInuxGS
Historia Sophie, która jest w tokstycznym związku z milionerem. Jej jedyna drogą ucieczki jest David, prywatny ochroniarz kobiety.
W tej historii odnajdą się wszyscy Ci, którzy są fanami Lily James i Richarda Maddena.
Tutaj już nie będą pojawiać się żadne wpisy z opowiadań.
Jednak kilka prac bedziecie mogli znaleźć na wattpad w wersji nieco dłuższej, rozwiniętej. Wszystko oczywiście w swoim czasie. Pozdrawiam - clavdvna
https://my.w.tt/5crbInuxGS
https://my.w.tt/5crbInuxGS
Historia Sophie, która jest w tokstycznym związku z milionerem. Jej jedyna drogą ucieczki jest David, prywatny ochroniarz kobiety.
W tej historii odnajdą się wszyscy Ci, którzy są fanami Lily James i Richarda Maddena.
Tutaj już nie będą pojawiać się żadne wpisy z opowiadań.
Jednak kilka prac bedziecie mogli znaleźć na wattpad w wersji nieco dłuższej, rozwiniętej. Wszystko oczywiście w swoim czasie. Pozdrawiam - clavdvna
sobota, 9 czerwca 2018
WATTPAD
Zapraszam Was serdecznie na Wattpad, gdzie rozpoczynam swoje opowiadanie o Shawnie Mendesie. Nie zabraknie też ff z członkami One Direction. Tak będą historie nieco dłuższe, niż pisałam do tej pory. Zapraszam :
https://my.w.tt/XANtFjKFBN
środa, 25 października 2017
Niall cz.1
Niall, jak każdy chłopak z Naszego miasta spędzał wolny czas na boisku, w klubach, od czasu do czasu wyszedł na piwo do baru. Głownie spędzał czas w szkole. Ostatnia klasa, dużo obowiązków i nacisk rodziców oraz nauczycieli. W końcu Niall jako jeden z najzdolniejszych uczniów, przewodniczący szkoły, najpopularniejszy zawodnik szkolnej drużyny piłkarskiej ma dużo zobowiązań, wyrzeczeń. Codziennie mu się przyglądam. Każdego ranka, gdy chowa swoją kurtkę do szafki i chyba mimo woli przeczesuje dłonią włosy do góry. Codziennie widuje go na szkolnej stołówce, gdy siada przy drugim stole od okna. Z butelką wody malinowej, jabłkiem i burgerem od szkolnej kucharki. W każdy wtorek mamy razem dwie godziny historii, a w czwartek i piątek po jednej godzinie matematyki. Zawsze siadam za Nim i mu się przyglądam, dokładnie analizuje jego ruch, każdy dosłownie. Ciekawi mnie w Nim wszystko.
- Alexandra ! - usłyszałam i wyrwałam się z moich myśli. Spojrzałam na nauczycielkę i zobaczyłam jej kwaśny wyraz twarzy. - Powtórzysz co mówiłam? - zapytała stojąc przede mną i patrząc nad swoimi dziwnymi okularami.
- Przepraszam Panią, Pani Profesor, ale nie słuchałam. - przyznałam się bez bicia i awantur.
- Przestań myśleć o niebieskich migdałach i skup się na lekcji. Jasne?
- Tak, oczywiście. - powiedziałam, ale jak to się mówi jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało. Nadal myślałam o Nim. Jaki jest, co myśli na różne tematy i co mu w siedzi w głowie.
Od nudnej lekcji uratował mnie dzwonek. Czas do domu, nareszcie lub nie nareszcie. W szkole przynajmniej widzę ludzi, słyszę rozmowy, śmiechy na korytarzu, a czasami zamienię słowo z nauczycielem. W domu kipi ze mnie samotność.
Zabrałam zeszyt do plecaka i poczułam lekkie popchnięcie.
- Lexi, może wyjdziesz z Nami do kina? - zapytała się mnie Daniell, pchając mój wózek w kierunku drzwi.
- Daniell, bardzo dziękuję, ale w mieście nie ma dla mnie kin. - stwierdziłam zaglądając na siebie, aby spojrzeć na dziewczynę.
- Oh to możemy iść coś zjeść. W restauracji chyba możesz być ? Co nie? - zaśmiała się.
- Dlaczego mnie zapraszasz ? - zdziwiłam się. Daniell nigdy ze mną nie zamieniła słowa, a " znamy " się od 5 roku życia.
- Chciałam być miła. - powiedziała i przewiozła mnie przez drzwi na korytarz.
- Sama nie wiem. - stwierdziłam, gdy nagle Go zobaczyłam. Stał tak niewyobrażalnie blisko mnie.
- Daniell, nie rób sobie z Lexi jaj, ok ? - powiedział, a ja zamarłam.
- Co Ty Niall ? - zaśmiała się zakłopotana.
- Słyszałem Waszą rozmowę dzisiaj przed szkołą. Chcecie wyciągnąć od Niej kasę. - powiedział, a jego oczy kipiały złością.
- Co ? - zapytałam.
- Daniell i jej kolesie chcieli wyciągnąć od Ciebie pieniądze, bo nie mają już za co szlajać się po mieście.
- Serio ? - zapytałam Daniell. Milczała przez sekundę i walczyła ze swoim sumieniem, jednak jej wrodzona złość i chamstwo wygrały.
- Tak, myślałaś frajerko, że serio się zakumplujemy ? - zaśmiała się. - Ty i Twój złom do niczego się nie nadajecie. - powiedziała i poszła. Zostawiła mnie na zatłoczonym korytarzu. Z Nim.
- Lexi, wszystko ok ? - zapytał kucając obok mnie. Nie miałam odwagi się nawet odezwać. Czułam łzy napływające do moich oczu, ogromny ucisk w głowie. - Ej, Lexi ?
- Tak ? - zapytałam zaciskając szczękę.
- Odwiozę Cię do domu, co ? - zaproponował.
- Nie wysilaj się, pojadę sobie sama. Mam na czym. - powiedziałam i po prostu odjechałam.
Poczułam, że jestem dla Niego okropna, mimo jaki on okazał się miły dla mnie. No, ale co mam zrobić. Poczułam się jak kupa śmieci, kupa śmieci na wózku. Zabrałam z szafki swoją bluzę i udałam się do wyjścia. Miałam wszystko gdzieś, popychałam kółka i nie zastanawiałam się nawet dokąd, po co i jak daleko zmierzam. Oby przed siebie, z dala od upokorzenia, wyśmiewania się ze mnie.
Po kilku minutach zadzwonił mój telefon. " Mama " .
- Halo ? - zapytałam.
- Lexi, gdzie jesteś ? Podjadę po Ciebie. - powiedziała, ale bez specjalnego zamartwienia się. tak po prostu, jakby pytała Pani na palcu targowym ile kosztuje kilo ziemniaków.
- Nie musisz, poradzę sobie.
- Ale Lexi, nie bądź naburmuszona. Gdzie jesteś? - ponownie zapytała, a ja ponownie nie odpowiedziała, tylko grzecznie się pożegnałam i rozłączyłam połączenie.
Schowałam telefon do plecaka i ruszyłam znów przed siebie. Dotarłam już do miejskiego parku. Sprawdziłam wszystkie kieszenie i nazbierałam kilka monet na koktajl z budki.
- Dzień dobry, poproszę koktajl z brzoskwinią, truskawką. - powiedziałam patrząc wysoko, aż do okienka gdzie wystawała uśmiechnięta Pani.
- Mamy super nowość. Koktajl z brzoskwinią, truskawką, pomarańczą z dodatkiem mięty. Za 4,80. - powiedziała pokazując na narysowany kubek soku na busie.
- Proszę dwa takie. - usłyszałam nieco znany mi głos, przez który krew przez kilka sekund nie krążyła w moim ciele. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Nialla, podającego pieniądze Pani z budki.
Nic nie mówiłam, nie wierzyłam, a może nawet nie chciałam. Po chwili Niall podał mi kolorowy kubeczek z sokiem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się i spróbował swojego soku.
- Nie musisz. - stwierdziłam.
- Ale pycha, spróbuj. - całkiem zignorował to co do Niego powiedziałam. - Śmiało. - zaśmiał się i zagiął moją rurkę w moim kubeczku.
- Dlaczego to robisz ? - zapytała zdziwiona.
- Ale co ?
- Rozmawiasz ze mną. - powiedziałam, jakby to było oczywiste.
- A nie wolno? Zabijają za to ? - zaśmiał się i przeszedł za mnie. Poczułam jak popycha mój wózek i kieruje się do ławeczki. - Pozwolisz, że sobie usiądę.
- Proszę. - powiedziałam i napiłam się soczku.
- Lexi, czesto ludzie są dla Ciebie tacy jak Daniell ? - zapytał nagle.
- Nie często, bo najczęściej ludzie nie mówią do mnie. Ignorują mnie, ale nie dziwie się im.
- Co? Czemu ?
- A kto by chciał zadawać się z kimś takim ? - powiedziałam i spojrzałam na mój pojazd.
- To, że spotkało Cie takie coś to nie Twoja wina, tylko tego dupka, który Cię potrącił.
- Skąd o Tym wiesz? - zapytałam.
- Każdy wie. - stwierdził. - Przepraszam, nie powinienem o tym rozmawiać.
- Masz rację, nie mam ochoty o tym gadać. - przyznałam mu rację.
- A Daniell się nie przejmuj. Tacy ludzie już zostaną tacy i kiedyś to on Nich świat się odwróci. - powiedział i uśmiechnął się. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy. Tylko szum drzew i kilku aut na pobliskiej jezdni.
- Lexi, a może przyszłabyś na mój mecz? Znaczy Nasz. - powiedział wpatrzony w swój kubeczek.
- Mecz? - zdziwiłam się. Nigdy nie byłam na meczu naszej drużyny. Wróc, nigdy nie byłam na żadnym. Nawet nie oglądałam w telewizji.
- Tak tylko pytam, no wiesz. Jakbyś się nudziła w domu czy coś. - uśmiechnął się. - Gramy o finał na mistrzostwach.
- Ah, tak. Widziałam plakat w szkole, że jest mecz w piątek.
- Fajnie by było, gdybyś przyszła. Znaczy przyjechała. - zaplątał się i widocznie poczerwieniał.
- Z chęcią. - powiedziałam z motylkami w brzuchu, bo dotarło do mnie co się dzieje. Zeszły ze mnie te złe emocje po ten akcji z Daniell i zaczyna docierać do mnie z kim rozmawiam.
- Muszę się zbierać, muszę odebrać młodszą siostrę ze szkoły, a za godzinę mam trening. A skoro przyjedziesz na mecz to muszę być dobry. - uśmiechnął się. - Dasz sobie radę? - zapytał.
- Tak, pewnie. Zaraz mam autobus stamtąd. - pokazałam palcem na przystanek oddalony o jakieś 20 metrów.
- Może Cię podwiozę ?
- Nie, na serio dam sobie radę. Leć juz, bo siostra. - uśmiechnęłam się, a on odszedł. Po chwili sie odwrócił i pomachał mi na do widzenia.
~
- Cześć ! - usłyszałam głośne przywitanie, przez co o mało nie dostałam zawału. Zamknęłam szafkę i spojrzałam za osobę stojącą obok. Niall Horan.
- Cześć. - powiedziałam nieco ciszej niż on. - Nie powinieneś być na boisku ? - zapytałam.
- Skąd wiesz? - zaśmiał się opierając o szafki.
- Oj, zgaduje. - tak, kłam Lexi.
- Udam, że Ci wierzę. Chciałem się z Tobą przywitać. Widziałem Cię dzisiaj przed szkolą, ale mi uciekłaś.
- Śledzisz mnie? - zapytałam.
- To był przypadek.- stwierdził oblizując usta.
- Udam, że Ci wierzę. - zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie. Spojrzałam na zegar na ścianie i po zobaczeniu, że nie wybiła jeszcze godzina 9:00 byłam bardzo zdziwiona, że człowiek może się uśmiechać już od samego rana. Po chwili dotarło do mnie, że w zasadzie dla mnie nie ma większego znaczenia czy jest ranek, samo południe czy środek nocy. Dla mnie to nowość. Może nie nowość, bo za czasów mojej pełnej sprawności byłam uśmiechnięta zawsze, być może nawet we śnie. Powiedzmy, że to wielki przełom lub powrót do wczesnej młodości. I nawet mi z tym dobrze, coś innego od bardzo dawna.
- Dzień dobry Alexandra, gotowa na lekcje ? - zapytała wysoka blondynka i otworzyła przede mną drzwi do klasy.
- Tak Pani Profesor. - odpowiedziałam i pociągnęłam z całej siły kółka. Ustawiłam się przy ławce i czekałam na resztę uczniów.
- Czy to makijaż ? - zapytała Profesorka układając swoje pierdoły na biurku.
- Słucham ? - zdziwiłam się, a raczej zawstydziłam. Zestresowała mnie jak diabli.
- Wyglądasz dzisiaj jakoś inaczej, oczywiście bardzo ładnie jak zawsze. - uśmiechnęła się, a do klasy weszło kilka osób. Przerwałyśmy rozmowę i udawałyśmy, że jej nie było. Pani Profesor Jonas - najmłodsza z całego grona nauczycieli, wie co uczniowie lubią, a czego nie. Ma podejście kobieta, zna się na rzeczy. Faktycznie, pierwszy raz od bardzo dawna nie tylko się uśmiechnęłam, ale i pomalowałam rzęsy. Dla mnie to sztuka, nie jestem w tym mistrzem. Makijaż, wymyślne fryzury, najmodniejsze w sezonie torebki czy buty to nie temat dla mnie. Najzwyczajniej się nie znam, no i nawet mnie to nie ciekawi. Co ? Już ? Dzwonek? A ja nie pomyślałam o Nim, tylko o nauczycielce? Cholera !
~
Przerwa obiadowa, to jedna część szkolnego życia, której nie cierpię najbardziej, ale i kocham nad życie Szum, ludzie, tłumy, wrzaski. Nie znoszę, ale medal ma dwie strony i właśnie za tę drugą jestem w stanie się poświęcić te 30 minut i wysiedzieć w szumie i tłoku. Przy drugim od okna stoliku już zebrała się grupka tych najpopularniejszych w szkole, taka szycha. Drużyna piłkarska, kilka osób z samorządu i najpiękniejsze dziewczyny w szkole. Wszyscy już są, ale brak tylko Jego. Poczekam, pewnie się spóźni, a tak bardzo chcę Go zobaczyć. Uśmiechnąć się jeszcze jeden raz. Dłubiąc plastikowym widelcem w makaronie zaglądałam kiedy przyjdzie. Przez chwilę nawet zapomniałam, że jestem w publicznym miejscu.
- Szukasz kogoś ? - usłyszałam i zerwałam się.
- Niall? - zdziwiłam się. Nie wierzyłam własnym oczom, co on tutaj robi. Tak ot, usiadł przy moim stoliku.
- Jak lekcje? - zignorował moje głupie pytanie i rozstawił swoją tackę z obiadem na stoliku.
- Dobrze, a co Ty robisz ?
- Jem. Tobie też radzę, bo zaraz będzie zimne. - uśmiechnął się i wcisnął keczup do burgera.
- Nie wyganiam Cie, ale dlaczego akurat ze mną ?
- Jeśli nie chcesz to sobie pójdę. - powiedział poważnie.
- Nie, ale jestem zdziwiona tym wszystkim.
- Czym?
- Rozmawiamy jak starzy przyjaciele, kupiłeś mi sok. Teraz dosiadłeś się do mnie, a Twoi przyjaciele siedzą tam.
- Chciałem być miły, nie masz przyjaciół i pomyślałem...- powiedział, po czym zamilczał. - Oh Lexi, nie chciałem.
- Tak, na pewno. - powiedziałam i wycofałam wózek od stolika.
- Cześć ofermo, jak tam Twoje dwa kółka? - zapytała się Daniell, a połowa stołówki zaczęła się nabijać. No jak zawsze.
- Daniell, powiedziałem Ci coś wczoraj. - zwrócił uwagę Niall podchodząc do Nas.
- Ty się Horan nie odzywaj. Bronisz Ją ? - zapytała stając przed Nim.
- Odczep się, rozumiesz ? - Niall tak krzyknął, że nawet ja się wystraszyłam. Jak żyję tak takiej złości nie widziałam, może w filmie czy serialu.
- No co Ty, Horan? Zakochałeś się ? - stwierdziła i zaplątała ręce na brzuchu. Czekałam na Jego oburzenie. Coś w stylu " Daniell, nie wymyślaj bajek. W takiej pokrace nikt się nie może zakochać" .
- Nie wtrącaj się. - powiedział nieco spokojniej i zabierając swój plecak popchał mój wózek do wyjścia. Nie zniosłam tego wszystkiego i rozryczałam się jak małe dziecko. Niall wyprowadził mnie przed szkolę i przeszedł przede mnie.
- Trzymaj i już nie płacz. - powiedział podając mi małą chusteczkę w postacie z bajek.
- Chcę do domu. - powiedziałam wycierając twarz.
- Zaczekaj tu. - stwierdził i zniknął na kilka minut. - Jedziemy do domu. Woźna akurat myła podłogę obok Naszych szafek. - usłyszałam i zobaczyłam Go z moją kurtką.
- Alexandra ! - usłyszałam i wyrwałam się z moich myśli. Spojrzałam na nauczycielkę i zobaczyłam jej kwaśny wyraz twarzy. - Powtórzysz co mówiłam? - zapytała stojąc przede mną i patrząc nad swoimi dziwnymi okularami.
- Przepraszam Panią, Pani Profesor, ale nie słuchałam. - przyznałam się bez bicia i awantur.
- Przestań myśleć o niebieskich migdałach i skup się na lekcji. Jasne?
- Tak, oczywiście. - powiedziałam, ale jak to się mówi jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało. Nadal myślałam o Nim. Jaki jest, co myśli na różne tematy i co mu w siedzi w głowie.
Od nudnej lekcji uratował mnie dzwonek. Czas do domu, nareszcie lub nie nareszcie. W szkole przynajmniej widzę ludzi, słyszę rozmowy, śmiechy na korytarzu, a czasami zamienię słowo z nauczycielem. W domu kipi ze mnie samotność.
Zabrałam zeszyt do plecaka i poczułam lekkie popchnięcie.
- Lexi, może wyjdziesz z Nami do kina? - zapytała się mnie Daniell, pchając mój wózek w kierunku drzwi.
- Daniell, bardzo dziękuję, ale w mieście nie ma dla mnie kin. - stwierdziłam zaglądając na siebie, aby spojrzeć na dziewczynę.
- Oh to możemy iść coś zjeść. W restauracji chyba możesz być ? Co nie? - zaśmiała się.
- Dlaczego mnie zapraszasz ? - zdziwiłam się. Daniell nigdy ze mną nie zamieniła słowa, a " znamy " się od 5 roku życia.
- Chciałam być miła. - powiedziała i przewiozła mnie przez drzwi na korytarz.
- Sama nie wiem. - stwierdziłam, gdy nagle Go zobaczyłam. Stał tak niewyobrażalnie blisko mnie.
- Daniell, nie rób sobie z Lexi jaj, ok ? - powiedział, a ja zamarłam.
- Co Ty Niall ? - zaśmiała się zakłopotana.
- Słyszałem Waszą rozmowę dzisiaj przed szkołą. Chcecie wyciągnąć od Niej kasę. - powiedział, a jego oczy kipiały złością.
- Co ? - zapytałam.
- Daniell i jej kolesie chcieli wyciągnąć od Ciebie pieniądze, bo nie mają już za co szlajać się po mieście.
- Serio ? - zapytałam Daniell. Milczała przez sekundę i walczyła ze swoim sumieniem, jednak jej wrodzona złość i chamstwo wygrały.
- Tak, myślałaś frajerko, że serio się zakumplujemy ? - zaśmiała się. - Ty i Twój złom do niczego się nie nadajecie. - powiedziała i poszła. Zostawiła mnie na zatłoczonym korytarzu. Z Nim.
- Lexi, wszystko ok ? - zapytał kucając obok mnie. Nie miałam odwagi się nawet odezwać. Czułam łzy napływające do moich oczu, ogromny ucisk w głowie. - Ej, Lexi ?
- Tak ? - zapytałam zaciskając szczękę.
- Odwiozę Cię do domu, co ? - zaproponował.
- Nie wysilaj się, pojadę sobie sama. Mam na czym. - powiedziałam i po prostu odjechałam.
Poczułam, że jestem dla Niego okropna, mimo jaki on okazał się miły dla mnie. No, ale co mam zrobić. Poczułam się jak kupa śmieci, kupa śmieci na wózku. Zabrałam z szafki swoją bluzę i udałam się do wyjścia. Miałam wszystko gdzieś, popychałam kółka i nie zastanawiałam się nawet dokąd, po co i jak daleko zmierzam. Oby przed siebie, z dala od upokorzenia, wyśmiewania się ze mnie.
Po kilku minutach zadzwonił mój telefon. " Mama " .
- Halo ? - zapytałam.
- Lexi, gdzie jesteś ? Podjadę po Ciebie. - powiedziała, ale bez specjalnego zamartwienia się. tak po prostu, jakby pytała Pani na palcu targowym ile kosztuje kilo ziemniaków.
- Nie musisz, poradzę sobie.
- Ale Lexi, nie bądź naburmuszona. Gdzie jesteś? - ponownie zapytała, a ja ponownie nie odpowiedziała, tylko grzecznie się pożegnałam i rozłączyłam połączenie.
Schowałam telefon do plecaka i ruszyłam znów przed siebie. Dotarłam już do miejskiego parku. Sprawdziłam wszystkie kieszenie i nazbierałam kilka monet na koktajl z budki.
- Dzień dobry, poproszę koktajl z brzoskwinią, truskawką. - powiedziałam patrząc wysoko, aż do okienka gdzie wystawała uśmiechnięta Pani.
- Mamy super nowość. Koktajl z brzoskwinią, truskawką, pomarańczą z dodatkiem mięty. Za 4,80. - powiedziała pokazując na narysowany kubek soku na busie.
- Proszę dwa takie. - usłyszałam nieco znany mi głos, przez który krew przez kilka sekund nie krążyła w moim ciele. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Nialla, podającego pieniądze Pani z budki.
Nic nie mówiłam, nie wierzyłam, a może nawet nie chciałam. Po chwili Niall podał mi kolorowy kubeczek z sokiem.
- Proszę bardzo. - uśmiechnął się i spróbował swojego soku.
- Nie musisz. - stwierdziłam.
- Ale pycha, spróbuj. - całkiem zignorował to co do Niego powiedziałam. - Śmiało. - zaśmiał się i zagiął moją rurkę w moim kubeczku.
- Dlaczego to robisz ? - zapytała zdziwiona.
- Ale co ?
- Rozmawiasz ze mną. - powiedziałam, jakby to było oczywiste.
- A nie wolno? Zabijają za to ? - zaśmiał się i przeszedł za mnie. Poczułam jak popycha mój wózek i kieruje się do ławeczki. - Pozwolisz, że sobie usiądę.
- Proszę. - powiedziałam i napiłam się soczku.
- Lexi, czesto ludzie są dla Ciebie tacy jak Daniell ? - zapytał nagle.
- Nie często, bo najczęściej ludzie nie mówią do mnie. Ignorują mnie, ale nie dziwie się im.
- Co? Czemu ?
- A kto by chciał zadawać się z kimś takim ? - powiedziałam i spojrzałam na mój pojazd.
- To, że spotkało Cie takie coś to nie Twoja wina, tylko tego dupka, który Cię potrącił.
- Skąd o Tym wiesz? - zapytałam.
- Każdy wie. - stwierdził. - Przepraszam, nie powinienem o tym rozmawiać.
- Masz rację, nie mam ochoty o tym gadać. - przyznałam mu rację.
- A Daniell się nie przejmuj. Tacy ludzie już zostaną tacy i kiedyś to on Nich świat się odwróci. - powiedział i uśmiechnął się. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy. Tylko szum drzew i kilku aut na pobliskiej jezdni.
- Lexi, a może przyszłabyś na mój mecz? Znaczy Nasz. - powiedział wpatrzony w swój kubeczek.
- Mecz? - zdziwiłam się. Nigdy nie byłam na meczu naszej drużyny. Wróc, nigdy nie byłam na żadnym. Nawet nie oglądałam w telewizji.
- Tak tylko pytam, no wiesz. Jakbyś się nudziła w domu czy coś. - uśmiechnął się. - Gramy o finał na mistrzostwach.
- Ah, tak. Widziałam plakat w szkole, że jest mecz w piątek.
- Fajnie by było, gdybyś przyszła. Znaczy przyjechała. - zaplątał się i widocznie poczerwieniał.
- Z chęcią. - powiedziałam z motylkami w brzuchu, bo dotarło do mnie co się dzieje. Zeszły ze mnie te złe emocje po ten akcji z Daniell i zaczyna docierać do mnie z kim rozmawiam.
- Muszę się zbierać, muszę odebrać młodszą siostrę ze szkoły, a za godzinę mam trening. A skoro przyjedziesz na mecz to muszę być dobry. - uśmiechnął się. - Dasz sobie radę? - zapytał.
- Tak, pewnie. Zaraz mam autobus stamtąd. - pokazałam palcem na przystanek oddalony o jakieś 20 metrów.
- Może Cię podwiozę ?
- Nie, na serio dam sobie radę. Leć juz, bo siostra. - uśmiechnęłam się, a on odszedł. Po chwili sie odwrócił i pomachał mi na do widzenia.
~
- Cześć ! - usłyszałam głośne przywitanie, przez co o mało nie dostałam zawału. Zamknęłam szafkę i spojrzałam za osobę stojącą obok. Niall Horan.
- Cześć. - powiedziałam nieco ciszej niż on. - Nie powinieneś być na boisku ? - zapytałam.
- Skąd wiesz? - zaśmiał się opierając o szafki.
- Oj, zgaduje. - tak, kłam Lexi.
- Udam, że Ci wierzę. Chciałem się z Tobą przywitać. Widziałem Cię dzisiaj przed szkolą, ale mi uciekłaś.
- Śledzisz mnie? - zapytałam.
- To był przypadek.- stwierdził oblizując usta.
- Udam, że Ci wierzę. - zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie. Spojrzałam na zegar na ścianie i po zobaczeniu, że nie wybiła jeszcze godzina 9:00 byłam bardzo zdziwiona, że człowiek może się uśmiechać już od samego rana. Po chwili dotarło do mnie, że w zasadzie dla mnie nie ma większego znaczenia czy jest ranek, samo południe czy środek nocy. Dla mnie to nowość. Może nie nowość, bo za czasów mojej pełnej sprawności byłam uśmiechnięta zawsze, być może nawet we śnie. Powiedzmy, że to wielki przełom lub powrót do wczesnej młodości. I nawet mi z tym dobrze, coś innego od bardzo dawna.
- Dzień dobry Alexandra, gotowa na lekcje ? - zapytała wysoka blondynka i otworzyła przede mną drzwi do klasy.
- Tak Pani Profesor. - odpowiedziałam i pociągnęłam z całej siły kółka. Ustawiłam się przy ławce i czekałam na resztę uczniów.
- Czy to makijaż ? - zapytała Profesorka układając swoje pierdoły na biurku.
- Słucham ? - zdziwiłam się, a raczej zawstydziłam. Zestresowała mnie jak diabli.
- Wyglądasz dzisiaj jakoś inaczej, oczywiście bardzo ładnie jak zawsze. - uśmiechnęła się, a do klasy weszło kilka osób. Przerwałyśmy rozmowę i udawałyśmy, że jej nie było. Pani Profesor Jonas - najmłodsza z całego grona nauczycieli, wie co uczniowie lubią, a czego nie. Ma podejście kobieta, zna się na rzeczy. Faktycznie, pierwszy raz od bardzo dawna nie tylko się uśmiechnęłam, ale i pomalowałam rzęsy. Dla mnie to sztuka, nie jestem w tym mistrzem. Makijaż, wymyślne fryzury, najmodniejsze w sezonie torebki czy buty to nie temat dla mnie. Najzwyczajniej się nie znam, no i nawet mnie to nie ciekawi. Co ? Już ? Dzwonek? A ja nie pomyślałam o Nim, tylko o nauczycielce? Cholera !
~
Przerwa obiadowa, to jedna część szkolnego życia, której nie cierpię najbardziej, ale i kocham nad życie Szum, ludzie, tłumy, wrzaski. Nie znoszę, ale medal ma dwie strony i właśnie za tę drugą jestem w stanie się poświęcić te 30 minut i wysiedzieć w szumie i tłoku. Przy drugim od okna stoliku już zebrała się grupka tych najpopularniejszych w szkole, taka szycha. Drużyna piłkarska, kilka osób z samorządu i najpiękniejsze dziewczyny w szkole. Wszyscy już są, ale brak tylko Jego. Poczekam, pewnie się spóźni, a tak bardzo chcę Go zobaczyć. Uśmiechnąć się jeszcze jeden raz. Dłubiąc plastikowym widelcem w makaronie zaglądałam kiedy przyjdzie. Przez chwilę nawet zapomniałam, że jestem w publicznym miejscu.
- Szukasz kogoś ? - usłyszałam i zerwałam się.
- Niall? - zdziwiłam się. Nie wierzyłam własnym oczom, co on tutaj robi. Tak ot, usiadł przy moim stoliku.
- Jak lekcje? - zignorował moje głupie pytanie i rozstawił swoją tackę z obiadem na stoliku.
- Dobrze, a co Ty robisz ?
- Jem. Tobie też radzę, bo zaraz będzie zimne. - uśmiechnął się i wcisnął keczup do burgera.
- Nie wyganiam Cie, ale dlaczego akurat ze mną ?
- Jeśli nie chcesz to sobie pójdę. - powiedział poważnie.
- Nie, ale jestem zdziwiona tym wszystkim.
- Czym?
- Rozmawiamy jak starzy przyjaciele, kupiłeś mi sok. Teraz dosiadłeś się do mnie, a Twoi przyjaciele siedzą tam.
- Chciałem być miły, nie masz przyjaciół i pomyślałem...- powiedział, po czym zamilczał. - Oh Lexi, nie chciałem.
- Tak, na pewno. - powiedziałam i wycofałam wózek od stolika.
- Cześć ofermo, jak tam Twoje dwa kółka? - zapytała się Daniell, a połowa stołówki zaczęła się nabijać. No jak zawsze.
- Daniell, powiedziałem Ci coś wczoraj. - zwrócił uwagę Niall podchodząc do Nas.
- Ty się Horan nie odzywaj. Bronisz Ją ? - zapytała stając przed Nim.
- Odczep się, rozumiesz ? - Niall tak krzyknął, że nawet ja się wystraszyłam. Jak żyję tak takiej złości nie widziałam, może w filmie czy serialu.
- No co Ty, Horan? Zakochałeś się ? - stwierdziła i zaplątała ręce na brzuchu. Czekałam na Jego oburzenie. Coś w stylu " Daniell, nie wymyślaj bajek. W takiej pokrace nikt się nie może zakochać" .
- Nie wtrącaj się. - powiedział nieco spokojniej i zabierając swój plecak popchał mój wózek do wyjścia. Nie zniosłam tego wszystkiego i rozryczałam się jak małe dziecko. Niall wyprowadził mnie przed szkolę i przeszedł przede mnie.
- Trzymaj i już nie płacz. - powiedział podając mi małą chusteczkę w postacie z bajek.
- Chcę do domu. - powiedziałam wycierając twarz.
- Zaczekaj tu. - stwierdził i zniknął na kilka minut. - Jedziemy do domu. Woźna akurat myła podłogę obok Naszych szafek. - usłyszałam i zobaczyłam Go z moją kurtką.
środa, 30 sierpnia 2017
Louis
- Louis, otwieraj te cholerne drzwi ! - krzyczała tak głośno jak w stanie jest krzyczeć drobna dziewczyna o wzroście metr sześćdziesiąt osiem. Tłukła pięściami w drewniane drzwi, które po chwili otworzyła, ku zdziwieniu Loli, siostra Lou.
- Lola? Wszystko ok? - zapytała zdziwiona zachowaniem przyjaciółki.
- Gdzie jest Lou? - zignorowała pytanie i weszła do domu jak do siebie.
- Jest u siebie w pokoju. Czy coś się stało? - zanim Lottie skończyła pytanie, Lola już dawno skierowała się w stronę pokoju chłopaka. Biegiem popędziła pod drzwi i z siłą tłukła w nie.
-Louis ! - zawołała, a po chwili chłopak lekko uchylił drzwi.
-Lola? - zapytał jakby sam siebie.
- Otwórz te drzwi ! - rozkazała. Obawiała się, że to co usłyszała dzisiaj na popołudniowych zajęciach z muzyki okaże się prawdą, a ona zastanie w pokoju Lou swoją największą rywalkę. Anastasie Miller, której nienawidzi od narodzin. W dzieciństwie psuła jej zabawki, zabierała słodycze. W późniejszych latach, gdy lalki poszły w odstawkę Anastasia wiele razy ukradła zeszyty, książki z plecaka Loli. Teraz w Liceum, Ana jej tak zwana królową szkolnego korytarza, a Lola zwykłą szarą myszką, nikim ważnym.
- Lola, nie świruj. Spotkajmy się jutro na mieście. - zaproponował Louis.
- Wpuść mnie, rozumiesz ? - powiedziała szarpiąc się z chłopakiem. W końcu wygrała, weszła do pokoju i jej przeczucia się potwierdziły.
- Zadowolona? - zapytała pół naga An. Leżała na łóżku Louisa w samych spodniach i staniku. Jakby nigdy nic spięła swoje włosy w wysokiego koka.
- Nienawidzę Cię. - wyszeptała dziewczyna i wyszła tak szybko jak weszła.
- Lola? Poczekaj. - zawołała Lottlie, gdy zobaczyła przyjaciółkę zalaną łzami. - Lola, ej..- siostra Lou stała bezradnie w drzwiach i widziała jak Lola wsiada do malutkiego auta i odjeżdża z ich podwórka.
Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do pokoju brata zapytać, dowiedzieć się czegoś. Każdy wie, że ten chłopak nie jest święty, ale nigdy nie doprowadził nikogo do płaczu. Szczególnie Lolę, przecież są najlepszymi przyjaciółmi od wielu dobrych lat. Zawsze i wszędzie razem, tworzą drużynę. Lou i Lola, Lola i Lou.
- Ej, Lou dlaczego .. - Lottie zamurowało. - Co robi tutaj ta szmata ? - zapytała widząc An. Jak i Lola, tak i siostry Lou nie znoszą tej dziewczyny.
- Uważaj na słowa gówniaro. - oburzyła się Ana, ubierając bluzkę.
- Wynoś się stąd, natychmiast. - krzyczała siostra Lou.
- Uspokój się ! - chłopak już nie wytrzymał i z nerwów uderzył pięścią w ścianę.
- W takim razie ja i bliźniaczki wyjdziemy.
- Lottie, oszalałaś ? !
- Nie Lou. Tobie padło na mózg. Albo ona albo my.
- An, będzie lepiej jak już pójdziesz. - Lou patrząc na znerwicowaną siostrę postanowił odpuścić i wyprosić swojego gościa.
Po 10 minutach ciszy, Anastasia wyszła z domu a rodzeństwo siedziało w pokoju chłopaka.
- Co Ci strzeliło do głowy, Louis ? - zapytała spokojna już Lottie.
- O co Ci chodzi ? Nie mogę się spotykać z dziewczynami ? Jestem juz dużym chłopcem, wiesz? - zaśmiał się sarkastycznie siadając na łóżko.
- Możesz, oczywiście. Tylko, że.. oh
- No co ?
-Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałam i słowa dotrzymam. Ale proszę Cię, nie przyprowadzaj jej tutaj więcej.
- Jeśli masz robić takie akcje to nie będę.
Lottie poczochrała brata po włosach i wyszła z pokoju. Zajrzała jeszcze na chwilę do środka.
- Ej. - Louis spojrzała w jej stronę. - Zadzwoń do Loli. Bardzo płakała jak wychodziła.
- To o to Ci chodzi ?
- Zadzwoń do Niej. - Lottie się lekko uśmiechnęła i poszła.
Louis rzucił się do telefonu i raz, drugi, trzeci dzwonił do przyjaciółki. Na darmo. Dzwonił, pisał przez kilkanaście minut, jednak żadnej odpowiedzi. Ubrał koszulę i zszedł do salonu, gdzie jego siostry oglądały jakiś teleturniej w telewizji.
- I jak ? - zapytała najstarsza/
- Nie odbiera. - stwierdził i usiadł bezradny na sofę.
- Robisz jej takie świństwo i myślisz, że zwykły telefon wystarczy ? - zapytała Daisy śmiejąc się razem z siostrą bliźniaczką.
- Powiedziałaś im ? - zapytał się chłopak starszej z sióstr.
- Są czasami mądrzejsze niż Ty. - stwierdziła Lottie zakładając nogi na puf.
- To co ja mam zrobić ? - zapytał Lou.
- Faceci są jednak jak dzieci. Ubierz czyste ubrania i umyj włosy. - podpowiedziała Phoebe.
- Kup jej kwiaty. - dopowiedziała Lottie.
- I jedź do Niej, powiedzieć jak bardzo Ją kochasz ! - wykrzyczała Daisy.
Louis poczerwieniał się, jednak wstał i poszedł do pokoju. Po pewnym czasie wyszedł w śnieżnobiałej koszuli.
- Łap. - zawołała Lottie rzucając do brata klucze do jej auta.
- Dzięki. Na serio. - powiedział i pobiegł do drzwi.
Chwila moment i był już w pobliskiej kwiaciarni. Wybrał ulubione różowe róże Loli i ponownie wsiadł do auta, aby udać się do dziewczyny. Po kilku minutach był na miejscu. Zaparkował auto i wyszedł pewnie z auta. Zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła je mama Loli.
- Louis, jaki Ty elegancki. Wejdź proszę. - zaprosił chłopaka do salonu.
- Jest Lola? - zapytał.
- Tak, tak. Jest w złym humorze, więc dobrze, że jesteś. Swoją drogą co to za okazja na biała koszulę, kwiaty. O mój Boże, Lou czy to perfumy ? - zaśmiała się kobieta.
- Mogę iść do Niej ? - zapytał z powagą.
- Tak, idź.
Louis stanął przed drzwiami dziewczyny i zapukał.
- Mamo, proszę nie mm ochoty rozmawiać.
Louis ponownie zapukał, po czym usłyszał jak Lola idzie ku drzwi.
-Oh, mamo proszę.. - powiedziała i otworzyła drzwi. - Louis ? - zdziwiła się.
- Możemy porozmawiać ? - zapytał.
- Nie mam ochoty. - stwierdziła, a ten po prostu padł przed Nią na kolana.
- Daj mi pięć minut Lola.
- Louis, wstawaj.
- Nie. Daj mi szansę, chociaż ze mną pogadaj. Lola, proszę.
- Ja Ciebie też proszę, abyś wstał.
- Będę tu klęczał do puki ze mną nie porozmawiasz, wiesz ? - stwierdził.
- Lola, kochanie ? wszystko ok ? - zapytała mama. Widząc klęczącego chłopaka przed stopami swojej córki miała mieszane uczucia.
- Tak mamo, wszystko dobrze. - stwierdziła i ustąpiła przejścia do swojego pokoju, aby Lou mógł wejść. Chłopak na kolanach wszedł do pokoju, a mama Loli bez słowa z wytrzeszczonymi oczami odeszła spod pokoju córki. Dziewczyna zacisnęła szczęki, zamknęła za chłopakiem drzwi i spojrzała na Niego.
- Czego Ty ode mnie chcesz ? - zapytała po chwili.
- Żebyś mi wybaczyła, czuję się jak ostatnia świnia i nie masz pojęcia jak bardzo żałuję tego co się stało. Gdybym jakoś mógł cofnąć czas, oddałbym wszystko, żeby to się nie zdarzyło. - powiedział klęcząc i trzymając wielki bukiet przed sobą. Zła mina dziewczyny nie zmieniła się ani trochę. Tommo wstał, położył bukiet na biurku i złapał w swoje dłonie twarz dziewczyny.
- Przepraszam Cię. Nie chcę, ąbyś przeze mnie płakała. Żałuję, że tak się to wszystko potoczyło, ale byłem tak bardzo wkurzony jak dowiedziałem się o Tobie i Leo.
- Co ? O mnie i Leo ? - zapytała.
- W szkole wszyscy mówią, że się spotykacie. Chciałem, żebyś była zazdrosna, że ja spotykam się z kimś innym, byłem tak strasznie zły i spotkałem się z An.
- Ale Louis, ja i Leo robimy po prostu razem projekt na fizykę.
- Co takiego ? - zapytał, a ze zdziwienia mu ręce opadły.
- Tak, ja i Leo robimy projekt na dodatkowych zajęciach. Nie mówiłam Ci, bo wiem jak nie lubisz fizyki, a zresztą uznałam, że to jej nie ważne.
- Żartujesz sobie ze mnie ? Zaprosiłem największą żmiję ze szkoły do mojego domu, a Ty mi mówisz, że to jakiś projekt ? - zawołał.
- Louis, jesteś zazdrosny ! - zaśmiała się Lola.
- Oczywiście, że tak. Jestem zazdrosny jak diabli. - przyznał się pewny siebie.
- Mój Boże, haha ! - zaśmiała się nie wierząc w to.
- A Ty co ? Nie jesteś lepsza. - stwierdził siadając na kanapie.
- Ja? Nie, po prostu.. - Lola przestała się śmiać i udawała, że Lou jest jej obojętny.
- Przyznaj się.
- Nie jestem zazdrosna, ok ?
- To dlaczego nie pozwoliłaś mi zaliczyć tej laski ? - zapytał, za co dostał pięścią w ramie. Złapał Lolę za rękę i przyciągnął Ją do siebie, przez co dziewczyna usiadła na Jego kolanach.
- Nie mów tak. - dziewczyna posmutniała po pytaniu Lou.
- Ej, wiesz co ? - zapytał.
- Co ?
- Kocham Cię. - powiedział wpatrując się w Jej oczy. Momentalnie poczuł jak na ciele dziewczyny pojawia się gęsia skórka, a policzka lekko poczerwieniały. Dziewczyna odwróciła twarz w drugą stronę. - Proszę Cię, powiedz coś. - Lola ponownie spojrzała na chłopaka. - Dlaczego płaczesz ? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie płacze. - powiedziała mrugając szybko, aby łzy się nie polały po policzkach.
- Wszystko w porządku ? - zapytał Lou.
- Tak, nigdy nie było lepiej. - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie chce Cię do niczego zmuszać. - powiedział po czym został obdarowany najczulszym pocałunkiem jaki można dostać. Poczuł, że unosi się ponad wszystko, wszystkich. Że jest w stanie oddać dla Niej wszystko, aby całowała go tak zawsze, wszędzie i jak najdłużej.
- Lola? Wszystko ok? - zapytała zdziwiona zachowaniem przyjaciółki.
- Gdzie jest Lou? - zignorowała pytanie i weszła do domu jak do siebie.
- Jest u siebie w pokoju. Czy coś się stało? - zanim Lottie skończyła pytanie, Lola już dawno skierowała się w stronę pokoju chłopaka. Biegiem popędziła pod drzwi i z siłą tłukła w nie.
-Louis ! - zawołała, a po chwili chłopak lekko uchylił drzwi.
-Lola? - zapytał jakby sam siebie.
- Otwórz te drzwi ! - rozkazała. Obawiała się, że to co usłyszała dzisiaj na popołudniowych zajęciach z muzyki okaże się prawdą, a ona zastanie w pokoju Lou swoją największą rywalkę. Anastasie Miller, której nienawidzi od narodzin. W dzieciństwie psuła jej zabawki, zabierała słodycze. W późniejszych latach, gdy lalki poszły w odstawkę Anastasia wiele razy ukradła zeszyty, książki z plecaka Loli. Teraz w Liceum, Ana jej tak zwana królową szkolnego korytarza, a Lola zwykłą szarą myszką, nikim ważnym.
- Lola, nie świruj. Spotkajmy się jutro na mieście. - zaproponował Louis.
- Wpuść mnie, rozumiesz ? - powiedziała szarpiąc się z chłopakiem. W końcu wygrała, weszła do pokoju i jej przeczucia się potwierdziły.
- Zadowolona? - zapytała pół naga An. Leżała na łóżku Louisa w samych spodniach i staniku. Jakby nigdy nic spięła swoje włosy w wysokiego koka.
- Nienawidzę Cię. - wyszeptała dziewczyna i wyszła tak szybko jak weszła.
- Lola? Poczekaj. - zawołała Lottlie, gdy zobaczyła przyjaciółkę zalaną łzami. - Lola, ej..- siostra Lou stała bezradnie w drzwiach i widziała jak Lola wsiada do malutkiego auta i odjeżdża z ich podwórka.
Odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do pokoju brata zapytać, dowiedzieć się czegoś. Każdy wie, że ten chłopak nie jest święty, ale nigdy nie doprowadził nikogo do płaczu. Szczególnie Lolę, przecież są najlepszymi przyjaciółmi od wielu dobrych lat. Zawsze i wszędzie razem, tworzą drużynę. Lou i Lola, Lola i Lou.
- Ej, Lou dlaczego .. - Lottie zamurowało. - Co robi tutaj ta szmata ? - zapytała widząc An. Jak i Lola, tak i siostry Lou nie znoszą tej dziewczyny.
- Uważaj na słowa gówniaro. - oburzyła się Ana, ubierając bluzkę.
- Wynoś się stąd, natychmiast. - krzyczała siostra Lou.
- Uspokój się ! - chłopak już nie wytrzymał i z nerwów uderzył pięścią w ścianę.
- W takim razie ja i bliźniaczki wyjdziemy.
- Lottie, oszalałaś ? !
- Nie Lou. Tobie padło na mózg. Albo ona albo my.
- An, będzie lepiej jak już pójdziesz. - Lou patrząc na znerwicowaną siostrę postanowił odpuścić i wyprosić swojego gościa.
Po 10 minutach ciszy, Anastasia wyszła z domu a rodzeństwo siedziało w pokoju chłopaka.
- Co Ci strzeliło do głowy, Louis ? - zapytała spokojna już Lottie.
- O co Ci chodzi ? Nie mogę się spotykać z dziewczynami ? Jestem juz dużym chłopcem, wiesz? - zaśmiał się sarkastycznie siadając na łóżko.
- Możesz, oczywiście. Tylko, że.. oh
- No co ?
-Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałam i słowa dotrzymam. Ale proszę Cię, nie przyprowadzaj jej tutaj więcej.
- Jeśli masz robić takie akcje to nie będę.
Lottie poczochrała brata po włosach i wyszła z pokoju. Zajrzała jeszcze na chwilę do środka.
- Ej. - Louis spojrzała w jej stronę. - Zadzwoń do Loli. Bardzo płakała jak wychodziła.
- To o to Ci chodzi ?
- Zadzwoń do Niej. - Lottie się lekko uśmiechnęła i poszła.
Louis rzucił się do telefonu i raz, drugi, trzeci dzwonił do przyjaciółki. Na darmo. Dzwonił, pisał przez kilkanaście minut, jednak żadnej odpowiedzi. Ubrał koszulę i zszedł do salonu, gdzie jego siostry oglądały jakiś teleturniej w telewizji.
- I jak ? - zapytała najstarsza/
- Nie odbiera. - stwierdził i usiadł bezradny na sofę.
- Robisz jej takie świństwo i myślisz, że zwykły telefon wystarczy ? - zapytała Daisy śmiejąc się razem z siostrą bliźniaczką.
- Powiedziałaś im ? - zapytał się chłopak starszej z sióstr.
- Są czasami mądrzejsze niż Ty. - stwierdziła Lottie zakładając nogi na puf.
- To co ja mam zrobić ? - zapytał Lou.
- Faceci są jednak jak dzieci. Ubierz czyste ubrania i umyj włosy. - podpowiedziała Phoebe.
- Kup jej kwiaty. - dopowiedziała Lottie.
- I jedź do Niej, powiedzieć jak bardzo Ją kochasz ! - wykrzyczała Daisy.
Louis poczerwieniał się, jednak wstał i poszedł do pokoju. Po pewnym czasie wyszedł w śnieżnobiałej koszuli.
- Łap. - zawołała Lottie rzucając do brata klucze do jej auta.
- Dzięki. Na serio. - powiedział i pobiegł do drzwi.
Chwila moment i był już w pobliskiej kwiaciarni. Wybrał ulubione różowe róże Loli i ponownie wsiadł do auta, aby udać się do dziewczyny. Po kilku minutach był na miejscu. Zaparkował auto i wyszedł pewnie z auta. Zapukał do drzwi, a po chwili otworzyła je mama Loli.
- Louis, jaki Ty elegancki. Wejdź proszę. - zaprosił chłopaka do salonu.
- Jest Lola? - zapytał.
- Tak, tak. Jest w złym humorze, więc dobrze, że jesteś. Swoją drogą co to za okazja na biała koszulę, kwiaty. O mój Boże, Lou czy to perfumy ? - zaśmiała się kobieta.
- Mogę iść do Niej ? - zapytał z powagą.
- Tak, idź.
Louis stanął przed drzwiami dziewczyny i zapukał.
- Mamo, proszę nie mm ochoty rozmawiać.
Louis ponownie zapukał, po czym usłyszał jak Lola idzie ku drzwi.
-Oh, mamo proszę.. - powiedziała i otworzyła drzwi. - Louis ? - zdziwiła się.
- Możemy porozmawiać ? - zapytał.
- Nie mam ochoty. - stwierdziła, a ten po prostu padł przed Nią na kolana.
- Daj mi pięć minut Lola.
- Louis, wstawaj.
- Nie. Daj mi szansę, chociaż ze mną pogadaj. Lola, proszę.
- Ja Ciebie też proszę, abyś wstał.
- Będę tu klęczał do puki ze mną nie porozmawiasz, wiesz ? - stwierdził.
- Lola, kochanie ? wszystko ok ? - zapytała mama. Widząc klęczącego chłopaka przed stopami swojej córki miała mieszane uczucia.
- Tak mamo, wszystko dobrze. - stwierdziła i ustąpiła przejścia do swojego pokoju, aby Lou mógł wejść. Chłopak na kolanach wszedł do pokoju, a mama Loli bez słowa z wytrzeszczonymi oczami odeszła spod pokoju córki. Dziewczyna zacisnęła szczęki, zamknęła za chłopakiem drzwi i spojrzała na Niego.
- Czego Ty ode mnie chcesz ? - zapytała po chwili.
- Żebyś mi wybaczyła, czuję się jak ostatnia świnia i nie masz pojęcia jak bardzo żałuję tego co się stało. Gdybym jakoś mógł cofnąć czas, oddałbym wszystko, żeby to się nie zdarzyło. - powiedział klęcząc i trzymając wielki bukiet przed sobą. Zła mina dziewczyny nie zmieniła się ani trochę. Tommo wstał, położył bukiet na biurku i złapał w swoje dłonie twarz dziewczyny.
- Przepraszam Cię. Nie chcę, ąbyś przeze mnie płakała. Żałuję, że tak się to wszystko potoczyło, ale byłem tak bardzo wkurzony jak dowiedziałem się o Tobie i Leo.
- Co ? O mnie i Leo ? - zapytała.
- W szkole wszyscy mówią, że się spotykacie. Chciałem, żebyś była zazdrosna, że ja spotykam się z kimś innym, byłem tak strasznie zły i spotkałem się z An.
- Ale Louis, ja i Leo robimy po prostu razem projekt na fizykę.
- Co takiego ? - zapytał, a ze zdziwienia mu ręce opadły.
- Tak, ja i Leo robimy projekt na dodatkowych zajęciach. Nie mówiłam Ci, bo wiem jak nie lubisz fizyki, a zresztą uznałam, że to jej nie ważne.
- Żartujesz sobie ze mnie ? Zaprosiłem największą żmiję ze szkoły do mojego domu, a Ty mi mówisz, że to jakiś projekt ? - zawołał.
- Louis, jesteś zazdrosny ! - zaśmiała się Lola.
- Oczywiście, że tak. Jestem zazdrosny jak diabli. - przyznał się pewny siebie.
- Mój Boże, haha ! - zaśmiała się nie wierząc w to.
- A Ty co ? Nie jesteś lepsza. - stwierdził siadając na kanapie.
- Ja? Nie, po prostu.. - Lola przestała się śmiać i udawała, że Lou jest jej obojętny.
- Przyznaj się.
- Nie jestem zazdrosna, ok ?
- To dlaczego nie pozwoliłaś mi zaliczyć tej laski ? - zapytał, za co dostał pięścią w ramie. Złapał Lolę za rękę i przyciągnął Ją do siebie, przez co dziewczyna usiadła na Jego kolanach.
- Nie mów tak. - dziewczyna posmutniała po pytaniu Lou.
- Ej, wiesz co ? - zapytał.
- Co ?
- Kocham Cię. - powiedział wpatrując się w Jej oczy. Momentalnie poczuł jak na ciele dziewczyny pojawia się gęsia skórka, a policzka lekko poczerwieniały. Dziewczyna odwróciła twarz w drugą stronę. - Proszę Cię, powiedz coś. - Lola ponownie spojrzała na chłopaka. - Dlaczego płaczesz ? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie płacze. - powiedziała mrugając szybko, aby łzy się nie polały po policzkach.
- Wszystko w porządku ? - zapytał Lou.
- Tak, nigdy nie było lepiej. - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie chce Cię do niczego zmuszać. - powiedział po czym został obdarowany najczulszym pocałunkiem jaki można dostać. Poczuł, że unosi się ponad wszystko, wszystkich. Że jest w stanie oddać dla Niej wszystko, aby całowała go tak zawsze, wszędzie i jak najdłużej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)